abstract
| - This Occupation has been listed in two different Departments on IMDb. Since there are hundreds of Occupations that are listed in one or more Departments, the editors of this Wikia have not gotten around them all. You can help by finding out what Departments already link to this Occupations and putting them here. There's already a form you can fill out when you edit this page. Thank you.
- „Na początku muszę przeprosić, gdyż to będzie długa opowieść. Nigdy nie byłem zmuszony do opowiedzenia tej historii z dbałością o wszystkie szczegóły i próby wytłumaczenia jej, ale jest ona prawdziwa i miała miejsce, kiedy byłem sześciolatkiem. Kiedy przyłożysz głowę do poduszki w cichym pokoju możesz usłyszeć bicie własnego serca. Za dzieciaka przytłumione, rytmiczne uderzenia brzmiały jak odgłos stóp stawianych na dywanie, i tak będą dzieckiem – tuż przed samym zaśnięciem – często słyszałem te odgłosy stawianych kroków, które natychmiast wybudzały mnie, przerażonego. Przez całe dzieciństwo mieszkałem wraz z matką w całkiem miłej okolicy, która ciągle była w fazie przemian – ludzie z niższych klas społecznych stopniowo się wprowadzali, a ja wraz z mamą byliśmy dwójką takich właśnie ludzi. Mieszkaliśmy w domu, który możesz czasami ujrzeć na międzystanowej, transportowany w dwóch częściach do miejsca w którym stanie, jednak moja mama dobrze o niego dbała. Sąsiedztwo porastało wiele lasków, które eksplorowałem i w których bawiłem się podczas dnia, lecz w nocy – jak często bywa w oczach dziecka – budziły one bardziej złowieszcze odczucia. To w połączeniu z faktem, iż pod domem znajdowała się sporych rozmiarów piwnica, wypełniało moją głowę potworami i scenariuszami bez wyjścia, które pochłaniały moje myśli, gdy budził mnie odgłos kroków. Powiedziałem mojej mamie o tym odgłosie, lecz odparła, że to tylko wyobraźnia; pewnego razu nalegałem nawet, aby wypłukała mi uszy wodą strzykaną prosto z gruszki, mając nadzieję że to pomoże. Oczywiście tak się nie stało. Pomimo całej atmosfery grozy oraz odgłosu kroków, jedyną dziwną rzeczą, która mi się przytrafiała było to, iż budziłem się na dolnym łóżku, mimo że zasypiałem na górnym, ale przecież nie było jakoś bardzo dziwne – czasami wstawałem w nocy do toalety, albo po coś do picia, a wracając kładłem się na dolnym łóżku (byłem tylko dzieckiem, nie miało to większego znaczenia). Działo się to raz czy dwa razy na tydzień, ale pobudka na dole nie była zbyt przerażająca. Jednakże jednej nocy nie obudziłem się na dolnym łóżku. Usłyszałem kroki, ale byłem zbyt bliski zaśnięcia, aby mnie rozbudziły, a kiedy już się obudziłem to nie przez nie, czy przez koszmary, tylko z powodu chłodu. Było naprawdę zimno. Otwarłem oczy i ujrzałem gwiazdy. W lesie. Natychmiast usiadłem i spróbowałem zrozumieć co się dzieje. Myślałem, że może śnię, ale nie było to chyba właściwe rozwiązanie, tak jak nie wydawało się racjonalnym to, że jestem w lesie. Przede mną stała wydmuchaną zabawka do pływania w basenie, jedna z rodzaju tych w kształcie rekina. To potęgowało tylko surrealizm. Po krótkim czasie wyglądało na to, że raczej się nie obudzę, ponieważ już nie spałem. Wstałem, aby zorientować się gdzie jestem, ale nie poznawałem tych drzew. Często bawiłem się w lasku obok domu, toteż znałem jego układ, więc jeśli to nie był ten sam lasek to jak mógłbym się z niego wydostać? Zrobiłem krok i poczułem wystrzał bólu, który zwalił mnie z powrotem na miejsce, gdzie się obudziłem. Nadepnąłem na cierń. W świetle księżyca spostrzegłem, że są wszędzie. Przyjrzałem się mojej drugiej stopie, która okazała się nienaruszona, tak jak reszta ciała. Nie miałem żadnego innego zadrapania, ani nawet się nie ubrudziłem. Chwilę popłakałem, aby zaraz znów wstać. Nie miałem pojęcia w którą stronę iść, więc wybrałem przypadkowy kierunek. Oparłem się chęci wołania o pomoc, gdyż nie byłem pewien czy chcę zostać odnaleziony przez tego lub to, co mogło czaić się w lesie. Błąkałem się, jak mi się wydawało, godzinami. Starałem się iść prosto, a gdy musiałem odbić od kierunku (aby na przykład ominąć przeszkodę) próbowałem wrócić na dawny kurs, jednakże byłem tylko dzieciakiem i byłem przerażony. Nie słyszałem żadnych buczeń, czy krzyków i tylko raz przestraszył mnie pewien odgłos. Coś jakby płaczące dziecko. Teraz podejrzewam, że był to tylko kot, ale wtedy spanikowałem. Biegałem lawirując w różnych kierunkach, aby uniknąć większych krzewów i zwalonych drzew. Przykładałem zbyt wiele uwagi gdzie stąpam, a zbyt mało do tego gdzie te kroki mnie prowadzą, ponieważ niedługo po usłyszeniu płaczu, który tak mnie przeraził, moim oczom ukazało się coś, co sprawiło że poczułem się tak zdołowany, jak chyba nigdy później w moim życiu. Pozbawionego powietrza rekina-pływaka. Byłem tylko trzy metry od miejsca, w którym się obudziłem. To nie była magia, czy nadnaturalne naginanie rzeczywistości. Zgubiłem się. Do tej pory bardziej skupiałem się na opuszczeniu lasu, niż na tym jak do niego trafiłem, ale powrót na miejsce startu sprawił, że mój umysł popłynął w tym kierunku. Nie byłem nawet pewien czy to mój lasek, mogłem tylko mieć nadzieję, że nim był. Zatoczyłem wielki okrąg, czy może w pewnym momencie niechcący zawróciłem? Jak miałem się z tego wydostać? Wtedy pomyślałem, że Gwiazda Północna to po prostu najjaśniejsza gwiazda, więc zadarłem głowę i wyszukałem tę, która najbardziej odznaczała się na ciemnym niebie, a następnie podążałem w jej kierunku. Z czasem, las zaczął wydawać się bardziej znajomy, a wtedy ujrzałem „okop” (rów, który wykopaliśmy razem z przyjaciółmi, aby toczyć w nim wojny) i wiedziałem, że udało mi się wrócić. Do tego czasu szedłem już bardzo powoli, ponieważ moje stopy naprawdę bolały, jednakże byłem tak szczęśliwy, iż znalazłem się blisko domu, że postanowiłem przyspieszyć kroku i zacząłem powolny bieg. Gdy ujrzałem dach mojego domu, ponad dachem domu sąsiadów biegłem jeszcze szybciej. Chciałem już tylko być w domu. Już w drodze postanowiłem, że nic nie powiem mamie, jako że nie wiedziałem nawet co mógłbym powiedzieć. Chciałem jakoś dostać się do domu, umyć i wrócić do łóżka. Moje serce zamarło, gdy wyszedłem za róg i zobaczyłem dom. Wszystkie światła były zapalone. Wiedziałem, że mama nie śpi i będę musiał się wytłumaczyć (lub chociaż spróbować), ale nie potrafiłem nawet znaleźć punktu zaczepienia gdzie zacząć. Zwolniłem bieg, który następnie przeszedł w chód. Widziałem jej sylwetkę przez żaluzje, i pomimo że nie wiedziałem jak się wytłumaczę, nie miało to teraz znaczenia. Pokonałem kilka stopni na ganek, położyłem dłoń na gałce i przekręciłem. Sekundę przed tym, jak zdołałem otworzyć drzwi, dwie ręce objęły mnie i odciągnęły w tył. Krzyczałem jak tylko mogłem najgłośniej: „MAMO! POMÓŻ MI! POMOCY! MAMO!”. Uczucie bycia tak blisko bezpieczeństwa, a następnie odciągnięcia od niego wypełniło mnie, nawet po latach ciężkim do opisania strachem i beznadzieją. Drzwi od których zostałem oderwany otwarły się i uderzył mnie przebłysk nadziei. Niestety, nie była to moja mama. Był to jakiś mężczyzna, ogromny mężczyzna. Rzucałem się i kopałem golenie osoby, która mnie trzymała jednocześnie starając się uciec od osoby, która ukazała się w drzwiach. Byłem wystraszony, ale i wściekły. „PUŚCIE MNIE! GDZIE ONA JEST? GDZIE JEST MOJA MAMA? CO JEJ ZROBILIŚCIE?!”. Podczas, gdy moje gardło kłuło, a ja łapałem kolejny oddech dotarł do mnie dźwięk, którego do tej pory nie słyszałem. - Kochanie, spokojnie. Mam cię. – brzmiało jak głos mamy. Uścisk rozluźnił się, a ręce mnie puściły. Kiedy mężczyzna stojący w drzwiach podszedł do mnie blokując światło nad gankiem, zauważyłem jego ubranie. Był policjantem. Odwróciłem się, aby zobaczyć kto mówił głosem mojej mamy i zobaczyłem, że to była ona. Wszystko było dobrze. Rozpłakałem się i cała nasza trójka weszła do środka. - Tak się cieszę, że jesteś w domu, Kochanie. Martwiłam się, że nigdy cię nie zobaczę – mówiąc to mama też już płakała. - Przepraszam, nie wiem co się stało. Ja tylko chciałem wrócić do domu. Przepraszam. - Nic się nie stało, tylko więcej tego nie rób. Nie wiem czy moje golenie by znów to wytrzymały… Roześmiałem się. - Przepraszam, że cię kopałem, ale czy musiałaś tak mnie łapać? - Bałam się, że możesz znów uciec.Byłem zdezorientowany. - Co masz na myśli?- Znaleźliśmy list na twojej poduszce – powiedziała wskazując na kawałek papieru, który policjant przesuwał po stole w moim kierunku. Podniosłem notatkę i przeczytałem ją. Był to list w stylu „uciekam z domu”. Mówił, że nie byłem szczęśliwy i już nigdy nie chcę zobaczyć ani mojej mamy, ani znajomych. Policjant wymienił kilka słów z mamą na ganku, a ja wpatrywałem się w list. Nie pamiętałem, abym go pisał. Nie mogłem sobie przypomnieć nic z tych rzeczy. Ale mimo że nawet, gdy czasami chodziłem nocą do łazienki i nie pamiętałem tego, wiedziałem teraz jedno... nie tak pisze się moje imię… to nie ja napisałem ten list.” Autor wątku następnie edytował post (po wielu pytaniach od innych użytkowników). Treść edycji: „EDIT: Po rozmowie z moją mamą na temat wydarzeń, które miały miejsce, gdy byłem dzieckiem, przypomniała coś co nie może zostać niepowiązane z tym. Odpowiada na kilka pytań dotyczących powyższej historii, ale podnosi inne pytania, którym wciąż się przyglądam. Sugeruje też, że wiele z tego co powiedziano mi za dzieciaka, nie było prawdą. Możecie znaleźć nową historię tutaj.” Część druga: Kategoria:Opowiadania
- Footsteps is a gameplay mechanic used in the Counter-Strike series, where every movement made by the player creates some sound that can be heard by others. Although usually serving little purpose other than increasing immersion, the competitive nature of the Counter-Strike games made footstep listening a viable strategy for gaining information on nearby enemies.
- Publishes in StarStory 2014 Jen reached for her phone in her purse only to realise it was dead. “Great!” she said and tossed it to the passenger seat. She inhaled and exhaled deeply before lashing out on the steering wheel, releasing all the frustration of the day. 'This day is just getting better and better.' She said to herself. Not only was she late for work again this morning, because the damn alarm didn’t ring, but her boss was particularly cranky today. Needless to say he read her the riot act when she walked through the door half an hour later than she was supposed to. To punish her ass, he gave her the worst assignment ever. How could she make a name for herself in the journalistic world if she were to write articles about the how-tos? That’s just bullshit! What about serious matters? Poverty? War? Conspiracy? What about them? This was what she wanted to write. She should be on her way to the White House interviewing the president about the war in Asia; instead she was on her way to interviewing 80 year-old Mr Ellis about how to grow a Parrot Beak. Who cares if he won the Great American Gardener’s award for growing that stupid flower with its stupid name? And who the hell names a flower the Parrot Beak anyway? Now the damn car broke down and her phone was dead. Jen raised her head from the steering wheel and looked outside the car window. She was in the middle of nowhere. She opened the door and stepped outside the car. She swept her gaze around taking in her surrounding. There were barely streetlights along the roads. They were so faint it wouldn’t have made a difference if they were off. Giant trees aligned the sides of the road creating big scary shadows. No house was fully in sight. Though she could make the outline of a house in the far distance due to the light it exuded. She raised her head toward the sky and noticed a half moon. The temperature outside was what was to be expected on an autumn evening. Chilly. Jen got back into the car, put on her jacket and pondered her options. She could stay in the car and wait for a passing vehicle, but she’d been here for almost two hours and not a single vehicle drove by. She could walk towards the lighted house. Maybe she could borrow a phone and call a car service to come pick her and car up. She looked considerably at the dark road and almost abandoned the idea, but her stomach growled and she realised she’d not eaten anything since breakfast. If she didn’t get some food down her stomach soon she’d starve. Jen closed the opening of her jacket and gloved her hands. She then picked up her purse and her lifeless phone and got out of the car. She locked it, placed her clutch purse on her shoulder and started walking. The autumn chill crept through her bones the longer she was exposed to it. She crossed her arms in attempt to warm herself as best she could. Her hair blowing in all directions, creating a chaotic mess as the wind raged through it. The trees suffered from a similar damage as the wind stripped them of their leaves and branches. Jen continued on to walk all the while admiring the chaos around her. Suddenly the wind blew harder than ever and a branch cracked above her head. She jumped from the noise and in time noticed she had to get out of the way. The branch landed beside her on the ground barely missing her. Her hair lifted on her nape and arms and adrenaline spiked through her system. She just escaped death. Her senses became more alert as she continued along the dark road. Somehow, the beautiful autumn scene now seemed creepy. The hair on the back of her neck rose to attention and the sensation of being followed crawled up her back. She quickly turned to look, but saw no one. However trepidation had already taken root in the deep recesses of her mind and she began to walk faster. She peeked up under her lashes and saw the light from the house getting bigger as she neared it. She wasn’t far, she thought. A faint light of hope ignited inside of her as it dawned on her that her nightmare would soon cease. She’d find a phone and call the car service to come rescue her. Then she’d….. her train of thought abruptly cut off when she heard the sound of clicking heels on the road. She stopped to listen only to hear complete silence. She was alone. She started on to walk again when the heels started clicking once more. Again she stopped to listen and thought maybe the sound was coming from her. She looked down at her shoes to inspect them and realised she hadn’t wore heels today. In fact, she had on her best sneakers. She cast a quick look behind her and once more no one was in sight. This time she picked up her pace a little and again she heard footsteps nearing her the faster she walked. Fear snaked through her and she started to run as fast as she could, adrenaline pumping in her blood stream. She didn’t looked behind again instead she sprinted alongside the road toward the light. The nearer she got to the house the nearer the footsteps sounded. She kept her eyes on the house as it grew bigger and bigger as she swallowed the distance step by step. Her heart bursting in and out as exhaustion took hold of her body. Before long she was banging on the wooden door shouting; “Please… Please… let me in... Please.” The footsteps came closer and closer. Her heart raced, nearly exploding in her chest. She banged and shouted louder and louder. “Too late” she said to herself as her senses registered an inhuman presence had engulfed her shaking limbs. The door opened and she passed out in Mr Ellis’s arms.
|