About: dbkwik:resource/lVP9yAdeJwYoX0PenJepFQ==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Ben Hur/21
rdfs:comment
  • W pobliżu namiotów rósł mały gaj palmowy, rzucający cień częściowo na wodę, częściowo na ziemię. Pośród drzew śpiewał słowik pieśń godową, toteż Ben-Hur zatrzymał się i słuchał. Kiedy indziej czarujący śpiew ptaszka spłoszyłby posępne myśli młodzieńca; dziś opowieść Egipcjanina, choć pełna cudowności, przygniatała go takim ciężarem, że podobny tragarzowi ciężko obładowanemu, nie zdolny był odczuć najpiękniejszej muzyki, aż nie wróciłby mu zwykły spokój. - Jakież będzie to królestwo? - pytał Ben-Hur sam siebie. - Jakie będzie to królestwo? - pytał. Gdy tak marzył, uczuł rękę na swoim ramieniu.
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • Rozdział XXI
  • (Opowiadanie historyczne z czasów Jezusa Chrystusa)
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Lewis Wallace
abstract
  • W pobliżu namiotów rósł mały gaj palmowy, rzucający cień częściowo na wodę, częściowo na ziemię. Pośród drzew śpiewał słowik pieśń godową, toteż Ben-Hur zatrzymał się i słuchał. Kiedy indziej czarujący śpiew ptaszka spłoszyłby posępne myśli młodzieńca; dziś opowieść Egipcjanina, choć pełna cudowności, przygniatała go takim ciężarem, że podobny tragarzowi ciężko obładowanemu, nie zdolny był odczuć najpiękniejszej muzyki, aż nie wróciłby mu zwykły spokój. Noc była cicha, najlżejszy wietrzyk nie marszczył powierzchni wody; a nad głową jego świeciły gwiazdy, każda na swoim miejscu, a dokoła było lato - na wodzie, na ziemi, na niebie. Wyobraźnia Ben-Hura była podniecona, uczucia jego wzburzone, wola niepewna. Palmy, niebo, powietrze, zdawały mu się należeć do stref południowych, gdzie Baltazar szukał ukojenia w bólu nad nieszczęściem ludzkim. Jezioro ze swą gładką powierzchnią zdawało mu się być Nilem, nad którego brzegiem czcigodny mąż modlił się i ujrzał Ducha w jasności. Po dłuższej chwili uspokoił się nieco i począł rozmyślać. Cel życia rozjaśnił się przed nim. We wszelkich dotychczasowych zamiarach była przepaść, której ani ominąć, ani zapełnić nie mógł - a przepaść tak szeroka, że drugi jej brzeg tylko niewyraźnie dostrzegał. Gdy nareszcie zostanie żołnierzem lub nawet wodzem, cóż uczyni? Rozumie się, że powstanie przeciw Rzymowi zawsze mu się uśmiechało, ale przebieg wszelkich powstań jest zawsze jednakowy. Najpierw, aby ludzi do niego zachęcić, potrzeba powodu; po wtóre, trzeba im wykazać praktyczny cel mający być zakończeniem dzieła. To pewne, że walczy wściekle ten, co knuje zemstę; ale jeszcze lepiej ten, komu krzywda dodaje bodźca, bo taki spodziewa się w zwycięstwie znaleźć balsam na swą ranę, nagrodę za waleczność, wdzięczność za trudy, a w razie śmierci - wiekopomne imię w pamięci rodaków. Zastanowiwszy się nad powodem i celem, wiedział Ben-Hur, że trzeba będzie obejrzeć się za stronnikami i mieć ich w pogotowiu. Naturalnie szukałby ich między rodakami, wszak krzywdy Izraelowi uczynione były krzywdami każdego z synów Abrahamowych, a każda z nich mogła się świętą sprawą wydawać i budzić najwyższy zapał i uniesienie. A więc powód był; a cel - cóż by nim być mogło? Niezliczone dni i godziny strawił na obmyślaniu tej części swego zadania, ale zawsze dochodził do tegoż samego nieokreślonego wyniku, obiecującego wolność narodową, ale jakąś mglistą i niewyraźną. Byłażby ta obietnica wystarczającą? Nie mógł się zdobyć na zaprzeczenie zupełne, bo w tej wątpliwości zamrzeć musiałaby jego nadzieja; lękał się powiedzieć: tak - bo własne doświadczenie mówiło inaczej. Mógł zaręczyć, że Izrael zdoła zwyciężyć Rzym? Znał potęgę wroga, wiedział, że posiada najpotężniejsze i najrozliczniejsze środki obrony. Związek powszechny ludów jedynie - może by zwyciężył, ale byłoż to możliwe? Chyba tylko w takim razie, gdyby wśród jednego z ujarzmionych i gnębionych narodów powstał bohater, który by sławą zwycięstw napełnił całą ziemię. Gdybyż taki znalazł się wśród Izraela, jakąż by była chwała Judei! - gdyby nowego Aleksandra mogła pokazać Macedonii! Ale, niestety, wśród rabinów może by znalazł ten i ów odwagę, ale o karności nie mogło być mowy. I oto przyszły mu na myśl słowa Messali w ogrodzie Heroda: wszystko, co zdobędziecie w sześciu dniach, stracicie w siódmym. Tym sposobem, ile razy zbliżył się w myślach do tego punktu, cofał się przed przepaścią: a ponieważ często się to zdarzało, przestał myśleć o całej sprawie i zostawił jej rozwój przypadkowi. Czy bohater przyjdzie i wystąpi za jego życia, Bóg jeden wie. Łatwo pojąć, jakie na taki umysł wywrzeć musiało wrażenie opowiadanie Mallucha. Słuchał go z dziwnym zadowoleniem i uczuciem, zaczął myśleć, że bohater już jest. I koniec trwogi, bo oto wódz - to syn z wielkiego pokolenia Lewiego to Król Żydowski! A poza nim świat cały z bronią. Ponieważ jest królem, będzie więc i królestwo! Będzie wojownikiem sławnym jako Dawid; rządy jego będą mądre i wspaniałe jak Salomonowe; królestwo będzie potęgą, przed którą Rzym rozpadnie się na kawałki. Aby to się stało, musi być wojna straszna, okropność spustoszenia i śmierć - dalej dni spokojne i panowanie Judy na wieki. Serce Ben-Hura biło szybko, bo oto ujrzał na chwilę Jerozolimę stolicą świata, a Syjon miejscem tronu powszechnego władcy. Uniesionemu przyszłą wielkością swej ojczyzny Ben-Hurowi wydało się nadzwyczajnym szczęściem, gdy się dowiedział, że w namiocie, do którego dążył, jest człowiek, co widział tego króla. I nic dziwnego, od niego miał się dowiedzieć wszelkich szczegółów, a mianowicie o czasie, w którym przyjście króla nastąpi. Gdyby to miało się stać wkrótce, po cóż by szedł do Maksencjusza? Raczej trzeba mu się zająć organizacją i uzbrojeniem pokoleń, aby Izrael był w pogotowiu na ową oczekiwaną chwilę. Młodzieniec dowiedział się, jako wiemy, historii tej od Baltazara, lecz czy odczuwał zadowolenie? Grubszy jeszcze cień, niż ten, który rzucały palmy, zaległ jego duszę, cień wielkiej niepewności, tyczący się raczej królestwa niż króla. - Jakież będzie to królestwo? - pytał Ben-Hur sam siebie. Takie to powstały pytania, które dotyczyły posłannictwa Dziecięcia, a nikt nie umiał na nie odpowiedzieć. Dla wielu były one nie rozstrzygnięte za dni Jego, i dziś jeszcze są przedmiotem sporów, zagadką dla tych, którzy nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć, że w śmiertelnym ciele mieszka nieśmiertelna dusza. - Jakie będzie to królestwo? - pytał. Ben-Hur znał tylko słowa Baltazara: "Na ziemi, ale nie z ziemi; nie dla ciała, ale dla duszy a mimo to królestwo niespożytej chwały". Cóż dziwnego, że dla młodzieńca słowa te były ciemną zagadką. - W sprawie tej nic nie zdoła ręka ludzka! - zawołał w rozpaczy - ani król takiego królestwa potrzebuje ludzi, ani pracowników, ani doradców, ani żołnierzy. Świat teraźniejszy musi zginąć, aby powstać na nowo, do tych nowych rządów muszą się stworzyć nowe zasady - zasady nie potrzebujące zbrojnych rąk... a cóż może zastąpić tę siłę? Pamiętaj o tym czytelniku, że to, co dzisiaj uznajemy za rządzącą zasadę, on nawet nie przeczuwał: nie znał ani on. ani świat ówczesny potęgi chrześcijańskiej miłości, tym bardziej, że nikt jeszcze nie ogłosił światu, że miłość więcej zdziałać może dla pokoju i porządku państwa, niż przemoc. Gdy tak marzył, uczuł rękę na swoim ramieniu. - Chcę ci coś powiedzieć, synu Ariusza - rzekł Ilderim, stanąwszy obok niego - ale tylko słowo, bo muszę wrócić, a noc już późna. - Witam cię, szejku. - Wierz wszystkiemu, co słyszałeś - mówił Ilderim jednym tchem wszystkiemu prócz tego, co się odnosi do królestwa, które Dziecię, gdy przyjdzie ugruntuje... Co się tego tyczy, wstrzymuję się z sądem, póki nie usłyszysz Simonidesa, kupca - męża szanowanego w Antiochii, z którym cię zapoznam. Egipcjanin opowiedział mi swe marzenia, które są za wzniosłe dla ziemi. Simonides jest mądrzejszy i roztropniejszy. On ci przytoczy przepowiednie proroków, wskaże księgi i strony, i to tak dokładnie, że nie zdołasz zaprzeczyć, iż Dziecię będzie rzeczywiście Królem Żydowskim. Wierzaj, na wspaniałość Boga, że będzie królem podobnie jak Herod, tylko lepszym i wspanialszym. Wtedy to zakosztujemy słodyczy zemsty, a teraz - pokój tobie! - Chwilkę jeszcze szejku! Nie wiadomo, czy Ilderim słyszał, czy nie, ale nie wstrzymał się. - I znów Simonides - rzekł Ben-Hur z goryczą - zawsze Simonides... Simonides tu, Simonides tam; to ten, to ów go nazywa. Czyliż jestem w mocy sługi mego ojca! A przynajmniej, zdaje się, umie trzymać to co moje, bo jest chyba bogatszym, jeśli nie mądrzejszym od Egipcjanina. Na skrzynię Przymierza! Nie przystoi chyba szukać wiary u niewiernego! Ja też nie myślę iść do niego. Ale... słyszę śpiew! Głos kobiety czy anioła! Przybliża się tu. Po spokojnej powierzchni jeziora płynęła ku namiotom łódź, a w niej siedziała śpiewaczka. Głos melodyjny, jak ton fletu, płynął po falach i coraz się zbliżał i stawał się donośniejszy. Wkrótce słychać już było miarowe uderzenie wioseł wnet dały się odróżnić i zrozumieć wyrazy w języku greckim, jedynym dość wykształconym z ówczesnych, by zdołał wyrazić namiętne uczucia i prośby. Przy ostatnich dźwiękach pieśni minęła śpiewaczka gaj palmowy, rzucając jakby od niechcenia wyraz: bądź zdrów! Słówko to, drżące boleścią i słodyczą rozstania, dobiegło uszu Ben-Hura; a gdy łódka przepłynęła przed oczami jego wyrwało się z jego piersi głębokie westchnienie. - Poznaję ją po pieśni - rzekł sam do siebie - to Baltazarowa córa. Jakże piękna jej pieśń, a jakże piękna ona sama! - Jaka ona piękna! - powtórzył w duszy, a serce przyspieszonym zabiło tętnem. W tej chwili, niby z wód jeziora, wyłoniła się inna postać, młodsza, a równie piękna - niby dziecię jeszcze, ale tym milsza, choć mniej namiętna. - Estera - pomyślał radośnie - oto gwiazda, której pragnąłem. Odwrócił się i z wolna szedł ku namiotowi. Życie jego było pasmem cierpień i uczuć zemsty, nie było w nim miejsca na miłość. A jednak obie postacie przychodziły mu na pamięć.
is dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg== of
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software