About: dbkwik:resource/aTPbjeIAwEi9dWeWeXQ4SA==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Otello/Akt II
rdfs:comment
  • Waleczny Kasjo: wiesz co o mym mężu? KASJO Jeszcze nie przybył i nic więcej nie wiem Nad to, że zdrów jest i wkrótce tu będzie. DESDEMONA Boję się tylko — czemuś się z nim rozstał? KASJO Straszny spór morza ze sklepieniem niebios Rozdzielił nasze statki. Słyszysz, pani? Zbliża się jakiś okręt. DRUGI OBYWATEL Ogniem z dział wita naszą cytadelę, Snadź i to nasi. KASJO Chciej pan pójść to sprawdzić. Mości chorąży, witaj! Witaj, pani! Niech ci ta moja śmiałość krwi nie psuje, Kochany Jago, wiem ja, co wypada, I stąd ten śmiały objaw uprzejmości. JAGO Gdyby jej usta były dla waszmości Podobnie szczodre jak jej język dla mnie, Wnet byś był syty. DESDEMONA Biedna, słów jej braknie.
dcterms:subject
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
abstract
  • Waleczny Kasjo: wiesz co o mym mężu? KASJO Jeszcze nie przybył i nic więcej nie wiem Nad to, że zdrów jest i wkrótce tu będzie. DESDEMONA Boję się tylko — czemuś się z nim rozstał? KASJO Straszny spór morza ze sklepieniem niebios Rozdzielił nasze statki. Słyszysz, pani? Zbliża się jakiś okręt. DRUGI OBYWATEL Ogniem z dział wita naszą cytadelę, Snadź i to nasi. KASJO Chciej pan pójść to sprawdzić. Mości chorąży, witaj! Witaj, pani! Niech ci ta moja śmiałość krwi nie psuje, Kochany Jago, wiem ja, co wypada, I stąd ten śmiały objaw uprzejmości. JAGO Gdyby jej usta były dla waszmości Podobnie szczodre jak jej język dla mnie, Wnet byś był syty. DESDEMONA Biedna, słów jej braknie. JAGO Ma niepośledni ich magazyn: nieraz Doświadczam tego, kiedy bym chciał zasnąć. W twej obecności, pani, naturalnie Cofa się trochę z językiem za szaniec I w myśli tylko gdera. EMILIA Co też pleciesz! JAGO Idź, idź; obrazki z was za progiem domu, Dzwony w pokojach, dzikie koty w kuchni, Święte, jeżeli same co zbroicie, Diablice, gdy kto wam w czym nie dogodzi; Komedyjantki koło gospodarstwa, A gospodynie w łóżku. DESDEMONA O bluźnierco! JAGO Jeśli to kłamstwo – Turkiem mnie nazwiecie, W dzień się bawicie, w nocy pracujecie. EMILIA Pochwalnych ód mi nie pisz. JAGO Nie chciej tego. DESDEMONA Cóż byś napisał, gdybyś mnie miał chwalić? JAGO O, nie wyzywaj mnie do tego, pani, Bo Jago zero, jeżeli nie gani. DESDEMONA Spróbuj. Czy poszedł kto do portu? JAGO Poszedł. Nie w smak mi żarty, chcę atoli pokryć Stan mój wewnętrzny wesołym pozorem, No, jakżebyś mnie pochwalił, Jagonie? JAGO Myślęć ja nad tym, lecz pomysł w tej mierze Tak się odczepia od mej mózgownicy Jak muchy z lepu, wyrywa mózg z sobą, Wszystko; wszelako muza ma pracuje I w taki sposób wydaje swój poród: Białam, piękna i sprytna, stąd dwie mam korzyści: Piękność wróży mi szczęście, spryt takowe iści. DESDEMONA A jeśli piękność jest czarna przy sprycie? JAGO Jestli czarna i sprytna, daję w zakład szyję, Że ktoś biały niebawem jej czarność pokryje. DESDEMONA Coraz to gorzej. EMILIA A jeżeli która Jest, dajmy na to, piękna, ale głupia? JAGO Głupstwo pięknej kobiecie nie może zawadzić, Bo przy piękności każda umie sobie radzić. DESDEMONA Niesmaczne to, stare koncepta, zdolne rozśmieszyć karczemną kompanię. Cóż byś powiedział o kobiecie brzydkiej i głupiej zarazem? JAGO Niech będzie jak gęś głupia i szpetna jak flądra, Potrafi to, co każda i piękna, i mądra. DESDEMONA Cóż za straszne nieuctwo! Najgorszą pochwaliłeś najlepiej. Jakaż ci pochwała pozostaje dla prawdziwie zacnej kobiety? Dla kobiety, której wszechstronna wartość zmusza złośliwość nawet do oddania jej sprawiedliwości? JAGO Taka, co krasą nęci, a nie razi pychą, Ma język nie dla kształtu, jednakże jest cichą; Choć jej złota nie braknie, nie pstrzy się jak lala, Mogłaby, przecież nigdy sobie nie pozwala; Gdy ma powód do gniewu i do zemsty możność, Zniesie urazę, odwet mając za bezbożność; Której nigdy do głowy nie przyjdzie myśl taka, Że lepszy jest mlecz śledzia niż ogon szczupaka; Co powierzone sobie szanuje sekreta, A sama nie ma żadnych: o, taka kobieta Warta – jeżeli tylko jest gdzie takie dziwo... DESDEMONA Czegóż warta? JAGO Karmić bębny i cienkie butelkować piwo. DESDEMONA Możnaż się zdobyć na bardziej kulawą, nieudolną konkluzję? Nie ucz się od niego, Emilio, choć jest twoim mężem. Cóż ty na to, mości Kasjo? Nie jestże to najbezbożniejszy, najbezwstydniejszy bajarz? KASJO Rąbie krzyżową sztuką, łaskawa pani: więcej ma zalet jako żołnierz niżeli jako światowiec. Bierze ją za rękę; tak, tak, szeptajcie do siebie: w takiej to wątłej tkance uwikłam tak wielką muchę jak Kasjo. Tak, tak, uśmiechaj się do niej, uśmiechaj; równaj nogi, tym dogodniej cię spętam przez tę dworność. O, tak, tak, przewybornie! Jeżeli ta uprzejmość wyzuje cię z twego namiestnikostwa, to lepiej ci było tak często nie całować swych, trzech palców, którymi z taką gracją odgrywasz rolę galanta. Brawo! Ślicznie całujesz: co za wytworna dworność! w rzeczy samej. Znowu palce do ust? Rad bym, żeby ci się zamieniły w lewatywy. To wódz, znam jego trąbkę. KASJO Tak, to on. DESDEMONA Idźmy naprzeciw niego. KASJO Oto idzie. OTELLO O mój piękny żołnierzu! DESDEMONA Mój Otello! OTELLO Zdumienie moje, żem cię tu już zastał, Równa się mojej radości. O drogi, Zachwycający skarbie duszy mojej! Gdyby po każdej burzy miała taka Cisza nastawać, niech szaleją wichry, Póki uśpionej śmierci nie przebudzą; Niech się na góry fal pnie łódź wędrowna Aż po sam Olimp i w głąb spada nazad Aż po kraj piekieł! Gdyby trzeba było Umrzeć natychmiast, skonanie w tej chwili Błogosławieństwem by mi się wydało, Bo rozkosz mojej duszy tak jest wielka, Ze się obawiam, czy druga podobna We mgle przyszłości jest mi zachowana. DESDEMONA Niechże Bóg broni, aby nasza miłość I nasze szczęście nie miało się, owszem, Z liczbą dni zwiększać! OTELLO Święte twe życzenie! Nie mogę zmieścić mej radości w słowach; Oby w harmonii serc naszych nie zaszła Inna niezgodność jak obecnie. Brawo! Jesteście teraz dobrze nastrojeni; Ale ja wkrótce odkręcę te kołki, Co dają taką dźwięczność waszym strunom. Jakem uczciwy, rozstroję ten współdźwięk. OTELLO Pójdźmy na zamek. Tak więc, przyjaciele, Wojna skończona. Turcy potonęli. Jakże się macie, moi dobrzy, moi Starzy znajomi? Luba, znajdziesz w Cyprze Dobre przyjęcie, bo mam na tej wyspie Wielu życzliwych. O najukochańsza, Nie kleją mi się wyrazy, majaczę Ze zbytku szczęścia. Proszę cię, Jagonie, Każ moje skrzynie poznosić z okrętu I kapitana przyprowadź mi z sobą Do cytadeli; dzielny to marynarz. Jego zasługi o wielki szacunek Słusznie wołają. Idźmy, Desdemono, Jeszcze raz, bądź mi w Cyprze pozdrowiona! Idź do portu i czekaj tam na mnie. Zbliż no się, bracie: jeżeli masz odwagę – a mówią, że nawet tchórze, zakochani będąc, nabierają szlachetnych impulsów, których im odmówiła natura – jeżeli tak jest, to słuchaj, co ci powiem. Kasjo będzie miał tej nocy straż w zamku; przede wszystkim jednak muszę ci powiedzieć, że Desdemona jest w nim naprawdę zakochana. RODRYGO W nim? To być nie może. JAGO Przyłóż palec, ot tak, i zważ, co ci powiem. Przypominasz sobie, jak ona namiętnie pokochała zrazu tego Murzyna, za to tylko, że przed nią junaczył i prawił smalone duby. Możnaż przypuścić, że go stale kochać będzie za gadulstwo? Odwołuję się do twego rozsądku. Jej oczy potrzebują karmi, a cóż im za rozkosz patrzeć na diabła? Aby krew, po pewnym czasie pożycia ochłodzona, na nowo mogła zakipieć i namiętność, ukołysana, na nowo się rozbudzić, niezbędną jest ku temu kształtność postawy, stosowność wieku, gładkość oblicza i obejścia, czego wszystkiego Murzynowi braknie. Otóż w braku tego rodzaju dezyderiów subtelna jej czułość widzieć będzie zawód, zacznie czuć niesmak, ckliwość, a następnie odrazę do tego Murzyna; sama natura do tego ją przywiedzie i znagli do nowego wyboru. Przypuściwszy to, przyjacielu, a przypuszczenie to jest niezbite, bynajmniej nie nakręcone, któż stoi na wyższym szczeblu do tego szczęścia jak Kasjo? Zręczny to hultaj, nie posuwający skrupulatności dalej jak do nadania sobie uczciwego przyzwoitego pozoru, pod którym by tym lepiej mógł zaspokajać swoje sprośne, kryjome chuci? Nikt jak on, nikt jak on: przebiegły to, szczwany hultaj; wyżeł na gratki, którego oko umie bić fałszywą monetę sposobności, gdy prawdziwa się nie nastręcza: szatan wcielony. Przy tym hultaj ten jest młody i przystojny i posiada wszelkie warunki, za którymi pstre, puste głowy szaleją; hultaj to kompletny, z piekła rodem! i ona go już sobie upatrzyła. RODRYGO Nie mogę temu uwierzyć; znam jej bogobojny sposób myślenia. JAGO Ot wyjechał z bogobojnością jak na targ z łysą kobyłą. Toć przecie wino, które ona pije, jest z gron nie z czego; gdyby była bogobojna, nie zakochałaby się była w Murzynie. Bogobojna głupoto! Nie uważałźeś, jak mu dłoń muskała palcami? nie uważałżeś tego? RODRYGO Uważałem; ale to tylko tak, z życzliwości. JAGO Z lubieżności, tak to pewne, jak że mam pięć palców u ręki. Był to wstęp, nieznaczny prolog do dzieła bezwstydu i nierządu. Tak się do siebie zbliżyli ustami że się ich tchnienia objęły nawzajem. Obmierzłe myśli! nieprawdaż, Rodrygo? Skoro te porozumienia utorują sobie drogę, tuż za nimi pójdzie akcja główna i ostateczne rozwiązanie; tfy! Ale jest na to sposób; posłuchaj mojej rady, przyjacielu, nie na próżno sprowadziłem cię z Wenecji. Bądź tej nocy na warcie; moją rzeczą będzie naznaczyć ci posterunek; Kasjo nie zna cię; ja będę w pobliskości; staraj się jakim bądź sposobem w gniew go wprawić, bądź to mówiąc za głośno, bądź to szydząc z jego służbistości, bądź to innym jakim środkiem drażniącym, który czas i okoliczności za najstosowniejszy ci wskażą. RODRYGO Dobrze. JAGO On jest porywczy, pasjonat; zechce cię może laską uderzyć; połechcz no go tak, żeby to zrobił; będzie to dla mnie dostateczne do podburzenia Cypryjczyków, którzy się nie prędzej uspokoją, aż Kasjo od obowiązków oddalony zostanie. Wtedy będziesz miał uproszczoną drogę do celu środkami, jakimi będę mógł rozporządzać; i tym sposobem pozbędziemy się zawady, bez usunięcia której nie moglibyśmy się spodziewać powodzenia. RODRYGO Zgoda, uczynię to, tylko mi nastręcz sposobność. JAGO O to się nie troszcz; przyjdź tylko niebawem do cytadeli. Muszę pójść teraz na okręt po jego rzeczy, bądź zdrów. RODRYGO Do widzenia. JAGO Że się w niej Kasjo kocha, temu wierzę; Że ona kocha go, to wiarogodne. Murzyn ma stały, szlachetny charakter (Choć go nie cierpię, muszę mu to przyznać) I, ani wątpić, będzie dobrym mężem Dla Desdemony. Ja ją także kocham, Nie samą tylko zmysłową miłością, Jakkolwiek, prawdę mówiąc, niedalekim Od tak wielkiego grzechu, głównie jednak W widoku zemsty; podejrzenie bowiem, Że się ten Murzyn wkradł do mej kwatery, Jak witriolem pali mi wnętrzności. Póty nie zdoła nic mnie zaspokoić, Póki nie oddam mu wet za wet; gdyby To zaś chybiło, opętam mu duszę Taką zazdrością, że jej nie uleczy Żadna rozwaga; do spełnienia czego, Byle mi tylko nie skrewił ten mały Wenecki szpiczak, którego podjudzam, Pan Michał Kasjo za most mi posłuży. Opiszę go jak węża przed Murzynem, Bo się obawiam, aby i on także Nie znalazł drogi do mojej szlafmycy; Zyskam Murzyna serce, zaufanie I wdzięczność za to, że go wykieruję Na błazna; że go z pokoju i szczęścia W szaleństwo strącę. Oto szkic tej matni, Blady on jeszcze, czas go uwydatni.
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software