About: dbkwik:resource/b-miAlpnl8cxv7lnhZ9VPw==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Kroniki Toa
rdfs:comment
  • Do dzisiaj pamiętam, jak to się stało i mogłem temu zapobiec, lecz nie udało mi się ona była za silna i musiałem uciec. Przetrwałem, ale ile mnie to kosztowało. Nie tylko mnie, ale też wszystkich na tym świecie rządzonym przez tą..tą...wiedźmę, która zawładnęła tym na czym nam najbardziej zależało. Tylko niewielka grupka przeciwstawiła się jej, ale większość z nas poległa. Ah przez tą wiedźmę straciłem moja przyjaciółkę nie nie, nie zginęła ale została "ciekawym eksponatem archiwów". Zamiast planować napad na Koloseum stworzyliśmy plan, plan dzięki któremu udało nam się przejąć większość "rzeczy" na której jej najbardziej zależało. Gdy przybyli nowi Toa, Toa Mata tak chyba tak oni się nazywali. Myśleliśmy że pokonają ta zdrajczynię. Lecz gdy przybyli opowiedziała im bajeczkę że aby na świe
  • Autor: Leskovikk Leskovikk siedział na kamieniu pomiędzy drzewami rozmyślając nad tym co się stało. Od tego zdarzenia minęło tylko parę dni ale jemu wydawało się jak by minęło parę miesięcy. Wszystko zaczęło się od jednego zdarzenia. Turaga Nuju jak zwykle wpatrywał się w gwiazdy. Wszystko było dobrze dopóki czerwona gwiazda nie zmieniła swojego położenia. Nuju wiedział co to oznacza. Niebezpieczeństwo. Następnego dnia pobiegł do Koloseum powiedzieć o tym reszcie Turaga. Turaga powiadomili o tym sześciu największych Toa w Metru Nui. Stworzyli oni zespół Toa nazywający się Toa Hagah Kal. Ale zanim to zrobili musieli wytłumaczyć im zaistniałą sytuację. Pierwszy odezwał się Vakama:
dbkwik:resource/-kV8QycBTQ9USr6dh8xscw==
  • 11(xsd:integer)
dbkwik:resource/1qjYRPQyvFx8Q6-atU8rCA==
  • Leskovikk
dbkwik:resource/9LJkDSd_HScJabe8ofD8VA==
  • W trzeciej osobie
Tytuł
  • ""
obrazek
dbkwik:resource/nhJGDnCQNVNTa1rg9PmaVg==
  • Nowy Początek
dbkwik:resource/pgW6z46P4EtMfv1wXs_dWQ==
  • Leskovikk
dbkwik:resource/uxNrC_lQwdOjhNPPa-531w==
  • Wszechświat Matoran
dbkwik:pl.custombi...iPageUsesTemplate
dbkwik:resource/81CvhXrkYETeGX6z0jWV-A==
  • Powietrze
abstract
  • Autor: Leskovikk Leskovikk siedział na kamieniu pomiędzy drzewami rozmyślając nad tym co się stało. Od tego zdarzenia minęło tylko parę dni ale jemu wydawało się jak by minęło parę miesięcy. Wszystko zaczęło się od jednego zdarzenia. Turaga Nuju jak zwykle wpatrywał się w gwiazdy. Wszystko było dobrze dopóki czerwona gwiazda nie zmieniła swojego położenia. Nuju wiedział co to oznacza. Niebezpieczeństwo. Następnego dnia pobiegł do Koloseum powiedzieć o tym reszcie Turaga. Turaga powiadomili o tym sześciu największych Toa w Metru Nui. Stworzyli oni zespół Toa nazywający się Toa Hagah Kal. Ale zanim to zrobili musieli wytłumaczyć im zaistniałą sytuację. Pierwszy odezwał się Vakama: -Metru Nui i innym wyspom zagraża wielka Asteroida. -Jak to asteroida? I tylko to chcieliście nam powiedzieć? Przecież wystarczy wysłać promień cieplny aby ją zniszczyć.-powiedział Toa. Ta-Matoranin siedział w swoim domu tworząc maskę. Próbował już wiele razy ale nie wychodziło. Wtem usłyszał huk. Jak by wielka kadź z płynnym Protodermis uderzyła w ziemię. Matoranin nic z tego sobie nie robił i pracował dalej. Ale usłyszał krzyk, potem dwa a następnie całe Ta-Metru krzyczało. W końcu zdecydował się wyjrzeć . Gdy wyszedł już nic się nie działo. Nie było krzyków nic. Gdy miał już wejść do domu znowu usłyszał krzyk i huk.- To musiało wydarzyć się gdzieś niedaleko- pomyślał. I pobiegł w stronę wielkiego pieca. Gdy wbiegł do środka zobaczył Toa Ognia walczącego z jakimś wielkim Rahi. Na początku Toa wygrywał ale pod koniec walki Rahi wbił swój ogon w plecy Toa. Ten wiedząc że niedługo umrze użył Nova Blastu spalając Rahi na proch. Toa upadając spojrzał w stronę Matoranina. Gdy już upadł zawołał go. Ten chciał już się odezwać gdy Toa przyłożył palec do maski nakazując milczenie. Następnie uderzył w ziemię, wziął kawałek ziemi i obrobił ją. Gdy to skończył podarował kamień Matoraninowi. –Jak się nazywasz?- spytał ostatkami sił. –Jozin- odpowiedział Matoranin po cichu. –A więc od teraz jesteś Toa Jozin.- wydyszał ostatkami sił. Matoranin wziął kamień i zmienił się w Toa. -W tym właśnie problem- odezwał się Turaga Onewa- Ta asteroida składa się z jakiejś nie znanej odmiany skały.- -A więc co mamy zrobić?- odezwał się wysoki na 2 Kio wojownik w złoto białej zbroi dzierżący dwu stronne ostrze które promieniowało światłem. A ten wojownik nazywał się Takanui. -Jedynym sposobem aby ją powstrzymać jest broń znajdująca się w Kini Nui na Mata Nui.- odpowiedział Turaga Whenua. Następnego dnia Toa omawiali plan z Turaga. Gdy wtem do Koloseum wbiegł Nuju z złymi wiadomościami. -Asteroida zbliża się szybciej niż myśleliśmy!!!- wykrzyczał zdenerwowany. -Jak to?!- wykrzyczeli zdenerwowani Toa i Turaga -Asteroida przyspieszyła swój lot- powiedział Nuju -A więc co mamy robić?- zapytał się Ditto. Był to Toa Fuzji który posiadał jedyną w swoim rodzaju maskę która stanowiła połączenie Kanohi Mohtrek i Olmak. -Musimy zorganizować schronienie- odezwał się Toa w masywnej srebrnej zbroi. -Tak tylko gdzie? Jak coś wymyślisz to mi powiedz Vahiki.- zapytał z ironią Toa Matau. Matau był to wojownik wielki sercem jak i mięśniami. Często pomaga innym gdy tej pomocy potrzebują. -Pomiędzy Karda Nui a Metru Nui. W przerwie między Kopułami-powiedział Vahiki. -To dobry pomysł-odezwał się Turaga Dume. -Ale co się stanie z wszystkimi zabytkami?- powiedział Turaga Whenua -My się nimi zajmiemy. Ale dopiero po tym jak przetransportujemy wszystkich w bezpieczne miejsce-powiedział Leskovikk lądując. -Dobrze. Ale ile zostało nam dni aby to wszystko zorganizować?- zapytał Takanui. -Około trzech-powiedział Nuju. -Jak to trzy?!-krzyknęli wszyscy razem. Wieczorem Turaga zorganizowali spotkanie z Matoraninami z wszystkich Metru. Następnego dnia wszyscy Matoranie byli gotowi do wyprawy. Leskovikk stał przy wrotach pilnując czy wszyscy wydostali się z Metru Nui. Nagle podszedł do niego Takanui. -Myślisz że się uda?- -Nie myślę. Mam taką nadzieję-odezwał się Leskovikk -Nadzieja jest ulotna tak jak wiatr. Raz jest a raz go nie ma- -Ale pamiętaj. Ja jestem Toa powietrza więc panuję nad wiatrem- Takanui się uśmiechną ale to nie był uśmiech szczery. Wiedział bowiem że to nie czas na żarty. -To wszyscy-powiedział Jaller to Turaga. -A więc możemy ruszać- zawołał Turaga Dume a Toa Vahiki zamkną wrota. Po drodze spotkali Skakadi z Onuą na przedzie. Następnie natknęli się na Vortixxian. Tysiące mieszkańców wszechświata w którym rządzi Mata Nui zgromadzili się w jednym miejscu. Może nie wszyscy. Makuta ukryli się w Kopule po Karda Nui. Gdy Toa Hagah Kal otworzyli bramę aby wyjść z kryjówki poczuli wstrząs a następnie komnatę zaczęła zalewać woda. Wszyscy Toa ruszyli aby zamknąć Bramę. Gdy im się to udało wszyscy spojrzeli na Nuju. -Jak to mogło się stać?- zapytał przemoczony Nuparu -Nie wiem. Wszystko został obliczone z dokładnością co do 1 Bio- powiedział zmieszany. Wszyscy z niepokojem patrzyli na naradzających się Turaga. Po ustaleniu dalszych planów zawołali Toa. -Mamy plan zapasowy. Ale jest on niebezpieczny....-wypowiedział z niepokojem Turaga Vakama. -Jaki to plan?- odezwał się Toa Birox. Był to Toa powietrza. Ale nie taki sam jak inni był on jedyny w swoim rodzaju ponieważ umie wezwać Rahi. Niby to nic zwyczajnego ale on nie ma Zatth a to duża różnica. -Plan ten dzieli się na dwa które różnią się od siebie.- powiedział Vakama - Jeden jeżeli kopuła Metru Nui przetrwa to trzeba będzie ją zabezpieczyć. To był ten łatwiejszy plan. A drugi już nie jest taki prosty.-Tu się zaciął- Jeżeli kopuła się zawaliła to na Metru Nui spadła Mata Nui. I jeżeli uda wam się wyjść stąd będziecie musieli rozeznać się w terenie. -A więc musimy wybrać jeden i pewnie będzie to ten gorszy- powiedział Takanui patrząc w sufit. -Nie martw się może być tylko gorzej-powiedział Leskovikk śmiejąc się. Ale niedługo przestał ponieważ czół na sobie spojrzenie Turagi Dume. -A więc kiedy mamy wyruszyć?- spytał się Toa Birox. Birox leżał na plaży. Wykończony, bez pancerza. Nie wiedział co się dzieje gdy nagle podeszła do niego dziwna istota. Nie widział jej Maski ponieważ za nim znajdowało się słońce. Ale zauważył że ta postać posiada złotą zbroję. -Zabierz go- powiedział głosem twardym ale jednocześnie łaskawym. Po paru dniach Birox wyzdrowiał i otrzymał nową zbroję. Po tej przygodzie wrócił na Metru Nui i już nigdy nie opowiadał o swojej przygodzie. -Najlepiej abyście wyruszyli jutro-powiedziała Nokama Następnego dnia Toa przygotowywali się do wyprawy. Każdy sprawdzał swoją broń gdy nagle w suficie pojawił się portal a z niego wypadły zbroje i bronie. -Co to ma być? Kolejna sztuczka Makuta?- wykrzyczał Vahiki. -Nie raczej- nie powiedział Leskovikk sięgając po kartkę-Uznajcie to za prezent. ~Arthaka - przeczytał. -Kto mógł by to napisać i podarować nam te zbroje? Hmm- powiedział sarkastycznie Takanui. -Może zrobimy z nich użytek?- powiedział Ditto. Każdy z Toa założył zbroję tylko Matau miał problemy z zmieszczeniem "swojego wątłego ciała" jak to nazwał Takanui. -No i co? Te zbroje nic nam nie pomogą-powiedział Birox -Może trzeba powiedzieć przybywaj mocy?- zaśmiał się Takanui i nagle zbroje zaczęły do nich przylegać, zmieniać ich maski i bronie. -To teraz możemy wyruszyć w nieznane- powiedział Leskovikk -A nie zapomniałeś o Morferze?- zapytał się Takanui -Co to Morfer?- zapytał się Leskovikk. -Nie wiem tak sobie powiedziałem- -Nie zapomnijcie o broniach!!!- krzykną Nuparu podnosząc bronie -A właśnie. Co to jest?- zapytał Vahiki trzymając nieznany mu miotacz. -Watrex Power Blaster. Made in Arthaka- powiedział Takanui. -To już nie jest śmieszne- powiedział Leskovikk powstrzymując się od śmiechu- A może to są przerobione miotacze na zgniłe Madu- powiedział do Takanuiego ale tak aby nikt tego nie usłyszał. -Mam coś jeszcze dla was- podając im coś jak połączenie dwóch małych Kanohi z jakimś kablem na końcu którego wisiał jakby mały pająk Fikou. -Co to?- zapytał się Leskovikk. -To porumienizywator między-wyspowo-wymiarowy- powiedział Nuparu -A nie lepiej słuchawki?- powiedział Leskovikk. -Tak. Słuchawki lepiej brzmi- przytakną Takanui i Vahiki. -A więc teraz możemy ruszyć naprzeciw przygodzie!!!- krzykną Leskovikk prowadząc Toa Hagah Kal do Bramy. Po otworzeniu bramy co nie obyło się bez komentarzy: -To wygląda jak byśmy wychodzili z odbytu Gadunki- powiedział Takanui Toa musieli przepłynąć kanał prowadzący do wrót Metru Nui. -Przydali by się teraz Barraki aby ich przymocować do łodzi i służyli by jako śliniki- powiedział Leskovikk. -Zgadzam się. Ale mogłeś chociaż zatrzymać swój ślizgacz- powiedział Vahiki. - A może od razu miałem wziąć TTC?- powiedział z ironią. Gdy dotarli do bram Metru Nui coś tu nie pasowało. -Bramy powinny przetrwać nawet taką siłę jaką jest woda- powiedział zmartwiony Matau -Tak. A nawet nie są wyważone tylko przeżarte jak by kwasem- powiedział Ditto. -A więc musimy uważać na to coś co czyha na nas- powiedział Leskovikk. -Czyli jak zwykle coś groźnego- wypowiedział Takanui, Gdy przypłynęli do brzegu zobaczyli coś dziwnego. Jakiś wąż spadł z drzewa do wody w której właśnie płynęli Toa. Toa mieli już iść gdy nagle Jozin zobaczył coś ciekawego. Woda zaczęła bulgotać a z niej wypłyną zmutowany wąż z trzema ogonami. Zawołał innych. -Chłopaki. To coś ciekawego- i wskazał na węża. -Co to?- zapytał Matau -Zaraz się przekonamy- powiedział Vahiki i cofną węża w czasie. -To był normalny wąż?- zapytał się Birox. -Na to wygląda powiedział Leskovikk. -To przez tą wodę- powiedział. -Ale jak to przecież nam nic się nie stało- powiedział Vahiki. -No nie mów o sobie. O czuję coś. Aaaaaaaa rośnie mi ogon!!!!!- zaczął krzyczeć Takanui. -Gdzie?!- zapytał się Ditto. -Nigdzie. Madu sobie z was robiłem- zaśmiał się Takanui. -Koniec żartów. Musimy znaleźć Koloseum aby porozumieć się z Nuparu- powiedział Leskovikk. -Lesiu. Nie bądź taki sztywny- powiedział Takanui. -Nie jestem sztywny ale mamy zadanie do wykonania- Toa szli przez dżunglę powstałą na ulicach Metru Nui. Leskovikk przysiadł na kamieniu i rozmyślał nad tym co się stało. -Dobra dość patrzenia w przeszłość liczy się przyszłość. Idziemy- zawołał Leskovikk. Toa biegnie przez Metru Nui, nagle się potyka i spada w przepaść. Rozgląda się lecąc w powietrzu. -To Onu-Metru. To dobrze- i wyją Miotacz ziemny. Uderzył w ziemię i miękko wylądował. -Hu. Udało się- i odszedł. Gdy nagle otoczyły go Vahki. -Poddaj się Ditto-powiedział Vahki. - Nigdy- i użył swojej maski znikając w portalu. Toa szli przez dżunglę go Vahiki kazał się zatrzymać. -Coś jest tu nie tak- powiedział. -Zgadzam się. Coś nas obserwuj.........- i zaciął się ponieważ w powietrzu leciał zmutowany Visorak. Leskovikk uderzył ze swojego Watrexa ale nic się nie stało. -Co jest?!- krzykną. Gdy nagle zaczęło powstawać Tornado ale nie zwykłe z rękami. -I co to ma być?! Atakuj!!!- potwór ruszył na Visoraka wyżucając go wysoko w powietrze. -To chyba jeszcze nie koniec- powiedział Takanui wskazując na oczy w krzakach. -Wszyscy razem na trzy- krzykną Leskovikk. -Raz!!!- -Dwa!!!- -Trzy!!!- wszyscy uderzyli z Watrexów tak że powstało sześć potworów które czekały na rozkazy Toa. Każdy był z tej samej energii elementarnej co Toa. Tylko potwór Vahiki był zbudowany z Elektryczności. Toa nakazali aby Potwory uderzyły w Visoraki lecz coś było nie tak że po pokonaniu Visoraków przypadkowo się zetknęły i uwolnił się potężny wybuch który odrzucił Toa. Gdy się znowu spotkali każdy krzykną: -Niezły odlot!!!- Po tym "śmiesznym" wydarzeniu Toa udali się do koloseum. Podczas drogi do Koloseum nie obyło się bez mocnych wrażeń. Najpierw zaatakowało ich stado Kikonalo, następnie spotkali trzy szwendające się Rahkshi (Vahiki cofną je czasie tak że stały się znowu Kraata poziomu pierwszego). Następnie Takanui chcąc porozglądać się po okolicy wszedł na drzewo (które okazało się zmutowanym Fenrakiem) i następnie z niego spadł (a Fenrak odszedł). Gdy doszli do Koloseum okazało się że go już nie ma. Ditto tak się zdenerwował że przywołał dziesięć swoich klonów i zniszczył 1/3 dżungli. -A więc co robimy?- spytał się Jozin. -Musimy powiadomić Nuparu- odezwał się Leskovikk. -Może polecisz?- powiedział Takanui. -Nie nie mogę. Powietrze jest za ciężkie- -Szkoda że ta zbroja nie umie latać- powiedział Leskovikk gdy nagle jego zbroja zaczęła się zmieniać i na barkach wyrosły ma dwa Jet-packi. -To lecę- wyśpiewał Leskovikk. Wszyscy patrzeli na coraz to bardziej zmniejszającą się plamkę na niebie. Nagle po paru minutach kropka zaczęła wracać ale to nie był zwykły powrót (czyli powolne schodzenie w dół) to było spadanie. Leskovikk leciał w powietrzu czekając na cud. Gdy nagle wystrzeliła ręka ze światła i go uratowała. Wszyscy podbiegli do ręki trzymającej Toa Powietrza. -Co się stało?- zapytał Takanui ostrożnie kładąc Leskovikka. -Ma.. Ma...kuta..- powiedział Leskovikk ostatkami sił. -Jak to Makuta?- zapytał Vahiki. W ciemności rozjaśniała maska. nieznana postać założyła ją. Gdy nagle odezwały się strzały. Postać zaczęła uciekać. Odwruciła głowę i dostała w twarz (i maskę). Pewna postać podeszła do pierwszej. -I co Toa? Nie masz gdzie uciec. Oddaj maskę a cię wypuszczę-powiedziała postać. -Nie mogę ci jej oddać. Ponieważ.....Ta maska się ze mną połączyła- i w postać stojącą przed nim uderzył promień zmieniając ją w obślizgłą kreaturę.-Teraz nie jestem już zwykłym Toa. Jestem Toa Czasu i od teraz nazywam się Vahiki- Toa otoczyli Leskovikka chroniąc go przed Makutami. -Co wy od nas chcecie?- zapytał Matau. -Teraz to nasz teren- odpowiedział Makuta w czerwonej zbroi -Jak to wasz? Przecież waszym terenem jest to zadupie Karda Nui- powiedział Leskovikk. -Jak śmiesz nas obrażać- powiedział Makuta w czarnej zbroi i wycelował nieznaną broń w Toa Powietrza. -Lepiej bym tego nie robił na twoim miejscu- powiedział Takanui. -A to niby czemu?- odezwał się znowu czerwony Makuta. -Bo jestem Toa światła, To jest Toa Czasu, to fuzji , ognia, powietrza a ten tutaj którego ośmieliliście się zaatakować to wielki Toa Leskovikk- powiedział Takanui uśmiechając się do Leskovikka. -To Leskovikk?- odezwały się szepty- To dlatego załatwił sześciu naszych za jednym razem- -Tak to on- potwierdził Takanui. -A ten tutaj zaczyna się na "T", a kończy się na "I". A czasami nawet denerwujący.- powiedział Leskovikk. - Nie znacie go? Lepiej poznajcie bo zaraz was załatwi- Takanui spojrzał się na Leskovikka i wymienili spojrzenia. -Na trzy- powiedział cicho Leskovikk-Raz....Trzy!!!- Toa uderzyli ze swoich Watrexów i zwykłych Broni. Makuta nie zorientowani nie mieli szans z Elementarnymi Potworami. Po paru sekundach żaden z Makuta już nie stał na ziemi. Tylko Takanui bawił się Teridaxem podrzucając go w powietrzu. -A to za Leskovikka- i wyrzucił go w powietrze aż ten po paru sekundach spadł i znikną w odmętach wody. -To jak teraz skontaktujemy się z Naparu i innymi?- powiedział smutno Matau. -Trzeba coś wykombinować- powiedział Leskovikk podnosząc się.- Wszystko można zrobić z rurek i kablów- -I z twardego światła- powiedział Takanui stawiając przed nimi ścianę. Toa łączyli kawały płyt z twardego światła stworzone przez Takanuiego. Najszybciej szło Matau ponieważ posiadał to swoje "wątłe" ciało. W parę godzin zbudowali wierzę pozwalającą nadać sygnał. -To teraz wystarczy się tam wspiąć- powiedział Ditto. -Tylko jak?- zapytał się Matau. -Normalnie. Zapomniałeś że mamy super zbroje?- odpowiedział sarkastycznie Takanui. -A więc kto poleci?- zapytał. -Może ja- krzykną Vahiki. -Lepiej nie. Jesteś tutaj ważny. Ponieważ Makuta mogą znowu zaatakować- powiedział Leskovikk. -To może ja polecę- powiedział po cichu. -Użyj ognistych gazów- powiedział Takanui śmiejąc się. -Takanui to nie czas na żarty- powiedział Leskovikk ukrywając śmiech. -A może ci trampoline ze światła stworzę abyś mógł dolecieć?- i gdy Takanui wypowiedział te słowa Toa już nie było. -Myślicie że mu się uda?- zapytał Vahiki. -Raczej tak. Przecież ma ognisty temperament- zachichotał Toa Światła. Toa czekali parę minut aż wróci. Na niebie pojawiła się czerwona plamka która z czasem zaczęła się powiększać. -O!!! Ognio-smrodek leci- skomentował całą sytuację Takanui. -Nie mów o nim tak Takanui. Jak byś się czuł gdybym nazwał się zgniłą Tarakavą?- zapytał się Ditto. -Czułbym się.........nieświeżo- Wylądował na ziemi. Nagle wokół niego zgromadziła się cała drużyna. -Co? Rozmawiałeś z Nuparu?- zapytał się Leskovikk. -Tak- -I co?- czekał z niecierpliwością Matau. -Pewnie pytał się o swoje Słuchawki- powiedział Takanui szukając swojej pary. -Nie. Wytłumaczyłem mu sytuację. Że nie widać koloseum, że Makuta nas zaatakowali.........- tłumaczył. -I że robimy sobie piknik z zmutowanymi Rahi?- wtrącił Toa Światła. -A żebyś wiedział Takanui- dodał Jozin. -I co? Powiedzieli co mamy robić?- zapytał szybko Leskovikk. -Tak mamy.........- -Ponieść wyspę za pomocą wielkich Rahi- znowu wtrącił Toa Światła. -Znowu masz rację. Ale po części. Mamy podnieść wyspę ale za pomocą wielkich silników ukrytych pod Metru Nui a wtedy ta wyspa się rozpadnie a Metru Nui. No cóż znowu trzeba będzie odbudować- -Ale jak znajdziemy te silniki?- zapytał Leskovikk. -Mówili że pomoże nam Matau- -A więc on ma mózg tak samo wielki jak mięśnie? Nie wiedziałem- skomentował to Pan Światła. Matoranin stoi pomiędzy swoimi braćmi i siostrami. Dopiero co on i inni dowiedzieli się że całe BoM stało się złe a Teridax kazał im zabić wszystkich Matoran z jego wioski. Przy okazji giną wszyscy Toa broniący nieszczęsnych Matoran, jedynie dwoje z Makuta postanowiło sprzeciwić się Teridaxowi i pomagać Matoranom. -Mamy jeszcze jedną ważną sprawę- krzykną Turaga- Jeden z naszych wielkich Toa pozostawił swoją maskę. Jak się dowiedzieliśmy ma być przekazana jednemu z naszych mieszkańców. A ma być nim...........-wszyscy spojrzeli się na największego i najsilniejszego Matornina- Taka!!!- wszyscy się zdziwili. Matoranin czół się nieswojo ponieważ każdy patrzył na niego. -Ale maski jeszcze ci nie damy- powiedział Turaga- Dostaniesz ją kiedy wykażesz się odwagą i bohaterstwem-zakończył swoją mowę i odłożył maskę. -Koniec żartów. Idziemy- krzykną Leskovikk. Toa ruszyli ku środkowi wyspy. Ponieważ jak powiedział Matau na środku wyspy znajduje się Koloseum a dokładnie pod środkiem wyspy a silniki znajdują się pod Koloseum. Tak więc Toa musieli przebyć dżunglę i dostać się do wnętrza wyspy. Ale aby się tam dostać trzeba przejść przez Wulkan. -Jak ja nie cierpię pływać w Lavie- zawołał Takanui. -A chociaż umiesz?- zapytał Ditto. -Umiem. A tak w ogóle to nie potrzebuję pływania ponieważ mam miotacz- i uderzył nim w lavę która zastygła.- To co chłopaki? Po babramy się w pisaku?- Toa niszczyli kolejne warstwy zastygłej Lavy. Nagle Ditto zawołał pozostałych. -Chłopaki!!! Znalazłem coś ciekawego- powiedział wskazując na guzik na ścianie wulkanu. -Co to?- zapytał Matau. -Zaraz sie przekonamy- powiedział Takanui i wcisnął guzik. Toa czekali przez parę minut gdy nagle odezwał się dźwięk dzwonka. I rozsunęły się drzwi. -To...Winda- zdziwił się Jozin. -Jak to wulkany przecież nie mają Wind- powiedział Vahiki. -Najwyraźniej trafiliśmy na najwyższą część Koloseum- -Nie bądź taki mądry- zgasił go Takanui. -To może wejdziemy?- zapytał Leskovikk. Toa wsiedli do windy. Gdy drzwi się zamknęły zaczęła grać muzyka. -Co to za badziewie nam puszczają?- zaczął krzyczeć Toa Światła. -Pamiętaj że to winda Turagi Dume. Więc to najwyraźniej jego piosenki- powiedział Leskovikk. -To co? On słucha Ga-ntry?- (odmiana Country ale z Ga-Metru i Ga-Koro) powiedział Takanui nie ukrywając obrzydzenia. Toa siedzieli w windzie dobre kilkadziesiąt minut a gdy dojechali na sam dół i gdy otworzyły się drzwi Toa z ulgą wyskoczyli z windy a Leskovikk zniszczył głośniki z których wydobywała się muzyka która mogłaby powalić nawet dorosłego Fenrakka. -No dobra to gdzie jesteśmy?- zapytał Vahiki. -Pod ziemią- odpowiedział Ditto. -No dobra teraz musimy znaleźć te silniki- -Ale aby wałczyć silniki trzeba je najpierw uruchomić. Pomyśl zanim coś powiesz Matau- z karcił go Vahiki udając Takanuiego. Toa szukali stacji kontrolnej aby uruchomić silniki. Gdy ją znaleźli okazało się że (jak się mylili) nie można uruchomić ich ręcznie ale trzeba zrobić to za pomocą komputera. (Ditto chciał go już wyrzucić ponieważ źle zrozumiał te zdanie). Gdy włączyli komputer pojawił się napis "Nuparu XP". -Jak to? Przecież wyszła nowa wersja "Nuparu Vista". Ktoś tu nie ma kasy na miasto- powiedział Takanui myśląc o Turadze Dume. -No wiesz. Ostatni wydał dużo pieniędzy na nowe drzwi do Archiw- odpowiedział Jozin. -Dobra przestańcie się kłócić. Trzeba uruchomić komputer i włączyć silniki-powiedział Leskovikk- tylko czy ktoś zna hasło?- Nikt się nie zgłosił. -A więc trzeba pogłówkować- powiedział Leskovikk. wpatrując się w monitor. -Może...........Mahri?- powiedział Leskovikk i wcisną Enter. Toa czekali i.....udało się. Następnie trzeba było uruchomić silniki. Matoranin siedział w swojej chatce gdy drzwi się otworzyły i weszła jakaś postać. -Matoraninie. Mam dla ciebie zlecenie- -A więc zostaw je i odejdź- Postać położyła tabliczkę i wyszła. Wtem wszedł jeszcze jeden Matoranin. -Idziesz?- -Tak- powiedział pierwszy Matoranin -Zrobisz to później!- -Nie! Muszę to skończyć- -Leskovikku!- -Chodź musimy lecieć aby dokończyć zbroje dla Makuta!!!- powiedziała zbulwersowana Matoranka. -Już! Jak ja nie cierpię opuszczać naszej wysepki- Matoranie lecieli i patrzyli na coraz to bardziej malejącą wysepkę która coraz to bardziej kryła się we mgle. Leskovikk znalazł program dzięki któremu silniki zaczęły działać. Na powierzchni Mata Nui która spadła na Metru Nui rozleciała się a Koloseum wyszło na powierzchnię a z nim Toa. Toa Hagah Kal musieli wracać windą ale tym razem bez muzyki. Gdy wyszli na powierzchnię Takanui rzucił się na ziemię i zawołał: -Metru Nui!!! Ojczyzno moja- Po tym wszystkim Matoranie wrócili do Metru Nui i żyli spokojnie. PS. gdy Takanui spotkał Dume opowiedział mu o jego muzyce i że zniszczył wszystkie płyty z Ga-ntry.
  • Do dzisiaj pamiętam, jak to się stało i mogłem temu zapobiec, lecz nie udało mi się ona była za silna i musiałem uciec. Przetrwałem, ale ile mnie to kosztowało. Nie tylko mnie, ale też wszystkich na tym świecie rządzonym przez tą..tą...wiedźmę, która zawładnęła tym na czym nam najbardziej zależało. Tylko niewielka grupka przeciwstawiła się jej, ale większość z nas poległa. Ah przez tą wiedźmę straciłem moja przyjaciółkę nie nie, nie zginęła ale została "ciekawym eksponatem archiwów". Zamiast planować napad na Koloseum stworzyliśmy plan, plan dzięki któremu udało nam się przejąć większość "rzeczy" na której jej najbardziej zależało. Gdy przybyli nowi Toa, Toa Mata tak chyba tak oni się nazywali. Myśleliśmy że pokonają ta zdrajczynię. Lecz gdy przybyli opowiedziała im bajeczkę że aby na świecie zapanował pokój trzeba wybić do co do jednego każdego Makute i Mrocznego Łowcę. Wszystko było dobrze przed napadem na Duchy z Nynrach , wtedy jeszcze byłem po ich stronie. Ale gdy się o tym dowiedziałem chciałem odejść i wtedy pierwszy raz się z nią zmieżyłem. -A więc, chcesz odejść tak?- powiedziała Tuyet -Tak- warknełem -Nie chcesz panować nad całym światem? Dowodzić armią Toa?- -Nie. To co chcę, to odrobina spokoju na tym świecie- Odwróciłem się i odszedłem. Ale to co wydarzyło się później, było bardzo dziwne. Poczułem mrowienie a później uderzenie ciepła a następnie nagła zmiana na uderzenie zimna. To ona użyła swojego Kamienia Nui aby mnie osłabić. Upadłem a ona podeszła do mnie i powiedziała. -I co? Lesovikku. Czujesz się słabszy?- zapytała z ironią. -Nie, to co czuję to gniew i zawiść. To jeszcze nie koniec- i uderzyłem w nią mini cyklonem. Dało mi to czas na ucieczkę. Wskoczyłem do najbliższego kanału Protodermis. Dotarłem do swojego domu w Le-Metru ale przy nim czekały już Vahki. Uciekłem, tam gdzie nigdy by mnie nie szukali. Do stacji kontroli szybów, w których po drodze pokonałem parę Pełzaczy Kablowych. Po paru dniach spędzonych w stacji wyszedłem na zewnątrz. Nie, jak to wcześniej normalnie chodziłem sobie po mieście, teraz w ukryciu po kryjomu przechadzałem się w cieniu domów. Wszędzie wisiały tabliczki z napisem. Właśnie za zdradę Mata Nui. Do dzisiaj zastanawiam się czemu Wielki Duch nie zareagował gdy ta.... wiedźma przejmowała władzę. Czemu nie wysłał kogoś aby ją pokonał albo spróbował odebrać jej Kamień Nui. Jeżeli wtedy nie zareagował to teraz już nic nie może zrobić. Ale gdy przybyli Toa Mata jeden z nich był inny. Pohatu tak on się nazywał. Pierwszy odkrył to co się święci. Teraz działa na dwa fronty. Pomaga Tuyet w powiększaniu obszarów Imperium, a nam przekazuje informacje dotyczące Artefaktów. Przeciągną także na naszą stronę kronikarza o imieniu Kodan i Matoranina Akhmou. Teraz naszym najważniejszym zadaniem jest skraść Tuyet Kanohi Vahi, wielką maskę czasu. Przed podróżą spotkałem się z Pohatu w jego domu a pod koniec powiedział. -Tylko uważaj na siebie. I nie próbuj zginąć bo cię zabiję. Ok?- powiedział Toa skał -Postaram się. A jeśli zginę?- -To cię jeszcze raz zabiję- powiedział Z tą świadomością wyruszyłem na południe w poszukiwaniu Kanohi. W myślach przypominałem sobię rozmowę z Pohatu. -Bomonga i Kulaus będą na Muakach Ta-Matroanin będzie szedł przed nimi z wózkiem prowadzonym przez Ussala- -Ok a ja mam im ją zabrać- -Tak- Wylądowałem i schowałem się za drzewami wtedy nagle wylądował dziwny Toa Pomyślałem aby wtedy uderzyć ale wtem Bomonga odezwał się. - Kim jesteś? - zapytał Bomonga. - Mów w twarz mojej Sejsmicznej Włóczni! - Mój ponury przyjaciel chciał powiedzieć - zaczął Toa Lodu, - że nie oczekiwaliśmy gości, nawet tak nieuprzejmych jak ty. Niespodzianki nas drażnią, a gdy jesteśmy rozdrażnieni, to zwykle ktoś obrywa w twarz. - Opuścić broń - rozkazał Toa Światła. - Jestem Takanuva. Przybywam w interesach Imperium. - Jestem Toa Kualus - powiedział uzbrojony na biało Toa. - A mój gburowaty przyjaciel to Bomonga. Jaki jest twój interes, Takanuvo? - Nie ufam mu - odezwał się Jaller. Kodan prowadzi zapiski wszystkich Toa w tym wszechświecie, a ja nigdy nie spotkałem się z tym imieniem. Takanuva wystrzelił lekki promień światła, wytrącając Jallerowi broń z ręki. Ussal Pewku cofnęła się, przestraszona. - Jeśli będę chciał poznać twoją opinię, to się zapytam, Matoranie - powiedział, starając się brzmieć jak tutejszy Toa. Kualus wystrzelił podmuch Lodu ze swej Włóczni Zera Absolutnego, ale Takanuva spokojnie zniszczył go kolejnym strumieniem światła; Bomonga ruszył, by go zaatakować, ale Toa czasowo oślepił go światłem. - Jeśli już skończyliście - powiedział, - to wiedzcie, że Tuyet otrzymała wieści o zamiarze wykradzenia Maski Czasu. Zdecydowała, że dwóch Toa nie wystarczy, aby jej pilnować. Mówię o was, więc wysłała mnie, abym do was dołączył. - A jak właściwie mamy ci zaufać? - warknął Bomonga. - Słyszeliście kiedyś o... Takutanuvie?- Obaj Toa pokręcili głowami. Też zastanawiałem się nad tym ale domyśliłem się że Toa Światła blefuje. - Albo potężnym niedźwiedziu Graalok?- Znów kręcenie głowami nad tym też się zastanawiałem. - Więc podejrzewam, że nie znacie bestii z góry Ihu, ognistych węży z Przełomu Tren Krom, ani nawet - zniżył głos dla efektu - kreaturze zwanej Kohlii z Ga-Wahi. - Nigdy nie słyszeliśmy o żadnym z nich - powiedział Kualus. Takanuva uśmiechnął się, podniósł swą włócznię i wbił ją w ziemię naprzeciwko Toa. - Właśnie dlatego nigdy o nich nie słyszeliście, bracia... a skoro pokonałem i ich, spokojnie poradzę sobie z zagrożeniem Vahi. Bomonga i Kualus spojrzeli po sobie, potem Kualus potrząsnął głową. Dobrze, bracie, możesz iść z nami do Metru Nui, ale skoro jesteś tak potężny, czemu nie pójdziesz na przedzie? W ten sposób będziesz mógł spotkać zagrożenia z wyprzedzeniem. Właściwie, kto planuje nas okraść?- - Bardzo potężna i zła istota, zwana Brutaka - odparł Takanuva. Tym razem, Toa poznali to imię- Bomonga nawet się uśmiechnął. - A więc znacie go? - zapytał Takanuva- - Chyba powinienem- powiedział Bomonga, unosząc włócznię i wbijając ją w ziemię tuż obok włóczni Takanuvy, - skoro osobiście go zabiłem- Ah Brutaka. Gdyby nie był tak głupi aby wynieść Kanohi Ignika i uciec z nią pewnie jeszcze by żył. Pamiętam tamten dzień przybyłem na Voya Nui aby ukryć Ignike ale było już za późno. Stanołem za drzewami aby lepiej widzieć ale gdy wyjrzałem usłyszałem tylko szczęk upadającego miecza Tytana. Było już po wszystkim. Po jego śmierci Toa zabrali jego Kanohi Olmak i zanieśli ją do Komnaty Masek w Koloseum. Żal mi go było ale cóż uczynić gdy ma sie mięśnie większe od mózgu. Ale przeszłość sie teraz nie liczyła spojrzałem na przód. - Ach, Brutaka - powiedział Bomonga. - Walczył dzielnie, ale kiedy walczył z Gaaki i Pouksem zaatakowałem go od tyłu i wykończyłem- - Niezbyt... fair - mruknął Takanuva- - Fair? - zapytał Bomonga. - Był wrogiem Imperium, próbował zapobiec naszej prawnej wyprawie na Voya Nui. Kogo obchodzi, dlaczego nie żyje, skoro nie żyje?- - Nasz przyjaciel, Takanuva, wydaje się dźwigać sumienie - powiedział Kualus. - To ciężkie brzemię w takim miejscu jak to. Byłbyś zdumiony wiedząc, ile biednych, martwych istot na poboczu ścieżki tak ciężkiej, że nie można jej przejść z takim ciężarem na plecach- - Odpuść sobie filozofię - warknął Takanuva. - Co z bronią i Maską Brutaki? Gdzie są? - Powinieneś wiedzieć - powiedział Bomonga, - jeśli naprawdę jesteś sługą Toa Tuyet, jak mówisz, że wszystkie trofea zostają zabrane w bezpieczne miejsce - do Koloseum Metru Nui. - Oczywiście, oczywiście - powiedział Takanuva. - Wiesz, przypominasz mi kogoś - powiedział Bomonga. - Toa Wody, jedna z drużyny Lhikana. Jak ona miała na imię? A, Toa Naho. Wybrała się z nami na Odinę, by oczyścić to gniazdo szczurów skalnych. Zaproponowała, że sama, bez względu na ryzyko, pójdzie po The Shadowed One. Zamiast tego pomogła mu uciec. On uciekł, ona nie. Tuyet oddała ją swojej przyjaciółce, Roodace, i cóż... Stała się interesującym eksponatem Archiwów- Takanuva wiedział, że powinien milczeć, ale nie mógł. - Czy wy myśleliście o tym, co Tuyet naprawdę robi? Zdradza innych Toa, Matoranie żyją w strachu przed własnymi obrońcami. Toa powinni być szanowani i podziwiani!- W tym momencie pomyślałem że zgadzam się z przybyszem. - Ależ jesteśmy szanowani - powiedział Kualus. - Każdy szanuje tego, kogo się obawia, i nie mogą zrobić nic, tylko podziwiać nas z dołu, podczas gdy my spoglądamy na nich z góry- Ruszyli, Bomonga zamachną się i.... dostał tornadem tak samo jak jego towarzysz a do przybysza zwróciłem się. - Nie jesteś jednym z nich - rzekłem- Dlatego wciąż żyjesz. Nie spraw, bym pożałował swej decyzji. - Kim jesteś? - zapytał Takanuva. - Czego chcesz? - Czego ja chcę - rzekłem, - to trochę pokoju, ale nie będzie go, póki ta pokręcona wiedźma tu rządzi. Więc mam oko na rzeczy, których ona chce, jak ta Maska i zabieram jej. Dlatego, kiedy spojrzysz na listę wrogów Imperium, znajdziesz moje na samym szczycie - Toa Lesovikk- przedstawiłem się. Po tej rozmowie wyruszyliśmy do Po-Metru. Pod osłoną ciemności, Toa Takanuva i ja przemykaliśmy się przez Pole Rzeźb w Po-Metru. Prześlizgnęliśmy się z powrotem do Metru Nui przez podwodny szyb kilka godzin wcześniej. Znałem kilka, które zamknięto do naprawy, ale były wciąż na chodzie i, co najlepsze, niestrzeżone. - Dokąd idziemy? - szepnął Takanuva. - Koloseum jest w drugą stronę! Jeśli tam jest Maska Brutaki, to muszę tam iść- - Zgoda - powiedziałem - Ale jeśli chcesz wejść i wyjść żywy, zrobimy to po mojemu. A zaczynamy od Tronu Skał- Wskazałem przed siebie. Niezbyt daleko od nas naprawdę znajdował się potężny tron ze skały, na szczycie hałdy części po Rahkshi. Po-Matoranie z pochodniami otaczali go dookoła, a siedział na nim nie kto inny, tylko sam Toa Pohatu. - Umm, wybacz - powiedział Takanuva, - ale całkiem niedawno wpadłem na Tahu i Kopakę i... jesteś pewien, że to dobry pomysł? - Zaufaj mi -uśmiechnąłem się. Po kilku godzinach, Matoranie odeszli do domów. Kiedy Pohatu wstał z tronu, trzy razy potarłem stopą o pobliski kamień. Toa Skał przystanął, nasłuchując. Wówczas rzekł. - Lesovikk, całkiem postradałeś rozum. - Czasem to działa - powiedziałem, prowadząc Takanuvę do Pohatu. - To mój nowy kumpel, Takanuva. Chcemy wykupić pięciowidgetową wycieczkę po Koloseum, wliczając Komnatę Masek. - Momencik! - powiedział Takanuva. - Nie rozumiem nic z tych rzeczy. Tahu, Pohatu i reszta powinni czekać w uśpieniu, aż nie będą musieli obudzić Mata Nui. Ale Mata Nui nigdy nie zapadł w sen. Więc co tu się dzieje? - Dużo gada, nie? - Pohatu rzekł mnie i zachichotałem. - Dobra, rybeńko, pozwól, że opowiem ci historyjkę - powiedział Pohatu. - Toa Tuyet odkryła, że pochodzimy z Artakhi. Wysłała kilku Toa, aby nas znaleźli, ale ci nie przeżyli wycieczki. Wówczas odkryła pewne miejsce w Koloseum, o którym nikt nie wiedział. Miejsce, z którego mogła nadać fałszywy sygnał, który wystrzeliłby nasze kanistry. A chwilę potem już byliśmy tutaj. Opowiedziała nam bajeczkę. Jak Makuta i Mroczni Łowcy planowali przejąć władzę i że naszym obowiązkiem jako Toa jest powstrzymać ich... siłą. Dopiero wówczas świat miał być naprawdę bezpieczny. Wszyscy się pod tym podpisaliśmy, ale zacząłem mieć wątpliwości. Przerodziły się w obawy, kiedy odkryłem, że Tuyet posłała oddział pod wodzą Toa Nidhiki by wybić Duchy z Nynrah. Tylko dlatego, że uważała, że mogą wystąpić przeciwko niej. Cztery tuziny Matoran zginęły. Wciąż mnie to boli. Wówczas skontaktowałem się z Lesovikkiem i zaczęliśmy współpracować. Oczywiście, Tuyet o niczym nie wie- - Jesteś prawdziwą skałą Ściany Historii - powiedziałem- Ale wkrótce sie rozjaśnie. Musimy naszykować nasze oddziały i przygotować się do najazdu- Pohatu wprowadził nas do swojej jaskini. Wówczas, używając swojej mocy, posłał lekki wstrząs przez Metru Nui. Nie dość silny, by coś uszkodzić, ale wystarczająco mocny, aby został zrozumiany przez niektórych. Zaczęli przenikać do tunelu kilka chwil potem. Nuju, Ahkmou, trzech Mrocznych Łowców: Guardian, Darkness i Primal, Toa Krakua i Po-Matoran, którego przedstawiłem jako Kodan. - To pożyteczne, mieć Kronikarza po swojej stronie - powiedziałem. - To nasz informator- - Więc jaki jest plan? - zapytał Takanuva. - Przekradamy się, kradniemy Maskę i spadamy?- - Dużo gada i mało myśli - rzekł Pohatu, znów wywołując muj śmiech. - Słuchaj, młody. Nie wiem, skąd jesteś ani dlaczego. Ale założę się, że Tuyet też nie wie, a to nam bardzo na rękę. Więc dziś wszyscy gramy w jednej drużynie. Ahkmou podniesie alarm o Makuta w mieście. Darkness zadba, aby żaden Łowca w okolicy, który wciąż trzyma się na nogach, nie miał problemów. Wszyscy na miejscu? - Jakim miejscu? - zapytał Takanuva. - Tuyet rządzi już zbyt długo - powiedział Pohatu, zdejmując protostalowy topór ze ściany. - Czas, żeby ją zdjąć- Wojna się zaczęła. Każdy Toa po naszej stronie przygotowywał swoją broń i pancerz na starcie z Toa tej..tej... wiedźmy. Ale było coś jeszcze musieliśmy zdobyć Mahiki aby przeniknąć do koloseum, i w tym celu pomógł nam nasz wierny myśliciel Matoranin Nuju. Przedyskutowaliśmy całą sytułację. - Wchodzisz i...- - I proszę Vakamę o wykucie maski-powiedział Nuju koncentrując się na zadaniu -Tylko nie zapomni o jakiej masce- -Mahiki. Maska iluzji-powiedział zdenerwowany -Tak. A jak coś by się stało zawsze będę przy tobie. Pamiętaj o tym i nie panikuj. Ok?- -Ooookkk- powiedział przypominając sobie co ma powiedzieć Idąc przez Metru-Nui zastanawiałem się nad tym jak pomóc temu nieszczęsnemu Takanuvie. Może wkradnę się do koloseum i wykradnę Olmak? Nie,nie. Gdyby mnie złapali było by nie tylko po mnie ale też po wszystkich. Takanuvie, Pohatu, Nuju i innych. Wyobrażałem sobie co może się stać. Najpierw pytania, potem groźby, następnie ból i upokorzenie a następnie śmierć z rąk Tuyet albo jej podwładnego i to przy wszystkich aby nie odważyli się jej sprzeciwić. Ale co ma być to będzie. Teraz muszę zdobyć Mahiki. Jeżeli to się uda to połowa sukcesu. Nagle przerwałem swoje rozmyślania bo dochodziliśmy już do domu Vakamy. Nuju wszedł. Słyszałem tylko szepty a gdy Nuju wyszedł okazało się że za nim wyszedł również Vakama. -Co ty robisz?! Zwariowałeś?! czy co?!- -Nie bój się. On chce nam pomóc- i podał mi już wykonaną Mahiki -Jak to?!-zdziwiłem się biorąc od Nuju Mahiki. -Wiedział że kiedyś grupie spiskowej się ona przyda- powiedział Nuju Po zdobyciu nowego sprzymierzeńca i maski, wróciliśmy do jaskini Pohatu gdzie czekali na nas już wszyscy nasi sprzymierzeńcy wliczając w to Matronan, Mrocznych Łowców i Rahi (najwięcej było Ussali) i Tahtorak któremu odpowiedzieliśmy na pytanie. Gdy to sobie przypominam nie mogę wytrzymać i zaczynam się śmiać. -Odpowiedzcie na pytanie!!!-warknoł - A jeśli pytanie nie jest pytaniem, to jak mogę na nie odpowiedzieć skoro nie nie udzieliłeś dokładnych informacji dotyczących twojego pytania. A pytanie dotyczyło?- -Myślisz ze jego też wprowadzisz w pole jak tego głąba Kreeke? On nie jest taki głupi- powiedział Pohatu -Nic z tego nie zrozumiałem, ale pytanie dotyczyło tego skąd się tu wziąłem- powiedział smok - A myślisz ze my wiemy?- odpowiedziałem z ironią -No... tak- -A więc powiem ci szczerze ze nie wiemy i to my teraz mamy pytanie . Pomożesz nam pokonać tą wiedźmę?- -Tuyet?- powiedział Tahtorak -Tak- -Jeżeli, o nią chodzi to pomogę- I tak zakończyła się nasza przygoda z Tahtorakiem. -Z czego się śmiejesz?- zapytał sie Pohatu -Pamiętasz historię z Tahtorakiem?- powiedziałem przez język żeby nie zacząć sie śmiać -Pamiętam- powiedział Pohatu także powstrzymując sie od śmiechu Pohatu podszedł do Tronu Skał i wygłosił z niego mowę. -Słuchajcie, wszyscy. Zebraliśmy się tutaj aby pokonać Tuyet i jej zdradzieckich Toa. A więc nie próbujcie zginąć albo wpaść w pułapkę. OK?- -OK- krzyknęli wszyscy razem. A więc wojna się zaczęła nie ma już odwrotu. A więc tak jak wcześniej już pisałem, wojna zaczęła się na dobre. Teraz gdy mamy już Mahiki możemy rozpocząć dywersję. W naszym planie chodzi o to aby podszyć się pod Tuyet uwolnić naszych Toa a ona sama wyrusza na południowe wyspy w celu ich podbicia. Raz jeszcze z Pohatu omawialiśmy plan. -Wchodzę, każę uwolnić naszych Toa, a gdyby się pytali skąd się tu wziąłem to przybyłem do Metru Nui ponieważ dostałem informacje o napadzie na Koloseum- -Tak. Tylko się nie zdradź-powiedział zdenerwowany Pohatu -Nie zdradzę się. Nie bój się o to- powiedziałem chichotając -Mam nadzieję- A tak więc wyruszyłem do Koloseum uprzednio uaktywniając Maskę. Gdy już ją włączyłem to zamiast swojego ciała widziałem ciało Tuyet. Aż mnie ciarki przeszły. Trochę dziwnie było byś swoim wrogiem, ale wiedziałem że to tylko iluzja ale i tak chciałem uderzyć w siebie gdy przechodziłem koło zbiorników z płynnym Protodermis w Ga-Metru. Na każdym kroku gdzie znajdowali się Matoranie albo Toa kłaniali mi się wydawało mi się to przyjemne ale gdy na nich patrzałem to widziałem strach i nienawiść w ich oczach. Przez to poczułem jeszcze większą chęć do jej zniszczenia. Gdy przybyłem do koloseum przed wrotami stały dwa Vahki. Obawiałem się trochę Vahki mnie złapią, ale przeszedłem obok nich nic się nie stało. Wszedłem do Koloseum. Wiele się tu zmieniło od tamtych czasów gdy Toa byli jeszcze dobrzy. Zamiast fresków na których widniała ręka Mata Nui podająca Kanohi jakiemuś Toa, teraz widniały sceny w których Tuyet stoi zwycięsko nad różnych rozmiarów Rahi lub Matoranie klęczą pod jej stopami okazując respekt dla jej Kamienia Nui. Wtem pojawił się jakiś Toa. -Moja pani. Czemu wruciła pani tak wcześnie do Metru Nui?- -Yyy- wtedy sobie przypomniałem rozmowę z Pohatu- wróciłam już, ponieważ, dostałam informacje o napadzie na Koloseum- -Tak? Nie wiedziałem o tym. Przygotować straże?- -Jak śmiesz mi rozkazywać?!- krzyknąłem tak aby wyglądało to jak krzyk Tuyet -Przepraszam nasza wielmożna cesarzowo- powiedział ze strachem w oczach- niech ukaże mnie pani swoim wielkim Kamieniem- -Jak śmiesz prosić o to?!- -Przepraszam moja pani- -A teraz idź i nie wracaj- powiedziałem Toa odszedł i nie wiem czy wziął dosłownie potraktował mój rozkaz. Ale teraz była ważniejsza sprawa do zrealizowania. Teraz, trzeba uwolnić naszych. Wszedłem do Komnaty Tuyet znajdował się tam nasz szpieg który wiedział dzięki czemu można uwolnić naszych przyjaciół. Zobaczyłem go w rogu Komnaty. Wyłączyłem maskę a on podszedł do mnie. -Witaj Lesovikku- powiedział Toa. Był to Toa powietrza uzbrojony w dwie Air Katany i maskę która składała się z połowy Mahiki i połowy Suletu. Jego przeszłość była nie znana dlatego nazwano go 111 ponieważ stał się 111 Toa w tym wszechświecie. -Witaj- Po tej krótkiej konwersacji zaprowadził mnie do małego pomieszczenia w komnacie Tuyet. -To tutaj- powiedział i wskazał na panel przed nami. Był on okrągły a na nim znajdowały się przyciski z numerami cel. Nacisnąłem wszystkie naraz i wtedy.....wtedy podłoga się otworzyła i spadliśmy do więzienia ale nie razem. Gdy się otrząsnąłem 111 siedział w swojej celi a koło mnie siedział Takanuva i Pohatu. Podeszłem do nich. -Co się stało?- -Złapali nas- powiedział Pohatu -Ale jak?- -Nie wiadomo- odezwał się Takanuva Wtedy weszła Tuyet. -I co? Wasz plan się nie powiódł- -Nie. Ale mamy zapasowy- powiedziałem -Tak? Jeśli wam się nie uda to sobie tutaj posiedzicie. Dość długo- Siedzieliśmy w tych celach przez jakieś parę dobrych dni. Aż tu nagle weszli Toa. Każdy z nich uwolnił Toa przetrzymywanych w celach. Wszyscy byli uwolnieni oprócz mnie i wtedy odezwał się Takanuva. -Zapomnieliśmy o moim przyjacielu- podbiegł do mojej celi zniszczył je jednym ruchem ręki gdy wyszedłem z cienia Takanuva mnie przedstawił- Oto jedyny sprawiedliwy Toa w tym wszechświecie oto Lesovikk- Wszyscy spojrzeli się na jednego z Turaga -Jesteś Lesovikk?- spytał się Turaga -Tak to ja Toa powietrza-odpowiedziałem -A ja jestem Turaga....Leskovikk wcześniej nazywałem się Lesovikk Toa powietrza- powiedział Turaga Leskovikk -Stałem się Turaga?- zapytałem zdumiony -Tak- i gdy Turaga Leskovikk podszedł do mnie i gdy dotkną mnie stało się coś dziwnego ja i Turaga połączyliśmy się powstał Toa Leskovikk połączenie Turagi i Toa z tymi samymi mocami dzięki temu mogłem pokonać Tuyet i odebrać jej Kamień Toa dzięki któremu Tuyet przeciągała na swoją stronę innych Toa. -To teraz idziemy rozprawić się z tą wiedźmą- powiedziałem Szliśmy przez miasto do siedziby Tuyet w Ga-Metru a na przedzie szedłem ja Toa Leskovikk. Po drodze pokonaliśmy paru innych Toa a gdy dotarliśmy przed jej kwaterę przywitała nas osobiście. -Witam cię Lesovikku. Dziękuję wam że go tutaj doprowadziliście teraz możecie iść- nikt się nie ruszył -Nikt cię nie poinformował? Nie jestem już tylko Lesovikkiem zmieniłem imię na Leskovikk a przy tym posiadłem nowe moce i mnie już nie pokonasz. A i to nie są twoi Toa to są moi przyjaciele- Tuyet trochę się zmartwiła -Twoi?- -Tak- wtedy użyła swojego kamienia który skierowała na mnie Leskovikk ukląkł -I co czujesz się słabszy?- zapytała -Nie tylko szukałem kamienia- wstałem -Jak to mój kamień na ciebie nie działa?- -No trochę działa ale już go nie masz- powiedziałem podrzucając go w prawej ręce -Jak to?- zapytała -Tak to że mogę zamieniać się w powietrze- -Nieee!!!!- wrzeszczała Wtedy wycelowałem w nią swój Rhoduka Teleportujący i Tuyet już nie było. Pod jej kwaterę zeszli się Toa i Matoranie. Pokłonili się mi. -Powstańcie nie jesteście już tylko marionetkami Tuyet- wtedy udeżyłem kamieniem w ziemię a gdy się rozkruszył w Turaga uderzył promień światła i w innych Toa z tego wymiaru. Turaga stali się z powrotem Toa Metru a Dume stał się z powrotem Toa ognia. -Leskovikk- wydyszał Toa Kulaus- Makuta z tego świata przeszli do naszego i zamierzają znowu uśpić Mata Nui- -Więc wracamy- odpowiedziałem -My idziemy z wami-odpowiedzieli Toa z wymiaru cienia. -Dobrze. Czas na wielką bitwę- powiedziałem z dumą -A więc wracamy- zadecydowali Toa Metru -Wracamy- krzyknęli wszyscy Toa razem . Armia Toa wkroczyła do Metru Nui przez portal. Każdy z Toa sprawdzał swoją broń i pancerz. -Słuchajcie mnie wszyscy Toa. To walka o wolność naszego i waszego świata jeżeli polegniemy.....Wszystko czego broniliśmy obróci się w pył i nie będzie już odwrotu- powiedziałem -A więc postarajcie się nie zginąć- powiedziałem z nutką żartu w głosie Gdy wszyscy Toa sprawdzili swoje opancerzenie i bronie udali się w kierunku Koloseum bo tam znajdowali się wszyscy Makuta. Gdy dotarli na miejsce każdy Makuta czekał już na Toa. Wtem odezwał się Teridax. -Czekaliśmy na was Toa- -A my na was- odpowiedziałem -To co zaczynamy?- -Zaczynamy- powiedziałem I rozgorzała walka miecze świstały i uderzały o pancerze przeciwników. Raz to szala zwycięstwa przeważała się na stronę Makuta a raz na stronę Toa. Wtem podleciał do mnie Teridax. -Może jeden na jednego?- zapytał się -Tak- powiedziałem ponieważ wiedziałwm że jeżeli wygram z Teridaxem to wszyscy inni Makuta padną, i udaliśmy się na szczyt Koloseum. Teridax zaczął atakować ale odpierałem jego ataki. W końcu gdy Makuta odsłonił czuły punkt swojego pancerza zaatakowałem. Uderzyłem swoim mieczem w bok Makuty. Przeciwnik upadł ale gdy się odwróciłem Makuta zamachną się i .......... myślał że uderzył mnie ale się mylił stałem za nim i dokończyłem swoje dzieło. Po tym zwycięstwie z dziury w kopule zleciała maska wprost w moje ręce i przyponmiałem sobie fresk z Koloesum. -Załóż ją- odezwał się głos Założyłem maskę i moje ciało zmieniło się w energię która uleciała w powietrze i uderzyła we wszystkich Makuta którzy wyli z bólu aż w końcu pozostał z nich tylko pył. Wylądowałem na ziemi a gdy światło zniknęło moja zbroja stała się złota. Wtedy znowu odezwał się głos: -Oto nowy Wielki Duch- odezwał się Mata Nui Wtedy wzleciałem w powietrze i zniknąłem gdy nagle odezwał się wszystkim znajomym głos z nieba. -Wita was nowy Wielki Duch ze stadionu w centrum wszechświata- -Teraz jeżeli ktoś będzie chciał kogoś uśpić będzie miał problem- powiedziałem już nie jako Leskovikk ale jako Les-gah Tak więc moje zadanie zostało spełnione. Na świecie nie ma już zła ani tyrani.Świat jest wolny!!!!!!
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software