Tonę w nieskończonym mroku. Ciemność jest tu mym jedynym towarzyszem Towarzyszem? Śmieszne. Jest mą zgubą. Wszelkie inne postaci zniknęły. A może uciekły? Przede mną? Czemu wszystko nagle odeszło? Czyżbym był aż tak zły? Ale tu ciemno... boję się mroku. Powoli do niego przywykam. Już nie jest taki straszny. Jest mą... mocą. Jestem w nim. A może on we mnie? Może jesteśmy jednością? Ale nie chcę tak żyć. Pochodnie pogasły. Ostatnie i me jedyne światło Również. Czemu? Jedyna iskra w tym mroku już nie świeci. Gdzież zniknęła? Odeszła świecić komuś innemu? Są inni? Jakżeż jestem głupi. mrok * * *
Tonę w nieskończonym mroku. Ciemność jest tu mym jedynym towarzyszem Towarzyszem? Śmieszne. Jest mą zgubą. Wszelkie inne postaci zniknęły. A może uciekły? Przede mną? Czemu wszystko nagle odeszło? Czyżbym był aż tak zły? Ale tu ciemno... boję się mroku. Powoli do niego przywykam. Już nie jest taki straszny. Jest mą... mocą. Jestem w nim. A może on we mnie? Może jesteśmy jednością? Ale nie chcę tak żyć. Pochodnie pogasły. Ostatnie i me jedyne światło Również. Czemu? Jedyna iskra w tym mroku już nie świeci. Gdzież zniknęła? Odeszła świecić komuś innemu? Są inni? Jakżeż jestem głupi. Czemu me oczy mrok jedynie widzą? Czemu nie ma światłości? Czemu została zastąpiona Ciemnością nieprzeniknioną? Czy zaznam jeszcze światła? A może przed nim uciekłem? Czemu tego nie pamiętam? Czyżbym uciekał przed słońcem? Nie pragnę więcej mroku. Nie mogę dłużej tak żyć. Mrok... nieposkromiona ciemność. Ja go stworzyłem? Czy on mnie? A może jedno i drugie? Trwam w nim już setki lat. Skąd wiem ile lat? Nie ma tu przecież zegara. A może kiedyś był? Zapomniany przeze mnie Jak wszystko inne. Jak wygląda światło? Jak wygląda... mrok? Ciemnością? Tym co mam Przed sobą? Nie pamiętam już nic. Mrok mną zawładnął. Jego ramiona mnie wchłonęły. Na wieczność? Jestem mrokiem. Powstałym z żalu i bólu. Powstałym z zapomnienia. Powstałym ze światła, Którego już nie ma. Umieram i staję się mrokiem. Światła wszelkie pogasły. Resztki uczuć odeszły. Już jest tylko mrok. mrok * * * O Nocy! Ma miłości jedyna! Słońce - Twój mąż, ponownie zasnął. Ponownie pozostawił nas sobie. Ponownie będziemy kochankami. Aż do wschodu na horyzoncie... Otulę się w Twych mrocznych ramionach I będę w nich trwać do rana. A moje głębokie znamiona Znikną przy Tobie, ukochana. Me ciało umiera w agonii. Choć czuć mój ogromny, conocny ból, To słodycz płynąca z Twej woni Go gasi... Proszę ponownie mnie otul. Mija godzina jedna i druga A my trwamy. Bez słowa. Bez ruchu. Na szczęście noc jeszcze długa. Wymieniamy swe żale i smutki życiowe. Tylko Tobie będę wierny - na wieczność. Będę kochać tylko Ciebie. Będziemy żyli obok siebie Uciekając przed mężem Twym. Będziemy już zawsze wlewać w siebie Nasze troski, żale, smutki i cierpienia. Aż do rana. Gdy Twój mąż przybędzie. I rozdzieli nas aż do jego zachodu. A potem będziemy razem do wschodu. Dobrze nam ze sobą będzie. Kolejny dzień będę tęsknił po Tobie I marzył o kolejnej nieprzespanej dobie. Byle, aby otulać się w Twych ramionach... Będziesz moim mrokiem karmiona. O nocy! Ponownie odchodzisz... Pozostań... Image:CC-BY-SA icon.svg cc-by-sa