. . "Henryk Sienkiewicz"@pl . . . "Tom II"@pl . . . . . . "Wal\u017Ce Szwed\u00F3w, wal, Wbijaj ich na pal. M\u0119cz\u017Ce Szwed\u00F3w, m\u0119cz I jak mo\u017Cesz dr\u0119cz. \u0141up\u017Ce Szwed\u00F3w, \u0142up I ze sk\u00F3ry z\u0142up. Tnij\u017Ce Szwed\u00F3w, tnij, To ich b\u0119dzie mniej. Top\u017Ce Szwed\u00F3w, top, Je\u015Bli\u015B dobry ch\u0142op. Niestety, w\u015Br\u00F3d powszechnej rado\u015Bci i uniesienia, nie przewidywa\u0142 nikt, \u017Ce p\u00F3\u017Aniej t\u0119 sam\u0105 pie\u015B\u0144, zmieniwszy Szwed\u00F3w na Francuz\u00F3w, b\u0119d\u0105 \u015Bpiewa\u0142y te\u017C same wojska Lubomirskiego, zbuntowane przeciw swemu prawowitemu kr\u00F3lowi i panu. Ale teraz by\u0142o jeszcze do tego daleko. W Lubowli hucza\u0142y dzia\u0142a na powitanie, a\u017C wie\u017Ce i blanki pokry\u0142y si\u0119 dymem, dzwony bi\u0142y jakby na po\u017Car. Dziedziniec, na kt\u00F3rym wysiad\u0142 kr\u00F3l, kru\u017Cganek i schody zamkowe wys\u0142ane by\u0142y suknem czerwonym. W wazach z W\u0142och sprowadzonych pali\u0142y si\u0119 wschodnie aromaty. Wi\u0119ksz\u0105 cz\u0119\u015B\u0107 skarb\u00F3w Lubomirskich: kredens\u00F3w z\u0142otych i srebrnych, makat, kobierc\u00F3w, gobelin\u00F3w misternie flamandzkimi r\u0119koma tkanych, statui, zegar\u00F3w, szaf klejnotami zdobnych, biur per\u0142ow\u0105 macic\u0105 i bursztynem wyk\u0142adanych, sprowadzono ju\u017C wcze\u015Bniej do Lubowli, aby je uchroni\u0107 przed drapie\u017Cno\u015Bci\u0105 szwedzk\u0105; teraz za\u015B wszystko to by\u0142o rozstawione, rozwieszone, \u0107mi\u0142o oczy i zmienia\u0142o \u00F3w zamek w jak\u0105\u015B czarodziejsk\u0105 rezydencj\u0119. I pan marsza\u0142ek umy\u015Blnie roztoczy\u0142 taki, su\u0142tana godny, przepych, aby okaza\u0107 kr\u00F3lowi, \u017Ce chocia\u017C wraca jako wygnaniec, bez pieni\u0119dzy, bez wojska, nie posiadaj\u0105c prawie szat do zmiany, przecie jest panem pot\u0119\u017Cnym, maj\u0105c s\u0142ug tak pot\u0119\u017Cnych i r\u00F3wnie wiernych. Zrozumia\u0142 ow\u0105 intencj\u0119 kr\u00F3l i serce wezbra\u0142o mu wdzi\u0119czno\u015Bci\u0105, co chwila wi\u0119c bra\u0142 marsza\u0142ka w ramiona, \u015Bciska\u0142 go za g\u0142ow\u0119 a dzi\u0119kowa\u0142. Nuncjusz, lubo przepych\u00F3w zwyczajny, zdumiewa\u0142 si\u0119 g\u0142o\u015Bno nad tym, co widzia\u0142, i s\u0142yszano go, jak m\u00F3wi\u0142 do hrabiego Apotyngen, \u017Ce dot\u0105d nie mia\u0142 poj\u0119cia o pot\u0119dze kr\u00F3la polskiego i \u017Ce widzi, i\u017C poprzednie kl\u0119ski by\u0142y tylko chwilow\u0105 odmian\u0105 fortuny, kt\u00F3ra wpr\u0119dce zmieni\u0107 si\u0119 musi. Do uczty, kt\u00F3ra po wypoczynku nast\u0105pi\u0142a, kr\u00F3l zasiad\u0142 na wywy\u017Cszeniu, a pan marsza\u0142ek sam mu us\u0142ugiwa\u0142, nie pozwalaj\u0105c nikomu si\u0119 zast\u0105pi\u0107. Po prawicy kr\u00F3la wzi\u0105\u0142 miejsce nuncjusz Widon, po lewicy ksi\u0105\u017C\u0119 prymas Leszczy\u0144ski, dalej po obu stronach dygnitarze duchowni i \u015Bwieccy, jako ksi\u0105dz biskup krakowski, pozna\u0144ski, ksi\u0105dz arcybiskup lwowski, dalej \u0142ucki, przemyski, che\u0142mi\u0144ski, ksi\u0105dz archidiakon krakowski, dalej piecz\u0119tarze koronni i wojewodowie, kt\u00F3rych o\u015Bmiu si\u0119 zebra\u0142o, i kasztelani, i referendarze, a z oficer\u00F3w zasiad\u0142 do uczty pan Wojni\u0142\u0142owicz, pan Wiktor, pan Stabkowski i pan Baldwin Szurski, lekkiego znaku imienia Lubomirskich przyw\u00F3dca. W drugiej sali st\u00F3\u0142 by\u0142 zastawiony dla szlachty pomniejszej, a obszerny cekhauz dla ludu prostego, wszyscy bowiem mieli si\u0119 w dzie\u0144 przybycia pa\u0144skiego weseli\u0107. A przy wszystkich sto\u0142ach nie by\u0142o o niczym innym rozmowy, tylko o powrocie kr\u00F3la, o strasznych przygodach, kt\u00F3re w drodze zasz\u0142y i w kt\u00F3rych r\u0119ka bo\u017Ca kr\u00F3la broni\u0142a. Sam Jan Kazimierz pocz\u0105\u0142 m\u00F3wi\u0107 o bitwie w w\u0105wozie i wys\u0142awia\u0107 owego kawalera, kt\u00F3ry pierwszy impet szwedzki powstrzyma\u0142. \u2014 A jak\u017Ce mu tam? \u2014 pyta\u0142 pana marsza\u0142ka. \u2014 Medyk go nie odst\u0119puje i za \u017Cywot jego r\u0119czy, a przy tym i panny z fraucymeru wzi\u0119\u0142y go w opiek\u0119 i pewnie duszy jego wyj\u015B\u0107 z cia\u0142a nie pozwol\u0105, bo cia\u0142o m\u0142ode, g\u0142adkie! \u2014 odpowiedzia\u0142 weso\u0142o marsza\u0142ek. \u2014 Chwa\u0142a Bogu! \u2014 zawo\u0142a\u0142 kr\u00F3l. \u2014 S\u0142ysza\u0142em ja z ust jego co\u015B, czego waszmo\u015Bciom nie powt\u00F3rz\u0119, bo mi si\u0119 samemu zdaje, \u017Cem si\u0119 przes\u0142ysza\u0142 albo \u017Ce on w delirium tak m\u00F3wi\u0142, ale je\u015Bli si\u0119 to poka\u017Ce, dopiero waszmo\u015Bciowie b\u0119dziecie si\u0119 zdumiewa\u0107. \u2014 Byle nic takiego nie by\u0142o \u2014 rzek\u0142 \u2014 co by wasz\u0105 kr\u00F3lewsk\u0105 mo\u015B\u0107 zas\u0119pi\u0107 mog\u0142o? \u2014 Zgo\u0142a nic takiego! \u2014 rzek\u0142 kr\u00F3l \u2014 owszem, ucieszy\u0142o nas to niepomiernie, bo si\u0119 okazuje, \u017Ce ci nawet, kt\u00F3rych za najwi\u0119kszych nieprzyjaci\u00F3\u0142 mieli\u015Bmy racj\u0119 uwa\u017Ca\u0107, krew w przygodzie za nas przela\u0107 gotowi. \u2014 Mi\u0142o\u015Bciwy panie! \u2014 zakrzykn\u0105\u0142 pan marsza\u0142ek \u2014 czas poprawy nadszed\u0142, ale pod tym dachem wasza kr\u00F3lewska mo\u015B\u0107 mi\u0119dzy takimi si\u0119 znajduje, kt\u00F3rzy nigdy nawet i my\u015Bl\u0105 przeciw jej majestatowi nie zgrzeszyli. \u2014 Prawda, prawda! \u2014 odpowiedzia\u0142 kr\u00F3l \u2014 a wy, panie marsza\u0142ku, w pierwszym rz\u0119dzie! \u2014 S\u0142ugam lichy waszej kr\u00F3lewskiej mo\u015Bci! Przy stole z wolna pocz\u0105\u0142 powstawa\u0107 gwar coraz wi\u0119kszy. Nast\u0105pi\u0142y rozmowy o koniunkturach politycznych, o spodziewanej dot\u0105d na pr\u00F3\u017Cno pomocy cesarza niemieckiego, o posi\u0142kach tatarskich i przysz\u0142ej wojnie ze Szwedami. Nowa nast\u0105pi\u0142a rado\u015B\u0107, gdy pan marsza\u0142ek o\u015Bwiadczy\u0142, i\u017C wys\u0142any przez niego umy\u015Blnie pose\u0142 do chana powr\u00F3ci\u0142 w\u0142a\u015Bnie przed paroma dniami i sprawi\u0142, \u017Ce czterdzie\u015Bci tysi\u0119cy ordy stoi w gotowo\u015Bci, a mo\u017Ce by\u0107 i sto, jak tylko kr\u00F3l zjedzie do Lwowa i uk\u0142ad z chanem zawrze. Ten\u017Ce sam pose\u0142 doni\u00F3s\u0142, \u017Ce i kozactwo pod groz\u0105 Tatar\u00F3w nawr\u00F3ci\u0142o si\u0119 do pos\u0142usze\u0144stwa. \u2014 O wszystkim my\u015Bleli\u015Bcie, panie marsza\u0142ku \u2014 rzek\u0142 kr\u00F3l \u2014 tak jak i my sami lepiej by\u015Bmy nie my\u015Bleli! Wtem porwa\u0142 za kielich i zawo\u0142a\u0142: \u2014 Zdrowie pana marsza\u0142ka koronnego, naszego gospodarza i przyjaciela! \u2014 Nie mo\u017Ce by\u0107, mi\u0142o\u015Bciwy panie! \u2014 krzykn\u0105\u0142 marsza\u0142ek \u2014 niczyje tu zdrowie nie mo\u017Ce by\u0107 pierwej pite od zdrowia waszej kr\u00F3lewskiej mo\u015Bci! Wszyscy powstrzymali do p\u00F3\u0142 ju\u017C wzniesione puchary, za\u015B Lubomirski, rozradowany, spotnia\u0142y, skin\u0105\u0142 na swego w\u0142asnego marsza\u0142ka-kredencerza. Na ten znak skoczy\u0142a s\u0142u\u017Cba roj\u0105ca si\u0119 po sali i pocz\u0119\u0142a rozlewa\u0107 na nowo ma\u0142mazj\u0119 czerpan\u0105 z\u0142oconymi konwiami ze szczerosrebrnej beczki. Ochota zaraz uczyni\u0142a si\u0119 jeszcze wi\u0119ksza i wszyscy czekali tylko na toast pana marsza\u0142ka. Mistrz-kredencerz przyni\u00F3s\u0142 tymczasem dwa puchary z weneckiego kryszta\u0142u, roboty tak cudnej, \u017Ce za \u00F3smy cud \u015Bwiata mog\u0142y uchodzi\u0107. Kryszta\u0142 ich, dr\u0105\u017Cony i polerowany do cienka mo\u017Ce przez lata ca\u0142e, rzuca\u0142 i\u015Bcie diamentowe blaski; nad opraw\u0105 pracowali mistrze w\u0142oscy. Podstawy by\u0142y ze z\u0142ota rze\u017Abionego w drobne figurki, przedstawiaj\u0105ce wjazd zwyci\u0119skiego wodza na Kapitol. Jecha\u0142 wi\u0119c w\u00F3dz w rydwanie z\u0142ocistym, po drodze moszczonej pere\u0142kami. Za nim szli je\u0144cy ze skr\u0119powanymi r\u0119koma, kr\u00F3l jaki\u015B w zawoju z jednego szmaragda uczynionym, dalej ci\u0105gn\u0119li legioni\u015Bci, ze znakami i or\u0142ami. Przesz\u0142o pi\u0119\u0107dziesi\u0105t figurek mie\u015Bci\u0142o si\u0119 na ka\u017Cdej podstawie, drobniutkich wzrostem na orzech laskowy, ale wyrobionych tak cudnie, \u017Ce rysy twarzy i uczucia ka\u017Cdej mog\u0142e\u015B odgadn\u0105\u0107, dum\u0119 zwyci\u0119zc\u00F3w i pogn\u0119bienie zwyci\u0119\u017Conych. \u0141\u0105czy\u0142y podstaw\u0119 z kielichem filigrany z\u0142ote, jako w\u0142osy cienkie, powyginane dziwnym kunsztem w li\u015Bcie winne, grona i rozmaite kwiaty. Owe filigrany wi\u0142y si\u0119 naoko\u0142o kryszta\u0142u, \u0142\u0105cz\u0105c si\u0119 w g\u00F3rze w jedno ko\u0142o, r\u0105bek pucharu stanowi\u0105ce, kamieniami o siedmiu kolorach sadzone. Poda\u0142 wi\u0119c mistrz-kredencerz jeden taki puchar kr\u00F3lowi, drugi marsza\u0142kowi, oba nape\u0142nione ma\u0142mazj\u0105. W\u00F3wczas powstali wszyscy ze swoich miejsc, a pan marsza\u0142ek wzni\u00F3s\u0142 puchar i krzykn\u0105\u0142, ile mu g\u0142osu w piersiach starczy\u0142o: \u2014 Vivat Joannes Casimirus rex! \u2014 Vivat! vivat! vivat! W tej chwili zn\u00F3w hukn\u0119\u0142y dzia\u0142a, a\u017C \u015Bciany zamkowe si\u0119 zatrz\u0119s\u0142y. Szlachta ucztuj\u0105ca w drugiej sali wpad\u0142a z kielichami; chcia\u0142 pan marsza\u0142ek perorowa\u0107, nie by\u0142o sposobu, bo s\u0142owa gin\u0119\u0142y w ustawicznym krzyku: \"Vivat! vivat! Vivat!\" Marsza\u0142ka taka opanowa\u0142a rado\u015B\u0107, takie uniesienie, \u017Ce a\u017C dziko\u015B\u0107 b\u0142ysn\u0119\u0142a mu w oczach, i wychyliwszy sw\u00F3j kielich, krzykn\u0105\u0142 tak, \u017Ce nawet w\u015Br\u00F3d powszechnego rozgardiaszu by\u0142o go s\u0142ycha\u0107: \u2014 Ego ultimus!... To rzek\u0142szy paln\u0105\u0142 si\u0119 owym bez ceny kielichem w g\u0142ow\u0119, a\u017C kryszta\u0142 rozprysn\u0105\u0142 si\u0119 w setne okruchy, kt\u00F3re z d\u017Awi\u0119kiem upad\u0142y na pod\u0142og\u0119, a skronie magnata krwi\u0105 si\u0119 obla\u0142y. Zdumieli si\u0119 wszyscy; kr\u00F3l za\u015B rzek\u0142: \u2014 Panie marsza\u0142ku, szkoda nam nie kielicha, ale g\u0142owy... Si\u0142a nam na niej zale\u017Cy! \u2014 Za nic mi skarby i klejnoty! \u2014 zawo\u0142a\u0142 marsza\u0142ek \u2014 gdy mam honor wasz\u0105 kr\u00F3lewsk\u0105 mo\u015B\u0107 w domu moim przyjmowa\u0107. Vivat Joannes Casimirus rex! Tu kredencerz poda\u0142 mu drugi kielich. \u2014 Vivat! vivat! vivat! \u2014 brzmia\u0142o ci\u0105gle i bez ustanku. D\u017Awi\u0119k rozbijanego szk\u0142a miesza\u0142 si\u0119 z okrzykami. Tylko biskupi nie poszli \u015Bladem marsza\u0142ka, bo powaga duchowna broni\u0142a. Lecz nuncjusz papieski, nie\u015Bwiadom owego zwyczaju t\u0142uczenia szk\u0142a o g\u0142owy, pochyli\u0142 si\u0119 do siedz\u0105cego obok ksi\u0119dza biskupa pozna\u0144skiego i rzek\u0142: \u2014 Dla Boga! zdumienie mnie ogarnia... To\u017C w skarbie waszym pustki, a za taki jeden kielich mo\u017Cna by dwa s\u0142uszne regimenty wojska wystawi\u0107 i utrzyma\u0107! \u2014 Tak u nas zawsze \u2014 odrzek\u0142 kiwaj\u0105c g\u0142ow\u0105 ksi\u0105dz biskup pozna\u0144ski \u2014 kiedy ochota w sercach wzbierze, to i miary w niczym nie masz. Jako\u017C ochota coraz by\u0142a wi\u0119ksza. Przy ko\u0144cu uczty jaskrawa \u0142una uderzy\u0142a w okna zamku. \u2014 Co to jest? \u2014 spyta\u0142 kr\u00F3l. \u2014 Mi\u0142o\u015Bciwy panie! Prosz\u0119 na widowisko! \u2014 rzek\u0142 marsza\u0142ek. I chwiej\u0105c si\u0119 nieco, prowadzi\u0142 pana do okna. Tam cudny widok uderzy\u0142 ich oczy. Dziedziniec o\u015Bwiecony by\u0142 jak w dzie\u0144. Kilkadziesi\u0105t beczek ze smo\u0142\u0105 rzuca\u0142o jasno\u017C\u00F3\u0142te blaski na bruk wyprz\u0105tni\u0119ty ze \u015Bniegu i wysypany ig\u0142ami \u015Bwierk\u00F3w g\u00F3rskich. Gdzieniegdzie pali\u0142y si\u0119 i kufy okowity, rzucaj\u0105ce \u015Bwiat\u0142o b\u0142\u0119kitne; do niekt\u00F3rych s\u00F3l wsypywano, by \u015Bwieci\u0142y czerwono. Rozpocz\u0119\u0142o si\u0119 widowisko: naprz\u00F3d \u015Bcinali rycerze g\u0142owy tureckie, gonili do pier\u015Bcienia i ze sob\u0105 na ostre; potem psy liptowskie za\u017Cera\u0142y nied\u017Awiedzia; potem g\u00F3ral jeden, rodzaj g\u00F3rskiego Samsona, rzuca\u0142 kamieniem m\u0142y\u0144skim i takowy w powietrzu chwyta\u0142. P\u00F3\u0142noc po\u0142o\u017Cy\u0142a dopiero koniec tym zabawom. Tak wyst\u0105pi\u0142 pan marsza\u0142ek koronny, chocia\u017C Szwedzi byli jeszcze w kraju."@pl . "Potop/Rozdzia\u0142 LI"@pl . "Wal\u017Ce Szwed\u00F3w, wal, Wbijaj ich na pal. M\u0119cz\u017Ce Szwed\u00F3w, m\u0119cz I jak mo\u017Cesz dr\u0119cz. \u0141up\u017Ce Szwed\u00F3w, \u0142up I ze sk\u00F3ry z\u0142up. Tnij\u017Ce Szwed\u00F3w, tnij, To ich b\u0119dzie mniej. Top\u017Ce Szwed\u00F3w, top, Je\u015Bli\u015B dobry ch\u0142op. Niestety, w\u015Br\u00F3d powszechnej rado\u015Bci i uniesienia, nie przewidywa\u0142 nikt, \u017Ce p\u00F3\u017Aniej t\u0119 sam\u0105 pie\u015B\u0144, zmieniwszy Szwed\u00F3w na Francuz\u00F3w, b\u0119d\u0105 \u015Bpiewa\u0142y te\u017C same wojska Lubomirskiego, zbuntowane przeciw swemu prawowitemu kr\u00F3lowi i panu. W drugiej sali st\u00F3\u0142 by\u0142 zastawiony dla szlachty pomniejszej, a obszerny cekhauz dla ludu prostego, wszyscy bowiem mieli si\u0119 w dzie\u0144 przybycia pa\u0144skiego weseli\u0107."@pl . "Rozdzia\u0142 XXV"@pl .