About: dbkwik:resource/hFHeOINGQEqoVD94CMVfsw==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Ordynat Michorowski/38
rdfs:comment
  • Przybył na krótko do Głębowicz i z listami polecającymi od ordynata wyjechał zwiedzić kulturalniejsze majątki w kraju. Najdłużej przebywał u książąt Giersztorfów, gdzie pod kierunkiem starego księcia odbył paromiesięczną praktykę. List księcia do Waldemara, po wyjeździe Bohdana, pełny był uznania dla młodzieńca. Między innymi zawierał słowa: "Twoja krew, panie ordynacie, płynie w żyłach twego kuzyna. Wyda kiedyś rezultaty wyborne. Umiejętnie wydźwignąłeś go z czerczyńskich tradycji, i to jedna z twych zasług najpierwszych". Waldemar cieszył się niewymownie. Dojrzewał duchowo i umysłowo.
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • XXXVIII
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Helena Mniszkówna
abstract
  • Przybył na krótko do Głębowicz i z listami polecającymi od ordynata wyjechał zwiedzić kulturalniejsze majątki w kraju. Najdłużej przebywał u książąt Giersztorfów, gdzie pod kierunkiem starego księcia odbył paromiesięczną praktykę. List księcia do Waldemara, po wyjeździe Bohdana, pełny był uznania dla młodzieńca. Między innymi zawierał słowa: "Twoja krew, panie ordynacie, płynie w żyłach twego kuzyna. Wyda kiedyś rezultaty wyborne. Umiejętnie wydźwignąłeś go z czerczyńskich tradycji, i to jedna z twych zasług najpierwszych". Waldemar cieszył się niewymownie. Bohdan nie poprzestał na kraju. Wyjechał do Galicji, do Węgier. Potem zwiedzał gospodarstwa czeskie, poznańskie. Jako wolny słuchacz uczęszczał jakiś czas na wykłady agronomiczne w Taborze. Bywał na różnych próbach w stacjach doświadczalnych. Ordynat otrzymywał od niego listy, zawierające moc projektów. Listy, tchnące zapałem młodzieńczym. Przemawiała w nich dusza, obudzona już do życia i czynu, rwąca się naprzód, żądna działania. Dawna rozterka wewnętrzna przeistoczyła się w pewne zamiłowanie do walki z losem. Smutek, żal - pierzchły, zabite wrodzoną, lecz śpiącą dawniej, energią. Skłonność do marzeń została niezmienna, jednak zbyt szeroki jej wzrost hamował pozytywizm, nabyty wśród ludzi. Bodzio był idealistą, lecz trzeźwość miał zawsze w pogotowiu. Używał jej w warunkach wyłącznych. Szeroka i hojna jego natura szarpała się jeszcze gwałtownie w ciasnym zakresie swego lotu. Pomimo to Bohdan umiał się ścieśnić, bodaj okrwawiając połamane skrzydła. Znalazł w swej duszy pęta na nią właśnie i używał ich czasem bezwzględnie. Dojrzewał duchowo i umysłowo. Cenił ordynata nade wszystko, idąc jego śladem. Waldemar był czynnikiem i twórcą jego odrodzenia. Ale sytuacja matki, przykra z powodu prawie już zrujnowanego przez Wiktora Czerczyna, stała się dla Bohdana równie silną pobudką, jak i pędem ambicji. Zawziętość ogarnęła go, wielkie pragnienie osiągnięcia pracy owocnej, która postawiłaby go na nieprzewidzianych, lecz trwałych podstawach bytu. Tak przeszło pół roku. Księżna Podhorecka po ciężkiej chorobie wyzdrowiała, lecz nie powróciła do kraju. Lucia pozostała przy niej z własnej chęci. Obie mieszkały w Szwajcarii. Hrabina Trestkowa, która odwiedziła księżnę, mówiła potem Waldemarowi, że Lucia jest stworzona na pielęgniarkę chorych, że księżna bardzo wiele zawdzięcza jej troskliwości i że pokochała ją jak rodzoną wnuczkę. Zapytana przez Macieja, czy Lucia prędko powróci do Słodkowic, pani Rita odrzekła, patrząc nieznacznie na Waldemara: – Obecnie o tym nie myśli; jest jednak niewyraźna. Tęskni widocznie, ale... mówi, że jest tu zbyteczna. Pan Maciej westchnął. – Przeciwnie! Jest tu niezbędna! – Gdyby o tym wiedziała, może zmieniłaby zdanie?... - rzekła Rita bez przekonania. – Tak... gdyby jej tylko o mnie chodziło - szepnął staruszek. Waldemar udał, że nie słyszy. On rozumiał Lucię i jej uczucia. Po owej scenie na tarasie wyjechała z nadzieją, że on pośpieszy do niej lub wreszcie jakimś sposobem, choćby listownie, zakończy trapiącą ich wspólnie mękę niepewności. Ale słowa, niedopowiedziane, wsiąkły wraz ze śniegiem w zaśnieżony park i stopniały. Lucia, nie widząc wówczas twarzy Waldemara i nie odgadując należycie zmiany w jego głosie, nie przeczuła, jaki miał być dalszy ciąg jego słów. Pozostała w złudzeniu. Minęła zima, wiosna i lato. Waldemar nie przyjechał. Lucia zacięła się w zranionej dumie; nie chciała wracać. Przeszło już pięć lat od śmierci Stefci Rudeckiej, narzeczonej Waldemara, i pięć lat od czasu rozbudzonej po raz pierwszy w sercu Luci miłości do niego. Pięć lat nadziei, walk, cierpień potęgujących się stale; chwilowych ułud, pryskających prędko; zwątpień i niepewności. Prawda zbyt widoczna się stała. Lucia, w przystępie krańcowego tragizmu, postanowiła wyjść za Brochwicza.
is dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg== of
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software