About: dbkwik:resource/n3nJM3eGnpSmd2qh0tiHtg==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj/K11/4
rdfs:comment
  • Następnej nocy po powieszeniu Esmeraldy, służba mistrza oprawcy odwiązała jej ciało od szubienicy, i wedle obyczaju odniosła do lochów Sokolo-górskich. Sokola-góra, Montfaucon, była to, jak powiada Sauval, „najstarożytniejsza i najwspanialsza szubienica królestwa”. Między przedmieściem Tempie, a przedmieściem Św. Marcina, o sto sześćdziesiąt łokci bez mała od okopów paryzkich, o parę kuszowych strzałów od Courtille, widzieć się dawał na szczycie wyniosłości łagodnej, nieznacznej, dość przecie wysokiej, by dojrzaną być mogła o mil kilka dokoła, gmach kształtów dziwacznych, dość podobny do kromlechów celtyckich, i gdzie takoż składano ofiary ludzkie.
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • KSIĘGA JEDENASTA.
  • IV. Ślubna komnata dzwonnika katedralnego
adnotacje
  • Dawny|1876 r
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Wiktor Hugo
abstract
  • Następnej nocy po powieszeniu Esmeraldy, służba mistrza oprawcy odwiązała jej ciało od szubienicy, i wedle obyczaju odniosła do lochów Sokolo-górskich. Sokola-góra, Montfaucon, była to, jak powiada Sauval, „najstarożytniejsza i najwspanialsza szubienica królestwa”. Między przedmieściem Tempie, a przedmieściem Św. Marcina, o sto sześćdziesiąt łokci bez mała od okopów paryzkich, o parę kuszowych strzałów od Courtille, widzieć się dawał na szczycie wyniosłości łagodnej, nieznacznej, dość przecie wysokiej, by dojrzaną być mogła o mil kilka dokoła, gmach kształtów dziwacznych, dość podobny do kromlechów celtyckich, i gdzie takoż składano ofiary ludzkie. Wyobraźmy sobie na wierzchołku gipsowego kopca przysadzisty równoległościan murowany, piętnaście stóp wysoki, trzydzieści szeroki, czterdzieści długi, z wejściem, poręczami zewnętrznemi i pomostem; na tym pomoście szesnaście potężnych słupów kamiennych, nieciosanych, prostych, trzydzieści stóp wysokich, szeregami ustawionych wzdłuż trzech na cztery ścian podmurowania, co je podtrzymywało, a połączonych z sobą u wierzchołków za pomocą grubych belek poprzecznych, obwieszanych łańcuchami; u wszystkich łańcuchów szkielety; w pobliżu, na równinie, krzyż kamienny i dwie szubienice drugorzędne, zdające się być odrastającym krzaczkiem u stóp rosochatej matrony; po nad tem wszystkiem, w obłokach, krążące ćmy kruków; takim był Montfaucon. Pod koniec wieku XV groźna wszechszubienica sokolo-górska, datująca od r. 1328, mocno już podstarzała; belki próchniały, rdza pokrywała łańcuchy, pleśnią zieleniły się słupy; podmurowania z ciosanego kamienia rozchodziły się i pękały po wszystkich wiązaniach, trawą zarastał pomost, ludzką nie tykany stopą. Ale tem niemniej strasznie dziwny ten moment rysował się na tle niebios; w nocy szczególnie, gdy słabe światełko księżyca odbijało się od tych czaszek białych, lub gdy wieczorna zawieja łańcuchami o szkielety pobrzękiwała, w mroku wszystko razem huśtając. Obecność szubienicy tej wszystkie okoliczne miejsca złowrogą pustką okryła. Kamienne podmurowanie, służące za podstawę ohydnej budowie, wydrążone było wewnątrz. Wykuto w niem loch obszerny, zamykany starą, rozprzęgającą się kratą żelazną; wrzucano tu nie tylko szczątki kościotrupów spadających z łańcuchów sokolo-górskich, ale i ciała zaduszonych na innych stałych szubienicach Paryża. W głębokim tym mogilniku, kędy tyle prochów ludzkich dotliwało pospołu z tyloma zbrodniami, nie mało też i ludzi niewinnych kości swe złożyło, od Engueranda Marigni, sprawiedliwego, który zakładziny Sokolej-góry uczcił, do admirała Coligni, takoż sprawiedliwego, który ją zapieczętował... Co się teraz tyczy tajemniczego zniknienia Quasimoda, wszystko cośmy w przedmiocie tym odkryć mogli, sprowadza się do następującego faktu: We dwa niespełna lata, czyli w miesięcy ośmnaście po wypadkach kończących niniejsze opowiadanie, ludzie posłani do odszukania w lochu sokolo-górskim trupa Oliviera le-Daim, który powieszony był dwa dni pierwej, a któremu Karol VIII łaskawie zezwolił spocząć wlepszem nieco towarzystwie, u Św. Wawrzyńca, natrafili śród wszystkich tych cielsk i kadłubów na dwa szkielety dziwnie z sobą splątane. Jeden z nich niewieści, miał jeszcze na sobie resztki sukienki z materyi, która niegdyś była białą, a na szyi paciorki z ziarnek adrezarachu, z małym szkaplerzykiem jedwabnym, zdobnym w szkiełka zielone, otworzonym i próżnym. Klejnociki te posiadały tak małą wartość, że snać kat zabrać ich nie chciał. Kościotrup drugi, tulący ku sobie szkielet pierwszy, męzkim był kościotrupem. Zauważono, że kolumnę pacierzową miał wygarbioną, głowę wetkniętą w łopatki, i jedne nogę krótszą. Zresztą, nie było żadnego śladu złamania kości grzbietnej; zkąd oczywistość, że powieszonym nie był. Człowiek zatem, do którego należał, przyszedł tu i tu skonał. Gdy chciano rozłączyć go z towarzyszką, w proch się rozsypał. KONIEC.
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software