rdfs:comment
| - Do Augusta Varnhagena von Ense. „Skąd, u licha, messer Luigi, Wygrzebaliście te wszystkie Wasze głupstwa?" — Tymi słowy Ozwał się kardynał Este, Gdy przeczytał był ostatnią Pieśń Orlanda Szalonego, Co go Ariost najpokorniej Złożył jego eminencji. — Varnhagenie! Druhu stary! Na twych ustach dzisiaj widzę, Ot, te same prawie słowa, A i uśmiech ten sam prawie. Czasem uśmiech w śmiech przechodzi Przy czytaniu; wkrótce jednak I zadumą, i wspomnieniem Mroczy się twe wielkie czoło; „Nie jestże to sen ów młody, Który śniłem wraz z Chamissem, Wraz z Brentanem i Fouque, W modre noce księżycowe?...
|
abstract
| - Do Augusta Varnhagena von Ense. „Skąd, u licha, messer Luigi, Wygrzebaliście te wszystkie Wasze głupstwa?" — Tymi słowy Ozwał się kardynał Este, Gdy przeczytał był ostatnią Pieśń Orlanda Szalonego, Co go Ariost najpokorniej Złożył jego eminencji. — Varnhagenie! Druhu stary! Na twych ustach dzisiaj widzę, Ot, te same prawie słowa, A i uśmiech ten sam prawie. Czasem uśmiech w śmiech przechodzi Przy czytaniu; wkrótce jednak I zadumą, i wspomnieniem Mroczy się twe wielkie czoło; „Nie jestże to sen ów młody, Który śniłem wraz z Chamissem, Wraz z Brentanem i Fouque, W modre noce księżycowe?... Nie sąż to tych dzwonów dźwięki, Co w kapliczce leśnej biły, Z którymi się miesza nagle Brzęk błazeńskiej czapki dzwonków? W śpiew słowiczy, w śpiew natchniony Wpada czasem mruk niedźwiedzi, Głuchy, groźny i znów ginie W szmerach, w szeptach mar kamiennych. Szał — tu togę mędrca nosi, Mądrość — napad ma szaleństwa, A westchnienia konających W wybuch śmiechu się zmieniają!..." Tak, mój bracie. To są dźwięki Dawnych snów i dawnych czasów... I współczesne tylko tryle Ton naczelny ich maskują. Tu i tam, wskroś słów swawoli Znajdziesz stary świat ukryty, Twemu też wyrozumieniu Pieśń tę zlecam i oddaję. Ach! to może już ostatnia, Pieśń ostatnia romantyki! W dniach, co walczą ogniem, mieczem, Przyjdzie przebrzmieć jej bez echa! Inne czasy, inne ptaki! Inne ptaki, inne pieśni! Co za wrzask! jak gdyby gęsi Znów Kapitol wybawiły. Co za wrzawa! Niby szpaki, Niby kawek stada w słotę; A udaje to Jowiszów, Orłów upiorunowanych... Co za hałas! Te turkawki Nienawidzić pragną oto I z zaprzęgu słodkiej Wenus Chcą iść — wóz Bellony ciągnąć. Co za brzęk! Wstrząśnienie świata! Ha! to wielkiej jakiejś wiosny Kolosalne wzrostem chrząszcze, Upojone żądzą życia... Inne czasy, inne ptaki! Inne ptaki! Inne pieśni! Może bym i ja je lubił, Gdybym inne mógł mieć uszy!
|