. "Bruno Schulz"@pl . . "Do Stanis\u0142awa Ignacego Witkiewicza"@pl . . "Artyku\u0142 w czasopi\u015Bmie \u201ETygodnik Illustrowany\u201D, 1935, nr 17"@pl . "Pocz\u0105tki mego rysowania gubi\u0105 si\u0119 w mgle mitologicznej. Jeszcze nie umia\u0142em m\u00F3wi\u0107, gdy pokrywa\u0142em ju\u017C wszystkie papiery i brzegi gazet gryzmo\u0142ami, kt\u00F3re wzbudza\u0142y uwag\u0119 otoczenia. By\u0142y to z pocz\u0105tku same powozy z ko\u0144mi. Proceder jazdy powozem wydawa\u0142 mi si\u0119 pe\u0142en wagi i utajonej symboliki. Oko\u0142o sz\u00F3stego, si\u00F3dmego roku \u017Cycia powraca\u0142 w moich rysunkach wci\u0105\u017C na nowo obraz doro\u017Cki z nastawion\u0105 bud\u0105, p\u0142on\u0105cymi latarniami, wyje\u017Cd\u017Caj\u0105cej z nocnego lasu. Obraz ten nale\u017Cy do \u017Celaznego kapita\u0142u mojej fantazji, jest on jakim\u015B punktem w\u0119z\u0142owym wielu uchodz\u0105cych w g\u0142\u0105b szereg\u00F3w. Do dzi\u015B dnia nie wyczepa\u0142em jego metafizycznej zawarto\u015Bci. Widok konia doro\u017Ckarskiego nie straci\u0142 po dzi\u015B dzie\u0144 dla mnie na fascynacji i wzburzaj\u0105cej mocy. Schizoidalna jego anatomia pe\u0142na na wszystkich ko\u0144cach rog\u00F3w, w\u0119z\u0142\u00F3w, s\u0119k\u00F3w i sterczyn zosta\u0142a jak gdyby wstrzymana w rozwoju w chwili, gdy chcia\u0142a si\u0119 jeszcze dalej rozr\u00F3\u015B\u0107 i rozga\u0142\u0119zi\u0107. A i pow\u00F3z jest wytworem schizoidalnym, wynik\u0142ym z tej samej zasady anatomicznej \u2013 wielocz\u0142onkowy, fantastyczny, zrobiony z blach powyginanych jak p\u0142etwy, ze sk\u00F3ry ko\u0144skiej i ogromnych k\u00F3\u0142-klekotek. Nie wiem, sk\u0105d w dzieci\u0144stwie dochodzimy do pewnych obraz\u00F3w o rozstrzygaj\u0105cym dla nas znaczeniu. Graj\u0105 one rol\u0119 tych nitek w roztworze, doko\u0142a kt\u00F3rych krystalizuje si\u0119 dla nas sens \u015Bwiata. Do tych obraz\u00F3w nale\u017Cy jeszcze u mnie obraz dziecka niesionego przez ojca przez przestrzenie ogromnej nocy, rozmawiaj\u0105cego z ciemno\u015Bci\u0105. Ojciec tuli je, zamyka w ramionach, odgradza od \u017Cywio\u0142u, kt\u00F3ry m\u00F3wi i m\u00F3wi, ale dla dziecka ramiona te s\u0105 przezroczyste, noc dosi\u0119ga je w nich i poprzez pieszczoty ojca s\u0142yszy ono nieustannie jej straszliwe perswazje. I zn\u0119kane, pe\u0142ne fatalizmu, odpowiada na indagacje nocy, z tragiczn\u0105 gotowo\u015Bci\u0105, ca\u0142kiem zaprzedane wielkiemu \u017Cywio\u0142owi, od kt\u00F3rego nie ma ucieczki. S\u0105 tre\u015Bci niejako dla nas przeznaczone, przygotowane, czekaj\u0105ce na nas na samym wst\u0119pie \u017Cycia. Tak recypowa\u0142em ballad\u0119 Goethego w wieku o\u015Bmiu lat z jej ca\u0142\u0105 metafizyk\u0105. Poprzez na wp\u00F3\u0142 zrozumia\u0142\u0105 niemczyzn\u0119 pochwyci\u0142em, przeczu\u0142em sens i wstrz\u0105\u015Bni\u0119ty do g\u0142\u0119bi p\u0142aka\u0142em, gdy mi j\u0105 matka czyta\u0142a. Takie obrazy stanowi\u0105 program, statuuj\u0105 \u017Celazny kapita\u0142 ducha, dany nam bardzo wcze\u015Bnie w formie przeczu\u0107 i na wp\u00F3\u0142 \u015Bwiadomych dozna\u0144. Zdaje mi si\u0119, \u017Ce ca\u0142a reszta \u017Cycia up\u0142ywa nam na tym, by zinterpretowa\u0107 te wgl\u0105dy, prze\u0142ama\u0107 je w ca\u0142ej tre\u015Bci, kt\u00F3r\u0105 zdobywamy, przeprowadzi\u0107 przez ca\u0142\u0105 rozpi\u0119to\u015B\u0107 intelektu, na jak\u0105 nas sta\u0107. Te wczesne obrazy wyznaczaj\u0105 artystom granice ich tw\u00F3rczo\u015Bci. Tw\u00F3rczo\u015B\u0107 ich jest dedukcj\u0105 z gotowych za\u0142o\u017Ce\u0144. Nie odkrywaj\u0105 ju\u017C potem nic nowego, ucz\u0105 si\u0119 tylko coraz lepiej rozumie\u0107 sekret powierzony im na wst\u0119pie i tw\u00F3rczo\u015B\u0107 ich jest nieustann\u0105 egzegez\u0105, komentarzem do tego jednego wersetu, kt\u00F3ry im by\u0142 zadany. Zreszt\u0105 sztuka nie rozwi\u0105zuje tego sekretu do ko\u0144ca. Pozostaje on nierozwik\u0142any. W\u0119ze\u0142, na kt\u00F3ry dusza zosta\u0142a zasup\u0142ana, nie jest fa\u0142szywym w\u0119z\u0142em, rozchodz\u0105cym si\u0119 za poci\u0105gni\u0119ciem ko\u0144ca. Przeciwnie, coraz cia\u015Bniej si\u0119 zw\u0119\u017Ala. Manipulujemy przy nim, \u015Bledzimy bieg nici, szukamy ko\u0144ca i z tych manipulacyj powstaje sztuka. Na pytanie, czy w rysunkach moich przejawia si\u0119 ten sam w\u0105tek, co w prozie, odpowiedzia\u0142bym twierdz\u0105co. Jest to ta sama rzeczywisto\u015B\u0107, tylko r\u00F3\u017Cne jej wycinki. Materia\u0142, technika dzia\u0142aj\u0105 tutaj jako zasada selekcji. Rysunek zakre\u015Bla cia\u015Bniejsze granice swym materia\u0142em ni\u017C proza. Dlatego s\u0105dz\u0119, \u017Ce w prozie wypowiedzia\u0142em si\u0119 pe\u0142niej. Od pytania, czy potrafi\u0142bym filozoficznie zinterpretowa\u0107 rzeczywisto\u015B\u0107 Sklep\u00F3w cynamonowych, najch\u0119tniej chcia\u0142bym si\u0119 uchyli\u0107. S\u0105dz\u0119, \u017Ce zracjonalizowanie widzenia rzeczy tkwi\u0105cego w dziele sztuki r\u00F3wna si\u0119 zdemaskowaniu aktor\u00F3w, jest ko\u0144cem zabawy, jest zubo\u017Ceniem problematyki dzie\u0142a. Nie dlatego, \u017Ceby sztuka by\u0142a logogryfem z ukrytym kluczem, a filozofia tym samym logogryfem \u2013 rozwi\u0105zywanym. R\u00F3\u017Cnica jest g\u0142\u0119bsza. W dziele sztuki nie zosta\u0142a jeszcze przerwana p\u0119powina \u0142\u0105cz\u0105ca je z ca\u0142o\u015Bci\u0105 naszej problematyki, kr\u0105\u017Cy tam jeszcze krew tajemnicy, ko\u0144ce naczy\u0144 uchodz\u0105 w noc otaczaj\u0105c\u0105 i wracaj\u0105 stamt\u0105d pe\u0142ne ciemnego fluidu. W filozoficznej interpretacji mamy ju\u017C tylko wypruty z ca\u0142o\u015Bci problematyki preparat anatomiczny. Mimo to sam ciekaw jestem, jak brzmia\u0142oby w formie dyskursywnej credo filozoficzne Sklep\u00F3w cynamonowych. B\u0119dzie to raczej pr\u00F3ba opisu rzeczywisto\u015Bci tam danej ani\u017Celi jej uzasadnienie. Sklepy cynamonowe daj\u0105 pewn\u0105 recept\u0119 na rzeczywisto\u015B\u0107, statuuj\u0105 pewien specjalny rodzaj substancji. Substancja tamtejszej rzeczywisto\u015Bci jest w stanie nieustannej fermentacji, kie\u0142kowania, utajonego \u017Cycia. Nie ma przedmiot\u00F3w martwych, twardych, ograniczonych. Wszystko dyfunduje poza swoje granice, trwa tylko na chwil\u0119 w pewnym kszta\u0142cie, a\u017Ceby go przy pierwszej sposobno\u015Bci opu\u015Bci\u0107. W zwyczajach i sposobach bycia tej rzeczywisto\u015Bci przejawia si\u0119 pewnego rodzaju zasada \u2013 panmaskarady. Rzeczywisto\u015B\u0107 przybiera pewne kszta\u0142ty tylko dla pozoru, dla \u017Cartu, dla zabawy. Kto\u015B jest cz\u0142owiekiem, a kto\u015B karakonem, ale ten kszta\u0142t nie si\u0119ga istoty, jest tylko rol\u0105 na chwil\u0119 przyj\u0119t\u0105, tylko nask\u00F3rkiem, kt\u00F3ry za chwil\u0119 zostanie zrzucony. Statuowany jest tu pewien skrajny monizm substancji, dla kt\u00F3rej poszczeg\u00F3lne przedmioty s\u0105 jedynie maskami. \u017Bycie substancji polega na zu\u017Cywaniu niezmiernej ilo\u015Bci masek. Ta w\u0119dr\u00F3wka form jest istot\u0105 \u017Cycia. Dlatego z substancji tej emanuje aura jakiej\u015B panironii. Obecna tam jest nieustannie atmosfera kulis, tylnej strony sceny, gdzie aktorzy po zrzuceniu kostium\u00F3w za\u015Bmiewaj\u0105 si\u0119 z patosu swych r\u00F3l. W samym fakcie istnienia poszczeg\u00F3lnego zawarta jest ironia, nabieranie, j\u0119zyk po b\u0142aze\u0144sku wystawiony. (Tu jest, zdaje mi si\u0119, pewien punkt styczny mi\u0119dzy Sklepami a \u015Bwiatem Twych kompozycyj malarskich i scenicznych). Jaki jest sens tej uniwersalnej deziluzji rzeczywisto\u015Bci \u2013 nie potrafi\u0119 powiedzie\u0107. Twierdz\u0119 tylko, \u017Ce by\u0142aby ona nie do zniesienia, gdyby nie doznawa\u0142a odszkodowania w jakiej\u015B innej dymensji. W jaki\u015B spos\u00F3b doznajemy g\u0142\u0119bokiej satysfakcji z tego rozlu\u017Anienia tkanki rzeczywisto\u015Bci, jeste\u015Bmy zainteresowani w tym bankructwie realno\u015Bci. M\u00F3wiono o destrukcyjnej tendencji ksi\u0105\u017Cki. By\u0107 mo\u017Ce, \u017Ce z punktu widzenia pewnych ustalonych warto\u015Bci \u2013 tak jest. Ale sztuka operuje w g\u0142\u0119bi przedmoralnej, w punkcie, gdzie warto\u015B\u0107 jest dopiero in statu nascendi. Sztuka jako spontaniczna wypowied\u017A \u017Cycia stawia zadania etyce \u2013 nie przeciwnie. Gdyby sztuka mia\u0142a tylko potwierdza\u0107, co sk\u0105din\u0105d ju\u017C zosta\u0142o ustalone \u2013 by\u0142aby niepotrzebna. Jej rol\u0105 jest by\u0107 sond\u0105 zapuszczon\u0105 w bezimienne. Artysta jest aparatem rejestruj\u0105cym procesy w g\u0142\u0119bi, gdzie tworzy si\u0119 warto\u015B\u0107. Destrukcja? Ale fakt, \u017Ce tre\u015B\u0107 ta sta\u0142a si\u0119 dzie\u0142em sztuki, oznacza, \u017Ce afirmujemy j\u0105, \u017Ce nasze spontaniczne g\u0142\u0119bie wypowiedzia\u0142y si\u0119 za ni\u0105. Do jakiego rodzaju nale\u017C\u0105 Sklepy cynamonowe? Jak je zaklasyfikowa\u0107? Uwa\u017Cam, Sklepy za powie\u015B\u0107 autobiograficzn\u0105. Nie dlatego tylko, \u017Ce jest pisana w pierwszej osobie i \u017Ce mo\u017Cna w niej dopatrzy\u0107 si\u0119 pewnych zdarze\u0144 i prze\u017Cy\u0107 z dzieci\u0144stwa autora. S\u0105 one autobiografi\u0105 albo raczej genealogi\u0105 duchow\u0105, genealogi\u0105 kat\u2019exochen, gdy\u017C ukazuj\u0105 rodow\u00F3d duchowy a\u017C do tej g\u0142\u0119bi, gdzie uchodzi on w mitologi\u0119, gdzie gubi si\u0119 w mitologicznym majaczeniu. Zawsze czu\u0142em, \u017Ce korzenie indywidualnego ducha, dostatecznie daleko w g\u0142\u0105b \u015Bcigane, gubi\u0105 si\u0119 w mitycznym jakim\u015B mateczniku. To jest dno ostateczne, poza kt\u00F3re niepodobna ju\u017C wyj\u015B\u0107. Imponuj\u0105c\u0105 realizacj\u0119 artystyczn\u0105 tej my\u015Bli znalaz\u0142em p\u00F3\u017Aniej w Jakubowych historiach T. Manna, gdzie przeprowadzona ona jest w skali monumentalnej. Mann pokazuje, jak na dnie wszystkich zdarze\u0144 ludzkich, gdy wy\u0142uska\u0107 je z plewy czasu i wielo\u015Bci, ukazuj\u0105 si\u0119 pewne praschematy, \u201Ehistorie\u201D, na kt\u00F3rych te zdarzenia formuj\u0105 si\u0119 w wielkich powt\u00F3rzeniach. U Manna s\u0105 to historie biblijne, odwieczne mity Babilonii i Egiptu. Ja stara\u0142em si\u0119 w skromniejszej mej skali odnale\u017A\u0107 w\u0142asn\u0105, prywatn\u0105 mitologi\u0119, w\u0142asne \u201Ehistorie\u201D, w\u0142asny mityczny rodow\u00F3d. Tak jak staro\u017Cytni wyprowadzali swych przodk\u00F3w z mitologicznych ma\u0142\u017Ce\u0144stw z bogami, tak uczyni\u0142em pr\u00F3b\u0119 statuowania dla siebie jakiej\u015B mitycznej generacji antenat\u00F3w, fikcyjnej rodziny, z kt\u00F3rej wywodz\u0119 m\u00F3j r\u00F3d prawdziwy. W jaki\u015B spos\u00F3b \u201Ehistorie\u201D te s\u0105 prawdziwe, reprezentuj\u0105 moj\u0105 manier\u0119 \u017Cycia, m\u00F3j los szczeg\u00F3lny. Dominant\u0105 tego losu jest g\u0142\u0119boka samotno\u015B\u0107, odci\u0119cie od spraw codziennego \u017Cycia. Samotno\u015B\u0107 jest tym odczynnikiem, doprowadzaj\u0105cym rzeczywisto\u015B\u0107 do fermentacji, do str\u0105cenia osadu figur i kolor\u00F3w. Image:PD-icon.svg Public domain"@pl . . . . "Pocz\u0105tki mego rysowania gubi\u0105 si\u0119 w mgle mitologicznej. Jeszcze nie umia\u0142em m\u00F3wi\u0107, gdy pokrywa\u0142em ju\u017C wszystkie papiery i brzegi gazet gryzmo\u0142ami, kt\u00F3re wzbudza\u0142y uwag\u0119 otoczenia. By\u0142y to z pocz\u0105tku same powozy z ko\u0144mi. Proceder jazdy powozem wydawa\u0142 mi si\u0119 pe\u0142en wagi i utajonej symboliki. Oko\u0142o sz\u00F3stego, si\u00F3dmego roku \u017Cycia powraca\u0142 w moich rysunkach wci\u0105\u017C na nowo obraz doro\u017Cki z nastawion\u0105 bud\u0105, p\u0142on\u0105cymi latarniami, wyje\u017Cd\u017Caj\u0105cej z nocnego lasu. Obraz ten nale\u017Cy do \u017Celaznego kapita\u0142u mojej fantazji, jest on jakim\u015B punktem w\u0119z\u0142owym wielu uchodz\u0105cych w g\u0142\u0105b szereg\u00F3w. Do dzi\u015B dnia nie wyczepa\u0142em jego metafizycznej zawarto\u015Bci. Widok konia doro\u017Ckarskiego nie straci\u0142 po dzi\u015B dzie\u0144 dla mnie na fascynacji i wzburzaj\u0105cej mocy. Schizoidalna jego anatomia pe\u0142na na wszystkich ko\u0144cach rog\u00F3w, w\u0119z\u0142\u00F3w,"@pl . .