rdfs:comment
| - Lecz północ mrokiem wciąż głębszym dyszy, noc taje, ginie w wiosennych snach. I mówi dziewczę: „Ty słyszysz, słyszysz...” i szepce: „Z tobą tak mi dziś strach...” Ubrana była w sukienkę białą, ta druga w czerni (czy dziecko twe?.) Tej białej ciałko wychudłe drżało, a druga — śmiała się w noc i mgłę... Czy słyszysz, Panie, zlituj się, zlituj.... ta druga z śmiechem przyśpiesza krok... a na ulicy pustką zabitej zostali... Trzeci, ona i mrok. Małą, białą dzieweczkę, archanioł do domu niósł... Image:PD-icon.svg Public domain
|
abstract
| - Lecz północ mrokiem wciąż głębszym dyszy, noc taje, ginie w wiosennych snach. I mówi dziewczę: „Ty słyszysz, słyszysz...” i szepce: „Z tobą tak mi dziś strach...” Ubrana była w sukienkę białą, ta druga w czerni (czy dziecko twe?.) Tej białej ciałko wychudłe drżało, a druga — śmiała się w noc i mgłę... Czy słyszysz, Panie, zlituj się, zlituj.... ta druga z śmiechem przyśpiesza krok... a na ulicy pustką zabitej zostali... Trzeci, ona i mrok. Chyba świt blisko, chyba już blisko, już blada zorza błądzi przez zmrok... Rąbek niebiosów opadł tak nisko, że zgasił latarń ostatnich wzrok. Spadał tu łukiem. W przedświcie długim nocy pijanej gubił się chmiel, Gdy w trawie błysły na szkiełku smugi została sama i sukni biel... Pierwszych promyków nitki się żarzą. Słabe rączyny chwyciły nić. Ale już miasto grzmiąc rzeką zdarzeń gdzieś w oddaleniu zaczęło żyć. Był miłosny narkotyk w paczce barwnych banknotów. Przeraziła się zorza, lecz przez wolę złych sił któś dał miastu niezmierny przepych złota i potu i słupami zatruty pył w powietrze się wzbił. Podchodzili sąsiedzi, coś szeptali namolnie. Starzec siwy jak dymek szczudłem wsparł się — tak stał. Duszno było dokoła, Monotonnie i polnie, rzucał kurz Niewidzialny, Niewidzialny się śmiał. W tym ognistym orkanie ręce jej przyciskały ziemię brudną i suchą, rozpaloną jak piec. Boże wielki, wszak sprawisz, by zelżały nam skały, odwróć od nas karzący, rażący twój miecz. Wówczas niebo znak dało: w środek pyłu i krzyku zstąpił jasny Archanioł. Ubieloną miał dłoń. Wszystkim się wydawało, że wychodził z sklepiku i że mąka mu bieli czoło, ręce i skroń. Ale skały się rwały Ziemia już oddychała. Cichnął w deszczu daleki, rozśpiewany skądś wóz... Głucho ciżba huczała. Dziko burza się śmiała. Małą, białą dzieweczkę, archanioł do domu niósł... Image:PD-icon.svg Public domain
|