rdfs:comment
| - O jakże się mylisz! miłość ma — to płomień, Który tajemnymi pragnieniami poję; Więc jeśli unikam, to, żem jest szalony; Tyś piękna, ja młody — kochasz, więc się boję. Kiedym cię obaczył śród upalnej siesty, Z rękami drżącemi, jak ptaszek, co kona, W białej i niedbale narzuconej sukni, Z włosem rozpuszczonym na białe ramiona; Kiedym cię obaczył, Magdaleno czysta, Wpół na aksamitnej kozetce przegiętą, Z tymi zmrużonymi rozkosznie oczyma, Z tą piersią, oddechem przyspieszonym wzdętą;
|
abstract
| - O jakże się mylisz! miłość ma — to płomień, Który tajemnymi pragnieniami poję; Więc jeśli unikam, to, żem jest szalony; Tyś piękna, ja młody — kochasz, więc się boję. Kiedym cię obaczył śród upalnej siesty, Z rękami drżącemi, jak ptaszek, co kona, W białej i niedbale narzuconej sukni, Z włosem rozpuszczonym na białe ramiona; Kiedym cię obaczył, Magdaleno czysta, Wpół na aksamitnej kozetce przegiętą, Z tymi zmrużonymi rozkosznie oczyma, Z tą piersią, oddechem przyspieszonym wzdętą; Kiedym cię obaczył w prześlicznym omdleniu, Twe lice, jak róża płonąca, wstydliwe, Twe usta, szepczące zaprzeczenia słowa, I wargi nabrzmiałe, pocałunku chciwe — Gdzieby się podziała twa czystość anielska, Twoje skrzydła białe, twych rumieńców kwiecie? Ach, spaliłabyś się, jak po iskrach żaru Stąpające boso obłąkane dziecię! Więc mnie nie posądzaj, że mam serce z lodu; Nie widzisz? zdradziłem tajemnicę moje: Jeżeli unikam, to, żeś dla mnie święta... Tyś piękna, ja młody — kochasz, więc się boję.
|