About: dbkwik:resource/holACL8oYM9VFyFul5mUvg==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Nieodparte Pragnienie
rdfs:comment
  • Thot Ren - jeden z Rycerzy walczących pod sztandarem Najwyższego Porządku - wyczuł nagle zakłócenia Mocy. Były… znajome. Nie czuł takich od dłuższego czasu; co najmniej od kilku lat, a jednak wiedział, że już wcześniej przeżywał coś takiego. Skuszony chęcią poznania, co lub kto wywołuje owe zakłócenia, Rycerz Ren wyruszył na jego poszukiwanie. Wiedziony przez Moc, wylądował po długiej podróży na tropikalnej planecie gdzieś w Nieznanych Regionach. Chociaż nic na to nie wskazywało, czuł tutaj bardzo silne skupiskio Ciemnej Strony. Planeta nosiła nazwę Lehon. - Z przyjemnością! - Ładna dłoń.
dcterms:subject
abstract
  • Thot Ren - jeden z Rycerzy walczących pod sztandarem Najwyższego Porządku - wyczuł nagle zakłócenia Mocy. Były… znajome. Nie czuł takich od dłuższego czasu; co najmniej od kilku lat, a jednak wiedział, że już wcześniej przeżywał coś takiego. Skuszony chęcią poznania, co lub kto wywołuje owe zakłócenia, Rycerz Ren wyruszył na jego poszukiwanie. Wiedziony przez Moc, wylądował po długiej podróży na tropikalnej planecie gdzieś w Nieznanych Regionach. Chociaż nic na to nie wskazywało, czuł tutaj bardzo silne skupiskio Ciemnej Strony. Planeta nosiła nazwę Lehon. Thot wysiadł ze swojego promu i stanął na gęstej trawie, patrząc na bezchmurne nocne niebo. Co takiego mogło go tutaj sprowadzić? Kierując się Mocą, rozpoczął wędrówkę wzdłuż naturalnej skalistej ścieżki. Jego ciało okrywała ciemna szata Zakonu Ren, a jego bladą, poranioną, okrytą kapturem twarz oświetlało czerwone cybernetyczne oko. Z jego pasa zwisały dwa cylindryczne przedmioty: jeden dłuższy i jeden krótszy. Ten krótszy miał jeszcze coś w rodzaju osłony na trzymającą go dłoń. Były to dwa miecze świetlne, z których ten dłuższy należał do jednej z jego ofiar - miralukańskiego mistrza Jedi. Ślepy obcy zakładał pewnie, że jak wystawi się na niego, to zostanie bohaterem. Ta myśl zawsze powodowała u Thota napad śmiechu, ilekroć przypominał sobie ten moment. Ach to ich poświęcenie… Wtem poczuł, jak źródło zakłóceń jest coraz bliżej. Nie wyglądało jednak na to, żeby się do niego zbliżał. Było na odwrót - to ono zbliżało się do niego. W jednej chwili poczuł coś nowego: niepokój. Odruchowo dobył miecza świetlnego, którego klinga zabłysnęła czerwonym światłem, a jego ciche brzęczenie grało właścicielowi w uszach jako jedyny dźwięk w okolicy. Spojrzał dookoła. Wszędzie były tylko skały. W dodatku gdzieś daleko uderzył piorun. Zanosiło się na burzę. Kolejny piorun na ułamek sekundy rozświetlił całe jego otoczenie. Wydawało mu się, że coś zobaczył. Jakiś ludzki kształt. Chwilę później zniknął. Uczucie bycia obserwowanym jednak pozostało i wręcz nasiliło się, kiedy był już świadom, że ktoś rzeczywiście tu jest i bawi się z nim w kotka i myszkę. Czuł aurę tego kogoś. Emanowała gniewem i chęcią zemsty. Nagle usłyszał, jak w jego kierunku leci głaz. Odskoczył przed siebie, odwrócił się i w pionie go przepołowił, “polerując” energetycznym ostrzem jego wnętrze. Kiedy spojrzał na miejsce, z którego jego przeciwnik rzucił tym głazem, ponownie ujrzał tę samą ludzką sylwetkę. To właśnie ona była źródłem tych zakłóceń. Ona, bo zobaczył, że to kobieta. A przy kolejnym piorunie zobaczył też, iż jest to Chissanka. Znał ją. Jeśli dobrze kojarzył, nazywała się Ahasi i była jedną z jego ofiar. To znaczy - niedoszłą ofiarą. - Ładnie wyrosłaś. - zakpił Thot. Teraz już doskonale pamiętał, skąd zna to zakłócenie. Czuł to samo, kiedy spojrzeli sobie w oczy po śmierci jej mistrza. - Nawet nie wiesz, jak długo czekałam na ten moment... - odpowiedziała zimnym jak wiatr Csilli tonem Chissanka, samej po chwili obnażając żółte ostrze swojego miecza świetlnego. Rycerz odpiął podwójny miecz od pasa i włączył go. Z obu jego końców wystrzeliły zielone energetyczne ostrza. - Poznajesz to, Jedi? Należał do twojego ślepego mistrza. - Jak śmiesz trzymać jego miecz jako trofeum!? - wycedziła przez zęby niebieskoskóra. Jej aura emanowała prawdziwym gniewem, a oliwy do ognia dodawał miecz świetlny jej mistrza i przyjaciela w rękach zbrodniarza wojennego. - Chcesz go? - zapytał z kpiącym uśmiechem Ren, wyłączając zdobycz i przypinając ją do pasa. - To mi go odbierz! - Z przyjemnością! Chissanka gwałtownie ruszyła w stronę Mrocznego Jedi. Ten błyskawicznie zareagował: zablokował cios mieczem z użyciem swojego własnego ostrza i odepchnął ją metr do tyłu. Krótko potem on sam zaatakował. Jeżeli pamięć dziewczyny nie myliła, to używał techniki Makashi. Tych szybkich, wąskich cięć i nawet eleganckich ruchów nie dało się pomylić z niczym innym. Ona sama używała swoistego połączenia technik Ataru i Shien; była dzięki temu i zwinna, i zadawała przeciwnikowi silne ciosy. Skrzyżowali miecze. Spojrzeli sobie w oczy. Ahasi minimalnie uśmiechnęła się na widok oka Thota, podobnie jak on na widok jej ręki. - Ładna dłoń. - Ładne oko. Z przyjemnością załatwię ci drugie. To powiedziawszy, Chissanka naparła na Rycerza z całej siły, tym razem odpychając jego przed siebie. Ren był zaskoczony tym, jak szybko zdołała poprawić swoje umiejętności w sztuce walki mieczem świetnym. Ostatnio jak się spotkali, walczyła znacznie mniej zażarcie, w efekcie czego skończyła bez ręki, za to z masą blizn. Gdyby przestała się do końca powstrzymać - bo czuł i widział, że to robiła - walczyłaby jak prawdziwy Sith. Pojedynek przesuwał się w stronę to dziewczyny, to mężczyzny. W końcu jednak szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Chissanki. Zbliżali się w ten sposób do glebokiego, stromego urwiska, na dnie którego znajdowało się twarde skaliste podłoże. Oboje czuli, do czego to zmierza. Wreszcie przyszedł ten moment. Ahasi wyładowała cały swój gniew na Rycerzu, zaczynając dosłownie rąbać mieczem w jego ostrze. Każdy cios był dla niego tak potężny, że prawie zwalał go z nóg. Był jednak silnym wojownikiem. Nagle poczuł, jak żółte ostrze tnie rękojeść jego miecza, a wraz z nim - jego palce. Podniósł krzyk i padł na kolana, upuszczając na ziemię resztki swojej prawej dłoni wraz ze zniszczonym mieczem, który szybko zgasł. Chissanka mocą zerwała z jego pasa podwójny miecz swojego mistrza. Włączyła jedno jego ostrze i skrzyżowała je ze swoim przed szyją swojego niegdysiejszego kata. Wcześniej to ona była na jego miejscu. A teraz… role się odmieniły. Teraz to ona była silniejsza. Zaczęło obficie padać. - Jest bezbronny. - usłyszała nagle echo znajomego głosu. - Zasłużył na to. Za to, co zrobił Zakonowi… za to, co zrobił tobie. - Zemsta nie jest ścieżką Jedi! - echo powiedziało ostrzej. Dziewczyna opuściła broń, a Thot Ren odetchnął z odczuwalną, choć sztuczną, ulgą. Odwróciła się, ale nikogo nie zobaczyła. Wróciła wzrokiem do swojej ofiary. Ujrzała go stojącego wyprostowanego, plecami do przepaści, od której dzieliło go tylko pół kroku. Zdrową ręką zrzucił z głowy kaptur. Spojrzał w oczy Chissance. - Zawsze wiedziałem, że wy, Jedi, jesteście tchórzami. - powiedział z szyderczym uśmiechem na ustach i pochylił się ku przepaści. Spadł w ciemność, ale Ahasi nie słyszała żadnego uderzenia. Wyłączyła oba miecze. Tuż obok niej stanął mistrz Iowath. Jego chłodne, lecz życzliwe oblicze skierowane było przed siebie, nie - tak jak jego dawna padawanka - w dół, na ciemną przepaść. - Czujesz teraz dumę? - zapytał dziewczynę. Chissanka zacisnęła pięści na mieczach, a po chwili rozluźniła uchwyt. Nawet nie spoglądając na miralukańskiego Jedi, odpowiedziała cicho: - Już sama nie mam pojęcia. Po tych słowach odeszła w swoją stronę.
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software