Attributes | Values |
---|
rdfs:label
| - Atta Troll (Heine, przekł. Urbański)/10
|
rdfs:comment
| - Północ. Dzikie dwie postacie, dwa mrukliwe jakieś cienie, na czworakach, przez jedliny przedzierają się zarośla. On to, rodzic Atta Troll, z jednouchym swym synalkiem. W brzasku, gdzie rzednieje gąszcz, przy Objatnym stają Głazie. Głaz ten - (mruknie Atta Troll) dawny to druidów ołtarz. Ongi stary tu zabobon ludzi rzezał na objatę. Zgroza! Co za krwawe jatki! Na tę myśl, na grzbiecie włos mi dęba staje. Ku czci Boga przelewano tu posokę! Dziś, co prawda, już światlejsi oni ludzie. Mniej żarliwi, już dla nieba interesów nie mordują się wzajemnie. Dziś, nie obłęd już pobożny, i nie szał, nie marzycielstwo w pięść im wtyka nóż - lecz jeno duch sobkostwa i prywaty. Na wyścigi dziś o ziemską borykają się mamonę. Każdy sani dla siebie kradnie; wciąż wiec wodza sie za łby. Wszechogółu wspólna sch
|
dcterms:subject
| |
Tytuł
| |
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
| |
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
| |
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
| |
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
| |
Autor
| |
abstract
| - Północ. Dzikie dwie postacie, dwa mrukliwe jakieś cienie, na czworakach, przez jedliny przedzierają się zarośla. On to, rodzic Atta Troll, z jednouchym swym synalkiem. W brzasku, gdzie rzednieje gąszcz, przy Objatnym stają Głazie. Głaz ten - (mruknie Atta Troll) dawny to druidów ołtarz. Ongi stary tu zabobon ludzi rzezał na objatę. Zgroza! Co za krwawe jatki! Na tę myśl, na grzbiecie włos mi dęba staje. Ku czci Boga przelewano tu posokę! Dziś, co prawda, już światlejsi oni ludzie. Mniej żarliwi, już dla nieba interesów nie mordują się wzajemnie. Dziś, nie obłęd już pobożny, i nie szał, nie marzycielstwo w pięść im wtyka nóż - lecz jeno duch sobkostwa i prywaty. Na wyścigi dziś o ziemską borykają się mamonę. Każdy sani dla siebie kradnie; wciąż wiec wodza sie za łby. Wszechogółu wspólna scheda łupem staje się jednostek. Rabuś, o własności prawiąc, posiadaczem siebie zwie. Własność! - Posiadania prawo! - O złodziejstwo! Co za kłam! Jeno człek wymyśleć zdolen ów chytrości zlep z bezsensem. Nie natura ich stworzyła - posiadaczy. Wszak bez kabzy wszyscy na ten świat przychodzim. W kudłach naszych gdzież kieszenie? Komuż, pytam, przyrodzone takie mieszki? Kto w zewnętrznem przyniósł je na świat futerku - by, co skradnie, wetknąć w sak? Gładka jeno ta istota - to człek - co sztucznie w cudzą wełnę odzian chadza, w sztuczne umiał zaopatrzyć się kieszenie. Kieszeń! Przeciw to naturze wymysł, jak posiadłość wszelka, jak własności wszelkie prawo. Słowem - ludzie: rzezimieszki! Nienawiścią do nich dysząc, w ciebie chcę ją wpoić synu. U ołtarza stóp, wieczystą przysiądz musisz tu nienawiść. Po żywota kres - tym niecnym gnębicielom, bądź śmiertelnym, bezlitosnym bądź im wrogiem! Przysiąż, przysiąż, synu mój! I jak ongi Hannibal, przysiągł młodzian. Trupim blaskiem starą oblał księżyc płytę i odludków mściwą parę. Kiedyś zdamy o tem sprawę, czy też piastun wiernym został swej przysiędze - i geśl nasza nową brzdęknie epopeja. Również rozstać nam się trzeba z Atta Troll'em. Temci pewniej spotkajom się w danej chwili z naszej fuzji celną kulą. Zdrajca stanu, coś ludzkości śmiał pomiatać majestatem - zbrodni twojej akty śledcze już spisane. Strzeż się jutra!
|
is dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
of | |
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
of | |