. "Dawny|ok. 1932 r"@pl . "[["@pl . "[["@pl . . . . . "Rozdzia\u0142"@pl . "Pollyanna/22"@pl . . . "\u2014 Wi\u0119c jestem tylko zraniona, a nie chora \u2014 powiedzia\u0142a, wys\u0142uchawszy opowiadania. \u2014 To bardzo dobrze! \u2014 Dlaczego dobrze, Pollyanno? \u2014 zapyta\u0142a \u017Ce zdziwieniem ciotka. \u2014 No pewnie, ciociu \u2014 odpar\u0142a Pollyanna \u2014 \u017Ce lepiej mie\u0107 z\u0142aman\u0105 nog\u0119, jak pan Pendlton, ni\u017C by\u0107 chor\u0105 przez ca\u0142e \u017Cycie, tak jak pani Smith! Z\u0142amana noga zro\u015Bnie si\u0119, a kaleka pozostanie zawsze kalek\u0105. Pollyanna tymczasem przypatrywa\u0142a si\u0119 ruchomym promieniom t\u0119czowym, kt\u00F3rych pe\u0142no by\u0142o w pokoju z powodu porozwieszanych na oknie szkie\u0142ek. \u2014 Jak widz\u0119, kochanie, jeste\u015B z wielu rzeczy zadowolona \u2014 powiedzia\u0142a panna Polly. \u2014 Pollyanno!"@pl . "Eleanor H. Porter"@pl . . . "\u2014 Wi\u0119c jestem tylko zraniona, a nie chora \u2014 powiedzia\u0142a, wys\u0142uchawszy opowiadania. \u2014 To bardzo dobrze! \u2014 Dlaczego dobrze, Pollyanno? \u2014 zapyta\u0142a \u017Ce zdziwieniem ciotka. \u2014 No pewnie, ciociu \u2014 odpar\u0142a Pollyanna \u2014 \u017Ce lepiej mie\u0107 z\u0142aman\u0105 nog\u0119, jak pan Pendlton, ni\u017C by\u0107 chor\u0105 przez ca\u0142e \u017Cycie, tak jak pani Smith! Z\u0142amana noga zro\u015Bnie si\u0119, a kaleka pozostanie zawsze kalek\u0105. Panna Polly gwa\u0142townie wsta\u0142a, gdy\u017C nie mog\u0142a znie\u015B\u0107 wzroku siostrzenicy i, podszed\u0142szy do biurka, zacz\u0119\u0142a odruchowo przerzuca\u0107 ksi\u0105\u017Cki i bezcelowo przestawia\u0107 z miejsca na miejsce r\u00F3\u017Cne przedmioty. Nie wyobra\u017Ca\u0142a sobie, czy kiedykolwiek b\u0119dzie mia\u0142a odwag\u0119 powiedzie\u0107 dziewczynce, \u017Ce to nie by\u0142o z\u0142amanie, lecz zupe\u0142nie co innego. Pollyanna tymczasem przypatrywa\u0142a si\u0119 ruchomym promieniom t\u0119czowym, kt\u00F3rych pe\u0142no by\u0142o w pokoju z powodu porozwieszanych na oknie szkie\u0142ek. \u2014 Ciesz\u0119 si\u0119 tak\u017Ce \u2014 m\u00F3wi\u0142a w dalszym ci\u0105gu \u2014 \u017Ce nie jest to \u017Cadna zaka\u017Ana choroba, poniewa\u017C ciocia nie mog\u0142aby wtedy by\u0107 przy mnie! \u2014 Jak widz\u0119, kochanie, jeste\u015B z wielu rzeczy zadowolona \u2014 powiedzia\u0142a panna Polly. \u2014 A tak, ciociu! I to zawsze wtedy, gdy patrz\u0119 na te widma s\u0142oneczne. Tak bardzo je lubi\u0119 i tak bardzo wdzi\u0119czna jestem za nie panu Pendltonowi. Nie wiem dlaczego, ale zdaje mi si\u0119, \u017Ce si\u0119 ciesz\u0119 nawet z tego wypadku samochodowego. \u2014 Pollyanno! Pollyanna z \u0142agodnym u\u015Bmiechem spojrza\u0142a na pann\u0119 Polly. \u2014 Bo od chwili, gdy jestem chora, ciocia, m\u00F3wi\u0105c do mnie, powiedzia\u0142a kilka razy \u201Ekochanie\u201C, czego dawniej nigdy nie by\u0142o. A to takie przyjemne! Przedtem kilka pa\u0144 z dobroczynno\u015Bci nazywa\u0142y mi\u0119 tak. By\u0142o to bardzo uprzejmie z ich strony, ale nie robi\u0142o takiej przyjemno\u015Bci, jak teraz, gdy wyraz ten s\u0142ysz\u0119 z ust cioci, kt\u00F3ra jest moj\u0105, moj\u0105! Panna Polly dotkn\u0119\u0142a r\u0119k\u0105 szyi, jakby chc\u0105c odepchn\u0105\u0107 co\u015B, co j\u0105 dusi\u0142o i nie mog\u0105c powstrzyma\u0107 \u0142ez, po\u015Bpiesznie opu\u015Bci\u0142a pok\u00F3j, korzystaj\u0105c z tego, \u017Ce w tej chwili w\u0142a\u015Bnie wesz\u0142a piel\u0119gniarka. Tego samego dnia po po\u0142udniu Nansy, zobaczywszy w ogrodzie starego Tomasza, co tchu pobieg\u0142a do niego, wo\u0142aj\u0105c: \u2014 Tomaszu! Tomaszu! Zgadnijcie, co si\u0119 sta\u0142o! Chocia\u017Cby\u015Bcie sto lat zgadywali \u2014 nie zgadniecie! \u2014 A wi\u0119c nie warto nawet, \u017Cebym pr\u00F3bowa\u0142 \u2014 odpar\u0142 flegmatycznie ogrodnik \u2014 tem bardziej, \u017Ce mocno w\u0105tpi\u0119, \u017Cebym \u017Cy\u0142 jeszcze sto lat! Lepiej b\u0119dzie, je\u015Bli poprostu powiesz mi, o co chodzi. \u2014 A wi\u0119c dobrze. Czy wiecie, kto jest w tej chwili w salonie u panny Polly? Stary Tomasz poruszy\u0142 przecz\u0105co g\u0142ow\u0105. \u2014 Nie wiem. \u2014 Jest... pan Pendlton! \u2014 \u017Bartujesz, Nansy! \u2014 Ale\u017C nie, sama go wprowadzi\u0142am! Przyszed\u0142 na kulach, a pow\u00F3z jego czeka na ulicy. I pomy\u015Ble\u0107 sobie tylko: on u niej! \u2014 A dlaczego nie? \u2014 zapyta\u0142 stary ogrodnik. \u2014 Jakto? Wiecie przecie\u017C, \u017Ce pan Pendlton nie przychodzi\u0142 tu od wielu lat. \u2014 A c\u00F3\u017C panna Polly na t\u0119 wizyt\u0119 powiedzia\u0142a? \u2014 Nic! By\u0142a tak spokojna, i\u017C zdawa\u0142o mi si\u0119, \u017Ce mnie nie s\u0142ysza\u0142a. Powt\u00F3rzy\u0142am wi\u0119c jeszcze raz, a wtedy najspokojniej odpowiedzia\u0142a: \u201Eprosz\u0119 powiedzie\u0107 panu Pendltonowi, \u017Ce zaraz przyjd\u0119\u201C. Powiedzia\u0142am mu to i natychmiast przybieg\u0142am do was! \u2014 No, no \u2014 zamrucza\u0142 stary Tomasz, zabieraj\u0105c si\u0119 do roboty. Pan Pendlton czeka\u0142 nied\u0142ugo, gdy\u017C wkr\u00F3tce szybkie kroki upewni\u0142y go o zbli\u017Caniu si\u0119 panny Polly Harrington. Usi\u0142owa\u0142 wsta\u0107, lecz powstrzyma\u0142a go ruchem r\u0119ki, kt\u00F3rej mu jednak nie poda\u0142a, a twarz jej zachowa\u0142a wyraz sztywny i zimny. Przez chwil\u0119 panowa\u0142o milczenie. \u2014 Przyszed\u0142em dowiedzie\u0107 si\u0119 o zdrowie Pollyanny \u2014 przem\u00F3wi\u0142 wreszcie pan Pendlton. \u2014 Dzi\u0119kuj\u0119, jest bez zmiany \u2014 odpowiedzia\u0142a panna Polly. \u2014 To znaczy, \u017Ce... Czy nie mog\u0142aby mnie pani obja\u015Bni\u0107 dok\u0142adniej, co to jest w\u0142a\u015Bciwie? Twarz panny Polly nabra\u0142a wyrazu rozpaczy. \u2014 Chcia\u0142abym, ale nie mog\u0119! \u2014 Czy pani chce przez to powiedzie\u0107, \u017Ce nie wie sama co jej jest? \u2014 Tak. \u2014 A c\u00F3\u017C lekarz? \u2014 Dokt\u00F3r Warren, zdaje mi si\u0119, te\u017C nie mo\u017Ce tego okre\u015Bli\u0107. Skomunikowa\u0142 si\u0119 ze specjalist\u0105 z New-Yorku, kt\u00F3ry ma przyjecha\u0107 na konsyljum. \u2014 Ale czy ma jakie rany? \u2014 Mia\u0142a lekk\u0105 ran\u0119 na g\u0142owie, poza tem kilka si\u0144c\u00F3w, ale co najwa\u017Cniejsze \u2014 to jest co\u015B w kr\u0119gos\u0142upie, co spowodowa\u0142o parali\u017C obu n\u00F3g. Pan Pendlton westchn\u0105\u0142 g\u0142\u0119boko, chwil\u0119 milcza\u0142, potem zapyta\u0142: \u2014 Jak\u017Ce ona to przyj\u0119\u0142a? \u2014 Nie zdaje sobie sprawy z tego, co jest w rzeczywisto\u015Bci, a ja nie czuj\u0119 si\u0119 na si\u0142ach powiedzie\u0107 jej tego. \u2014 Czy\u017C nie czuje, \u017Ce nie mo\u017Ce porusza\u0107 nogami? \u2014 Czuje, naturalnie! Ale my\u015Bli, \u017Ce jest to z\u0142amanie i cieszy si\u0119 z tego, m\u00F3wi\u0105c, \u017Ce woli mie\u0107 z\u0142amane nogi, tak jak pan, ni\u017C by\u0107 stale chor\u0105, jak pani Smith. Ca\u0142y czas m\u00F3wi o tem! Bo\u017Ce, jakie to straszne! Pan Pendlton widzia\u0142 zn\u0119kan\u0105 pann\u0119 Polly, oraz oczy jej pe\u0142ne \u0142ez, i bezwiednie my\u015Bli jego wr\u00F3ci\u0142y do tego dnia, kiedy Pollyanna, opieraj\u0105c si\u0119 namowie, aby zamieszka\u0142a u niego, powiedzia\u0142a mu, \u017Ce nie mog\u0142aby opu\u015Bci\u0107 swej ciotki. Wspomnienia te spowodowa\u0142y, \u017Ce zwr\u00F3ci\u0142 si\u0119 do panny Polly i cichym st\u0142umionym g\u0142osem odezwa\u0142 si\u0119: \u2014 Czy pani wie, panno Harrington, \u017Ce ja usi\u0142owa\u0142em nam\u00F3wi\u0107 Pollyann\u0119, aby zamieszka\u0142a u mnie? \u2014 U pana? Pan Pendlton zadr\u017Ca\u0142 na d\u017Awi\u0119k g\u0142osu, jakim te s\u0142owa zosta\u0142y wypowiedziane, lecz m\u00F3wi\u0142 dalej: \u2014 Tak! Domy\u015Bla si\u0119 pani zapewne, \u017Ce chcia\u0142em j\u0105 adoptowa\u0107 i, naturalnie, uczyni\u0107 moj\u0105 spadkobierczyni\u0105. Panna Polly zmi\u0119k\u0142a. Zrozumia\u0142a nagle, jaka \u015Bwietna przysz\u0142o\u015B\u0107 otwiera\u0142a si\u0119 przed Pollyann\u0105, zawdzi\u0119czaj\u0105c temu adoptowaniu i zapyta\u0142a siebie w duchu, czy Pollyanna ze wzgl\u0119du na sw\u00F3j wiek mog\u0142aby by\u0107 na tyle interesown\u0105, aby j\u0105 n\u0119ci\u0142 maj\u0105tek pana Pendltona. \u2014 Kocham bardzo Pollyann\u0119 \u2014 m\u00F3wi\u0142 w dalszym ci\u0105gu pan Pendlton \u2014 kocham j\u0105 dla niej i dla jej matki, i na ni\u0105 chcia\u0142em przenie\u015B\u0107 ca\u0142\u0105, ukryt\u0105 we mnie w ci\u0105gu lat, mi\u0142o\u015B\u0107. Mi\u0142o\u015B\u0107! Panna Polly raptem uprzytomni\u0142a sobie, \u017Ce to ona pierwsza wzi\u0119\u0142a do siebie dziewczynk\u0119, t\u0119 tak spragnion\u0105 czu\u0142o\u015Bci i pieszczot dziewczynk\u0119, \u017Ce nawet s\u0142owo \u201Ekochanie\u201C, powiedziane do niej przez pann\u0119 Polly, by\u0142o w stanie wynagrodzi\u0107 b\u00F3l i cierpienia, spowodowane wypadkiem. I teraz dziewczynce tej ofiarowano ukrywan\u0105 przez szereg lat mi\u0142o\u015B\u0107, a nie by\u0142a przecie\u017C na tyle ma\u0142\u0105, \u017Ceby tego nie odczu\u0107 i nie zrozumie\u0107! Panna Polly rozmy\u015Bla\u0142a o tem wszystkiem z bij\u0105cem sercem i straszn\u0105 my\u015Bl\u0105, jak smutnem by\u0142oby jej \u017Cycie teraz \u2014 bez Pollyanny! \u2014 No i c\u00F3\u017C? \u2014 zapyta\u0142a sztywnym g\u0142osem. Pan Pendlton wyczu\u0142 w g\u0142osie, \u017Ce panna Polly du\u017Cym wysi\u0142kiem woli panowa\u0142a nad sob\u0105 i u\u015Bmiechn\u0105\u0142 si\u0119 smutnie. \u2014 Nie chcia\u0142a si\u0119 zgodzi\u0107 \u2014 odpowiedzia\u0142. \u2014 Dlaczego? \u2014 Nie chcia\u0142a pani opu\u015Bci\u0107. M\u00F3wi\u0142a, \u017Ce pani by\u0142a tak dobra dla niej, \u017Ce chcia\u0142a z pani\u0105 pozosta\u0107. Powiedzia\u0142a r\u00F3wnie\u017C, i\u017C zdaje jej si\u0119, \u017Ce i pani chcia\u0142aby, \u017Ceby ona pozosta\u0142a \u2014 doda\u0142, podnosz\u0105c si\u0119 z krzes\u0142a. Nie patrz\u0105c na pann\u0119 Polly, skierowa\u0142 si\u0119 do drzwi, lecz us\u0142ysza\u0142 za sob\u0105 \u015Bpieszne kroki, a gdy si\u0119 odwr\u00F3ci\u0142, ujrza\u0142 wyci\u0105gni\u0119t\u0105 do siebie dr\u017C\u0105c\u0105 r\u0119k\u0119. \u2014 Gdy przyb\u0119dzie z New-Yorku dokt\u00F3r i b\u0119d\u0119 wiedzia\u0142a o zdrowiu Pollyanny co\u015B okre\u015Blonego, nie omieszkam pana zawiadomi\u0107 \u2014 powiedzia\u0142a panna Polly wzruszonym g\u0142osem. \u2014 Do widzenia! Dzi\u0119kuj\u0119 za odwiedziny! Pollyanna bardzo, bardzo si\u0119 ucieszy, gdy si\u0119 o tem dowie!"@pl . "|1"@pl . . .