abstract
| - Nasi dzielni chłopcy z Armenii nie zdobyli jeszcze żadnego punktu. Na wyjeździe z Danią przegrali wynikiem 1:0. O Rumunii nie ma co wspominać. Nie mniej bohaterski bramkarz dwoił się i troił, by choć dzisiaj coś zdobyć. Zadanie było trudne – główny gracz Henrik Mchitarjan nie mógł wystąpić dzisiaj na PGE Narodowym. Dla Polski był to mecz historyczny – dokładnie dwa lata temu Arkadiusz Milik i Waldemar Kiepski pokonali Niemców. Mecz dla obu ekip był na wagę złota. Ormianie postawili sobie cel – prowadzić i zrobić wszystko, by polscy atakujący (Kamil Glik i Robert Lewandowski, którzy zdobyli na poprzednim meczu gole) dostali żółte kartki. Nasi bohaterscy Ormianie już w pierwszych minutach dali o sobie znać. Niestety Jędrzejczyk pokrzyżował plany. W 11. minucie Teodorczyk świetnie wczuł się w swoją rolę. Dla Polaków to była słaba informacja, bo Teodorczyk wziął przykład z nieobecnego Milika i nie trafił do bramki. Potem była wielka obrona bramki – takiej obrony Armenia nie widziała do korzystnym dla niej rozejmie z Azerbejdżanem z 1994 roku. Druga połowa zaczęła się źle – w 48 minucie Robert Lewandowski strzelił gola. Ale wystarczyły 3 minuty, by zremisować! Armenia odzyskała swoją dumę! I tak było aż do końca, aż sędzia nie uznał tłumaczeń obrońcy, że Kapustka sam się potknął. I przez to Jakub Błaszczykowski podał piłkę Lewandowskiemu. Co prawda przegrana, ale godna przegrana! Nie martw się Armenio, każdy kraj ma swoje Termopile. Pamiętajcie bracia z Kaukazu, że przegraliście z drużyną, która zajmuje 17. miejsce w rankingu FIFA.
|