abstract
| - Shadowrun - Artykuły - Ogólna Wpisał: MATT 11.10.2004. Cześć. Jestem MATT aka mattness pl Los sprawił, że Shadowrun-a częściej prowadziłem niż w niego grałem. A prowadziłem około 30 osób. Ponieważ rotacja była olbrzymia, a gracze "świeży" w klimatach Shadowrun-a opracowałem sobie metodę: najpierw moduł(scenariusz), żeby wprowadzić graczy w świat i żeby "poczuli" Seattle, a później coś jak kampania... Moduł wstępny: Doki Grupa się tworzy. Gracze zaczynają się poznawać, organizować w zespół (często widzieli się po raz pierwszy). Gracze, którym zamarzył się los riggerów i członków motocyklowych gangów (go-gang) boleśnie przekonywali się o tym, że nie przeczytałem sekcji dla riggerów (motory kradli, samochody wybuchały przed barami. Niebezpieczne czasy). Pojawia się pierwszy fixer, pada propozycja - nie dopuścić do transakcji jaka ma się odbyć w nocy w dokach. I tu zaczyna się ubaw. Choć nigdy tego nie powiedziałem, gracze zawzięli się, żeby zatopić kontenerowiec, który miał przypłynąć. O tym, że nawet im się nie przyśniło, żeby wybadać znajomych (contacts), kto będzie uczestniczył w transakcji nawet nie wspomnę. Jakoś tak wyszło, że wymyśliłem sobie, że to Yakuza. Rozpoczyna się kolejny etap każdej sesji:" narada, czyli mam plan". Zawsze jest ktoś, kto ma plan. Czasem nawet więcej niż jedna osoba! Posłuchajcie jak wyglądała gra na przykładzie jednego z graczy - dla uproszczenia nazwijmy go Bombikiem. Tutaj muszę się cofnąć do momentu zakupów. Jeden z graczy(Bombik) miał postać opartą na archetypie członka gangu (gang member). Miał swoich 2k6(2d6) kumpli na zawołanie, miał nóż sprężynowy (butterfly). Czuł się panem. Nie wiem czy się zgodzicie, ale moim zdaniem to jedna z najsłabszych postaci startowych. Za kieszonkowe chciał nabyć tylko jedną rzecz.- wiertarkę. Powtórzę -W-I-E-R-T-A-R-K-Ę. Jak ważny to zakup przekonacie się pod koniec tej historii. Cytat z gry: "-Ale wiesz, MATT, to nie jest taka zwykła wiertarka - tylko specjalna. 15 cm wiertło. I najważniejsze - kiedy ją w kogoś wbiję i zacznę wiercić - wtedy..." zaczął mi tłumaczyć, że wtedy wiertło zamienia się w coś jak wirnik na końcu (mam nadzieję, że rozumiecie - koleś wbija to coś w ciało), a kiedy włącza obracanie, w ciele wroga zaczynają wirować ostrza. O filmie "Masakra teksańską piłą mechaniczną" już słyszałem, ale wiertarka? No dobra - MG(GM) to sługa graczy - gracz chce, a MG mówi mu, że za dwa tygodnie zamówienie zostanie zrealizowane... Mając to w pamięci wróćmy do pewnego domu na przedmieściach, który stał się bazą naszych dzielnych graczy... Rigger stracił już pojazd, czarodziejka trochę nie wie o co chodzi w tych RPG, prym w planowaniu wiedzie nasz członek gangu (wspominałem, że chciał Charyzmę na 6? Bo chciał...). Jak załatwić statek? Myślą gracze. Bombik dorwał się do dodatku dla najemników - "Fields of Fire". "- Oo! Ja chcę te motolotnie!" "- Po co? Chcecie zrobić desant?" "- Nie - odpowiada niezrażony - mamy plastik (mieli - 20 kilo), założymy tym 2k6 gangsterom, wyślemy ich na motolotniach i oni ich zbombardują...." "- Zbombardują?!" "- No, polecą motolotnią, wylądują na statku i wybuchną" - kiedy graliśmy, nikt jeszcze nie słyszał o Al Kaidzie Miałem świetny ubaw z tym graczem. Nie pamiętam, czy udało mu się zabić kumpli z gangu (na pewno nie zrobiłem z nich gangu kamikadze, ale kojarzę, że robił test na (Leadership))... Ponieważ był to moduł powitalny, Yakuza na brzegu byli beznadziejni pod względem statystyk. Gracze zawsze jakoś niszczyli ten pechowy kontenerowiec (raz przy użyciu działka - Assault cannon, raz to wysadzili nabrzeże, gdy statek cumował...). A ja przechodziłem do minikampani Zabić Dona Sprawa jest prosta - zabić Dona mafii. Problem: mieszka we Włoszech, a gracze są w Seattle. Samolot odpada (brak legalizacji sprzętu - broń często implantów mieli z tonę). Rozwiązanie? Kontenerowiec. Przekupienie strażnika w dokach lub opłacenie fixera dawało ten sam efekt - grupa lądowała w kontenerze pełnym winogron (nie pytajcie). Oczywiście kolejni gracze z kolejnych grup zawsze robili zakupy (choćby wspomniana wiertarka), ale zapominali o kupieniu żarcia i jakiegoś turystycznego kibla... Pomyślcie jak wyglądał kontener po przybyciu do Włoch (później wzbogaciłem podróż o wampiry w ładowni), ale kiedy płynął gangster- Bombik z kolegą (jakaś wariacja detektywa - wiecie - płaszcz i Ares Predator) nie byłem tak okrutny... Włochy. Tu gracze zostali uświadomieni jak sprawy stoją("Zjedliście połowę konteneru. Lepicie się od winogron, brzydzi was ich widok. No i bardzo wam brakowało wody do mycia W kącie przy wejściu zrobiliście ubikacje... "). Chociaż chłopcy nigdy wcześniej nie grali w RPG od tej pory świetnie wczuwali się w postać. Rezydencja Dona. Atak - nie wiem dlaczego, ale tu grupa zawsze mordowała każdego, kogo spotkała, a później się zastanawiali, kogo spytać, gdzie jest gospodarz... To znaczy główny cel misji. Jakieś zdjęcie w gabinecie, jakaś ukryta służąca... Zawsze jakoś się orientowali, że nikt kogo zabili nie był ich celem... Automatyczna sekretarka lub walizka - Acha - Don Corleone (nie pamiętam czy tak go nazwałem) pojechał do Paryża... Francja - znowu granice. Ale tym razem to Paryż, więc na pewno nie kontenerowiec. Zgadnijcie, co udało im się załatwić nie znając języka? Miejsce w TIR-ze. Z tyłu. Tak. Kontener. Albo to obsesja, albo jestem sadystą... Oczywiście pobyt w kontenerze się przedłuża... Ruszają po dwóch dniach - co jedzą? Zgadliście. Winogrona. Gdzieś w Szwajcarii. TIR się zatrzymuje... Gracze czekają. Ciężarówka stoi. Grupa strzela w zamek - pech - rykoszet. Jakoś wychodzą... Pusta autostrada . Śnieg. Zima w Alpach może jest może piękna, ale nie w środku gór kiedy się stoi w T-shircie i dżinsach... Do kabiny kierowcy. W środku pusto. Kierowca - wsiąkł. Wskaźnik paliwa - pusty. Żadnej latarki, ubrań... Wiecie co to underdupie? To wycięty kawałek karimaty, który podkłada się pod siebie, żeby usiąść na ziemi i nie dostać wilka.... Było takie coś z tyłu kabiny. Kolor - różowy. Jeden się owinął, drugi zacisnął zęby. W lesie przylegającym do drogi jeden wypatrzył światełko... - Idziemy. Poszli. Wendigo mają moc kreowania takich światełek. To było właśnie coś takiego. Co to Wendigo? Białe, futrzaste, wielkie - podobno to odmiana wampiryzmu wśród orków (Tylko że "kradną" esencję poprzez mięso, nie krew. Odgryzie ci boczek - 1 Essence a jemu przybywa). I jak wampir - regenerują się po śmierci. Gracze są już w środku lasu - wycie wilków, światełko to pojawia się, to znika... Wendigo atakuje - chłopcy wywalają kolejne magazynki... Śnieg barwi się na czerwono, tak samo futerko wendigo. Ale co go załatwią, to on zaraz znowu wstaje... I nagle nieoczekiwane wybawienie. To Bombik wyciąga wiertarkę... W-I-E-R-T-A-R-K-Ę. Pamiętacie, jak działa regeneracja? Po zadaniu ran śmiertelnych (Deadly) gracz rzuca k6. 1 - trafił w witalną część układu nerwowego (kręgosłup/ mózg) i zabił. Bronie o zasięgu obszarowym(ogień/ eksplozja) szansa na zabicie 1 lub 2 na k6... U mnie (house rule) także po przycelowaniu w oko/ głowę (mózg) Teraz pomyślcie - Wendigo przez moment nie żyje (jakoś zawsze wyrabiali się w jedną rundę)... Leży i rany mu się zrastają - nagle jeden graczy wyjmuję swoją wiertarkę... Mięcho bestii bełta się na kogiel mogiel.... Bombik dociska wiertarkę. Wirniki wyrywają dziurę w plecach - kręgosłup szlag trafia - nawet nie rzucałem. Kto wie, może to była moja najlepsza sesja?
|