Szlachetny ten wędrowiec, siedzi na skraju łoża. W niebieskiej marzeń wzlatuje osnowie, błękitna prowadzi go zorza. Widzisz - Mój synu strapiony, czas przędzie swe błękitne nici. Czuję żeś wewnętrznie zwaśniony On za moment pragnienia Twe nasyci. Zatopiony w myślach blednących, tereny bezkresne przemierza, do przyczółków marzycieli karmiących i tam duszę celowi zawierza. Tchnienie woli przyzywa imię jego, podnosi głowę i spogląda. Niepomny trudu włożonego w przejście traktu, który zaciąga wieczysty dług w banku wiary i nadziei. Image:CC-BY-SA icon.svg cc-by-sa
Szlachetny ten wędrowiec, siedzi na skraju łoża. W niebieskiej marzeń wzlatuje osnowie, błękitna prowadzi go zorza. Widzisz - Mój synu strapiony, czas przędzie swe błękitne nici. Czuję żeś wewnętrznie zwaśniony On za moment pragnienia Twe nasyci. Zatopiony w myślach blednących, tereny bezkresne przemierza, do przyczółków marzycieli karmiących i tam duszę celowi zawierza. Tchnienie woli przyzywa imię jego, podnosi głowę i spogląda. Niepomny trudu włożonego w przejście traktu, który zaciąga wieczysty dług w banku wiary i nadziei. Image:CC-BY-SA icon.svg cc-by-sa