Attributes | Values |
---|
rdfs:label
| |
rdfs:comment
| - Już świt; — już się z kominów tu i ówdzie kurzy: Ze sczerniałą powieką, z otwartymi usty Toną w śnie ogłupienia bachantki rozpusty, Podczas gdy nędza z piersią wystygłą, zapadłą, Chucha w ręce lub nieci żar, by zwarzyć jadło. Jutrzenka, drżąc pod falą zielono-różaną, Podnosiła się z wolna nad pustą Sekwaną, A Paryż — ten wyrobnik stary — na roboczy Dzień — zbierał swe narzędzia i przecierał oczy. Image:PD-icon.svg Public domain
|
dcterms:subject
| |
dbkwik:resource/LnuiOV1ARnBg2yIsYieKHw==
| |
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
| - Wiersz ze zbioru Kwiaty zła
|
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
| |
Autor
| |
abstract
| - Już świt; — już się z kominów tu i ówdzie kurzy: Ze sczerniałą powieką, z otwartymi usty Toną w śnie ogłupienia bachantki rozpusty, Podczas gdy nędza z piersią wystygłą, zapadłą, Chucha w ręce lub nieci żar, by zwarzyć jadło. Czas to był, gdy w kryjówkach i chłodu, i głodu Najsroższe dla położnic godziny porodu; Gdy jak głuszone falą spienionej krwi łkanie — Rozdzierało powietrze w dali kurów pianie; Morze mgły pogrążało gmachy jak w kąpieli, A po szpitalach, na swej śmiertelnej pościeli Mrący w napadach czkawki żegnali się z życiem. Rozpustnicy wracali złamani użyciem. Jutrzenka, drżąc pod falą zielono-różaną, Podnosiła się z wolna nad pustą Sekwaną, A Paryż — ten wyrobnik stary — na roboczy Dzień — zbierał swe narzędzia i przecierał oczy. Image:PD-icon.svg Public domain
|