About: dbkwik:resource/qs-BrkNLFDvGaMZv5-Hmzw==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Straszny wynalazca/03
rdfs:comment
  • Wyszedłszy przez żelazną bramę, umieszczoną na stoku pagórka, hrabia d’Artigas i kapitan Spade obeszli mur, którego wysokość uniemożliwiała wszelką ucieczkę. Hrabia był zamyślony, towarzysz zaś zwykł był czekać, aż się odezwie. Obejrzawszy uważnie wierzchołek muru, za którym wznosił się pawilon 17, hrabia spytał. – Czy miałeś dość czasu, ażeby zaznajomić się dokładnie z miejscowością? – Zaznajomiłem się dokładnie, panie hrabio – odpowiedział kapitan Spade, szczególny nacisk kładąc na tytuł, z którym się zwracał do nieznajomego. – Nic nie uszło twojej uwagi? – Trwam, Spade. – Czy bramą wchodową?
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • Rozdział III
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
adnotacje
  • Dawny|1922 r
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Juliusz Verne
abstract
  • Wyszedłszy przez żelazną bramę, umieszczoną na stoku pagórka, hrabia d’Artigas i kapitan Spade obeszli mur, którego wysokość uniemożliwiała wszelką ucieczkę. Hrabia był zamyślony, towarzysz zaś zwykł był czekać, aż się odezwie. Obejrzawszy uważnie wierzchołek muru, za którym wznosił się pawilon 17, hrabia spytał. – Czy miałeś dość czasu, ażeby zaznajomić się dokładnie z miejscowością? – Zaznajomiłem się dokładnie, panie hrabio – odpowiedział kapitan Spade, szczególny nacisk kładąc na tytuł, z którym się zwracał do nieznajomego. – Nic nie uszło twojej uwagi? – Nic, co mogłoby być użyteczne. Pawilon znajduje się w bliskości tego muru, łatwo więc jest przystępny i jeżeli pan trwa w zamiarze… – Trwam, Spade. – Pomimo stanu umysłowego Tomasza Roch? – Pomimo tego stanu i jeżeli uda się nam go porwać… – A to już moja rzecz. Za nadejściem nocy niedostrzeżony dostanę się do parku Healthful-House’u, następnie do pawilonu… – Czy bramą wchodową? – Nie… z tej strony. – Ależ z tej strony jest mur, nawet jeśli go przekroczysz, jakże wrócisz razem z Tomaszem Roch, skoro ten warjat, stawiając opór, będzie wołał na pomoc… lub jego dozorca podniesie alarm… – Niech pan będzie spokojny… Wejdziemy i wyjdziemy tą oto furtką. Kapitan Spade wskazał na wąskie wejście, znajdujące się pośrodku muru, ułatwiające zapewne służbie domowej dostanie się w razie potrzeby do brzegu Neuzy. – Tędy – ciągnął dalej kapitan Spade dostaniemy się do parku bez pomocy drabiny. File:'Facing the Flag' by Léon Benett 08.jpg – Wszak furtka ta jest zamknięta… – Otworzy się. – Czyż nie jest opatrzona ryglem? – Odsunąłem go podczas przechadzki, dyrektor tego nie zauważył… Hrabia d’Artigas zbliżył się do furtki. – Jakże ją otworzysz? – Oto klucz – odpowiedział kapitan Spade, pokazując klucz, który wyjął był z zamka po odsunięciu rygla. – Wyśmienicie – rzekł hrabia d’Artigas – porwanie nie powinnoby przedstawiać wielkich trudności. Wróćmy na statek. Około ósmej godziny, skoro się ściemni, opuścisz statek z pięcioma ludźmi… – Tak… pięcioma – odpowiedział kapitan Spade. – Wystarczą, nawet gdyby nam co groziło ze strony dozorcy i gdybyśmy zmuszeni byli się go pozbyć… – Pozbyć go się – powtórzył hrabia d’Artigas – dobrze… ale jeżeli to będzie nieodzowną rzeczą… Wolałbym go jednak mieć na statku Ebba. Kto wie, czy Gaydon nie posiada częściowo tajemnicy Tomasza Roch?… – Słusznie. – Przytem Tomasz Roch przyzwyczaił się do niego, nie chciałbym zaś wytrącać go ze zwykłego trybu życia. Odpowiedzi hrabiego d’Artigas towarzyszył uśmiech tak znaczący, iż kapitan Spade nie mógł wątpić o roli, jaką odegrać miał dozorca wynalazcy. Plan zatem porwania obu ludzi był postanowiony, i o ile w ciągu dwu godzin, które pozostawały jeszcze do nadejścia nocy, nie spostrzeżonoby, że klucza od furtki niema i że rygiel jest odsunięty, kapitan Spade i jego pomocnicy mieli zapewnione wejście do parku. Należy zresztą, zwrócić uwagę, że oprócz Tomasza Roch żaden chory nie był powierzony specjalnemu dozorowi. Zajmowali pawilony lub pokoje głównych gmachów zakładu w górnej części parku. Wszystko więc przemawiało za tem, iż w razie napadu Tomasz Roch i Gaydon napróżno stawialiby opór, wołając o pomoc, co ułatwiało znakomicie kapitanowi Spade wykonanie tego śmiałego przedsięwzięcia. Nieznajomy i jego towarzysz udali się do małej przystani, gdzie czekała na nich łódka. Ebba stała w porcie w odpowiedniej od lądu odległości, jej żagle schowane były w pochwy żółtawe; drągi masztowe zaś złożone prawidłowo, jak to się zwykle dzieje na statkach spacerowych. Żadna flaga nie powiewała na niej, jedynie na szczycie wielkiego masztu wiatr poruszał wąskiem czerwonem pasemkiem, które zaledwie dojrzeć było można. Hrabia d’Artigas i kapitan Spade dopłynęli przy pomocy czterech wioseł do statku, na który dostali się boczną drabiną. Hrabia d’Artigas udał się natychmiast na tył okrętu do swej kajuty, a kapitan Spade na przodzie okrętu wydawał ostatnie rozporządzenia. Doszedłszy do najwyższej burty statku, nachylił się nad prawą stroną parapetu, szukając oczyma przedmiotu, który pływał o kilka sążni od statku. Była to mała boja, kołysząca się na falach Neuzy. Noc się zbliżała. Od strony lewego wybrzeża wijącej się rzeki, niewyraźnie zarysowywająca się sylwetka New-Berne’u znikać poczęła. Zarysy domów odcinały się linją czarną od czerwonej smugi, okalającej obłoki z zachodu. Na wschodzie niebo było zaciemnione kilku gęstemi chmurami; deszczu jednak nie należało się obawiać, gdyż były wysoko. Około siódmej zabłysły pierwsze światełka New-Berne’u, zjawiając się kolejno na różnych piętrach domów, podczas gdy, te same światełka w dolnej dzielnicy odbijały się w różnorodnych kierunkach w wodach rzeki, słabo zaledwie drgając, bo powiew ku wieczorowi ustawał. Barki rybaków powracały do przystani, jedne z rozpiętemi żaglami, drugie poruszane wiosłami, których krótkie, rytmiczne uderzenia odzywały się zdaleka. Dwa parowce przepłynęły, wyrzucając kłęby dymu i snopy iskier z podwójnych kominów, prując wodę potężnemi kołami, podczas gdy wahadło maszyny wznosiło się i spadało nad pomostem, rżąc jak potwpór morski. O godzinie ósmej hrabia d’Artigas ukazał się oa pokładzie statku w towarzystwie mężczyzny wieku lat około pięćdziesięciu, do którego rzekł: – Już czas, Serkö. – Idę uprzedzić Spade’a – odrzekł tenże. Kapitan podążył za nim. – Pora wyruszyć – odezwał się hrabia. – Jesteśmy gotowi. – Tylko ostrożnie, aby nie wzbudzić alarmu w Healthful-House, i aby nikt domyślić się nie mógł, że Tomasz Roch i jego dozorca uprowadzeni zostali na pokład Ebby. – Napróżnoby szukano ich na statku – odrzekł wesoło Serkö, wzruszając ramionami. – W każdym razie lepiej nie dawać pola do podejrzeń – dodał hrabia d’Artigas. Łódka była gotowa. Kapitan Spade i pięciu ludzi niebawem zajęli w niej miejsce. Czterech z nich pochwyciło za wiosła. Piąty, Effrondat starszy załogi, który miał strzec łódki, usiadł przy kapitanie Spade. – Powodzenia, Spade! – zawołał z uśmiechem Serkö – a spraw się cicho, jak kochanek, porywający panią swego serca… – Tak… o ile ten Gaydon… – Musimy mieć Rocha i Gaydona rzekł hrabia d’Artigas. – Rozumiem! – odparł kapitan Spade. Łódka odpłynęła od brzegu, a marynarze odprowadzili ją wzrokiem, dopóki nie zginęła w ciemności. Należy zaznaczyć, że Ebbawcale nie czyniła przygotowań do odjazdu. Zapewne nie myślała opuszczać portu New-Berne po dokonanem porwaniu. Co prawda było to w tej chwili niepodobieństwem, nie było bowiem najlżejszego powiewu, a za pół godziny przypływ morza da się odczuć na kilka mil w górę rzeki Neuze. To też statek nie uniósł się na kotwicy. Ebba, stojąc w podwójnej odległości od brzegu, mogła była zbliżyć się doń bardziej, gdyż głębokość wody wynosiła jeszcze od piętnastu do dwudziestu stóp; ułatwiłoby to dostanie się łódki do statku. Ale widać nie leżało to w zamiarach hrabiego d’Artigas. Łódka przepłynęła w kilka minut odległość niepostrzeżenie. File:'Facing the Flag' by Léon Benett 09.jpg Wybrzeże było puste, jak również droga bukowa, prowadząca do parku. Po silnem przymocowaniu łódki, kapitan Spade i czterej marynarze wylądowali, a zostawiwszy na straży starszego załogi, znikli niebawem z jego oczu. Dotarłszy do muru parku, kapitan Spade zatrzymał się, marynarze zaś stanęli po obu stronach furtki. Nie pozostawało nic więcej jeno otworzyć furtkę zabranym kluczem, o ile kto ze służby zakładu, zauważywszy, że jest otwarta, nie zasunął był rygla. W takim razie porwanie byłoby wielce utrudnione, nawet gdyby można je uskutecznić poprzez szczyt muru. Pierwszym ruchem kapitana Spade było przyłożenie ucha do furtki. W parku panowała zupełna cisza, z pawilonu 17 nie dochodził najlżejszy szmer. Nawet liść na drzewach nie poruszał się. Była to cisza wiejska podczas pogodnej nocy. Kapitan wyciągnął klucz, wsunął go do zamku, obrócił ostrożnie i furtkę otworzył z łatwością. Nic więc nie zmieniło się od czasu, gdy opuścili Healthful-House zwiedzający go przybysze. Kapitan Spade wszedł do ogrodzenia, obejrzawszy się bacznie, czy nikogo niema w pobliżu; marynarze szli za nim. Furtkę pozostawili lekko przymkniętą, ażeby w razie potrzeby łatwy mieć dostęp do łódki. Część parku, w której się znajdowali, była tak ocieniona drzewami, zarośnięta krzewami, że z trudnością byliby rozpoznali pawilon, gdyby nie silne światło, wydobywające się z jednego okna. Nie ulegało wątpliwości, że było to światło, płonące w pokoju Tomasza Roch, jak również dozorcy Gaydona, nieodłącznego jego towarzysza. Kapitan Spade był przygotowany, że go tam spotka. Ostrożnie stąpając, aby odgłos kamyka lub chrzęst gałęzi nie zdradził ich obecności, zbliżyli się do bocznych drzwi pawilonu, znajdujących się w pobliżu oświetlonego okna. Czy jednakże drzwi te nie były zamknięte? Kapitan nie posiadał od nich klucza; byłby więc zmuszony rozbić jedną z szyb okna i otworzyć ręką zasuwę, dostać się do pokoju i ubezwładnić Gaydona, zanim ten mógłby zawołać o pomoc. Nic innego nie pozostawało. Kapitan Spade zdawał sobie sprawę z nie bezpieczeństwa, na jakie się naraża. Wyboru wszelako nie było. Główną rzecz stanowiło w tym razie porwanie Tomasza Roch – i o ile się uda, Gaydona, stosownie do życzenia hrabiego – i to za wszelką cenę. Zbliżywszy się do okna, wspiął się na palcach i przez szparę od firanki, ogarnął wzrokiem pokój. Gaydon zajęty był przy Tomaszu Roch, którego atak trwał w dalszym ciągu. Przy chorym czuwał lekarz, przysłany natychmiast przez dyrektora do pawilonu 17. Obecność lekarza znacznie pogarszała położenie. Tomasz Roch leżał na szezlongu w ubraniu. W tej chwili był spokojny. Atak zmniejszał się powoli i niebawem miał przejść w stan długiego odrętwienia. Widząc to, doktór zbierał się ku wyjściu, właśnie kiedy kapitan zaglądał przez okno. Wytężywszy słuch, mógł zrozumieć, że lekarz zapewnia dozorcę, iż atak nie powtórzy się tej nocy, jego pomoc więc jest już zbyteczna. Mówiąc to doktór skierował się ku drzwiom, przed któremi czekali kapitan i marynarze. Nie było chwili do stracenia. Na znak dany przez kapitana, marynarze rozpierzchli się, on sam zsunął się wzdłuż muru. W tej chwili na ganku stanęli lekarz i dozorca. Na szczęście lampa pozostała w pokoju i promienie światła nie zdradziły ich obecności. Przy pożegnaniu się z dozorcą lekarz, zatrzymując się na pierwszym stopniu, rzekł: – Oto jeden z najcięższych ataków, które nawiedziły chorego! Jeszcze dwa albo trzy te go rodzaju, a straci doreszty tę trochę rozumu, który mu pozostał! – Dlaczegoż dyrektor nie zabrania wstępu do pawilonu zwiedzającym zakład?… Wskutek wizyty niejakiego hrabiego d’Artigas i rozmowy z nim, chory znajduje się dzisiaj w tym stanie. – Zwrócę na to uwagę dyrektora – odpowiedział lekarz. Poczem zszedł ze stopni ganku, zostawiając drzwi napół uchylone. Gaydon podążył za nim. Zaledwie oddalili się o jakie dwadzieścia kroków, kapitan Spade podniósł się, marynarze zaś stanęli przy nim. Nadarzała się doskonała sposobność, ażeby wejść do pokoju, porwać Tomasza Roch, nawpół drzemiącego i czekać powrotu Gaydona. Ale dozorca mógł powrócić i stwierdziwszy nieobecność Tomasza Roch, wszcząć alarm… lekarz zarazby przybiegł, w całym zakładzie powstałby popłoch… kapitan Spade nie miałby możności nawet dostać się do furtki… Zresztą nie było już czasu do zastanawiania się. Szelest kroków na piasku świadczył o powrocie dozorcy. Najlepiej byłoby rzucić się na niego, i ubezwładnić go, zanimby się opamiętał. W czterech czy w pięciu opanowaliby go łatwo i wyciągnęli za obręb parku. Z Tomaszem Roch rzecz poszłaby gładko, nie szczęśliwy ten bowiem nie wiedziałby nawet, co się z nim dzieje. File:'Facing the Flag' by Léon Benett 10.jpg Tymczasem Gaydon kierował się ku stopniom ganku. W chwili gdy wstępował na pierwszy stopień, czterej marynarze rzucili się na niego, rozciągnęli na ziemi, zawiązali mu chustką usta, opaskę zarzucili na oczy, skrępowali ręce i nogi, tworząc z niego masę bezwładną. Dwu z nich pozostało przy nim, dwu zaś z kapitanem udało się do pokoju Tomasza Roch, który, leżąc w stanie zupełnego odrętwienia, nie zauważył nawet wchodzących. Gdyby nie silny oddech, można byłoby go wziąć za umarłego. Wszelkie skrępowanie było zbyteczne. Marynarze pochwyciwszy go za nogi i głowę, wynieśli z pokoju. Wszystko to odbyło się w przeciągu krótkiej chwili. Kapitan Spade wyszedł ostatni po zagaszeniu światła i zamknięciu drzwi. W ten sposób wieść o porwaniu mogła dojść do zakładu dopiero nazajutrz w rannych godzinach. Gaydona przeniesiono równie łatwo jak Tomasza Roch. Dwaj marynarze wzięli go na ręce, a obchodząc krzewy, dostali się z nim do furtki ogrodowej. Park pogrążył się w zupełnym mroku. Znikły nawet z przed oczu światła mieszkań górnej części parku i dalszych pawilonów Healthful-House’u. Kapitanowi Spade nie pozostawało już nic więcej prócz otworzenia furtki. Gdy to szczęśliwie dokonane zostało, marynarze wynieśli najpierw dozorcę, następnie Tomasza Roch. Korowód zakończył kapitan Spade, który zamierzał wrzucić klucz do rzeki skoro dotrą do łódki. Nikogo nie było na drodze, nikogo na wybrzeżu. Wkrótce też ujrzeli Effrondata, siedzącego u podnóża pochyłości. Tomasza Roch i Gaydona umieszczono w tylnej części łódki; zajęli tam miejsca również kapitan i marynarze. – Odwiąż łódkę i to prędko – rozkazał kapitan. Starszy marynarz wypełnił rozkaz, poczem usunął się do łódki. Wiosła zagłębiły się w wodę i łódka popłynęła w stronę statku, kierując się światełkiem, błyszczącem na maszcie. W dwie minuty później łódka przybijała do Ebby. Hrabia d’Artigas stał oparty o parapet przy drabinie. – Zrobione, Spade? – spytał. – Zrobione. – Obaj? – Obaj, dozorca i chory. – Nie zauważono nic w Healthful-House? – Nie. Gaydon, z opaską na oczach i uszach, nie mógł rozpoznać głos, Hrabiego d’Artigas i kapitana Spade. Należy zaznaczyć, że ani Tomasz Roch ani Gaydon nie byli odrazu wciągnięci na statek. Przez pewien czas słychać było ruch przy boku okrętu. Dopiero w jakie pół godziny Gaydon, który nie stracił zimnej krwi, uczuł się wzniesiony, a następnie zniesiony na spód okrętu. Po dokonaniu porwania zdawałoby się, że Ebbapowinna była opuścić miejsce postoju, przepłynąć Pamplico Sound i wypłynąć na szerokie morze. Tymczasem na pokładzie panował spokój nie zapowiadający zgoła wypłynięcia okrętu na pełne wody. Czyż pozostawanie na miejscu po dokonaniu podwójnego tego porwania było rzeczą bezpieczną? Czyż hrabia d’Artigas mógł ukryć tak dobrze swych więźniów, że nie znalezionoby ich w razie gdyby Ebbę, której bliski postój w okolicach zakładu mógł wydawać się podejrzany, zechcieli odwiedzić agenci z New-Berne?… Bądź co bądź, w godzinę po powrocie łódki – oprócz ludzi pełniących straż na przodzie okrętu, – wszyscy, załoga, hrabia d’Artigas, Serkö, kapitan Spade, spali w swych kajutach na statku nieruchomie stojącym w spokojnej przystani ujścia Neuzy.
is dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg== of
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software