rdfs:comment
| - W twoim zamku Szwed rozparł się butnie, Wtargnął nawet do twego Ratusza, Chleb ci grabi, okupy wymusza... Dzikiej bestii niktże łba nie utnie? Nagle trąbki pod miastem zagrały... Warszawianie! cieszcie się, ach, cieszcie! Wasze wojsko przybywa nareszcie, Z wojskiem wraca król wasz zmartwychwstały! Dzielne było Polaków natarcie... Lecz i zbójca bronił się zażarcie... Boże! czyżby zwyciężyć miał Szatan? A na krańcach miasta szumią drzewa, Ludzi mało — każdy ręce łamie... Przy potężnej Nowomiejskiej Bramie Szwedzka warta w kości gra i ziewa. [1914] Image:PD-icon.svg Public domain
|
abstract
| - W twoim zamku Szwed rozparł się butnie, Wtargnął nawet do twego Ratusza, Chleb ci grabi, okupy wymusza... Dzikiej bestii niktże łba nie utnie? Nagle trąbki pod miastem zagrały... Warszawianie! cieszcie się, ach, cieszcie! Wasze wojsko przybywa nareszcie, Z wojskiem wraca król wasz zmartwychwstały! Dzielne było Polaków natarcie... Lecz i zbójca bronił się zażarcie... Boże! czyżby zwyciężyć miał Szatan? A na krańcach miasta szumią drzewa, Ludzi mało — każdy ręce łamie... Przy potężnej Nowomiejskiej Bramie Szwedzka warta w kości gra i ziewa. Siadł na ławie ciura półpijany, W Dom się Gdański wpatruje, łbem kiwa; Jedna dusza nie mieszka tam żywa, Drzwi zawarte — czmychnęły Gdańszczany! Wpada armat huk rytmiczny w ciszę, Drgnie na chwilę ziemia, zadrżą mury, To rozbłyska, to gaśnie wzrok ciury, Echo walki do snu go kołysze. Jest okrętem Brama Nowomiejska, Na okręcie on do Szwecji płynie. Bruk — to fala wzdęta na głębinie, Gdańskie kramy — wyspa czarodziejska. Nagle potwór wychylił się z toni, Drugi, trzeci przypływa doń z dala, Potworami zapełnia się fala... Ciura skoczył i wrzasnął: — Do broni! Już za późno. Po zerwaniu tamy Nie tak wściekle morze na ląd wpada, Jak pancernych zajadła gromada Na obronne rzuciła się bramy. Górą, z królem, poszła brać junacka Wydrzeć środek mazurskiego grodu, A ci tutaj podpełzli od wschodu, Żeby Szwedom na kark wpaść znienacka. Zaułkami, szyją Międzymurza, Łazarzowej ulicy przesmykiem, Przez Dom Gdański, szli tajemnym szykiem Potem furtą wypadli jak burza. Wiódł ich Stefan Czarniecki ze śpiewem, „O Gospodzie uwielbiona!" wyli; Zbóje przez nich zbici w jednej chwili, Z małym dobrej polskiej krwi rozlewem. Przy „Zygmuncie" złączyli się wodze: Lubomirski książę i Czarniecki — Biada tobie, Gustawie zdradziecki! Biada wszystkim, co staną im w drodze! Opasali szwedzkie gniazdo wieńcem, Lisa prochem wykurzyli z jamy: I zawarły się zamkowe bramy, I wyjechał z nich Wittenberg — jeńcem. [1914] Image:PD-icon.svg Public domain
|