rdfs:comment
| - Złota polana, w lesie świeżością pachnącym, Kiście świeżych winogron razem spożywamy, Zanim ruszymy w drogę, piekąc się w słońcu gorącym, Na tej świetlistej polanie, do bogów zaśpiewamy. Odchodząc z rodzinnych stron, z równin obsianych lasami, Wiemy, że rok cały minie, nim tu ponownie wrócimy, Jednak nie bacząc za siebie, skracamy czas ciszy pieśniami, Pod nosem znane nam piosnki, z ochoczą radością nucimy. Image:CC-BY-SA icon.svg cc-by-sa
|
abstract
| - Złota polana, w lesie świeżością pachnącym, Kiście świeżych winogron razem spożywamy, Zanim ruszymy w drogę, piekąc się w słońcu gorącym, Na tej świetlistej polanie, do bogów zaśpiewamy. Odchodząc z rodzinnych stron, z równin obsianych lasami, Wiemy, że rok cały minie, nim tu ponownie wrócimy, Jednak nie bacząc za siebie, skracamy czas ciszy pieśniami, Pod nosem znane nam piosnki, z ochoczą radością nucimy. I znów pustynie ziemi, czerwonej jak zachód słońca, I znów gorąca łuna, naszym zmęczeniem i trudem, Dojdziemy do krain przecudnych, co rzek mają koło tysiąca, Kąpiąc się w słodkich jeziorach, żegnając z kurzem i brudem. I podróż nasza upływa, a gdy już końca dobiega, Widzimy białe pałace, co światłem południa obmyte, Cała też karawana, ku bramom mieściny wybiega, Za bramą widzimy tłumy, w cieniu budowli ukryte. Paszowie, w dostatku żyjący, karmią podróżnych gościną, Kupcy tu przybywający, towary sprzedają skwapliwie, Po dniach też kilku spokojnych, żegnamy się z piękną mieściną, Bo żądza dalszej podróży prowadzi nas w drogę szczęśliwie. A dalej pustynne wydmy, i modły o kroplę napoju, Strudzeni, z mozołem błądzimy, oazy też wypatrując, Gdy beduinów spotkawszy, nareszcie idziemy w spokoju, To wkrótce objawia się obóz, spod piasków nam ukazując. Z obozu też dalej idziemy, a kiedy mija nam droga, Wkraczamy w ziemie prześliczne, mlekiem i wodą płynące, Modły więc prawiąc dziękczynne, niesiemy podzięki do boga, Co nas prowadził w te kraje, przez piaski pustyni gorącej. W miesiącu płynącym rozkoszą, dnie nam zbyt prędko mijają, Jednak, gdy czas nasz nadchodzi, w powrotną już podróż ruszamy, Na pożegnanie wędrowców, driady nam pieśni śpiewają, Idziemy, by zdążyć na wiosnę, niewiele też czasu już mamy. Zwiedziwszy więc wschodnie ziemie, znowu do domu wracamy, Tego cośmy tam ujrzeli, nigdy nie zapomnimy, Rzeki płynące srebrem, złoto, co w rękach trzymamy, Owoce soczyste i słodkie, w ustach wytrwale cedzimy. Gdyśmy tak wschód ów zwiedzali, pięknem się pławiąc codziennie, Luksusów zaznając największych, ciesząc się we dnie i w nocy, Jakżeśmy się też poczuli... zaiste zgoła odmiennie, Obszedłszy zalane chłodem, lodowe stoki północy. Tak podróż nam losem zrządziła, że po powrocie do domu, Znowu nas dalej posłała, hen za horyzont szeroki, Jednak opowieść w całości, jeszcze nie znana nikomu, Jak północ obeszliśmy, poznasz, gdy miną nieboskłon obłoki... Image:CC-BY-SA icon.svg cc-by-sa
|