rdfs:comment
| - Rozmyślałem rok temu w tym pokoju, Podczas kiedy na dworze padał gęsty śnieg, — Rozmyślałem nad niczem i czas zbiegł, A ja znów siedzę z wierną fajką moją. Stara komoda z dębu pachnie mi jak wprzód... Ale ja byłem głupi, bo tych wszystkich rzeczy Nie można było zmienić. Któż zaprzeczy? Pozą jest praca, gdy się wie, że próżny trud. To śmieszne! Poco dane nam myśli i mowa? Nic mówi pocałunek, uśmiech, ani wzrok. A jednak rozumiemy je dobrze! a krok Przyjaciela jest słodszy, niźli słodkie słowa. Image:PD-icon.svg Public domain
|
abstract
| - Rozmyślałem rok temu w tym pokoju, Podczas kiedy na dworze padał gęsty śnieg, — Rozmyślałem nad niczem i czas zbiegł, A ja znów siedzę z wierną fajką moją. Stara komoda z dębu pachnie mi jak wprzód... Ale ja byłem głupi, bo tych wszystkich rzeczy Nie można było zmienić. Któż zaprzeczy? Pozą jest praca, gdy się wie, że próżny trud. To śmieszne! Poco dane nam myśli i mowa? Nic mówi pocałunek, uśmiech, ani wzrok. A jednak rozumiemy je dobrze! a krok Przyjaciela jest słodszy, niźli słodkie słowa. Ludzie ochrzcili gwiazdy, nie myśląc, że im Wcale nie trzeba imion. A zaś wyliczenia, Kiedy piękne komety skroś eterów cienia Przejść mają, — nie przeszkodzi im pójść szlakiem swym. Albo i ze mną? Gdzież są owe dnie w żałobie Z przeszłego roku? Ledwie że pamiętam je. Powiedziałbym: "O, nic! zostawcie mnie!" Gdyby mnie, przyszedł spytać ktoś: "co tobie?" Image:PD-icon.svg Public domain
|