This HTML5 document contains 13 embedded RDF statements represented using HTML+Microdata notation.

The embedded RDF content will be recognized by any processor of HTML5 Microdata.

PrefixNamespace IRI
n10http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/F-CXvukY80PVZIybZomjPw==
n16http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
n9http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
n6http://dbkwik.webdatacommons.org/ontology/
dctermshttp://purl.org/dc/terms/
n13http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/0YIgYf6jVKKHc1paKvTsiw==
n5http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/KJWEG3L8MlbbPB_Hp8NgMA==
n15http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/H4PHGu2NSbuiUT4xDkVqcw==
rdfshttp://www.w3.org/2000/01/rdf-schema#
n8http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/3mx9nypL-9q7nBjHviuu9w==
n7http://dbkwik.webdatacommons.org/wiersze/property/
n12http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/2vWJtj3cS3cBv7v1NMl-Lg==
rdfhttp://www.w3.org/1999/02/22-rdf-syntax-ns#
n2http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/HOYctjqCluCPRN7m0wpl3w==
n11http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/Dl2Mb1MgR4xhb8_Ca4S5xA==
xsdhhttp://www.w3.org/2001/XMLSchema#
n14http://dbkwik.webdatacommons.org/resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
Subject Item
n13:
n14:
n2:
Subject Item
n2:
rdfs:label
Boska Komedia (Porębowicz)/Czyściec - Pieśń III
rdfs:comment
4 Ja się tuliłem do wiernego łona; I jakże mógłbym sam jeden pozostać? Któż by pod górę podparł me ramiona? 7 Lecz on miał człeka zgryzionego postać: O ty, sumienie zacne, trwożne błędu, Najlżejszą winą każące się chłostać!... 10 Gdy stopy jego powolniły pędu, Co wszystkim sprawom dostojeństwo kradnie, Pragnienie moje z ciasnego oprzędu 13 Skupionej myśli szerszy kręg owładnie; Za czym źrenice obracam na górę, Co wyżej wszystkich ziemskich gór się kładnie. 16 Słońce, co z tyłu czerwonością gore, Przede mnie rzuca złamane promienie, Spotkawszy w mojej osobie zaporę.
dcterms:subject
n5:
n11:
n12:
n14:
n15:
n9:
Pieśń III Czyściec
n16:
n13:
n7:wikiPageUsesTemplate
n8:
n10:
Dante Alighieri
n6:abstract
4 Ja się tuliłem do wiernego łona; I jakże mógłbym sam jeden pozostać? Któż by pod górę podparł me ramiona? 7 Lecz on miał człeka zgryzionego postać: O ty, sumienie zacne, trwożne błędu, Najlżejszą winą każące się chłostać!... 10 Gdy stopy jego powolniły pędu, Co wszystkim sprawom dostojeństwo kradnie, Pragnienie moje z ciasnego oprzędu 13 Skupionej myśli szerszy kręg owładnie; Za czym źrenice obracam na górę, Co wyżej wszystkich ziemskich gór się kładnie. 16 Słońce, co z tyłu czerwonością gore, Przede mnie rzuca złamane promienie, Spotkawszy w mojej osobie zaporę. 19 Myśląc, żem został sam, bo nie dwa cienie, Lecz tylko jeden widniał plamą ciemną, W bok przestraszone rzuciłem spojrzenie, 22 A mój Cieszyciel: „Czemu drżysz daremno? - Szepnął, postacią zwróciwszy się całą. — Nie ufasz, żem tu? Nie idziesz to ze mną? 25 Podwieczerz schodzi, gdzie spoczywa ciało, Co odeń dawniej padał cień ten samy; Neapolowi Brindisi je dało. 28 Ze kształt mój ciemnej nie odrzuca plamy, Nie dziw się bardziej niż niebiosom, kędy Nie kładzie promień promieniowi tamy. 31 Niemniej ból cierpieć i mrozy, i swędy Ciałom, jak moje, każe Moc żywota, Niewybadana ludzkimi obłędy. 34 Darmo się człowiek w tej nadziei miota, Że swym rozumem szlaki poodwija, Którędy działa Trójjedna Istota. 37 Rodzie człowieczy, dość tobie ad quia! Gdyby wszechwiedzą ludzkość była mocna, Przecz by Synaczka rodziła Maryja? 40 Znana ci mężów tęskność bezowocna, W których by mogła być uspokojona Tą wiedzą, a tak przejmuje ich do cna — 43 Arystotela myślę i Platona I innych wielu..." Czoło schylił blade, Zmilkł, a twarz jego była zasępiona. 46 Wtem już pod góry przyszliśmy posadę. Spojrzę, opoka takim pionem sterczy, Że stopy po niej darmo piąć się rade. 49 Najdziksza między Turbią a Lerici Droga wyda się, że jak schody proście Wstępuje, wobec tej spadzistej perci. 52 „I któż odgadnie, którędy tam dojście — Wykrzyknął Wódz mój, zatrzymując kroku — Gdy komu pierze u ramion nie roście?" 55 A kiedy stał tak, nachyliwszy wzroku, I badał drogę, ścieżki nieświadomy, Mnie, którym patrzał po kamiennym stoku, 58 Zjawił się w lewo od ścieżyny stromej Czet duchów; spojrzę, prosto ku nam kroczy Tak wolno, że się wydał nieruchomy. 61 „Podnieś — do Mistrza mówię — podnieś oczy: Oto się zbliża, skąd ci rada znidzie, Skoroś nieświadom tych skalistych zboczy". 64 Spojrzał, nie barwił lic w fałszywym wstydzie, Lecz rzekł: „Podejdźmy, zbyt kroczą pomału; A ty miej, synu, nadzieję na widzie". 67 Jeszcze dalekość onego oddziału Liczyła milę rzymskiego mierzenia, Czyli odległość procarskiego strzału, 70 Kiedy się nagle skupił u kamienia I sparł o góry wysoczystą ścianę, Jak czekający ktoś, pełen wątpienia. 73 „O błogokreśne duchy, o wybrane, Przez uciszenie owo — rzekł Wergili — Co od was wszystkich jest oczekiwane — 76 Powiedzcie, gdzie tu stok góry się chyli? Aby wyjść na szczyt, którą brać nam stronę? Kto świadom celu, żal mu każdej chwili". 79 Jak owce schodzą przez koszary bronę Po jednej, po dwie i po trzy, niezwinne, Postawające, w ziemię zapatrzone: 82 Co pierwsza czyni, za nią czynią inne, Na grzbiet się kupią idącej na przodzie, Nie wiedząc czemu, proste i niewinne, 85 Tak szli duchowie w onej świętej trzodzie, Postępujący śladem przewodnika, W licach wstydliwi i przystojni w chodzie. 88 Ledwie spostrzegli, że jasność promyka Po prawej stronie mej cieniem się dzieli, A cień złamany na krawędzi znika, 91 Zawahali się i w tył się cofnęli, A wszyscy inni, którzy szli za nimi, Nie wiedząc czemu, równie przystanęli. 94 „Ciekawość waszą, o duchowie niemi, Uprzedzę; człeka widzicie, nie marę; Przez niego promień łamie się na ziemi. 97 Nie dziwujcie się, ale dajcie wiarę, Że z Łaską Bożą, co go prze i broni, Przychodzi ściany te zwyciężyć stare". 100 Tak Mistrz. „Wracajcież przed nami ku toni", Mówiła do mnie ta zacna drużyna, Znak dając grzbietem odwróconej dłoni. 103 „Ktokolwiek jesteś —jeden z nich poczyna — Idąc, odwróć się, spojrzyj w lice moje I pomyśl dobrze, kogo-ć przypominia". 106 Więc spojrzę bystro, źrenice nim poję: Pański był w ruchach, piękny, z płowym włosem, Lecz miał brew jednę przeciętą na dwoje. 109 Toż mu pokornym odpowiadam głosem: „Nie znam cię". — „Patrzaj — rzekł pan jasnobrody I pierś ukazał naznaczoną ciosem. — 112 Wiedz — dodał, krasząc uśmiechem jagody — Jam jest Konstancji wnuk, Manfred, a tobie Zlecam, gdy zejdziesz między ziemian grody, 115 Donieś mej córze, przez którą w ozdobie Stoi Sycylia i kraj Aragonu, Żem jest tu, jeśli wątpi. W mej osobie 118 Gdy dwa utkwiły ciosy w chwili skonu, Do tej, co grzechy przebacza człowiecze, Łkaniem się wzniosłem, błagając pardonu. 121 Zbyt ciężkie były me grzechy, nie przeczę; Lecz Łaska Boża, przestronna ogromnie, Garnie, kto tylko do niej się uciecze. 124 Gdyby Kosenzy pasterz, co go po mnie Posłał był Klemens z łowczymi pachoły, Pamiętał o tym, czego snadź nie pomnie, 127 Dziś bym leżące widział me popioły U Benewentu, pod mostu głowicą, W straży mogilnych głazów; tak na gołej 130 Ziemi deszcz myje i wiatry je sycą Wzdłuż Verde rzeki, na obcym majdanie, Pod zagaszoną rzucone gromnicą. 133 Lecz się nie mrozi klątwą Prakochanie Do tyla, aby wesprzeć mię nie miało, Póki źdźbło bodaj nadziei ostanie. 136 Prawda, że czyje w klątwie kona ciało, Choć opamięta się w grzechu nareszcie, Musi zostawać za czyśćcową skałą, 139 Ile w uporze trwał, tyle — trzydzieście; Chyba modłami waszymi skrócicie Termin katuszy wy, co tam jesteście. 142 Pomyśl, jak możesz wzmóc mię znamienicie, Wieści zanosząc mojej drogiej córze O tym zakazie i mym tu pobycie. 145 Tak potrzebujem was ziemian — my w górze".
Subject Item
n15:
n16:
n2: