rdfs:comment
| - Kontur płyt pamięć chłonie bezwolnie, uparcie… Ot, tak by dobrze było stać tutaj na warcie w wygodnej rogatywce, zsuniętej na oczy. Lęk, lęk zdradziecki, upiorny, nikczemny, wewnętrzną a żelazną przytłoczany wolą, nagle wypełza zewsząd — nieujęty, ciemny… Jakże drżą nogi, jak ciężą i bolą! Już czas… Tak dobrze by zobaczyć tej chwili ostatniej jakiś znak siły własnej i pamięci bratniej, choć by maleńki skrawek purpurowo-biały… Już czas… Stłum, o miasto, codzienną swą wrzawę, stań zamarłe w tę chwilę jedyną — wszak za Ciebie, za Ciebie to giną! oni giną za Ciebie, Warszawo!… Już czas… Nie myśleć…
|
abstract
| - Kontur płyt pamięć chłonie bezwolnie, uparcie… Ot, tak by dobrze było stać tutaj na warcie w wygodnej rogatywce, zsuniętej na oczy. Lęk, lęk zdradziecki, upiorny, nikczemny, wewnętrzną a żelazną przytłoczany wolą, nagle wypełza zewsząd — nieujęty, ciemny… Jakże drżą nogi, jak ciężą i bolą! Już czas… Tak dobrze by zobaczyć tej chwili ostatniej jakiś znak siły własnej i pamięci bratniej, choć by maleńki skrawek purpurowo-biały… Już czas… Stłum, o miasto, codzienną swą wrzawę, stań zamarłe w tę chwilę jedyną — wszak za Ciebie, za Ciebie to giną! oni giną za Ciebie, Warszawo!… Czy już?... . . . . . . . . . . . . . . . Miota się oficerek, komendant eskorty, zapieniony wściekłością, w chodnik wali nogą: — Ulica obstawiona? Nie puszczać nikogo! Stać tu równo! Warować! Warszawskie wy czorty! — . . . . . . . . . . . . . . . Już czas… Nie myśleć… Gdyby można tak skłuć bagnetami, bić w gotowe do strzału czarne karabiny i nie czuć w sobie grozy, lęku przed kulami, ani bezsiły strasznej, jako tej godziny!... Już czas… Daj, Matko Boża, polskiemu ludowi przeświętą moc wytrwania na płonące dni; daj, niechaj się duch jego wzmocni i odnowi i niechaj serce jego czystym ogniem lśni!… Już czas… Śmierć tuż… przebiega tuż… . . . . . . . . . . . . . . . Salwa. . . . . . . . . . . . . . . . Warszawo święta! Warszawo!... … To już… Image:PD-icon.svg Public domain
|