About: dbkwik:resource/_IdkxohyGS2SaSAW-EQU4w==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Hamlet/Akt V
rdfs:comment
  • względem nie czekają, aż się je w ziemię włoży), to może przeleżeć jakie osiem albo dziewięć lat. Grabarz przeleży lat dziesięć. Dlaczego ten jeden więcej niż drudzy? Bo mu jego rzemiosło tak wygarbowało skórę, że kawał czasu może wodę wstrzymać; a woda, panie, jest straszliwą naszych grzesznych ciał niszczycielką. Oto czaszka, która od dwudziestu trzech lat leży w ziemi. Czyjąż ona była? Sławnego wartogłowa. Czyją, na przykład, jak myślicie? Nie domyślam się wcale. Zaraza na niego! Przypominam sobie, jak mi wylał na głowę całą butlę reńskiego. Ta czaszka, proszę pana, była własnością Yoryka, królewskiego błazna. Jego? Jego samego. Pozwól, niech się jej przyjrzę. Biedny Yoryku! Znałem go, mój Horacy; był to człowiek niewyczerpany w żartach, niezrównanej
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • Akt V
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • William Shakespeare
abstract
  • względem nie czekają, aż się je w ziemię włoży), to może przeleżeć jakie osiem albo dziewięć lat. Grabarz przeleży lat dziesięć. Dlaczego ten jeden więcej niż drudzy? Bo mu jego rzemiosło tak wygarbowało skórę, że kawał czasu może wodę wstrzymać; a woda, panie, jest straszliwą naszych grzesznych ciał niszczycielką. Oto czaszka, która od dwudziestu trzech lat leży w ziemi. Czyjąż ona była? Sławnego wartogłowa. Czyją, na przykład, jak myślicie? Nie domyślam się wcale. Zaraza na niego! Przypominam sobie, jak mi wylał na głowę całą butlę reńskiego. Ta czaszka, proszę pana, była własnością Yoryka, królewskiego błazna. Jego? Jego samego. Pozwól, niech się jej przyjrzę. Biedny Yoryku! Znałem go, mój Horacy; był to człowiek niewyczerpany w żartach, niezrównanej fantazji mało tysiąc razy piastował mię na ręku, a teraz - jakże mię jego widok odraża i aż w gardle ściska! Tu wisiały owe wargi, które nie wiem jak często całowałem. Gdzież są teraz twoje drwinki, twoje wyskoki, twoje śpiewki, twoje koncepty, przy których cały stół trząsł się od śmiechu? Nicże z nich nie pozostało na wyszydzenie swych własnych, tak teraz wyszczerzonych zębów? Idźże teraz do gotowalni modnej damy i powiedz jej, że chociażby się na cal grubo malowała, przecież się takiej fizjognomii doczeka. Pobudź ją przez to do śmiechu. Proszę cię, mój Horacy, powiedz mi jedną rzecz. Co, mój książę? Czy myślisz, że Aleksander Wielki tak samo w ziemi wyglądał? Zupełnie tak. I tak samo pachniał? Brr! Zupełnie tak, mości książę. Jak nikczemna dola może się stać naszym udziałem! Nie mogłażby wyobraźnia, idąc w trop za szlachetnym prochem Aleksandra, znaleźć go na ostatku zatykającego dziurę w beczce? Tak brać rzeczy, byłoby to brać je za ściśle. Bynajmniej; można by go tam przeprowadzić, rozumując z umiarem i z wszelkim prawdopodobieństwem, na przykład w taki sposób: Aleksander umarł, Aleksander został pogrzebiony, Aleksander w proch się obrócił, proch jest ziemią, z ziemi robimy kit i dlaczegóż byśmy tym kitem, w który on się zamienił, nie mogli zalepić beczki piwa? Potężny Cezar przedzierzgnął się w glinę, Którą przed wiatrem chłop zatkał szczelinę. Zatrząsłszy światem pójść na polep chaty, Toż kres wielkości, toż los potentaty?! Lecz cicho - patrz: król tu nadchodzi. Laertes i żałobnicy, następnie Król, Królowa i orszak. Królowa, cały dwór. Czyjże to pogrzeb? I ceremonia skrócona! To znaczy, Że ten, którego zwłoki tak prowadzą, Sam sobie musiał rozpaczliwą dłonią Odebrać życie. Ktoś to z wyższej klasy. Odstąpmy na bok i patrzmy. Jakiż obrządek pozostaje? Jest to Laertes, zacny młodzian. Uważajmy. Jakiż obrządek jeszcze pozostaje? Posunęliśmy ten akt tak daleko, Jak tylko mandat nam pozwala. Śmierć jej Była wątpliwa i gdyby był wyższy Nakaz nie przemógł rygoru przepisów, W nie poświęconej musiałaby ziemi Przeleżeć do dnia sądu. Miasto modłów Spadłyby na nią gruzy i kamienie; Tak zaś zachowa swój dziewiczy wieniec I towarzyszyć jej będzie do grobu Kwiat i dźwięk dzwonów. Więcej nic? Nic więcej. Skazilibyśmy obrządek za zmarłych, Gdybyśmy nad nią requiem śpiewali, Tak jak to czynim tym, co bogobojnie Oddali ducha. Spuśćcie ją do grobu, Niechaj z tych pięknych, nieskalanych szczątków Fiołki wykwitną! A ty, twardy księże, Wiedz, że pomiędzy chórami aniołów Wznosić się będzie moja siostra wtedy, Gdy ty się w prochu wić będziesz. Ofelia! Najmilsza z dziewic, bądź zdrowa! Myślałam Widzieć cię żoną mojego Hamleta; Prędzej się w kwiaty spodziewałam stroić Twoje małżeńskie łoże niż mogiłę. Trzykroć trzydzieści razy ciężkie "biada" Niech na przeklętą głowę tego spada, Kto podłym czynem zmącił twoje zmysły! Nie sypcie jeszcze ziemi, niech się jeszcze Raz jej kochanym widokiem napieszczę! Walcie proch teraz na dwojakie zwłoki, Aż usypiecie kurhan tak wysoki Jak Pelion albo prujący obłoki Podniebny Olimp. Co to jest za człowiek, Którego boleść brzmi z taką przesadą? Którego objaw żalu zatrzymuje Gwiazdy w ich biegu i obraca one W słuchaczy osłupiałych? To ja jestem Hamlet, syn Danii. Poleć duszę czartu! Źle się wasć modlisz. Puść mi gardło, proszę; Bo choć nie jestem prędki i drażliwy, Ale mam w sobie coś niebezpiecznego, Czego ci radzę strzec się. Odejm rękę. Hola! Rozdzielcie ich. Hamlecie, synu! Panowie! Hamuj się, łaskawy książę. Walczyć z nim będę o lepszą dopóty, Dopóki powiek na wieki nie zawrę. O co, mój synu? Kochałem Ofelię - Tysiąc by braci z całą swą miłością Nie mogło memu wyrównać uczuciu. - Cóż byś ty dla niej uczynił? To nowy Wyskok szaleństwa. O, miej wzgląd na niego! Mów, do pioruna! Mów, co byś uczynił? Jesteśli gotów płakać, bić się, pościć? Dać się rozedrzeć? rzekę wypić do dna? Jeść krokodyle? I jam także gotów. Przyszedłeś tutaj jęczeć, w grób jej skakać Dla urągania mi? Daj się z nią razem Żywcem pogrzebać, i ja to uczynię; A jeśli prawisz o górach, niech na nas Runą miliony włók ziemi, aż kopiec, Co z niej powstanie, stercząc w głąb eteru Ossę w brodawkę zmieni. Jeśli umiesz Szermować gębą, i ja to potrafię. Szał to, któremu chwilowo ulega; Gdy go ominie, wraz jak gołębica, Po wylężeniu swoich złotych piskląt, Potulnie zwiesi głowę i zamilknie. Powiedz mi, waćpan, co się to ma znaczyć, Że się obchodzisz ze mną tak niegodnie? Jam ci tak sprzyjał! Ale mniejsza o to; Choćby Herkules dał się i posiekać, Zawsze kot miauczeć będzie, a pies szczekać. Horacy, proszę cię, miej go na oku. Uzbrój cierpliwość tym, co ułożone Pomiędzy nami; rzecz się sama składa. Gertrudo, każ tam komu nad nim czuwać. Grób ten mieć będzie wkrótce żywy pomnik, A my spokojność; lecz nim to się stanie, Cierpliwie nasze prowadźmy zadanie.
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software