About: dbkwik:resource/sBRkB-HDYXBluIg90V6lwg==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Miasto pływające/18
rdfs:comment
  • — Dusiłem się w salonie, — rzekł do mnie. Tutaj przynajmniej pływam w pełnej atmosferze! Otóż to oddychanie oży­wiające. Mnie potrzeba koniecznie moich stu metrów sze­ściennych powietrza czystego na dwadzieścia cztery godzin, bo inaczej jestem na wpół uduszony. — Oddychaj kapitanie, oddychaj dowoli, — odpowiedziałem mu. Jest tu powietrza dla wszystkich, a fala morska nie będzie się upominała o część na pana przypadającą. Dobra to rzecz ten tlen, a trzeba przyznać, że nasi paryżanie i nasi lon­dyńczycy znają go tylko z imienia. — To Fabijan! — „Cicho!” — Ona! poszepnął. Później pochylając głowę:
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • Rozdział XVIII
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
adnotacje
  • Dawny|1872 r
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Juliusz Verne
abstract
  • — Dusiłem się w salonie, — rzekł do mnie. Tutaj przynajmniej pływam w pełnej atmosferze! Otóż to oddychanie oży­wiające. Mnie potrzeba koniecznie moich stu metrów sze­ściennych powietrza czystego na dwadzieścia cztery godzin, bo inaczej jestem na wpół uduszony. — Oddychaj kapitanie, oddychaj dowoli, — odpowiedziałem mu. Jest tu powietrza dla wszystkich, a fala morska nie będzie się upominała o część na pana przypadającą. Dobra to rzecz ten tlen, a trzeba przyznać, że nasi paryżanie i nasi lon­dyńczycy znają go tylko z imienia. — Tak! — odrzekł kapitan, — oni wolą kwas węglany. Każden ma swój gust. Co do mnie, nie cierpie go nawet w winie szampańskiem! W ten sposób rozmawiając, chodziliśmy wzdłuż bulwaru na prawej stronie okrętu, zasłonięci od wiatru wysoką ścianą rufy. Ogromne kłęby dymu, przetykane iskrami unosiły się z czarnych kominów. Chrapanie machin towarzyszyło gwi­zdaniu wiatru po przez liny żelazne idące w drabinkę od wie­rzchu masztu, które wydawały dźwięki jakby strun harfy. Do tego wrzasku, od czasu do czasu, mięszał się krzyk majtków wołających: All's well! all's well! Wszystko idzie dobrze! Wszy­stko idzie dobrze! Rzeczywiście nie pominięto żadnej przezor­ności dla zapewnienia okrętowi bezpieczeństwa wśród tych miejsc odwiedzanych przez lody. Kapitan kazał zaczerpać kubeł wody dla rozpoznania temperatury, i gdyby tempera­tura ta spadła o stopień niżej, nie byłby się zawahał zmienić drogę. Wiedział, że w istocie przed dwoma tygodniami Pereire został otoczony krami lodu pod tą właśnie szerokością; było to niebezpieczeństwo, którego należało uniknąć. Z resztą jego rozkaz nocny przepisywał czuwanie nadzwyczajne. On sam nie kładł się spać. Dwu oficerów było przy jego boku, jeden przy znakach kół, a drugi przy znakach śruby. Co wię­cej jeden porucznik i dwu służących zmieniali się kolejno przy izdebce z przodu okrętu, gdy w tym czasie kwatermistrz i majtek byli na przodzie parostatku. Podróżni mogli być spokojni. Zauważywszy te rozporządzenia, zwróciliśmy się z kapitanem Corsicanem ku tyłowi okrętu. Przyszło nam na myśl przepędzić jakiś czas jeszcze przy wielkim rudlu, zanim wej­dziemy do swoich pokoików, tak jak byliby zrobili spokojni mieszkańcy na dużym placu swego miasta. Miejsce wydało nam się pustem. Wkrótce jednak oczy nasze przywykły do tej ciemności, i spostrzegliśmy człowieka opartego o poręcz nad przepaścią, pogrążonego w zupełnéj nieruchomości. Cor­sican przypatrzywszy mu się dobrze, rzekł mi: — To Fabijan! Byłto Fabijan rzeczywiście, poznaliśmy go; lecz on zato­piony w głębokiem zamyśleniu, wcale nas nie widział. Wzrok jego jak się zdawało zwrócony był w kąt rudla, widziałem je­go oczy błyszczące w ciemności. Na co on się tak patrzył? Jak mógł przejrzeć tę ciemność głęboką? Ja uważałem, że le­piej byłoby pozostawić mu swobodę w rozmyślaniu, lecz kapi­tan Corsican przysuwając się: — Fabijanie? zawołał. Fabijan nie odpowiedział. Nie słyszał. Corsican znów go zawołał. Fabijan drgnął, odwrócił na chwilkę głowę i wymó­wił to jedno słowo: — „Cicho!” Późniéj ręką wskazał cień, który się zwolna poruszał w oddaleniu. Temuto zaledwie widzialnemu cieniowi przypa­trywał się Fabijan. Potem uśmiechnąwszy się smutnie: File:'A Floating City' by Jules Férat 17.jpg — Dama czarna! — poszepnął. Wstrząsnąłem się. Kapitan Corsican wziął mnie za rękę, poczułem, że i on drżał także. Jedna myśl uderzyła nas oby­dwu. Ten cień był to duch, o którym nam mówił doktór Pitferge. Fabijan znów się zatopił w swe senne rozmyślanie. Ja z piersią zapartą, wzrokiem niespokojnym, patrzyłem na tę postać ludzką, zaledwie naszkicowaną w ciemności, która wkrótce przedstawiła się widoczniej naszym oczom. Szła na­przód, wahała się, postępowała, zatrzymywała się, znowu się poruszała, zdawała się ślizgać raczéj aniżeli iść. Dusza błądząca. O dziesięć kroków od nas stanęła nieruchomie. Wten­czas mogłem rozróżnić postać kobiety wysmukłej, ubranej szczupło, w jakiś rodzaj burnusa bronzowego; twarz miała za­krytą gęstym woalem. — Obłąkana! obłąkana! nie prawdaż? poszepnął Fabijan. Byłato rzeczywiście obłąkana. Lecz Fabijan nas nie zapy­tywał. On mówił sam do siebie; tymczasem ta biedna istota, przysunęła się do nas jeszcze bliżej. Zdawało mi się, że widzę jej oczy błyszczące przez ten woal, kiedy je zwracała na Fa­bijana. Przyszła aż do niego, Fabijan wyprostował się zele­ktryzowany. Kobieta zawoalowana, położyła mu rękę na sercu jakby dla obrachowania jego uderzeń... Potem wymknąw­szy się znikła nagle w tyle okrętu. Fabijan upadł prawie na kolana, z rękami wyciągniętemi. — Ona! poszepnął. Później pochylając głowę: — Co za przywidzenie! dodał. Wtedy kapitan Corsican wziął go za rękę: — Chodź Fabijanie, chodź, — rzekł wyprowadzając swego nieszczęśliwego przyjaciela.
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software