About: dbkwik:resource/eBjjxMvotWg1GyplYa68iQ==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Krwawe ślady
rdfs:comment
  • Z białą parą miecąc czarne sadze Gdy go pociąg wyrzucił na Pradze, Jak szalony pędził, bez tchu prawie, Ku spowitej w płowe mgły Warszawie I nie stanął, aż tam, gdzie się dumna Pnie ku gwiazdom Zygmunta kolumna. Tu na ziemię padł — całuje bruki... Przyciszyła Wisła swe pomruki, Wiatr oddychać zaprzestał, z obłoku Wyjrzał księżyc ze łzą srebrną w oku — A strzegący Zamkowego lica Ruski sołdat ziewnął: — Pijanica!... Chwila ciszy — i znów zbójcze strzały... Teraz tygrys i lew zaryczały, I był każdy z takich ryków grzmotem, Image:PD-icon.svg Public domain
dcterms:subject
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • Wiersz
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Wiktor Gomulicki
abstract
  • Z białą parą miecąc czarne sadze Gdy go pociąg wyrzucił na Pradze, Jak szalony pędził, bez tchu prawie, Ku spowitej w płowe mgły Warszawie I nie stanął, aż tam, gdzie się dumna Pnie ku gwiazdom Zygmunta kolumna. Tu na ziemię padł — całuje bruki... Przyciszyła Wisła swe pomruki, Wiatr oddychać zaprzestał, z obłoku Wyjrzał księżyc ze łzą srebrną w oku — A strzegący Zamkowego lica Ruski sołdat ziewnął: — Pijanica!... On łkał. Łkania wstrząsały mu ciałem. — O, tu — szeptał — tu wówczas klęczałem. Pieśń płynęła „Święty, mocny Boże!..." W sercach złote wstawały nam zorze; W górze niebo swe tajnie odkrywa, W niebie Polska — wolna i szczęśliwa... Znów się schylił, kamienie całował — A od ziemi do gwiaździstych pował Akord jęków szedł przez nocy ciszę... To biadali jego towarzysze; Dni kwietniowych płynął odzew głuchy, Na Zaduszki zbiegały się duchy... On się skarżył: — Czart nie mógł nas dostać, Więc żołdaka wziął na siebie postać, Łzom urągał naszym i modlitwie, Drwił: „Już po was! Polski śmierć w tej bitwie! Przeciw kulom czymże modłów siła?..." — A pieśń nasza jak dzwon w niebo biła. Lud się modlił i śpiewał — w oddali Oni z bronią przy boku czuwali. „Pli!..." Błysnęło — ryk jak z paszczy wilka — Na bruk, z jękiem, ofiar padło kilka... Nad jękami hymn wzbił się spokojny: „Od powietrza, głodu, ognia, wojny!..." Znów niedźwiedzia ryk zagłuszył pienie, Zabrzęczały kule jak szerszenie; Każdą Szatan kierował morderca, Każda głowy szukała lub serca. Nad bratnimi lud wołał zwłokami: „Święty! Mocny! Zmiłuj się nad nami!..." Chwila ciszy — i znów zbójcze strzały... Teraz tygrys i lew zaryczały, I był każdy z takich ryków grzmotem, I kładł polski dobry lud pokotem; A gdy się już wypełniła karta, Ryk ostatni parsknął śmiechem czarta. Knutem bitą, szablami sieczoną, Falę ludzką w zaułki wtłoczono... W pustce, która krwią i prochem dymi, Jam pozostał sam z konającymi I z trupami — wskazany na świadka, By się zbrodni odkryła zagadka. Ach, widziałem, widziałem!... Tu... o, tu... Stu padało od każdego grzmotu. Przy mnie jeden — tam drugi... tam trzeci. Setny... Były między nimi dzieci... Legł ostatni naprzeciw tej bramy — A przy wszystkich wielkie krwawe plamy. Pół tysiąca płonęło tych znaków, Rzekłbyś: ognie gorejących krzaków... Plac, tym śmierci potrząśniony wianem, Purpurowych maków zdał się łanem, Równać go też nęciła pokusa Do królewskiej purpury Chrystusa... Z tą purpurą w oczach i sumieniu Jam mógł dotąd bronić się zwątpieniu, I pół wieku żyć na dnie otchłani, Gdzie są ludzie żywcem w grób rzucani. Myśl na ziemię wracała mnie z nieba, Że żyć trzeba, gdyż — pomścić się trzeba. Gdzie na miasto łuna od krwi bije, Tam już serce nie zaśnie niczyje — Więc gdym wracał do swojej Warszawy, Wciąż przed sobą miałem ten bruk krwawy. I w katordze, i w tajgach Sybiru Ta mi wiara dodawała miru, Że nie zazna mój naród spoczynku, Póki w starym Zygmuntowskim Rynku Purpurowe płonąć będą maki. Dni kwietniowych niewygasłe znaki. Ale serce zamarło dziś we mnie: Ja tych znaków tu szukam daremnie! Wiatr je wywiał? czy deszcze spłukały? Bruk, jak przedtem, czysty, nagi, cały. Czyżby krew tę, jak popiół z ogniska, Rozpyliły żołdaków buciska? Czyżby ślad jej płoche warszawianki Starły, śpiesząc wciąż na zalecanki? Czyżby w ziemię głupio była wbita Przez cugowców bankierskich kopyta?... Image:PD-icon.svg Public domain
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software