About: dbkwik:resource/eCEyaTmcYIjGBRbM1uJRmQ==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Król Lear/Akt III
rdfs:comment
  • Burza trwa ciągle. Biedaku, lepiej by ci być w grobie niż z tak obnażonym ciałem znajdować się w tej nawałnicy. Czyliż człowiek jest tylko tym? Niczym więcej? Przypatrzcie mu się on robakowi nie winien jedwabiu, bydlęciu - skóry, owcy - wełny, piżmowcowi pachnidła. My trzej jesteśmy zamalgamowani, on jest czystym metalem. Człowiek właściwy niczym więcej nie jest jak takim biednym, nagim, dwunożnym zwierzęciem. Precz, pożyczone przydatki! Pójdźcie mnie rozpiąć, hej! Zdziera z siebie szaty. Proszę cię, wujaszku, uspokój się: niedobra to noc na kąpiel. Teraz by mały ogień w polu był tym, czym serce starego zalotnika: mała iskierka, a reszta ciała zimna. Patrzcie, oto się zbliża chodzący ogień. To zły wróg, Flibbertygibet: zaczyna on swoje wędrówki równo z odgłosem wieczornego dzwo
dcterms:subject
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
abstract
  • Burza trwa ciągle. Biedaku, lepiej by ci być w grobie niż z tak obnażonym ciałem znajdować się w tej nawałnicy. Czyliż człowiek jest tylko tym? Niczym więcej? Przypatrzcie mu się on robakowi nie winien jedwabiu, bydlęciu - skóry, owcy - wełny, piżmowcowi pachnidła. My trzej jesteśmy zamalgamowani, on jest czystym metalem. Człowiek właściwy niczym więcej nie jest jak takim biednym, nagim, dwunożnym zwierzęciem. Precz, pożyczone przydatki! Pójdźcie mnie rozpiąć, hej! Zdziera z siebie szaty. Proszę cię, wujaszku, uspokój się: niedobra to noc na kąpiel. Teraz by mały ogień w polu był tym, czym serce starego zalotnika: mała iskierka, a reszta ciała zimna. Patrzcie, oto się zbliża chodzący ogień. To zły wróg, Flibbertygibet: zaczyna on swoje wędrówki równo z odgłosem wieczornego dzwonu, a kończy z pierwszym zapianiem kura; sprowadza na oczy bielmo; spojrzawszy zezem, rozszczepia ludziom wargi w kształt zajęczych; rzuca śnieć na białą pszenicę i meczy biedne ziemskie stworzenia. Święty Witalis szedł polnym szlakiem; Wtem spotkał zmorę z jej sióstr orszakiem; Więc krzyknął jej: Hej! z drogi hej! A kysz! a kysz! a kysz! Wchodzi Gloucesterz pochodnią. Jak się ma wasza dostojność? Kto to jest? Ktoś ty? I po coś tu przyszedł? Kto wy jesteście? Jakie wasze miana? Ja biedny Tomek, co jada żaby, ropuchy, kijanki, jaszczurki ziemne i wodne; co przywiedziony do rozpaczy, gdy mu zły duch dopieka, łajna je zamiast sałaty; pożera stare szczury i zdechłe sobaki; spija zieloną śmietankę ze stojących kałuż; co bywa przepędzany od gminy do gminy, biczowany, kuty w dyby i więziony; co miał kiedyś trzy suknie na skrycie grzbietu, sześć koszul na okrycie ciała, konie do jazdy i miecz do przypasowania; Lecz myszy, szczury i inne robaki, Te, od lat siedmiu, są Tomka przysmaki. Strzeżcie się mego prześladowcy. Cicho, Smolkin! cicho, wrogu! O panie, takież twoje towarzystwo? Książę ciemności jest szlachcicem: nazywa się Modo i Mahu. Nasza krew, panie, tak się zbezcześciła, Ze nienawidzi swoich rodzicieli. Tomkowi zimno. Pójdź, miłościwy panie. Moje serce Nie może ulec woli twoich córek. Choć mi kazały zamknąć bramy zamku I pozostawić cię na łup tej nocy Nielitościwej, ważyłem się jednak Pójść cię wyszukać, bym cię zaprowadził Tam, gdzie cię czeka ogień i wieczerza. Niech no pomówię wprzód z tym filozofem. Co jest przyczyną grzmotów? Drogi panie, Przyjm tę ofiarę; idź, gdzie cię wzywają. Chcę wprzód pomówić z tym uczonym Grekiem Powiedz mi, nad czym ty rozmyślasz? Nad tym, Jak się strzec wroga i gnębić robactwo. Pomówmy parę słów na osobności. do Gloucestera Naglij go jeszcze, aby szedł, milordzie; Zaczyna mu się w głowie mieszać Nie dziw; Wyrodne córki pragną jego śmierci. O! Kencie, zacny Kencie, ty wiedziałeś, Że to nastąpi; tyś to przepowiadał, Biedny wygnańcze! - Mówisz, przyjacielu, Że się królowi w głowie miesza: wierz mi, Jam także bliski tego. Miałem syna, Któregom musiał odtrącić od siebie; Który na moje życie godził, świeżo, Teraz nieledwie. Kochałem go; nigdy Syn nie był droższym ojcu - cios ten, bracie, Zwichnął mi umysł. Cóż to za noc straszna! Burza nie ustaje Zaklinam waszą wysokość. O, wybacz! Cny filozofie, chciej nam towarzyszyć, Tomkowi zimno. Idź sobie, człowieku, Do owej budy tam; trzymaj się ciepło; Pójdźmyż tam wszyscy. Nasza droga tędy, Łaskawy panie. Chyba że z nim razem: Nie chcę się rozstać z moim filozofem. Dogodź mu, hrabio, niech z sobą zabierze Tego biedaka. Niechże idzie z nami. Pójdź waść. Chodź z nami, dobry Ateńczyku, Nie mówmy teraz nic: milczenie. Childe Roland szedł do ciemnej wieży; Zwykł on był mówić, marszcząc brwi; Brytańskiej wietrzę zapach krwi. Wychodzą.
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software