. "Hier je n'sais pas c'qui m'a pris; A la visite; C'est des maladi's pui s'voient pas, Quand \u00E7a s'd\u00E9clare, N'emp\u00E9ch', qu'aujourd'hui j'suis dans 1'tas; A Saint-Lazare! Kiedy do Ch\u00E2teau-Rouge wszed\u0142em po raz pierwszy, mia\u0142em na g\u0142owie cylinder, wi\u0119c uprzejmy w\u0142a\u015Bciciel pa\u0142acu wzi\u0105\u0142 mi\u0119 za Anglika zwiedzaj\u0105cego osobliwo\u015Bci miasta, i z lamp\u0105 w r\u0119ce oprowadza\u0142 po swej instytucji. By\u0142a to noc p\u00F3\u017Ana. Rozmowa nasza i \u015Bwiat\u0142o budzi\u0142y niekt\u00F3rych go\u015Bci. Spod muru podnios\u0142a si\u0119 uliczna dziewczyna w \u0142achmanach, z twarz\u0105 obrz\u0119k\u0142\u0105, spieczon\u0105 przez jaki\u015B ogie\u0144 wewn\u0119trzny, i przez kilka minut patrza\u0142a na mnie du\u017Cymi oczami. Ten wzrok by\u0142 tak straszliwy, tak nieopisany, \u017Ce, je\u015Bli wolno u\u017Cy\u0107 s\u0142\u00F3w poety: \u201Ea\u017C dot\u0105d pali moj\u0105 dusz\u0119\u201D... Tego rodzaju wyskok liryczny zdziwi\u0142 s\u0142uchaj\u0105cych: Poczytywano go za zwrot krasom\u00F3wczy i puszczono p\u0142azem niefortunn\u0105 przygrywk\u0119 na sentymentalnej fujarce. Judym tymczasem uczu\u0142 w sobie istotny \u201Eogie\u0144\u201D, kt\u00F3ry pali dusz\u0119. Opowiada\u0142 o dzielnicy Cit\u00E9 Jeanne d'Arc, w s\u0105siedztwie szpitala Salp\u00E9tri\u00E9re, mieszcz\u0105cej kilkadziesi\u0105t mieszka\u0144 wyrobniczych. Ka\u017Cda familia ma tam sw\u00F3j k\u0105t, lecz wszyscy przez cienkie \u015Bciany s\u0142ysz\u0105 nawzajem swe k\u0142\u00F3tnie; dzieci ca\u0142ymi gromadami snuj\u0105 si\u0119 po schodach, rynsztokach i ulicy, zara\u017Caj\u0105c si\u0119 wzajemnie chorobami i zepsuciem. Kobiety \u017Cyj\u0105 w nierz\u0105dzie, m\u0119\u017Cczy\u017Ani hulaj\u0105. Nawet ten cie\u0144 ogniska domowego znika u mieszka\u0144c\u00F3w Cit\u00E9 Dore, Cit\u00E9 des Khroumirs oraz Cit\u00E9 de Femme en Culotte za p\u00F3\u0142nocno-zachodnimi fortyfikacjami. Jedno z takich obozowisk sk\u0142ada si\u0119 z alei cha\u0142up otoczonych \u015Bmietnikami, po kt\u00F3rych \u0142azi\u0142a dawniej w\u0142a\u015Bcicielka gruntu, eks-\u015Bmieciarka, nie wiadomo czemu w m\u0119skie szaty ubrana, i zbiera\u0142a komorne. Drugie zbiorowisko sk\u0142ada si\u0119 z istnych chlew\u00F3w wzniesionych na wolnych terenach, gdzie dzieci \u015Bpi\u0105 na kupach ga\u0142gan\u00F3w i brudu, gdzie Haussonville widzia\u0142 wiekow\u0105 niewiast\u0119 skrobi\u0105c\u0105 \u017Cy\u0142y mi\u0119sne ze starej ko\u015Bci \u015Bmietnikowej na sk\u00F3rk\u0119 sczernia\u0142ego chleba \u2013 tudzie\u017C par\u0119 starc\u00F3w, \u201Emaj\u0105c\u0105 za mieszkanie bud na ko\u0142ach, w kt\u00F3rej ci \u201Eludzie przenosili si\u0119 z jednej cit\u00E9 do drugiej. Niech nas to przecie\u017C nie przyprawia o sm\u0119tek. I my mamy sw\u00F3j w\u0142asny \u201EPary\u017C\u201D za murem pow\u0105zkowskim oraz dzielnic\u0119 \u017Cydowsk\u0105 wcale nie gorsz\u0105 od Cit\u00E9 des Khroumirs. Warto cho\u0107 raz w \u017Cyciu przej\u015B\u0107 si\u0119 zaludnionymi ulicami w stron\u0119 \u017Cydowskiego cmentarza. Mo\u017Cna tam zobaczy\u0107 wn\u0119trza pracowni, fabryczki, warsztaty i mieszkania, o jakich si\u0119 filozofom nie \u015Bni\u0142o. Mo\u017Cna zobaczy\u0107 ca\u0142e rodziny sypiaj\u0105ce pod pu\u0142apami sklepik\u00F3w, gdzie ju\u017C nie ma ani \u015Bwiat\u0142a, ani powietrza. W tym samym gnie\u017Adzie kilku rodzin le\u017C\u0105 stosy wiktua\u0142\u00F3w, za\u0142atwiaj\u0105 si\u0119 rzeczy handlowe, przemys\u0142owe, familijne, mi\u0142osne i \u0142otrowskie, pra\u017Cy si\u0119 jad\u0142o na \u015Bmierdz\u0105cych t\u0142uszczach, kaszl\u0105 i pluj\u0105 suchotnicy, rodz\u0105 si\u0119 dzieci i j\u0119cz\u0105 przer\u00F3\u017Cni nieuleczalni wlok\u0105cy kajdany \u017Cywota. Te miejsca odra\u017Caj\u0105ce wzdychaj\u0105, gdy si\u0119 przechodzi. A jedynym na to wszystko lekarstwem jest antysemityzm. A na wsi? Czyli\u017C nie jest zjawiskiem pospolitym lokowanie dwu rodzin z mn\u00F3stwem dzieci w jednej izbie, a raczej w jednym chlewie folwarcznym, gdzie znajduje si\u0119 spi\u017Carnia, odgrodzona deskami, z kup\u0105 gnij\u0105cych ziemniak\u00F3w i zbiorem \u017Cywno\u015Bci, jak kapusta, buraki itd.? Robotnicy nie\u017Conaci (fornale), tak zwani sto\u0142ownicy, mi\u0119so dostaj\u0105 tylko na Wielkanoc i Bo\u017Ce Narodzenie, a t\u0142uszcz w strawie okraszonej st\u0119ch\u0142\u0105 s\u0142onin\u0105, czyli tzw. sad\u0142em, w homeopatycznej dozie, gdy\u017C przy wi\u0119kszej ilo\u015Bci, z racji silnego odoru i smaku sad\u0142a, strawa nie by\u0142aby jadaln\u0105. Specjalnego pomieszczenia dla siebie ci ludzie nie maj\u0105. \u015Api\u0105 w stajniach i oborach pod \u017C\u0142obami, dziewcz\u0119ta za\u015B w jednej jakiej\u015B izbie, nierzadko razem z kup\u0105 m\u0119\u017Cczyzn. U \u017Conatych parobk\u00F3w w jednej izbie, w\u015Br\u00F3d b\u0142ota zalegaj\u0105cego od \u015Bcian na wiosn\u0119, hoduj\u0105 si\u0119 razem dzieci i prosi\u0119ta. Zgromadzeni przyjmowali te wszystkie szczeg\u00F3\u0142y w milczeniu, kt\u00F3re nie wiedzie\u0107 co oznacza\u0142o. Tymczasem m\u00F3wca wchodzi\u0142 w faz\u0119, o jakiej marzy\u0142. Uczu\u0142 w sobie jakby zarzucenie si\u0119 \u017Celaznego haka na czekaj\u0105ce ogniwo i szarpni\u0119cie ca\u0142ej duszy na wysoko\u015B\u0107 zimnego m\u0119stwa. W\u00F3wczas dowodzi\u0142, \u017Ce jakkolwiek tego rodzaju objawy dziko\u015Bci s\u0105 rezultatem bardzo wielu przyczyn, to przecie\u017C maj\u0105 tak\u017Ce jedn\u0105 \u2013 w oboj\u0119tno\u015Bci lekarzy. \u2013 Umiemy \u2013 m\u00F3wi\u0142 \u2013 pilnie t\u0119pi\u0107 mikroby w sypialni bogacza, ale ze spokojem wy\u0142\u0105czamy z zakresu naszego widzenia fakt przemieszkiwania dzieci pospo\u0142u z prosi\u0119tami. Kt\u00F3ry\u017C z medyk\u00F3w tego wieku zaj\u0105\u0142 si\u0119 higien\u0105 hotelu Ch\u00E2teau-Rouge? Kto z nas tu w Warszawie wda\u0142 si\u0119 w to, jak mieszka rodzina \u017Cydowska na Parysowie? \u2013 Co to ma by\u0107? \u2013 spyta\u0142 prawie szeptem jaki\u015B g\u0142os z g\u0142\u0119bi sali. \u2013 Ce sont des flaki z olejem... \u2013 rzek\u0142 blondyn o twarzy Apollina tr\u0105c swe binokle w rogowej oprawie. Judym s\u0142ysza\u0142 szyderczy ton i widzia\u0142 z\u0142e u\u015Bmiechy, ale brn\u0105\u0142 dalej w swoim podnieceniu: \u2013 Czy nie jest naszym obowi\u0105zkiem szerzy\u0107 higien\u0119 tam, gdzie nie tylko jej nie ma, ale gdzie panuj\u0105 stosunki tak okropne? Kt\u00F3\u017C to ma czyni\u0107, je\u015Bli nie my? \u017Bycie nasze ca\u0142e sk\u0142ada si\u0119 z pasma po\u015Bwi\u0119ce\u0144. Wczesn\u0105 m\u0142odo\u015B\u0107 sp\u0119dzamy w trupiarni a ca\u0142o\u015B\u0107 wieku w szpitalu. Praca nasza jest to walka ze \u015Bmierci\u0105. Co mo\u017Ce si\u0119 por\u00F3wna\u0107 z prac\u0105 lekarza? Czy praca na roli, czy w fabryce, czy \u201Ezaj\u0119cie\u201D urz\u0119dnika, kupca, rzemie\u015Blnika, nawet \u017Co\u0142nierza? Ka\u017Cda my\u015Bl tutaj, ka\u017Cdy krok, ka\u017Cdy czyn, musi by\u0107 zwyci\u0119\u017Caniem \u015Blepych i strasznych si\u0142 natury. Ze wszech stron, z oczu ka\u017Cdego chorego patrzy w nas zaraza i \u015Bmier\u0107. Gdy zbli\u017Ca si\u0119 cholera, gdy wszyscy ludzie trac\u0105 rozs\u0105dek, zamykaj\u0105 w po\u015Bpiechu szachrajskie kramy swoje i uciekaj\u0105, lekarz sam jeden idzie naprzeciwko tej niedoli kraju. W\u00F3wczas dopiero wida\u0107 jak w lustrze, czym my jeste\u015Bmy. W\u00F3wczas s\u0142uchaj\u0105 naszych rad, naszych zlece\u0144, postanowie\u0144 i rozkaz\u00F3w. Ale gdy m\u00F3r przemija; plemi\u0119 chlebo\u017Cerne wraca do swego zgie\u0142ku i urz\u0105dza si\u0119 tak, jak z tym silniejszym w gromadzie dogodniej. Rola nasza si\u0119 ko\u0144czy. Idziemy mi\u0119dzy t\u0142um i zgadzamy si\u0119 z rozs\u0105dkiem stada. Zamiast uj\u0105\u0107 w r\u0119ce ster \u017Cycia, zamiast wed\u0142ug praw nieomylnej nauki wznosi\u0107 mur odgradzaj\u0105cy \u017Cycie od \u015Bmierci, wolimy doskonali\u0107 wygod\u0119 i u\u0142atwia\u0107 \u017Cycie bogacza, a\u017Ceby pospo\u0142u z nim dzieli\u0107 okruchy zbytku. Lekarz dzisiejszy \u2013 to lekarz ludzi bogatych. \u2013 Prosz\u0119 o g\u0142os! \u2013 rzek\u0142 wysoki, chudy staruszek z faworytami bia\u0142ymi jak mleko. \u2013 Prosz\u0119 o g\u0142os! \u2013 ostro, z niedba\u0142o\u015Bci\u0105 rzek\u0142 \u00F3w blondyn w binoklach, z lekka unosz\u0105c si\u0119 na krzese\u0142ku w stron\u0119 gospodarza domu. Przez sal\u0119 p\u0142yn\u0105\u0142 szmer znamionuj\u0105cy g\u0142\u0119bok\u0105 niech\u0119\u0107. \u2013 Medycyna dzisiejsza \u2013 ci\u0105gn\u0105\u0142 Judym \u2013 jako fakt bierze pow\u00F3d choroby i leczy j\u0105 sam\u0105, bynajmniej nie usi\u0142uj\u0105c zwalcza\u0107 przyczyn. Ci\u0105gle m\u00F3wi\u0119 o leczeniu n\u0119dzarzy... W sali kto\u015B p\u00F3\u0142g\u0142o\u015Bno si\u0119 roze\u015Bmia\u0142. Szmer by\u0142 coraz wyra\u017Aniejszy i niegrzeczny. \u2013 Ja tu nie m\u00F3wi\u0119 o nadu\u017Cyciach ordynarnych, o praktykach przer\u00F3\u017Cnych lekarzy kolejowych, fabrycznych itd., lecz zawsze o po\u0142o\u017Ceniu higieny. M\u00F3wi\u0119 o tym, \u017Ce gdy cz\u0142owiek pracuj\u0105cy w fabryce, gdzie po ca\u0142ych dniach p\u0142uka\u0142 sztaby \u017Celaza w kwasie siarczanym, w wodzie i wapnie gaszonym, dostaje zgorzeli p\u0142uc i uda si\u0119 do szpitala, zostanie wykurowany jako tako, to \u00F3w cz\u0142owiek wraca do tego\u017C zaj\u0119cia. Je\u017Celi pracownik zaj\u0119ty w cukrowni przy wyrobie superfosfatu przez oblewanie w\u0119gla kostnego kwasem siarczanym, gdzie ca\u0142e wn\u0119trze szopy nape\u0142nia si\u0119 par\u0105 kwasu siarkowego i gdzie gazy po spaleniu pikrynianu potasu wdychane wywo\u0142uj\u0105 zgorzel p\u0142uc \u2013 ulegnie tej chorobie, to po wypisaniu go ze szpitala wraca do swojej szopy. W lodowniach browar\u00F3w... pleuritis purulenta... \u2013 To rzecz jakiej\u015B opieki nad wychodz\u0105cym ze szpitala, a bynajmniej nie lekarza... \u2013 rzek\u0142 gospodarz. \u2013 Lekarza obowi\u0105zek... \u2013 w\u0142a\u015Bnie wykurowa\u0107. Gdyby zacz\u0105\u0142 szuka\u0107 miejsc odpowiednich dla swoich pacjent\u00F3w, by\u0142by mo\u017Ce dzielnym filantropem, ale z wszelk\u0105 pewno\u015Bci\u0105 z\u0142ym lekarzem... \u2013 wo\u0142a\u0142 kto\u015B inny. \u2013 Zawsze \u201Eopieka\u201D, zawsze \u201Efilantrop\u201D \u2013 broni\u0142 si\u0119 Judym. \u2013 Nie jest moim zamiarem \u017C\u0105da\u0107, a\u017Ceby lekarz szuka\u0142 miejsca dla swych uzdrowionych pacjent\u00F3w. Stan lekarski ma obowi\u0105zek, ma nawet prawo zakaza\u0107 w imieniu umiej\u0119tno\u015Bci, a\u017Ceby chory wraca\u0142 do \u017Ar\u00F3d\u0142a zguby swego zdrowia. \u2013 Dobre sobie! Znakomita idylla! \u2013 Co te\u017C kolega!... \u2013 s\u0142ycha\u0107 by\u0142o ze stron wszystkich. \u2013 To w\u0142a\u015Bnie, co\u015Bcie tu szanowni koledzy swoimi protestami stwierdzili, nazywam lekcewa\u017Ceniem i zgo\u0142a pomijaniem przyczyn choroby, kiedy idzie o ludzi biednych. My lekarze mamy wszelk\u0105 w\u0142adz\u0119 niszczenia suteren, uzdrowotnienia fabryk, mieszka\u0144 plugawych, przetrz\u0105\u015Bni\u0119cia wszelkich krakowskich Kazimierz\u00F3w, lubelskich dzielnic \u017Cydowskich. W naszej to jest mocy. Gdyby\u015Bmy tylko chcieli korzysta\u0107 z przyrodzonych praw stanu, musia\u0142aby nam by\u0107 pos\u0142uszna zar\u00F3wno ciemnota, jak si\u0142a pieni\u0119dzy... To rzek\u0142szy Judym z\u0142o\u017Cy\u0142 zeszyt i usiad\u0142. Nie by\u0142 to wcale koniec odczytu. Istnia\u0142a tam jeszcze cz\u0119\u015B\u0107 trzecia, zawieraj\u0105ca przer\u00F3\u017Cne liryczne projekty. Do wyg\u0142oszenia tego ust\u0119pu, oddzielonego w r\u0119kopisie trzema gwiazdkami, dr Tomasz nie czu\u0142 si\u0119 na si\u0142ach, formalnie tchu nie mia\u0142. Miny zgromadzonych, zak\u0142opotanie gospodarza, sama wreszcie atmosfera zebrania wyra\u017Anie znamionowa\u0142a zabazgranie si\u0119 prelegenta zupe\u0142ne. Lekcja ani by\u0142a do\u015B\u0107 silna, \u017Ceby rozj\u0105trzy\u0107 i wstrz\u0105sn\u0105\u0107, ani do\u015B\u0107 nowa, a\u017Ceby czymkolwiek ol\u015Bni\u0107. Patrzono na Judyma ze spokojem i bez gniewu, a te wejrzenia m\u00F3wi\u0142y: \u201EWidzia\u0142o si\u0119, \u017Ce\u015B lew srogi, a ty\u015B tylko dudy czyje\u015B, i to kto wie, czy nie o\u015Ble...\u201D Gdy si\u0119 zupe\u0142nie uciszy\u0142o, wsta\u0142 z krzes\u0142a staruszek z faworytami, dr Kalecki, i zacz\u0105\u0142 wy\u0142uszcza\u0107 swe zdania sformu\u0142owane i pe\u0142ne \u017Cycia: \u2013 Kolega Judym \u2013 m\u00F3wi\u0142 \u2013 da\u0142 nam rzecz pi\u0119kn\u0105, pochlebnie i wymownie \u015Bwiadcz\u0105c\u0105 o jego uczuciach altruistycznych, \u017Cywo\u015Bci imaginacji \u2013 i studiach w Pary\u017Cu. Mi\u0142o jest w dzisiejszych czasach, niestety bardzo przesi\u0105kni\u0119tych utylitaryzmem, spotka\u0107 lekarza z czuciem tak \u017Cywym, z sercem tak gor\u0105cym i pe\u0142nym tkliwo\u015Bci. Tote\u017C o\u015Bmiel\u0119 si\u0119 z\u0142o\u017Cy\u0107 w imieniu zgromadzonych koledze Judymowi szczery wyraz wdzi\u0119czno\u015Bci za jego prac\u0119... Po tym zwrocie, kt\u00F3ry Tomaszowi zda\u0142 si\u0119 by\u0107 natrz\u0105saniem z jego n\u0119dzy, dr Kalecki przyst\u0105pi\u0142 do odczytu ze strony krytycznej i m\u00F3wi\u0142: \u2013 Rzecz poruszona przez koleg\u0119 Judyma w\u0142a\u015Bciwie sk\u0142ada si\u0119 z kilku kwestii, a zahacza o niebo i piek\u0142o. Z tego wszak\u017Ce, co\u015Bmy s\u0142yszeli, dadz\u0105 si\u0119, jak my\u015Bl\u0119, wydzieli\u0107 trzy sprawy g\u0142\u00F3wne: primo \u2013 sprawa czysto naukowa: sprawa higieny \u017Cywota klas ubogich, secundo \u2013 sprawa spo\u0142eczna, tertio \u2013 \u015Brodki zaradcze. Ka\u017Cdy z tych punkt\u00F3w \u2013 to g\u00F3ra obros\u0142a dzikim lasem, zawalona od\u0142amami ska\u0142, przeci\u0119ta jarami, gdzie jeszcze wied\u017Amy nocuj\u0105. A wi\u0119c \u2013 co si\u0119 tyczy punktu pierwszego. Nie b\u0119d\u0105 wspomina\u0142 o tym, co tu kolega prelegent nam przedstawi\u0142. S\u0105 to fakty sumiennie spostrze\u017Cone i barwnie opowiedziane. Fakty, dodam od siebie, bardzo smutne. Co si\u0119 tyczy stosunk\u00F3w francuskich, to rzecz prosta, kwesti\u0119 musz\u0119 zostawi\u0107 na uboczu, gdy\u017C jej nie bada\u0142em specjalnie. Wiem jednak\u017Ce z pewno\u015Bci\u0105, i\u017C cele mi\u0142osierdzia poch\u0142aniaj\u0105 w Pary\u017Cu dziesi\u0119\u0107 milion\u00F3w, wyra\u017Anie, dziesi\u0119\u0107 milion\u00F3w frank\u00F3w rocznie. Nie jest to sumka ma\u0142a. Wiadomo r\u00F3wnie\u017C, \u017Ce istniej\u0105 tam ca\u0142e stowarzyszenia \u0142otr\u00F3w \u017Cebrz\u0105cych, ca\u0142e syndykaty utrzymuj\u0105ce baby, kt\u00F3re na ulicach symuluj\u0105 porody, rozsy\u0142aj\u0105ce mniemanych epileptyk\u00F3w, ob\u0142\u0105kanych, wszelkiego rodzaju kaleki itd. W og\u00F3le nie nale\u017Cy zapomina\u0107, kiedy si\u0119 te sprawy roztrz\u0105sa, o wiecznie m\u0105drym zdaniu Herberta Spencera: \u201EWymawiaj\u0105c s\u0142owa \u2013 biedny cz\u0142owiek, nie my\u015Blimy wcale \u2013 z\u0142y cz\u0142owiek\u201D. Nie chc\u0119 przez to powiedzie\u0107, \u017Ce lekcewa\u017C\u0119 takie zjawisko jak Cit\u00E9 de Femme en Culotte... Przejd\u017Amy do stosunk\u00F3w naszych. Kolega prelegent ubolewa\u0142 tutaj nad dol\u0105 parobk\u00F3w, \u017Cydostwa itd. W istocie rzecz si\u0119 ma i tu, i tam nie\u015Bwietnie, ale z naciskiem to musz\u0119 sformu\u0142owa\u0107, cho\u0107by si\u0119 kolega Judym mia\u0142 na mnie gniewa\u0107, \u017Ce to nie s\u0105 rzeczy lekarza. Amicus Plato, sed magis amica veritas \u2013 to darmo. Tak to wygl\u0105da, jakby lekarz pogotowia ratunkowego wezwany do dwu szewc\u00F3w, kt\u00F3rzy si\u0119 sk\u0142uli no\u017Cami, zamiast ich opatrze\u0107, rozpocz\u0105\u0142 prelekcj\u0119 o szkodliwo\u015Bci b\u00F3jek. Co tu mog\u0105 zaradzi\u0107 lekarze? O\u015Bwieca\u0107, o\u015Bwieca\u0107 ciemny mot\u0142och folwarczny i wp\u0142ywa\u0107 na jego chlebodawc\u00F3w \u2013 to i wszystko. Ale to si\u0119 robi, robi si\u0119 na pewno, jak stwierdzaj\u0105 koledzy praktycy z prowincji. Robi si\u0119 wi\u0119cej, ni\u017Cby s\u0105dzi\u0107 mo\u017Cna z daleka, z wysoko\u015Bci takich czy innych paradoks\u00F3w. Jak wsz\u0119dzie, tak i tutaj najlepsz\u0105 cz\u0105stk\u0119 obiera sobie, a przynajmniej powinna obiera\u0107 filantropia, owa siostra mi\u0142osierdzia ludzko\u015Bci. Patrzmy na stan rzeczy. Mamy przed oczyma wzrost ducha mi\u0142osierdzia, ofiarno\u015Bci, istnego zapa\u0142u klas wy\u017Cszych do spieszenia z pomoc\u0105 tam, ku tej nizinie, kt\u00F3r\u0105 dr Judym z tak\u0105 swad\u0105 maluje. Ile\u017C to ofiar sp\u0142yn\u0119\u0142o do sakwy ja\u0142mu\u017Cniczej w ci\u0105gu tego roku, ile \u0142ez otartych zosta\u0142o bez \u017Cadnego frazesu, w sekrecie nawet przed obro\u0144cami \u201Eludu\u201D. Nie b\u0119d\u0119 nazywa\u0142, nie b\u0119d\u0119 wytyka\u0142 palcem tych spomi\u0119dzy koleg\u00F3w tutaj zebranych, kt\u00F3rzy spiesz\u0105 na ka\u017Cde wezwanie cierpi\u0105cej niedoli, kt\u00F3rzy czas sw\u00F3j, zdrowie i \u017Cycie nios\u0105 w ofierze, bez my\u015Bli o tym, \u017Ce spe\u0142niaj\u0105 jak\u0105\u015B tam misj\u0119. Po prostu czyni\u0105, co trzeba, co wskazuje obowi\u0105zek serca, sumienia... \u017Ale m\u00F3wi\u0119, przyzwyczajenia albo wprost na\u0142ogu. \u2013 Brawo! brawo!... \u2013 s\u0142ycha\u0107 by\u0142o \u017Cywe okrzyki ze wszystkich k\u0105t\u00F3w lokalu. \u2013 A teraz rzu\u0107my jeszcze okiem... Czy w istocie tak \u017Ale jest z nami? Oto powstaj\u0105 wystawy higieniczne, towarzystwa przeciw\u017Cebracze, urz\u0105dza si\u0119 przytu\u0142ki noclegowe, funduje k\u0105piele dla ludu, zabawy \u2013 a wreszcie towarzystwo higieniczne, nic nie m\u00F3wi\u0105c o dzie\u0142ach mi\u0142osierdzia dokonywanych w ciszy. Panowie, nie mamy potrzeby rumieni\u0107 si\u0119 wobec zarzutu kolegi dra Judyma, jakoby lekarz dzisiejszy by\u0142 lekarzem ludzi bogatych. We wszystkich tych sprawach, na kt\u00F3re patrzymy, stan lekarski nie tylko dawa\u0142 inicjatyw\u0119, ale mo\u017Ce z dum\u0105 o sobie m\u00F3wi\u0107: magna pars fui. Kolega Judym jest m\u0142odym cz\u0142owiekiem. Serce podyktowa\u0142o mu s\u0142owa goryczy, bo samo, wida\u0107, wiele cierpie\u0144 znios\u0142o. Dzi\u015B on si\u0119 mo\u017Ce jeszcze do zawzi\u0119to\u015Bci, do stronniczego uprzedzenia wzgl\u0119dem medyk\u00F3w warszawskich nie przyzna, ale gdy mu szron w\u0142osy ubieli, na pewno potwierdzi moje s\u0142owa, \u017Ce wyda\u0142 dzi\u015B s\u0105d z\u0142y i krzywdz\u0105cy. My mu to wszystko ju\u017C dzi\u015B szczerze i zupe\u0142nie z serca odpuszczamy... Judym uczu\u0142 w sobie ni z tego, ni z owego co\u015B w rodzaju skruchy. Nawet w my\u015Bli nie posta\u0142o mu nigdy przypuszczenie, \u017Ce to, co m\u00F3wi\u0142 o rzeczach higieny, mo\u017Cna mu b\u0119dzie z serca odpu\u015Bci\u0107. Zanim jednak zdo\u0142a\u0142 zorientowa\u0107 si\u0119 w g\u0105szczu nowych a tak niezwyk\u0142ych uczu\u0107, wsta\u0142 doktor P\u0142owicz, kt\u00F3ry by\u0142 jednocze\u015Bnie z drem Kaleckim o g\u0142os prosi\u0142, i ostrym, dono\u015Bnym tonem rzek\u0142, co nast\u0119puje: \u2013 Szanowny kolega Kalecki sformu\u0142owa\u0142 wszystko, co o materiach przez prelegenta poruszonych rzec by mo\u017Cna. Wed\u0142ug mnie kolega Kalecki w jednym tylko miejscu u\u017Cy\u0142 barwy zbyt nik\u0142ej na odparcie zarzut\u00F3w doktora Judyma. M\u00F3wi\u0119 o tym punkcie, gdzie autor odczytu narzuca lekarzowi dzisiejszemu obowi\u0105zek ulepszania stosunk\u00F3w spo\u0142ecznych. Jest to pretensja dzika, a przemienia si\u0119 w napa\u015B\u0107 formaln\u0105, gdzie surowy krytyk twierdzi, \u017Ce praca lekarza polega na udoskonalaniu \u017Cycia bogacz\u00F3w, a\u017Ceby pospo\u0142u z nimi dzieli\u0107 si\u0119 okruchami zbytku. Ja tu wiele rzeczy pomin\u0119 zupe\u0142nym milczeniem. Nie b\u0119d\u0119 si\u0119 rozwodzi\u0142 nad tym, \u017Ce rdzeniem \u017Cyciowym, istot\u0105 spraw ludzkich niezwalczon\u0105 jest d\u0105\u017Cno\u015B\u0107 ka\u017Cdego cz\u0142owieka do kultury, wy\u017Cszo\u015Bci, \u017Cycia w pi\u0119knym mieszkaniu, nawet horribile dictu! d\u0105\u017Cno\u015B\u0107 do bogactwa. Nie wiem, dlaczego lekarz mia\u0142by by\u0107 wykluczony od uczestnictwa w podziale tych zreszt\u0105 marnych bogactw tutejszego pado\u0142u. Chyba dlatego, \u017Ce, jak sam przyznaje nasz srogi zoil, harujemy ze wszystkich zawodowc\u00F3w najci\u0119\u017Cej i w najpodlejszych warunkach. Ale, jak zaznaczy\u0142em, nie b\u0119d\u0119 si\u0119 nad tym rozwodzi\u0142, bo, co tu w bawe\u0142n\u0119 obwija\u0107, nie ma nad czym. Gdy doktor Judym zawiesi na swych drzwiach tabliczk\u0119 z godzinami przyj\u0119\u0107, gdy b\u0119dzie mia\u0142 do okrycia i wykarmienia nie tylko swe studenckie cia\u0142o, ale tak\u017Ce osoby drogiej kobiety i dziecka, w\u00F3wczas da B\u00F3g doczeka\u0107, mo\u017Ce us\u0142yszymy od niego mniej surowe s\u0142owo na temat przywar stanu lekarskiego. Chc\u0119 tu podnie\u015B\u0107 rzecz inn\u0105, mianowicie zwr\u00F3ci\u0107 uwag\u0119 kolegi Judyma na t\u0119 okoliczno\u015B\u0107, \u017Ce jego my\u015Bli i wzloty altruistyczne nie maj\u0105 silnego gruntu. Lekarze nie trzymaj\u0105 wcale w r\u0119ku w\u0142adzy, jak\u0105 im kolega przypisuje. Gdyby najszczerzej i najusilniej chcieli zmusi\u0107 szynkarza z Ch\u00E2teau-Rouge do zastosowania tak zwanych wymaga\u0144 higieny, to im si\u0119 to w \u017Cadnym razie nie uda. \u015Awiat jest to chytry przemys\u0142owiec, kt\u00F3ry nie my\u015Bli wcale pieni\u0119dzy zebranych wydawa\u0107 w tym celu, a\u017Ceby biedny pracowniczek m\u00F3g\u0142 sobie lepiej a wygodniej przep\u0119dza\u0107 \u017Cycie. Dla sprawdzenia, \u017Ce tak jest, trzeba zst\u0105pi\u0107 z wy\u017Cyny na pad\u00F3\u0142. Kazania, cho\u0107by i bardzo pi\u0119kne, nic tu nie poradz\u0105. To powiedziawszy doktor P\u0142owicz usiad\u0142. Nasta\u0142o milczenie trwaj\u0105ce czas pewien, milczenie k\u0142opotliwe i przykre. \u2013 Chcia\u0142em dorzuci\u0107 par\u0119 wyraz\u00F3w... \u2013 rzek\u0142 Tomasz g\u0142osem w\u0105t\u0142ym, chwiejnie d\u017Awigaj\u0105c si\u0119 ze swego krzese\u0142ka. \u2013 Prosimy... \u2013 szepn\u0105\u0142 kto\u015B z g\u0142\u0119bi. \u2013 Ot\u00F3\u017C, ot\u00F3\u017C... nie my\u015Bla\u0142em, \u017Ce m\u00F3j wyw\u00F3d, to jest... moje przedstawienie rzeczy sprowadzi tak niespodziewane opinie. Nie mia\u0142em my\u015Bli obra\u017Cania stanu lekarskiego, owszem, pragn\u0105\u0142em go uczci\u0107 za pomoc\u0105 tego, com mniema\u0142 o jego roli w spo\u0142ecze\u0144stwie ludzkim. Zdaje mi si\u0119 to by\u0107 dziwnym, \u017Ce szanowni koledzy znale\u017Ali w tym w\u0142a\u015Bnie kamie\u0144 obrazy. Przecie ja nie wymaga\u0142em od lekarzy ani filantropii, bro\u0144 Bo\u017Ce! ani tego, \u017Ceby nie byli lud\u017Ami bogatymi. Czy\u017C ja nie m\u00F3wi\u0142em? M\u00F3wi\u0142em i powtarzam, \u017Ce lekarz dzisiejszy jest s\u0142ug\u0105, lekarzem-s\u0142ug\u0105 ludzi bogatych. Czy sam jest bogaczem, to rzecz drugorz\u0119dna. Poniewa\u017C za\u015B moja my\u015Bl zrozumian\u0105 nie zosta\u0142a, wi\u0119c j\u0105 rozwijam w inny spos\u00F3b. Lekarz dzisiejszy nie chce nawet zrozumie\u0107, a raczej usi\u0142uje nie zrozumie\u0107 tej prawdy, \u017Ce sprowadzaj\u0105c do zera pos\u0142annictwo swoje wsp\u00F3\u0142dzia\u0142a z chytrym, jak m\u00F3wi dr P\u0142owicz, \u015Bwiatem-przemys\u0142owcem. Nie nale\u017Cy s\u0142u\u017Cy\u0107 \u201Emamonie\u201D. Mie\u0107 j\u0105 mo\u017Cna, mnie to ani grzeje, ani zi\u0119bi. A teraz co do mieszka\u0144, przytu\u0142k\u00F3w i tych poczciwych k\u0105pieli... S\u0105dz\u0119, \u017Ce szanowny kolega Kalecki \u017Ale zapatruje si\u0119 na znaczenie tych instytucji. Fundowanie k\u0105pieli dla ludu przez osoby postronne, przez filantrop\u00F3w, uwa\u017Cam za d\u0105\u017Cno\u015B\u0107 chybion\u0105... \u2013 Paradne! \u2013 zawo\u0142a\u0142 kto\u015B na sali. \u2013 ...gdy\u017C odwraca nasz\u0105 uwag\u0119 od tego, czyim obowi\u0105zkiem jest k\u0105piel dla swoich pracownik\u00F3w urz\u0105dzi\u0107. Je\u015Bli dyrektor kopalni w\u0119gla wychodzi z podziemia, to ma do dyspozycji wann\u0119 urz\u0105dzon\u0105 przez w\u0142a\u015Bciciela kopalni. C\u00F3\u017C by\u015Bmy s\u0105dzili, gdyby dla takiego dyrektora fundowa\u0142 wann\u0119 kolega doktor P\u0142owicz z w\u0142asnych, krwawo zapracowanych, a jednak marnych fundusz\u00F3w? Tymczasem gdy chodzi o jakiego\u015B cz\u0142eczyn\u0119 poni\u017Cej sztygara stoj\u0105cego na drabinie socjalnej, nic nie mamy przeciwko temu, a\u017Ceby doktor P\u0142owicz z w\u0142asnego maj\u0105tku fundowa\u0142 mu spos\u00F3b ablucji zabrudzonego siedliska duszy. Oto gdzie le\u017Cy kwestia. Utyskujemy, \u0142amiemy r\u0119ce nad brudami miast, nad niechlujstwem ludu, my, lekarze, a gdy nastr\u0119cza si\u0119 mo\u017Cno\u015B\u0107 od jednego zamachu skasowa\u0107 niechlujstwo... \u2013 Ciekawa rzecz, gdzie si\u0119 ta mo\u017Cno\u015B\u0107 nastr\u0119cza? -...\u017C\u0105daj\u0105c otwarcia \u0142a\u017Ani przez tego, w czyim interesie potem i brudem okryli si\u0119 ludzie \u2013 my na miasto, do filantropa. To samo... \u2013 Ale kto ma nastawa\u0107, kto? Jaki organ, jakim sposobem? \u2013 My, lekarze! My, s\u00F3l ziemi, my, rozum, my, r\u0119ka koj\u0105ca wszelk\u0105 bole\u015B\u0107... \u2013 Jakim sposobem, jakim cudem? \u2013 Zm\u00F3wmy si\u0119 mi\u0119dzy sob\u0105, narad\u017Amy, wydajmy uchwa\u0142\u0119 i walczmy z g\u0142upot\u0105 spo\u0142ecze\u0144stwa, kt\u00F3re nie widzi, co to jest ulica Krochmalna albo Kazimierz krakowski... \u2013 Kpisz pan czy o drog\u0119 pytasz! \u2013 Bynajmniej! Je\u017Celi przychodz\u0105 do mnie po rad\u0119, to niech jej s\u0142uchaj\u0105! W przeciwnym razie nie lecz\u0119, nie lecz\u0119 wcale! Je\u015Bli nie niszcz\u0119 \u017Ar\u00F3de\u0142 \u015Bmierci... M\u00F3wi\u0105c to wszystko Judym traci\u0142 stopniowo a szybko poczucie pewno\u015Bci siebie. Formalne, kategoryczne a \u015Bmia\u0142e zaprzeczenia wydar\u0142y mu z g\u0142owy najsilniejsze argumenty. Chcia\u0142 m\u00F3wi\u0107 jeszcze o mn\u00F3stwie kwestii, ale podobnie jak przedtem \u2013 straci\u0142 odwag\u0119. W tej samej chwili, gdy on nie wiedzia\u0142, co w\u0142a\u015Bnie dalej m\u00F3wi\u0107, nasta\u0142o w sali zupe\u0142ne milczenie. W przeciwleg\u0142ym k\u0105cie grono zebrane przy stoliku zacz\u0119\u0142o g\u0142o\u015Bno rozmawia\u0107 o czym\u015B innym. Gospodarz uni\u00F3s\u0142 si\u0119 ze swego miejsca i oczyma da\u0142 zna\u0107 \u017Conie, \u017Ce czas prosi\u0107 do kolacji. Wi\u0119kszo\u015B\u0107 zebranych wstawa\u0142a... Judym usiad\u0142 na swym miejscu spocony, z uczuciem, jakby mia\u0142 g\u0142ow\u0119 pe\u0142n\u0105 suchego piasku. Widzia\u0142, \u017Ce go\u015Bcie przechodz\u0105 grupami do sali jadalnej... Nie by\u0142 pewny, czy ma wyj\u015B\u0107, czy zosta\u0107. Gdy si\u0119 waha\u0142, us\u0142ysza\u0142 obok siebie g\u0142os dra Czernisza: \u2013 Kolega b\u0119dzie \u0142askaw... Prosz\u0119... Wtedy wsta\u0142 ze swego miejsca i wraz z innymi przeszed\u0142 do pokoju sto\u0142owego. Przy kolacji, kt\u00F3ra dla niego by\u0142a prawdziw\u0105 m\u0119czarni\u0105, mia\u0142 w s\u0105siedztwie doktorow\u0105 Czerniszow\u0105, kt\u00F3ra zadawa\u0142a mu jakie\u015B uprzejme pytania, zmusza\u0142a do wypowiadania bezmy\u015Blnych zda\u0144 o literaturze, malarstwie, nawet o jakim\u015B bilu angielskim... Chwilami czu\u0142 dzik\u0105 w\u015Bciek\u0142o\u015B\u0107; mia\u0142 formalny impuls, \u017Ceby powsta\u0107 i zdzieli\u0107 t\u0119 pi\u0119kn\u0105 kobiet\u0119 pi\u0119\u015Bci\u0105 mi\u0119dzy oczy. Jak na ur\u0105gowisko nie tylko trzyma\u0142, ale ze wszystkich stron widzia\u0142 w umy\u015Ble racje swoje, g\u0142\u0119bokie fikcje obmy\u015Blone w samotno\u015Bci. Nikt na\u0144 uwagi nie zwraca\u0142, wi\u0119c m\u00F3g\u0142 w przerwach mi\u0119dzy pytaniami gospodyni \u0107wiczy\u0107 do woli sw\u00F3j esprit d'escalier. Kiedy niekiedy tylko zatrzymywa\u0142o si\u0119 na nim w przelocie czyje\u015B spojrzenie i w\u00F3wczas widzia\u0142 w nim drwin\u0119, kt\u00F3rej bezlitosne oblicze zakryte by\u0142o kapturem towarzyskiej przyzwoito\u015Bci. P\u00F3\u017Ano w nocy sko\u0144czy\u0142a si\u0119 kolacja. Cz\u0119\u015B\u0107 zgromadzenia wr\u00F3ci\u0142a do salonu. Inni z cygarami w\u0119drowali do gabinetu, niekt\u00F3rzy za\u015B po angielsku wymkn\u0119li si\u0119 za drzwi. Do szeregu ostatnich nale\u017Ca\u0142 Judym. W bramie kamienicy, kt\u00F3ra by\u0142a od dawna zamkni\u0119ta, kilku z uczestnik\u00F3w zebrania \u201Ewypukiwa\u0142o\u201D str\u00F3\u017Ca st\u0119kaj\u0105cego przed opuszczeniem izdebki. Grono to milcza\u0142o i gdy si\u0119 drzwi otwar\u0142y, po\u017Cegnano Judyma szybkim \u201Edobranoc\u201D i uchyleniem kapelusz\u00F3w. Zosta\u0142 i szed\u0142 w t\u0119 sam\u0105 stron\u0119 tylko jaki\u015B oty\u0142y, niski, wiekowy eskulap, kt\u00F3rego Judym zauwa\u017Cy\u0142 na zebraniu. By\u0142a to figura rozlana, o \u017Cydowskich rysach i ruchach. \u2013 Kolega w kt\u00F3r\u0105 stron\u0119? \u2013 spyta\u0142 Judym. \u2013 Ja? W stron\u0119 Krochmalnej... A kolega? \u2013 Na D\u0142ug\u0105. \u2013 No to idziemy w jednym kierunku. \u2013 Niekoniecznie. \u2013 Owszem. Dlaczego? Ja mog\u0119 zboczy\u0107. Przyznam si\u0119 zreszt\u0105 koledze, \u017Ce milej mi b\u0119dzie i\u015B\u0107 razem. O tej godzinie... po prostu strach jest i\u015B\u0107 piechot\u0105. W naszej okolicy niech B\u00F3g zachowa! \u2013 A, je\u017Celi tak. Judym szed\u0142 wielkimi krokami. Grubas bieg\u0142 przy nim, sapi\u0105c i wydmuchuj\u0105c dym z cygara, kt\u00F3rego niedopa\u0142ek \u017Carzy\u0142 si\u0119 w samych niemal jego w\u0105sach. Gdy ju\u017C oddalili si\u0119 znacznie od mieszkania doktorostwa Czernisz\u00F3w, dr Chmielnicki rzek\u0142: \u2013 Szczerze dzi\u015B wsp\u00F3\u0142czu\u0142em koledze... Judym mia\u0142 inne wyobra\u017Cenie o tym wsp\u00F3\u0142czuciu, zauwa\u017Cy\u0142 by\u0142 bowiem przypadkowo t\u0142u\u015Bciocha, jak prze\u015Bciga\u0142 innych we wzgardliwym nadymaniu ust i w obfito\u015Bci min ironicznych. \u2013 Dlaczego\u017C to kolega mia\u0142 mi wsp\u00F3\u0142czu\u0107?... \u2013 Jak to dlaczego? Czy kolega mo\u017Ce dzi\u015B czu\u0107 przesyt z nadmiaru krytyki \u017Cyczliwej? U nas, niestety, tak zawsze. Je\u017Celi kto\u015B wyrasta nad g\u0142owy t\u0142umu, zaraz go... \u2013 Szanowny kolego, ja nie marzy\u0142em o wyrastaniu nad jakiekolwiek g\u0142owy. \u2013 Ja wiem, ja rozumiem! M\u00F3wi\u0119 nie o zamiarze, lecz o fakcie... \u2013 \u017Ba\u0142uj\u0119 teraz, \u017Ce czyta\u0142em moj\u0105 elukubracj\u0119... \u2013 Ale\u017C dlaczego? \u2013 Dlatego, \u017Ce ten wyskok sprowadzi\u0142 mi\u0119dzy innymi takie oto drwiny szanownego kolegi. \u2013 Kolega si\u0119 mylisz! Na honor... Mnie imponuj\u0105 ludzie odwa\u017Cni. A co znaczy by\u0107 wy\u015Bmiewanym, by\u0107 zadr\u0119czonym tym wiecznym \u015Bmiechem, jak chory indyk przez stado, to ja wiem najlepiej. \u2013 Jak to? \u2013 Prosz\u0119 kolegi, od pierwszej klasy przez ca\u0142e gimnazjum, przez ca\u0142y uniwersytet, przez ca\u0142e \u017Cycie jestem \u015Bmieszny. Dlaczego? Ja nie wiem. Oczywi\u015Bcie przede wszystkim dlatego, \u017Ce mam przyjemno\u015B\u0107 by\u0107 z \u017Byd\u00F3w, a po wt\u00F3re dlatego, \u017Ce si\u0119 nazywam Chmielnicki. Przodkowie moi, nawiasem m\u00F3wi\u0105c wcale nie lichwiarze ani nie oszu\u015Bci, pochodzili z miasteczka Chmielnika, wi\u0119c ich zwano Chmielnickimi. Gdyby byli wiedzieli, ile z racji tego nazwiska wycierpi ich potomek, wcale nieg\u0142upi doktor, byliby wybrali dla siebie i dla mnie nie tyle kozackie nazwisko. Mogliby si\u0119 byli przecie nazwa\u0107 Staszowskimi, Stopnickimi, Ole\u015Bnickimi, Kurozw\u0119ckimi, Pi\u0144czowskimi, Buskimi. By\u0142oby to im, a i mnie najzupe\u0142niej oboj\u0119tne. Ze mnie drwili nawet profesorowie. Pami\u0119tam, w Dorpacie nasz nieboszczyk prosektor pyta mi\u0119 pewnego razu przy ca\u0142ym audytorium: \u2013 Panie Chmielnicki, czy aby wierzysz w nie\u015Bmiertelno\u015B\u0107 duszy? Pytanie by\u0142o \u017Cartobliwe, a kategoryczne. Odpowiedzia\u0142em: \u2013 Panie profesorze, tak jest, ja wierz\u0119. \u2013 A gdzie\u017C ona jest ta pa\u0144ska dusza? \u2013 Jak to gdzie? Jest w ciele cz\u0142owieka. \u2013 W ca\u0142ym ciele, czy w jakiej cz\u0119\u015Bci siedzi pa\u0144ska dusza, panie Chmielnicki? \u2013 W ca\u0142ym ciele siedzi, profesorze. \u2013 A je\u017Celi cz\u0142owiekowi urzynaj\u0105 nog\u0119, c\u00F3\u017C si\u0119 dzieje z dusz\u0105? Czy urzynaj\u0105 r\u00F3wnie\u017C kawa\u0142ek duszy? Pomy\u015Bla\u0142em chwil\u0119 i m\u00F3wi\u0119: \u2013 Nie. Wtedy zapewne dusza podnosi si\u0119 cokolwiek wy\u017Cej. Ten dialog szeroko i daleko uczyni\u0142 mnie s\u0142awnym. Gdybym dzi\u015B da\u0142 \u015Bwiatu nieomylny spos\u00F3b leczenia gru\u017Alicy, zawsze pami\u0119tano by, \u017Ce to ten \u201ECzerkies\u201D. Chmielnicki, co ma nie\u015Bmierteln\u0105 dusz\u0119, kt\u00F3ra w miar\u0119 okoliczno\u015Bci podnosi si\u0119 wy\u017Cej. \u2013 Prosz\u0119 kolegi, czyli\u017C jest cho\u0107 jeden cz\u0142owiek, kt\u00F3ry by nie d\u017Awiga\u0142 na plecach takiego kosza \u015Bmieszno\u015Bci? My sami ka\u017Cdemu z przechodz\u0105cych wrzucamy jak\u0105\u015B bry\u0142k\u0119 ci\u0119\u017Caru. To samo czyni\u0105 z nami bli\u017Ani nasi. Nic darmo... \u2013 Nie nie! Co innego jest to, o czym kolega m\u00F3wiesz, a co innego specjalne brzemi\u0119 moje. To nie kosz, kt\u00F3ry mo\u017Cna zrzuci\u0107, lecz garb. Nios\u0119 zawsze taki, jakiego ci\u0119\u017Car pozna\u0142e\u015B pan dzisiejszego wieczora. \u2013 Ale\u017C to co innego. \u2013 Tak, co innego, bo to by\u0142o, daruje kolega, zas\u0142u\u017Cone, cokolwiek zas\u0142u\u017Cone, moje za\u015B jest to \u015Bmieszno\u015B\u0107, kt\u00F3r\u0105 si\u0119 niesie bez w\u0142asnej winy. \u2013 Wi\u0119c ja dzi\u015B zas\u0142u\u017Cy\u0142em... \u2013 No, nie! Ja si\u0119 ma\u0142o znam. Ale, prosz\u0119 kolegi, jak mo\u017Cna... Takie ostre wyst\u0105pienie przeciwko uznanym prawdom, a nawet, powiem sumiennie, przeciwko... oczywisto\u015Bci. Medycyna to jest medycyna, to jest fach. Ja si\u0119 nauczy\u0142em, wyda\u0142em pieni\u0105dze, w\u0142o\u017Cy\u0142em ogrom pracy, ja umiem, mam patent \u2013 wi\u0119c lecz\u0119. Dlaczego medycyna ma by\u0107 zwi\u0105zana z filantropi\u0105, a in\u017Cynieria nie, prawo nie, filologia nie! \u2013 Nic nie chc\u0119 s\u0142ysze\u0107 o filantropii! \u2013 No, to z tymi obowi\u0105zkami spo\u0142ecznymi. Dlaczego nie ma obowi\u0105zk\u00F3w spo\u0142ecznych rze\u017Anik, stolarz, poeta, tylko lekarz? \u2013 Wie pan co, nie m\u00F3wmy o tym. \u2013 Mo\u017Cemy nie m\u00F3wi\u0107, je\u017Celi kolega nie \u017Cyczysz sobie m\u00F3wi\u0107 o tym ze mn\u0105. Ale mnie kolegi \u017Cal. \u2013 Ech, jeszcze stoj\u0119 na nogach. \u2013 Kolega wspomnia\u0142e\u015B o tych biednych szajgecach z Parysowa... Ach, Bo\u017Ce! To by\u0142a kr\u00F3tka wzmianka, ale w niej malowa\u0142o si\u0119 co\u015B takiego.. Dzisiaj ju\u017C ma\u0142o kto m\u00F3wi u nas o \u017Bydach jak o ludziach. Je\u017Celi si\u0119 o nich m\u00F3wi, to po to tylko, \u017Ceby ich przyr\u00F3wna\u0107 do \u201Erobactwa\u201D, kt\u00F3re oblaz\u0142o i \u017Cre \u201Eludzi\u201D. Kiedy czytam dzisiejsze pisma, pisma, kt\u00F3re jawnie wzywaj\u0105 do nienawi\u015Bci, do wyg\u0142adzania, wyrzucania, t\u0119pienia \u017Byd\u00F3w, dzisiaj, i to w imi\u0119 zasad Jezusa Chrystusa... \u2013 Prosz\u0119 kolegi... \u2013 Prosz\u0119 kolegi, j\u00E1 ka\u017Cde niedzielne wydanie pism... tych pism antysemickich odchorowuj\u0119... \u2013 Po c\u00F3\u017C si\u0119 wzrusza\u0107 byle czym! \u2013 Byle czym! \u2013 No tak. Pisma takie wydaj\u0105 szuje, n\u0119dzne \u0142ajdaki, kt\u00F3re na szerzeniu nienawi\u015Bci mi\u0119dzy lud\u017Ami, na niszczeniu solidarno\u015Bci robi\u0105 maj\u0105tki. Z tego zatrutego posiewu buduj\u0105 sobie kamienice Ale czy wy sami du\u017Co zrobili\u015Bcie dla podniesienia \u017Cydowskiej masy? \u2013 Czy wiele zrobili\u015Bmy? \u017Bycie w to k\u0142adziemy. Pracujemy dzie\u0144 i noc. \u2013 Wi\u0119c dlaczeg\u00F3\u017C, kolego, m\u00F3wisz, \u017Ce nie mam racji wzywaj\u0105c medyk\u00F3w do roli, jaka im si\u0119 nale\u017Cy? \u2013 Bo tamto robimy dla \u017Byd\u00F3w, my, \u017Bydzi. Tu gra rol\u0119 mi\u0142o\u015B\u0107. \u2013 W\u0142a\u015Bnie, w\u0142a\u015Bnie. Mi\u0142o\u015B\u0107! Ma\u0142o te\u017C zrobili\u015Bcie nadymani przez wasz\u0105 \u201Emi\u0142o\u015B\u0107\u201D. Ja chcia\u0142em udowodni\u0107 lekarzom, co powinni czyni\u0107 pod naciskiem nie mi\u0142o\u015Bci bynajmniej, lecz wskaza\u0144 zimnego rozumu. Byli na D\u0142ugiej, przed bram\u0105 domu, w kt\u00F3rym mieszka\u0142 dr Tomasz. Na odg\u0142os dzwonka dr Chmielnicki zorientowa\u0142 si\u0119 dopiero, \u017Ce gaw\u0119dz\u0105c przycwa\u0142owa\u0142 a\u017C tak daleko. W\u0142a\u015Bnie przeje\u017Cd\u017Ca\u0142a doro\u017Cka, wi\u0119c j\u0105 zatrzyma\u0142 i gramol\u0105c si\u0119 na stopie\u0144 perorowa\u0142: \u2013 Kolega si\u0119 mylisz! Medycyna \u2013 to fach. Zlaz\u0142 raptem znowu, potkn\u0105\u0142 si\u0119 w rynsztoku, chwyci\u0142 Judyma za klap\u0119 paltota i m\u00F3wi\u0142 mu w sekrecie: \u2013 Medycyna to interes jak ka\u017Cdy inny. Nie zapomnij kolega o tym... \u2013 Dobrze, dobrze. Nie mam mo\u017Cno\u015Bci o tym zapomnie\u0107, nie mam nawet \u015Brodka. Ale gdyby mi danym by\u0142o prze\u017Cy\u0107 na tym \u015Bwiecie pi\u0119\u0107dziesi\u0105t lat jeszcze, ujrza\u0142bym wszystko to, o czym dzi\u015B m\u00F3wi\u0142em, jako fakty zrealizowane. Medycyna b\u0119dzie wykre\u015Bla\u0142a drogi \u017Cycia masom ludzkim, podniesie je i \u015Bwiat odrodzi. \u2013 Mrzonki... \u2013 Tak samo z pewno\u015Bci\u0105 m\u00F3wili w zesz\u0142ym wieku ci \u201Emedycy\u201D, co to z narz\u0119dziami swego \u201Efachu\u201D obje\u017Cd\u017Cali dwory pa\u0144skie pokornie wypytuj\u0105c si\u0119, czy kto nie jest s\u0142aby, gdy im kto twierdzi\u0142, \u017Ce stan lekarski b\u0119dzie zajmowa\u0142 to ogromne stanowisko, jakie ju\u017C ma dzisiaj. Kolega si\u0119 \u017Calisz na szyderstwa, kt\u00F3re ci\u0119 spotykaj\u0105. Pomy\u015Bl, co by ci\u0119 czeka\u0142o, ciebie, \u017Byda-lekarza, sto lat temu?... Doktor Chmielnicki wwali\u0142 si\u0119 w doro\u017Ck\u0119 i krzykn\u0105\u0142 na wo\u017Anic\u0119 pragn\u0105c zag\u0142uszy\u0107 wzmiank\u0119 o \u017Cydostwie: \u2013 Krochmalna!..."@pl . . . . "Stefan \u017Beromski"@pl . "Hier je n'sais pas c'qui m'a pris; A la visite; C'est des maladi's pui s'voient pas, Quand \u00E7a s'd\u00E9clare, N'emp\u00E9ch', qu'aujourd'hui j'suis dans 1'tas; A Saint-Lazare! Kiedy do Ch\u00E2teau-Rouge wszed\u0142em po raz pierwszy, mia\u0142em na g\u0142owie cylinder, wi\u0119c uprzejmy w\u0142a\u015Bciciel pa\u0142acu wzi\u0105\u0142 mi\u0119 za Anglika zwiedzaj\u0105cego osobliwo\u015Bci miasta, i z lamp\u0105 w r\u0119ce oprowadza\u0142 po swej instytucji. By\u0142a to noc p\u00F3\u017Ana. Rozmowa nasza i \u015Bwiat\u0142o budzi\u0142y niekt\u00F3rych go\u015Bci. Spod muru podnios\u0142a si\u0119 uliczna dziewczyna w \u0142achmanach, z twarz\u0105 obrz\u0119k\u0142\u0105, spieczon\u0105 przez jaki\u015B ogie\u0144 wewn\u0119trzny, i przez kilka minut patrza\u0142a na mnie du\u017Cymi oczami. Ten wzrok by\u0142 tak straszliwy, tak nieopisany, \u017Ce, je\u015Bli wolno u\u017Cy\u0107 s\u0142\u00F3w poety: \u201Ea\u017C dot\u0105d pali moj\u0105 dusz\u0119\u201D..."@pl . "Mrzonki"@pl . "Ludzie bezdomni/Tom pierwszy/Mrzonki"@pl . . "Tom I"@pl . . . . .