About: dbkwik:resource/afUYOHMG87w1WmAs-4qy0A==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • ...cz.4 - Sojusznik
rdfs:comment
  • Ocknęłam się. Powoli podniosłam się z ziemi. Żebra bolały mnie, jak diabli. Rozejrzałam się po lesie. Canavara, ani jego "szefa" nigdzie nie było. Jakieś trzy metry ode mnie leżał mój nóż. Chwyciłam go i przypięłam z powrotem do pasa. Zauważyłam, że ostrze nie było nawet minimalnie uszkodzone. "Widzę, że broń miała więcej szczęścia ode mnie". Trzymając się za bok, z którego uciekło kilka kropel krwi, zaczęłam iść w kierunku zwłok Brada. "Cóż... jeśli uda mi się opuścić to miejsce, będę mogła pomóc ojcu z tą sprawą. Tylko początkowo trzeba będzie zwalić na jakiegoś psychola z równie kopniętym zwierzęciem". Udało mi się dojść do ciała.
dcterms:subject
abstract
  • Ocknęłam się. Powoli podniosłam się z ziemi. Żebra bolały mnie, jak diabli. Rozejrzałam się po lesie. Canavara, ani jego "szefa" nigdzie nie było. Jakieś trzy metry ode mnie leżał mój nóż. Chwyciłam go i przypięłam z powrotem do pasa. Zauważyłam, że ostrze nie było nawet minimalnie uszkodzone. "Widzę, że broń miała więcej szczęścia ode mnie". Trzymając się za bok, z którego uciekło kilka kropel krwi, zaczęłam iść w kierunku zwłok Brada. "Cóż... jeśli uda mi się opuścić to miejsce, będę mogła pomóc ojcu z tą sprawą. Tylko początkowo trzeba będzie zwalić na jakiegoś psychola z równie kopniętym zwierzęciem". Udało mi się dojść do ciała. - Witaj. - usłyszałam. Odwróciłam się w stronę źródła dźwięku. Moim oczom ukazał się młody chłopak, nieco niższy ode mnie. Miał niebieskie i fioletowe oko. Gdyby to było jedyne odstępstwo od normy ludzkiego ciała, wzięłabym go za człowieka. Z tym, że te oczy były jedynym wyróżniającym się elementem. Jego twarz była całkowicie czarna. Podobnie, jak jego koszula, spodnie, włosy i buty. - Kim jesteś? - spytałam. - Nazywają mnie Cienisty. Chyba widzisz, z jakiego powodu. - Cienisty? Hm... nie słyszałam, byś był wliczony w kanon opowieści tego białogłowego śmiecia, więc zgaduję, że nie jesteś jego... sługą? - Spokojnie, prędzej bym się powiesił, niż zaczął służyć temu bydlakowi. W zasadzie, to on odpowiada za mój aktualny wygląd.Jeżeli chcesz, mogę ci wszystko opowiedzieć. Jednak najpierw pozwól, że pomogę ci z tymi ranami. - Podszedł do mnie i przybliżył dłonie do mojej głowy. Poczułam, że są bardzo zimne. Po chwili ból i krwawienie całkowicie ustały, więc mogłam stanąć prosto. - Dzięki. - Nie ma problemu. Każdy, kto chce walczyć z tym ścierwem otrzyma moją pomoc. Więc... chcesz wysłuchać tej opowieści? - Jasne. Ale może opuśćmy to miejsce. - Racja. Ten las mnie przytłacza. A swoją drogą, jak ty się nazywasz? - Amelia Hearth. - Chwila. z tych Hearthów? Jesteś córką policjanta Willa Heartha? - Tak. słyszałeś o nim? - Oczywiście. To wielki człowiek. Podobnie, jak twój dziadek, ktoś, kto wymierzał sprawiedliwość Projektowi H. - Projekt H? - To dość długa historia. Najpierw wyjdźmy z tego lasu. - W porządku. Tylko... - Hm? - spojrzał na ciało Brada. - no tak. Racja. Lepiej ja go wezmę. Materiał, z którego jest moje ciało nie zostawia żadnych odcisków, więc przy... sekcji zwłok nie będzie zbędnej straty czasu na sprawdzanie niepotrzebnych śladów. Nie ruszałaś zwłok, prawda? - Nie, nie dotykałam go. - Dobrze. - wziął martwego chłopaka na plecy. - możemy iść. Znam drogę. Wyszliśmy z terenu zacienionej polany i udaliśmy się w stronę klifu, z którego spadłam. Zauważyłam, że została tam rzucona drabinka linowa. Schodził po niej mój ojciec. - Tato! - zawołałam. Zjechał po drabince i obrócił się w moją stronę. Jeszcze nigdy nie widziałam kogoś, kto biegł tak szybko, jak on w tej chwili. Rzucił się i mocno mnie uścisnął. - Kochanie. tak się martwiłem. - puścił uścisk, po czym spojrzał na Cienistego. Odskoczył, jak poparzony. - O Boże! Co, co to jest?! - Spokojnie. Pomógł mi. - A to? - wskazał na "bagaż". - Ech... to jest zaginiony Brad. - Co?! Co mu się stało?! - Powoli. - odezwał się Cienisty. - Wszystko sobie wyjaśnimy, ale najpierw chodźmy w jakieś przystępne miejsce. - spojrzał w kierunku lasu. - tutejsze drzewa i trawy mają duże uszy. - No dobrze. Więc chodźmy na komisariat. - Obawiam się, że to zbyt ryzykowne, tato. Musimy powiedzieć naprawdę WSZYTKO. Musi być przy tym cała nasza czwórka. - Masz na myśli... - Tak. Mama i dziadek muszą być poinformowani o wszystkim. - Mam pewne obawy, ale dobrze. Chodźmy więc do domu. Ale najpierw oddajmy ciało. Pójdę na górę i przekażę je chłopakom. Powiem, żeby poczekali na mnie godzinę na komisariacie. Twój wygląd... - zwrócił się do mojego towarzysza. - Wiem. Wzbudziłby niepotrzebną panikę. Zaczekamy. Ojciec wziął zwłoki pod jedną rękę. Widziałam, że mimo tylu lat pracy w tym zawodzie widok tak urządzonego człowieka przyprawiał go niemal o mdłości. Powoli wszedł po drabince, przekazał ciało funkcjonariuszom i zaczął z nimi rozmawiać. - Cienisty. - Tak? - Dalej nie mogę uwierzyć, że Slenderman rzeczywiście istnieje. - Nie tylko on. Wiele strasznych historii jest prawdziwych. I obawiam się, że postawieniem się mu, wywołałaś wojnę. - popatrzył w niebo. - wojnę, która może ponieść za sobą mnogą ilość ofiar. Mam nadzieję że się podobała wam ta seria!:* A tak w ogóle to ta Alice to niezła sucza:) Kategoria:Opowiadania
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software