abstract
| - Wszystko to wydarzyło się naprawdę. "Proszek" jest zasłyszaną przeze mnie historią z życia wziętą, którą przerobiłam na creepypastę. Życie pisze najlepsze scenariusze ;) -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Rodzina Szymańskich mieszkała w Poznaniu. Państwo Szymańscy mieli trójkę dzieci: sześcioletniego Pawełka, trzynastoletnią Małgosię i najstarszego, dwudziestoletniego Janka, który dwa miesiące temu pojechał szukać szczęścia w Ameryce. Ostatnio sytuacja w rodzinie była napięta. Janek nie dzwonił od trzech tygodni, nie odpowiadał też na telefony... Pewnego dnia listonosz przyniósł paczkę wysłaną z Chicago. Szymańscy byli przekonani, że to od Janka. Podekscytowani otworzyli przesyłkę, pewni, że chłopak przysłał im coś w prezencie. W paczce nie było nic oprócz małej foliowej torebki. Zdziwiło ich, że Janek nie załączył żadnego listu. Niemniej otworzyli torebkę, znajdował się w niej biały proszek. Wyglądał zupełnie jak sproszkowana oranżada. Rodzina zmieszała to z wodą i wypiła. Wszyscy stwierdzili, że nie da się tego pić, bo jest zbyt gorzkie. No ale dopili oranżadę do końca, uznając, że pewnie w Ameryce są takie niedobre napoje. Zgodnie powiedzieli, że w życiu nie pili czegoś tak obrzydliwego. Następnego dnia do domu Szymańskich znowu zawitał listonosz. - Bardzo państwa przepraszam. Do paczki, którą wczoraj państwu dostarczyłem, załączony był ten list. Gdzieś nam się zawieruszył - powiedział z pokorą i wręczył im kopertę. List był napisany po angielsku. Rodzina nie znała tego języka, więc poszli do sąsiada i jego poprosili o wytłumaczenie. Gdy sąsiad przeczytał list, zrobił minę, jakby zobaczył ducha. Ociągał się z powiedzeniem rodzinie, co tam napisano, ale po wielu błaganiach, groźbach i namowach przetłumaczył wreszcie treść: Autorka: Marta the Writer NACIŚNIĘCIE TEGO PRZYCISKU GROZI ŚMIERCIĄ LUB KALECTWEM Kategoria:Opowiadania Kategoria:Legendy miejskie
|