rdfs:comment
| - Widzę, wciąż nowe nadlatują hufce Stąd, gdzie luk nieba siadł na wodnym łęku — I środkiem pełno tych, co na wędrówce — I konających jęk słychać po jęku — Ile jest oka mgnień w obrębie godzin, Tyle tu na raz żyć, śmierci, narodzin. I tak jest wieki! — I po cóż, o Morze?!... Jakim podstępem szalonych nadziei Od końca świata przez wodne bezdroże Zwabiasz je tutaj na kaźń po kolei... Wiedząc, że z grobu nikt nie opowiada Tym, co się rodzą: «wstrzymajcie się, zdrada!..» Po którym trzeba iść wr muł bezpamiętny Wam — które znacie czar życia namiętny! * Pokoleń tłum — Nadziei moc
|
abstract
| - Widzę, wciąż nowe nadlatują hufce Stąd, gdzie luk nieba siadł na wodnym łęku — I środkiem pełno tych, co na wędrówce — I konających jęk słychać po jęku — Ile jest oka mgnień w obrębie godzin, Tyle tu na raz żyć, śmierci, narodzin. I tak jest wieki! — I po cóż, o Morze?!... Jakim podstępem szalonych nadziei Od końca świata przez wodne bezdroże Zwabiasz je tutaj na kaźń po kolei... Wiedząc, że z grobu nikt nie opowiada Tym, co się rodzą: «wstrzymajcie się, zdrada!..» Przepiękne fale! — nie masz dla was laski! Nienawiść morza dźwiga was z odmętu — Cóż stąd, że w rajskie opływacie blaski, Gdy to ma trwanie jednego momentu, Po którym trzeba iść wr muł bezpamiętny Wam — które znacie czar życia namiętny! Próżno wasz kolor z nieba jest poczęty, Wśród burz wspaniałe gór miewacie wzrosty, Słońce rozrzuca po was dyamenty, Księżyc dla duchów stawia złote mosty, I wężem rzuca karbowane szarfy Na was, grające w dłoniach wiatru arfy. Próżno, jak z gliny rozbita skarbona, Co w dłoń niszczącą skarb oddaje cały, Na brzeg morderczy wyrzucacie z łona Perłowe muszle, koralu kawały. Próżno, zasługa niczem — przeznaczenia Spełnić się muszą! roztrącone w pianę Giną wśród mułu zjawisk pokolenia Jedne po drugich... krótkie a świetlane. * Tak ty nas niesiesz, Morze Natury, Pokoleń tłum — Przez pole życia — pod blask i chmury Ciszę i szum!... Tak się po tobie ścigają wały Żyjące dusz... Jakby na rajskie błonia leciały W doliny róż... A nas tak niesie pięknych i silnych Nadziei moc Na brzeg rozbicia... w piasków mogilnych Grobową noc. Tak z bohaterskim i my hejnałem Lecimy wcwał, By rozpędzoną pierś życia szałem Strzaskać od skał. Do tych bolesnych pilno nam konań U skalnych twierdz... Gdzie zostawimy perły przekonań W muszli swych serc, I kwiatów życia wonne gałęzie Z młodości stref, I prac żywota cierniste więzie, Nasz koral: krew. Każde z pokoleń przynosi łodzie Z Hesperyi stron, Korabiem świata wstrząśnie w przechodzie, Swój zagra ton. Każde z nich wydmie pierś pod niebiosa W boskości śnie — A oto po niem na piasku rosa... I muł na dnie... Tak wiecznie lecą wciąż nowe góry Żyjących mas... Wzdyma się twórcze łono Natury, Wiatr pędzi — Czas. Czyż ci do szczęścia trzeba tortury Drgających ciał, Że nas tak tracisz, Morze Natury, Na zrębie skał?! Image:PD-icon.svg Public domain
|