abstract
| - Witam w kolejnym odcinku programu najgorsze gry wszechczasów, w którym zrecenzuje jedną z najgorszych gier rozgrywających się w dzikim zachodzie. Oprócz tego kolejny dowód, że nie zawsze tylko Polacy mogą robić kiepskie tytuły. Zapraszam do oglądania! Gra Gun Warrior została stworzona przez FRONTLINES Studio, które jest „znane” z niedokończonych lub gównianych gier, których praktycznie nikt nie zna. Akcja gry toczy się w drugiej połowie XIX wieku na Dzikim Zachodzie, gracz zaś wciela się w postać Cole’a Tilghmana, człowieka szukającego zemsty i sprawiedliwości. Jakiej dokładnie zemsty szuka i dlaczego nim sterujemy? Na te pytania nie dostaniecie odpowiedzi w grze, gdyż ta gra jest takim gównem, że praktycznie nic się nie dowiadujemy tylko zapierdalamy po mapach bez konkretnego celu zabijając kolejnych przeciwników. Ale zanim się przekonamy, dlaczego to gówno ma tyle gówna w sobie, zobaczmy, czy są jakiekolwiek oceny z portali internetowych. Nie znalazłem ani jednej recenzji tej gry, więc, będę pierwszą osobą, która umieści recenzję tej gry w Internecie. Trzymajcie się za krzesła, ta gra będzie naprawdę wielkim gównem. Zacznę jak zawszę, od menu. Możemy kontynuować grę, zacząć nową grę, wybrać misję, wziąć udział w turnieju, o którym powiem później, zobaczyć najlepsze wyniki w grze, zmienić opcję, zobaczyć kto stworzył to ścierwo, oraz wyjść. W opcjach możemy zmienić głośność muzyki, dźwięków i zmienić klawisze. Nic, kurwa, więcej. Gra z 2005 roku, w której nie można zmienić rozdzielczości? Już można zacząć srać ze strachu. Jak już zacząłem narzekać na oprawę tej gry, czas powiedzieć o szacie graficznej. Jak sami widzicie, prezentuje ona naprawdę niszowy poziom, wszystko wygląda jakby zostało spłodzone w gównie. Postacie, tekstury, mapy, ekran wygląda jakby po brzegi został zalany ostrą sraką, wszystko wygląda jakby wyjęte z dupy orangutana. W dodatku wszystkie postacie mają ten sam wyraz twarzy, jakby mieli ostre zatwardzenie. Co do misji, mamy ich trzy, a gra nie posiada absolutnie fabuły, oprócz cutscenek, które pasowały by bardziej jako reklamy proszku do prania. Pierwsza w hotelu, druga w pociągu i trzecia w mieście. Wszystkie mapy oprócz ostatniej są banalne, nawet małpa na unicyklu przeszłaby tą grę z palcem w dupie. Co do ostatniej też jest w 75% kurewsko łatwa, oprócz ostatniej sekwencji. Nie dość, że wrogowie respawnują się jak popadnie, to jeszcze do tego, strzelają, przez ściany. Widać wielki wkład twórców w to arcydzieło. W dodatku, zgadnijcie co dostajemy po przejściu tego ścierwa? Jakieś sensowne zakończenie? Jakąś krótką bezsensowną cutscenkę po zabiciu wroga? Nie. Dostajemy, napis, wygrałeś! Co kurwa?! Taka nagroda za męki wywołane tą grą? Nawet zamienienie głównego bosa w kibel i zamienienie całej planszy w szambo było by lepszą satysfakcją niż napis YOU WIN narysowany połamaną kredką. W palę się to nie mieści. Teraz o oprawie audio. Sama muzyka nie jest aż tak bardzo słaba, może trochę pasuje do westernu, ale ma jedną zasadniczą wadę. Jest nudna, powoduje ślinotok i bardzo denerwuje gracza, kiedy po raz wtóry przechodzi tą samą wkurzająca sekwencję. Odgłosy broni też nie naleją do udanych. Nawet nagrane pierdy wywodzące się z bazy fanów serów pleśniowych byłyby lepiej odwzorowanymi odgłosami, niż to co dostajemy w tym tytule. Oprócz tego dubbing bohaterów jest na najgorszym pozomie, każdy ma w dupie kogo gra, ludzie dubbingujący nie pasują do swoich ról. A zresztą, co będę mówić, usłyszcie to sami. Teraz o ostatniej rzeczy w grze, którą jest turniej. W niewielu gównianych fpsach jest jakiś dodatkowy tryb, albo Multi, więc czas o nim opowiedzieć. W normalniej grze, po którymś zabitym z rzędu pojawia się ikonka sugerująca, że odblokowaliśmy kolejnego bohatera do pojedynków. Gdy zbierzemy wszystkie postacie możemy zrobić pojedynek z każdym z nich. Niestety po 30 sekundach okazuje się, że zabawa jest zbyt krótka i prosta, nawet jednoręka małpa z wrzodem na tyłku poradziłaby sobie z całym mistrzostwem gdzieś w 2 minuty. Dlaczego? Bo w każdej rundzie wystarczy nacisnąć lewy przycisk myszy w odpowiednim momencie, i nie ma praktycznie żadnych utrudnień przy kolejnych postaciach. Widać wielki wkład w grę! Podsumowując: najsłabsza gra westernowa brzydka jak noc, bez fabuły, ze słabą oprawą muzyczną. W dodatku gra posiada małe, słabe misje oraz okropny dubbing i bezsensowny tryb turnieju. Na szczęście, wiele osób nie kupiło tej gry, gra nie stała się znana, więc nie popełnijcie tego błędu i nie kupujcie tej gry choćby za marny grosz, gdyż ta gra nie jest tego warta. Grafika: 1 Audio: 2 Grywalność: 0 Ogólna ocena: 0.5 [w tle Boney M - Gotta Go Home, napis „w następnym odcinku”, zbliżenie okładki na tytuł gry Maluch Racer 3, na koniec napis: „by BartekGM 2011”]
|