abstract
| - Na dalekiej planecie Aliment mieszkała sobie mała dziewczynka, Mauryca. Miała ona cztery latka. Wygodne mieszkanie w bloku. Umiała już nawet wiązać buciki, a w szkole otrzymywała same szóstki. Krótko mówiąc ideał dziecka. Jednak Mauryca miała jedną wadę: była zbyt porządnicka. Dbała o porządek w swoim mieszkaniu jak o oczko w głowie. - Dzień dobry dziewczynko - powiedział pewnego razu niezapowiedziany gość. - Dzień dobry panu - odpowiedziała Mauryca, troszkę zdziwiona. Od dawna nie miewała gości. Ponadto, gruby mężczyzna w garniturze i cylindrze wyglądał nieco podejrzanie. Dziewczyna od razu spojrzała na jego buty. Miały pod podeszłą aż jeden okruszek chleba. "Mam nadzieję, że wytrze buty, nim wejdzie do mojego mieszkanka, w przeciwnym razie będę musiała myć podłogi" - pomyślała. - Kliford Notergan - przedstawił się mężczyzna - no, to może mnie zaprosisz, dziecko? - Niech pan najpierw wypucuje buciki - uprzejmie poprosiła Mauryca. - O bez przesadyzmu - uśmiechną się Kliford - z cukru nie jesteśmy. Pan Notergan wszedł do domu i zajął miejsce na kanapie Maurycy. Kanapa była biała, łatwo przyjmująca bród. A mężczyzna miał akurat na siedzeniu plamę od majonezu. Mauryca nie wytrzymała. Wyszła przed mieszkanie, wzięła wycieraczkę i przyniosła grubemu panu przed nogi. - Niech pan wytrze - wyszeptała. Pan Notergan wybuchł śmiechem i opluł herbatą Mauryce. - Czego się pan tak śmieje? - oburzyła się dziewczynka. - Bo się przewróciłem - wymamrotał Kliford nadal się śmiejąc. Mauryca nie wiedziała co zrobić. Podrapała się po głowie, patrząc na śmiejącego kompana. Coś tam mówił, ale ona zajęta była zastanawianiem się, czym wytrze podłogę. - ....to może pokarzesz mi ten domek? - usłyszała nagle. - Proszę już wyjść, muszę iść do siostry - próbowała się bronić dziewczynka. - Siostrę też mi możesz pokazać - spoważniał nagle Pan Notergan i się rozebrał. - Wrzuć to do pralki, jest całe oplute - wywiesił swój płaszcz na ramieniu dziewczynki. Ta zaledwie na chwilę poszła do łazienki, a wracając usłyszała znajomy już śmiech. Pan Kliford trzymał się parapetu i wisiał nad ziemią z jedenastego piętra. Do tego ten chichot.... - Dlaczego się pan śmieje? - spytała. - Bo zaraz spadnę - Pan Notergan wybuchł jeszcze większym śmiechem, gdy nagle beknął. - Dlaczego pan beknął? - Z cukry nie jestem - niespodziewanie spoważniał i począł tańcować po jej pokoju. - Dlaczego pan tańczy? - Notergan zaczął znowu się śmiać.... - Bo.... hehe.... bo.... hehe.... bo jestem chudy - wymamrotał. Mauryca nie wiedziała co zrobić, w końcu wrzasnęła wniebogłosy: - W końcu kim jesteś! - Jestem.... yy.... jestem twoim ojcem, jak już zresztą wspominałem. Kategoria:Pokolenie/Opowiadania Kategoria:Pokolenie
|