"Rozdzia\u0142 5"@pl . "Narcyza \u017Bmichowska"@pl . "Sok\u00F3\u0142, w\u0142asnemu zostawiony instynktowi, bieg\u0142 prosto najkr\u00F3tsz\u0105 drog\u0105, sadzi\u0142 przez rowy i p\u0142oty, a jednak cienie drzew przykurczy\u0142y si\u0119 zupe\u0142nie i zaczyna\u0142y z lekka na wschodni\u0105 stron\u0119 usuwa\u0107, gdy przed domem stan\u0105\u0142em. Wyszed\u0142 Bazyli na moje spotkanie, pogdera\u0142 troch\u0119, \u017Ce ko\u0144 tak zm\u0119czony, \u017Ce ja po nocy karku gdzie nadkr\u0119c\u0119, ale mimo to u\u015Bmiecha\u0142 si\u0119 tajemniczo i co\u015B o niespodziance, o przyby\u0142ych go\u015Bciach wspomnia\u0142. Wtem Bazyli wszed\u0142 do pokoju, kiwa\u0142 g\u0142ow\u0105 i r\u0119ce zaciera\u0142. Prawda by\u0142a, ja o nic nie pyta\u0142em, obraz ju\u017C mi zdawa\u0142 si\u0119 konieczno\u015Bci\u0105 mojego \u017Cycia. - \"Mia\u0142e\u015B brata Cypriana\"."@pl . "Poganka/5"@pl . . . . . . "Sok\u00F3\u0142, w\u0142asnemu zostawiony instynktowi, bieg\u0142 prosto najkr\u00F3tsz\u0105 drog\u0105, sadzi\u0142 przez rowy i p\u0142oty, a jednak cienie drzew przykurczy\u0142y si\u0119 zupe\u0142nie i zaczyna\u0142y z lekka na wschodni\u0105 stron\u0119 usuwa\u0107, gdy przed domem stan\u0105\u0142em. Wyszed\u0142 Bazyli na moje spotkanie, pogdera\u0142 troch\u0119, \u017Ce ko\u0144 tak zm\u0119czony, \u017Ce ja po nocy karku gdzie nadkr\u0119c\u0119, ale mimo to u\u015Bmiecha\u0142 si\u0119 tajemniczo i co\u015B o niespodziance, o przyby\u0142ych go\u015Bciach wspomnia\u0142. W jednej minucie sto przypuszcze\u0144 mign\u0119\u0142o mi przez g\u0142ow\u0119, co pr\u0119dzej wbieg\u0142em do pokoju - na pierwszy rzut oka uderzy\u0142a mnie tylko wielka jaka\u015B, pokostem pod \u015Bwiat\u0142o b\u0142yszcz\u0105ca tablica, ale gdy naprz\u00F3d post\u0105pi\u0142em, gdy w lepszym stan\u0105\u0142em miejscu - o, doprawdy na chwil\u0119 zdawa\u0142o mi si\u0119, \u017Ce to czary, \u017Ce to niepodobie\u0144stwo. Naprzeciw \u0142\u00F3\u017Cka mojego wisia\u0142 obraz kobiety, pieszcz\u0105cej wspart\u0105 na jej kolanach m\u0142odzie\u0144ca jakiego\u015B g\u0142ow\u0119. Kobiet\u0105 ona by\u0142a - wyra\u017Anie ona, te\u017C same rysy, to\u017C samo czo\u0142o wznios\u0142e i milcz\u0105ce, te\u017C same usta nami\u0119tne a czyste i niewinne, ta\u017C sama w\u0142os\u00F3w promienno\u015B\u0107, ta\u017C sama kr\u0105g\u0142o\u015B\u0107 ramion i wynios\u0142o\u015B\u0107 piersi, ten\u017Ce sam odcie\u0144 rumie\u0144ca na licach i bia\u0142o\u015Bci na \u0142onie, tej bia\u0142o\u015Bci nie zimnej jako \u015Bnieg, nie martwej jako alabaster, lecz tej bia\u0142o\u015Bci, na kt\u00F3rej czu\u0107 prawie ciep\u0142y s\u0142o\u0144ca promie\u0144, pod kt\u00F3r\u0105 wida\u0107 nieledwie krwi m\u0142odej i zdrowej kr\u0105\u017Cenie; tak jest, to by\u0142a ona, ale wi\u0119cej ni\u017C ona, wi\u0119cej ni\u017C ta kobieta, kt\u00F3r\u0105 mi blask pioruna i kunsztownych kaga\u0144c\u00F3w o\u015Bwieci\u0142, jej kszta\u0142ty wype\u0142ni\u0142y si\u0119 innym duchem - ona by\u0142a tak\u0105, jak\u0105 by\u0107 mog\u0142a, gdyby kocha\u0142a, ona by\u0142a szcz\u0119\u015Bciem, objawieniem, mi\u0142o\u015Bci\u0105 - a tym m\u0142odzie\u0144cem u jej kolan, tym pieszczonym, zachwyconym, tym kochanym, by\u0142em ja. I nie mog\u0142em rozczarowa\u0107 u\u0142udzenia - gdyby chocia\u017C raz spojrza\u0142a na mnie swoim kamiennym, ciemnopo\u0142yskliwym okiem, to bym mo\u017Ce otrz\u0105sn\u0105\u0142 si\u0119 z ogarniaj\u0105cych mnie pot\u0119g - ale nie, ona mia\u0142a spuszczone powieki i tylko na twarzy mojej odbiciem niewypowiedzianej rozkoszy, najwy\u017Cszego uwielbienia i najtkliwszej podzi\u0119ki roz\u015Bwieca\u0142 promie\u0144 jej \u017Arenicy. Zgadywa\u0142em, przeczuwa\u0142em to spojrzenie - serce mi si\u0119 wydar\u0142o ku niemu, p\u00F3\u0142 \u017Cycia uciek\u0142o ze mnie i wst\u0105pi\u0142o w pier\u015B m\u0142odzie\u0144ca na obrazie - i mia\u0142em tak\u0105 chwil\u0119, jakiej z was \u017Caden podobno mie\u0107 nie b\u0119dzie - wy\u015Bcie marzyli, kochali, pragn\u0119li, otrzymali, u\u017Cywali jedn\u0105 biedn\u0105 dusz\u0105 wasz\u0105, jednym waszym n\u0119dznym cia\u0142em, jam mia\u0142 dwie dusze, dwa cia\u0142a, dwa szcz\u0119\u015Bcia, ja w obrazie dr\u017Ca\u0142em pod jej pieszczot\u0105, pi\u0142em jasno\u015B\u0107 jej \u017Arenicy, dumny by\u0142em rado\u015Bci\u0105 jej, wielki by\u0142em mi\u0142o\u015Bci\u0105 jej - a poza obrazem tkwi\u0142a we mnie pewno\u015B\u0107 niezachwiana, spokojno\u015B\u0107 rozumna, bo taka kobieta \u017Cy\u0142a przecie\u017C, a cho\u0107 martwa, cho\u0107 inna, to mnie do piersi zst\u0105pi\u0142o tyle wiary we wszelk\u0105 dobrego mo\u017Cliwo\u015B\u0107, tyle marze\u0144 i nadziei, \u017Ce ja, co tak ukocha\u0142em, czu\u0142em, i\u017C mog\u0142em stworzy\u0107 mi\u0142o\u015B\u0107 w niej, mog\u0142em wst\u0105pi\u0107 cho\u0107by do piekie\u0142, zbawi\u0107 cho\u0107by szatana - obraz mi wszystko przyrzeka\u0142, obraz mi wszystkiego dotrzymywa\u0142. Wtem Bazyli wszed\u0142 do pokoju, kiwa\u0142 g\u0142ow\u0105 i r\u0119ce zaciera\u0142. - A co? - rzek\u0142 - czy panicz wiedzia\u0142 o tym, ci \u015Bliczni pa\u0144stwo wczoraj do nas p\u00F3\u017Anym wieczorem zjechali - i c\u00F3\u017C? Panicz si\u0119 o nic wi\u0119cej nie pyta? Prawda by\u0142a, ja o nic nie pyta\u0142em, obraz ju\u017C mi zdawa\u0142 si\u0119 konieczno\u015Bci\u0105 mojego \u017Cycia. - Jest i list przecie - doda\u0142 Bazyli zniecierpliwiony troch\u0119 - list i paka okazj\u0105 si\u0119 tu dosta\u0142y. - List? - powt\u00F3rzy\u0142em dr\u017C\u0105cym g\u0142osem, a serce zacz\u0119\u0142o mi bi\u0107 gwa\u0142townie, a z duszy, w uroku szcz\u0119\u015Bcia zawis\u0142ej, wydoby\u0142a si\u0119 nagle niczym na poz\u00F3r nieusprawiedliwiona niespokojno\u015B\u0107 i trwoga, co mi w piersiach oddech tamowa\u0142a. Chcia\u0142em sobie przypomnie\u0107, czego ja si\u0119 to l\u0119ka\u0107 mog\u0119? - zrobi\u0142em wielkie wysilenie, od tera\u017Aniejszo\u015Bci oderwa\u0142em pami\u0119\u0107 moj\u0105 i cofn\u0105\u0142em j\u0105 w przesz\u0142o\u015B\u0107, ale pami\u0119\u0107 dochowa\u0142a mi tylko \u015Bladu jakiego\u015B przykrego wra\u017Cenia, jakiej\u015B gro\u017Aby niepewnej. Wszystko to zaledwie tyle czasu trwa\u0142o, ile go potrzeba by\u0142o Bazylemu do przej\u015Bcia przez pok\u00F3j, wyj\u0119cia zachowanego mi\u0119dzy ksi\u0105\u017Cki listu i podania mi na koniec; widz\u0119 jeszcze poczciwie radosny u\u015Bmiech jego w tej chwili, gdy mi \u015Bwieci\u0142 przed oczyma znajomym podpisem - co pr\u0119dzej wzi\u0105\u0142em, rozdar\u0142em kopert\u0119 i pami\u0119\u0107 mi wr\u00F3ci\u0142a, i przypomnia\u0142em sobie wszystko, bo oczy moje pad\u0142y na te wyrazy r\u0119k\u0105 Ludwinki skre\u015Blone: - \"Mia\u0142e\u015B brata Cypriana\". Co si\u0119 potem ze mn\u0105 sta\u0142o, nic a nic nie wiem. Dobra to rzecz takie upadki nag\u0142e i niespodziewane, z ob\u0142ok\u00F3w prosto w studni\u0119. Organizm natury nie mo\u017Ce im wyd\u0105\u017Cy\u0107, robi ma\u0142\u0105 synkop\u0119, a czas idzie sobie, jako szed\u0142, i policzony nam jest w \u017Cycie wed\u0142ug zegarka i wed\u0142ug kalendarza. Kiedy moja synkopa \u00F3wczesna warto\u015B\u0107 swoj\u0105 przetrwa\u0142a ju\u017C, a na klawisze pami\u0119ci kiedy los, ten fantastyczny wirtuoz, przy\u0142o\u017Cy\u0142 swoje diabelskimi pazurami zako\u0144czone palce, by\u0142a to noc w\u0142a\u015Bnie - jak dzi\u015B jeszcze widz\u0119 i przypominam sobie wszystko. Lampka musia\u0142a gdzie\u015B sta\u0107 na ziemi, w g\u0142owach mojego \u0142\u00F3\u017Cka, gdy\u017C \u015Bwiat\u0142o jakie\u015B migota\u0142o po pokoju, a nie mog\u0142em wyt\u0142umaczy\u0107 sobie, sk\u0105d si\u0119 wzi\u0119\u0142o, lecz wkr\u00F3tce wyobrazi\u0142em sobie, \u017Ce bez w\u0105tpienia w pod\u0142odze deska jaka\u015B ci\u0105gle si\u0119 unosi i spuszcza, a spod tej deski wydobywa taka ciecz powietrzna, jasna i w rozmaitym stopniu wszystkie przedmioty zalewaj\u0105ca; przyznam si\u0119, \u017Ce mnie te\u017C bardzo ucieszy\u0142 m\u00F3j dowcip w wynalezieniu tak prostej przyczyny. Rozpatrywa\u0142em si\u0119 potem coraz lepiej i zobaczy\u0142em przy nogach moich na sto\u0142ku jak na \u0142\u00F3dce chwiej\u0105c\u0105 si\u0119 posta\u0107 starej kobiety, kt\u00F3ra zupe\u0142nie do miary z wznoszeniem i opadaniem \u015Bwiat\u0142a wznosi\u0142a i opuszcza\u0142a g\u0142ow\u0119 swoj\u0105; obok niej sta\u0142 nieruchomy jaki\u015B zwierz na czterech cienkich nogach, z bia\u0142ym \u0142bem w \u015Brodku cia\u0142a. Ten zwierz przycich\u0142ym g\u0142osem ci\u0105gle m\u00F3wi\u0142: tak, tak, tak. Naprzeciw mnie za\u015B, niezupe\u0142nie naprzeciw mnie, ale nade mn\u0105, nad kobiet\u0105 i nad zwierzem wyj\u0119to kawa\u0142 \u015Bciany - w t\u0119 stron\u0119 jasnej cieczy najwi\u0119cej p\u0142yn\u0119\u0142o, wyra\u017Anie wi\u0119c ujrza\u0142em rozwarty pok\u00F3j przepyszny, roz\u0142o\u017Cone najbogatsze wezg\u0142owia, a na nich siedz\u0105c\u0105 Aspazj\u0119 w bia\u0142ej greckiej tunice, u ramion dwiema kameami spi\u0119tej. Zawstydzi\u0142em si\u0119 okropnie, \u017Ce ja tak blisko nie ubrany le\u017C\u0119 - chcia\u0142em wsta\u0107, ale stara kobieta okropnie g\u0142ow\u0105 zatrz\u0119s\u0142a, przestraszy\u0142em si\u0119, bo my\u015Bla\u0142em, \u017Ce krzyknie na mnie, a gdyby krzykn\u0119\u0142a, to by pewnie Aspazja, dot\u0105d w g\u0142\u0119bi swej komnaty czym innym zaj\u0119ta, wsta\u0142a i przysz\u0142a zobaczy\u0107, co si\u0119 dzieje, i zobaczy\u0142a mnie, mnie w koszuli, z jak\u0105\u015B chustk\u0105 na g\u0142owie, pod flanelow\u0105 ko\u0142dr\u0105. Nie, tej my\u015Bli przenie\u015B\u0107 na siebie nie mog\u0142em, ogarnia\u0142 mnie zaraz taki przestrach, czu\u0142em si\u0119 tak zha\u0144biony, \u017Ce a\u017C wszystkie poty bi\u0142y na mnie, przyleg\u0142em wi\u0119c cichute\u0144ko, a stara baba zacz\u0119\u0142a mi z wolna g\u0142ow\u0105 potakiwa\u0107, a zwierz jej potakiwa\u0142 nawzajem, a ja tymczasem przemy\u015Bliwa\u0142em tylko, co by to zrobi\u0107, \u017Ceby ich oszuka\u0107, \u017Ceby si\u0119 ubra\u0107 i uciec do tego pokoju, w kt\u00F3rym Aspazja siedzia\u0142a. K\u0142opot wielki, bo suknie daleko ode mnie le\u017Ca\u0142y, co wi\u0119cej nawet, sk\u0142ada\u0142a je dni powszednich odzie\u017C, kr\u00F3tki, z grubego sukna Spencer i sk\u00F3r\u0105 oblamowane spodnie - nie mo\u017Cna by\u0142o tak wyst\u0105pi\u0107 przecie\u017C, mnie si\u0119 chcia\u0142o tak\u017Ce greckiej tuniki, purpurowego, na zarzucenie przez jedno rami\u0119, p\u0142aszcza, greckich na nogi koturn\u00F3w, bo inaczej Aspazja mi powie - \"id\u017A precz - jeste\u015B brzydki\". Przymierza\u0142em ja sobie tych wszystkich stroj\u00F3w w \u017Cyczeniach moich, a\u017C na koniec ubra\u0142em si\u0119 w nie i podnios\u0142em troch\u0119, by zobaczy\u0107 czy mi pi\u0119knie b\u0119dzie - by\u0142o prze\u015Blicznie - widzia\u0142em, jak Aspazja obj\u0119\u0142a mi szyj\u0119 w okr\u0105g\u0142o\u015B\u0107 cudnych kszta\u0142t\u00F3w r\u0119ki, przygarn\u0119\u0142a do \u0142ona swego i patrzy\u0142a w oczy, ku jej oczom wzniesione, i m\u00F3wi\u0142a mi: - A widzisz, \u017Ce wr\u00F3ci\u0142e\u015B, Beniaminie - teraz ja ciebie kocham, teraz nie jeste\u015B ju\u017C nudny, ubogi i \u015Bmieszny - zabi\u0142e\u015B smoka w jaskini wawelskiej, odebra\u0142e\u015B mu klucz od skarb\u00F3w jego, przeczyta\u0142e\u015B wszystkie ksi\u0105\u017Cki, jakie by\u0142y wystawione na Lipskim jarmarku. - O! ja ci\u0119 bardzo kocham, Beniaminie; ka\u017Cesz mi zrobi\u0107 balon z paj\u0119czyny, m\u00F3j Murzyn zaniesie go na najwy\u017Csz\u0105 z g\u00F3r Himalaja, tam sobie razem jak do kocza wsi\u0105dziemy, dwa moje ma\u0142e szatanki dmuchn\u0105 tylko i polecimy wysoko, wysoko szuka\u0107 Cypriana na gwiazdce polarnej - \u015Bpiesz si\u0119 tylko, m\u00F3j kochany, i we\u017A co cieplejszego, bo \u015Bnieg\u00F3w pe\u0142no na wierzcho\u0142ku ska\u0142y! Ja si\u0119 \u015Bpieszy\u0142em, gor\u0105co mi si\u0119 robi\u0142o, gdy\u017C wiedzia\u0142em, \u017Ce lada chwila baba na mnie obejrzy\u0107 si\u0119 mo\u017Ce i zn\u00F3w mnie do \u0142\u00F3\u017Cka zapakuje, a wtedy co ja poczn\u0119 nieszcz\u0119\u015Bliwy? Wtedy Aspazja si\u0119 dowie, \u017Ce ja smoka nie zabi\u0142em, \u017Ce ani jednej wi\u0119cej ksi\u0105\u017Cki od tego czasu nie przeczyta\u0142em, \u017Ce nie mam tuniki, p\u0142aszcza, koturn\u00F3w i \u017Ce le\u017C\u0119 pod flanelow\u0105 ko\u0142dr\u0105. M\u0119czy\u0142em si\u0119 t\u0105 boja\u017Ani\u0105 jak zmor\u0105, kt\u00F3ra by mi na \u017Co\u0142\u0105dku usiad\u0142a - co j\u0105 zepchn\u0105\u0142em na chwilk\u0119, to zn\u00F3w wraca\u0142a upornie, zaledwie wst\u0119powa\u0142em w wy\u0142om \u015Bciany i opiera\u0142em g\u0142ow\u0119 o kolana Aspazji, zaledwie ona co\u015Bkolwiek przem\u00F3wi\u0142a do mnie, zaraz tak wypada\u0142o, \u017Ce powinienem by\u0142 wsta\u0107, chodzi\u0107, rusza\u0107 si\u0119, bo albo mnie wysy\u0142a\u0142a po Cypriana, albo prosi\u0142a, \u017Cebym jej przeczyta\u0142 moje wiersze, kt\u00F3re na samym dnie ogromnego kufra le\u017Ca\u0142y, albo kaza\u0142a sobie przynosi\u0107 wachlarz, o\u0142\u00F3wki, cyrkle, harmoniki, worki pere\u0142 i czcionek drukarskich, p\u0119ki rozkwit\u0142ej paproci i p\u0119ki r\u00F3zg liktorskich i smocze z\u0119by ze szcz\u0119kami. A ja biedny, skoro tylko jednym musku\u0142em drgn\u0105\u0142em, zaraz si\u0119 widzia\u0142em rozci\u0105gni\u0119tym na \u0142\u00F3\u017Cku z t\u0105 przy nogach moich bab\u0105 szkaradn\u0105, kt\u00F3ra coraz wy\u017Cej i g\u0142\u0119biej falowa\u0142a na swojej \u0142\u00F3dce, coraz gro\u017Aniej g\u0142ow\u0105 swoj\u0105 trz\u0119s\u0142a. Na koniec przedsi\u0119wzi\u0105\u0142em pokor\u0105 j\u0105 wzruszy\u0107 - zacz\u0105\u0142em do niej m\u00F3wi\u0107 g\u0142osem tak cichym jak my\u015Bl i prosi\u0142em, zaklina\u0142em, \u017Ceby mi wsta\u0107 pozwoli\u0142a, \u017Ceby mi nieznacznie poda\u0142a te ubiory, kt\u00F3re dla mnie za murem w otwartym pokoju wisz\u0105, ale stara wykrzywi\u0142a si\u0119 piekielnie i odpowiedzia\u0142a mi, dzi\u0119ki Bogu, \u017Ce r\u00F3wnie cicho przynajmniej: - Nie uciekniesz mi st\u0105d, b\u0119d\u0119 ci\u0119 trzyma\u0142a, p\u00F3ki ci w\u0142osy nie osiwiej\u0105 i p\u00F3ki wszystkich z\u0119b\u00F3w nie stracisz, przykryj\u0119 ci\u0119 niemieck\u0105 pierzyn\u0105, w\u0142o\u017C\u0119 ci bia\u0142\u0105 szlafmyc\u0119 na g\u0142ow\u0119 i do samego ko\u0144ca nosa przystawi\u0119 ci dwie ogromne pijawki. Te pijawki, ta szlafmyca i pierzyna zabija\u0142y mnie - a tymczasem nad g\u0142ow\u0105 baby s\u0142ysza\u0142em, jak Aspazja m\u00F3wi\u0142a: - Beniaminie, ka\u017C osiod\u0142a\u0107 twojego Soko\u0142a, pojedziemy razem, o! zawsze razem, m\u00F3j Beniaminie, nasze konie b\u0119d\u0105 mia\u0142y rz\u0119dy koralowe i z\u0142ote podkowy - pu\u015Bcimy si\u0119 z g\u00F3r karpackich na ukrai\u0144skie stepy, jednym spi\u0119ciem ostrogi Dniepr przeskoczymy i schwytamy Cypriana, przywieziemy go matce - pr\u0119dko wybieraj\u017Ce si\u0119, Beniaminie m\u00F3j! Na s\u0142owa Aspazji i mnie rozpacz ogarn\u0119\u0142a, wlepi\u0142em oczy w star\u0105 moj\u0105 stra\u017Cniczk\u0119 i widz\u0105c, \u017Ce nie uwa\u017Ca na mnie, wsta\u0142em, jak mog\u0142em najciszej - my\u015Bla\u0142em sobie, je\u015Bli si\u0119 obejrzy i krzycze\u0107 zacznie, to j\u0105 udusz\u0119 - ale ona nie obejrza\u0142a si\u0119! Na ten raz do\u015B\u0107 jednostajnie zanurza\u0142a i wynurza\u0142a si\u0119 w\u015Br\u00F3d p\u0142yn\u0105cego doko\u0142a \u015Bwiat\u0142a. Uszcz\u0119\u015Bliwiony jej spokojno\u015Bci\u0105, kocim krokiem podszed\u0142em ku szafie z rzeczami, wyci\u0105gn\u0105\u0142em p\u0142aszcz tylko, okry\u0142em si\u0119 nim i maj\u0105c jakie\u015B niepewne wyobra\u017Cenie, \u017Ce cho\u0107 to ubi\u00F3r mniej dostateczny, b\u0119dzie mo\u017Cna jednak po drodze innego dosta\u0107, sun\u0105\u0142em si\u0119 jak cie\u0144 ku drzwiom, schwyci\u0142em za klamk\u0119 i dalej w nogi. Zdawa\u0142o mi si\u0119, \u017Ce us\u0142ysza\u0142em wkr\u00F3tce g\u0142o\u015Bne wo\u0142anie za sob\u0105: \"Panie Beniaminie! Panie Beniaminie!\" - lecz ja wiedzia\u0142em, co mnie czeka - pierzyna, szlafmyca i pijawki u nosa - nie odzywa\u0142em si\u0119 przeto, bieg\u0142em ci\u0105gle, a noc by\u0142a czarna jak atrament, a ka\u017Cdy krok m\u00F3j cichy jak westchnienie, gdy\u017C bieg\u0142em boso. Wed\u0142ug mojego zamiaru chcia\u0142em wielkie ko\u0142o okre\u015Bli\u0107 i z drugiej strony domu wej\u015B\u0107 do tego pokoju, w kt\u00F3rym Aspazja czeka\u0142a na mnie; kiedy mi si\u0119 zdawa\u0142o, \u017Ce ju\u017C bliski celu by\u0142em, nagle zimno dotkliwe nogi mi podci\u0119\u0142o - zachwia\u0142em si\u0119 i upad\u0142em, upad\u0142em w wod\u0119. Rzeczywisto\u015B\u0107 niebezpiecze\u0144stwa wr\u00F3ci\u0142a mi\u0119 do przytomno\u015Bci, chcia\u0142em wo\u0142a\u0107 o pomoc, ale woda zala\u0142a mi usta - zrobi\u0142em machinalnie kilka porusze\u0144 jak do p\u0142ywania i zn\u00F3w z si\u0142 opad\u0142em, fa\u0142dy mego p\u0142aszcza unios\u0142y mi\u0119 tylko, nurt wody pchn\u0105\u0142 ku brzegowi, a czuj\u0105c pod r\u0119k\u0105 jakie\u015B krzaki i zaro\u015Bla, schwyci\u0142em si\u0119 ich z ca\u0142\u0105 moc\u0105, kt\u00F3ra mi zosta\u0142a jeszcze. Co ma by\u0107, to si\u0119 stanie - wierz\u0105 Turcy i Ja wierz\u0119: nie uciekniesz przeznaczeniu. Kiedy si\u0119 po raz drugi ockn\u0105\u0142em, g\u0142owa moja z\u0142o\u017Cona by\u0142a na \u0142onie kobiety, oczy moje patrzy\u0142y jakby jeszcze w chorobliwej gor\u0105czki rojeniach na jej pi\u0119kn\u0105 twarz ku mojej twarzy schylon\u0105. - Biedne dzieci\u0119 - m\u00F3wi\u0142a, a tak s\u0142odko i tkliwie jakby matki g\u0142osem - biedne dzieci\u0119, co tobie? czy ty doprawdy ubogi i nieszcz\u0119\u015Bliwy bardzo? Na te s\u0142owa wr\u00F3ci\u0142o mi poj\u0119cie \u017Cycia z ca\u0142\u0105 bole\u015Bci\u0105 swoj\u0105 i ze wszystkimi rado\u015Bciami swoimi, okropna strata i najpi\u0119kniejsza nadzieja razem w zbudzone serce uderzy\u0142y - wydo\u0142a\u0107 im nie mog\u0142em - \u0142kania pier\u015B przepe\u0142ni\u0142y, zas\u0142oni\u0142em twarz r\u0119koma i rozp\u0142aka\u0142em si\u0119 rzewnymi \u0142zami jak kobieta. - Czeg\u00F3\u017C ty p\u0142aczesz, ch\u0142opcze? - pyta\u0142a mi\u0119 ci\u0105gle - czy\u015B s\u0142aby, przezi\u0119biony, czy \u017Ca\u0142ujesz, \u017Ce\u015B nie uton\u0105\u0142? - Nie, pani, ja tylko bardzo chory by\u0142em - w gor\u0105czce musia\u0142em z domu wybiec; nie wiem, jakim sposobem tutaj si\u0119 dosta\u0142em, nie wiem, gdzie jestem, nie wiem, sk\u0105d przy tobie? - A czy poznajesz mnie? - O! poznaj\u0119. - I kt\u00F3\u017C ja jestem? - Ty jeste\u015B... - zatrzyma\u0142em si\u0119, bom nie m\u00F3g\u0142 przypomnie\u0107 sobie, czy mi powiedzia\u0142a kiedykolwiek nazwisko swoje, a strach mi by\u0142o, \u017Ceby niedok\u0142adnej odpowiedzi za nowy objaw choroby nie wzi\u0119\u0142a. Wreszcie przysz\u0142y mi na my\u015Bl jej w\u0142asne s\u0142owa, u\u015Bmiechn\u0105\u0142em si\u0119 spoza \u0142ez moich i rzek\u0142em: - Ty jeste\u015B pi\u0119kn\u0105 kobiet\u0105. - Dobr\u0105 masz pami\u0119\u0107, Beniaminie - odpowiedzia\u0142a weso\u0142o - p\u00F3jd\u017A za to do \u0142\u00F3dki mojej, wr\u00F3cimy razem na zamek. - M\u00F3j dom bli\u017Cej od zamku - prze\u0142o\u017Cy\u0142em nie\u015Bmia\u0142o - za kilka chwil ju\u017C b\u0119d\u0119 mia\u0142 dosy\u0107 si\u0142y, \u017Cebym sam wr\u00F3ci\u0142 do niego. - Nie zdaje mi si\u0119, Beniaminie, bardzo jeszcze os\u0142abiony jeste\u015B - p\u00F3jd\u017A lepiej, razem do cz\u00F3\u0142na wsi\u0105dziemy. Oprzyj si\u0119 na mnie, ja ci\u0119 poprowadz\u0119. - Oh! nie, nie, jeszcze nie wstawaj pani, mnie tak najlepiej, jak teraz jestem! - i w istocie mnie tak najlepiej by\u0142o. Czu\u0142em, \u017Ce niby fale ciep\u0142a, jasno\u015Bci i \u017Cycia uderza\u0142y o pier\u015B moj\u0105, a pier\u015B wzbiera\u0142a nimi powoli lecz bezprzestannie. Sama wzmianka o jakiej b\u0105d\u017A zmianie miejsca przejmowa\u0142a mnie niepoj\u0119t\u0105 trwog\u0105. Zamek i \u0142\u00F3dka, te wyrazy szczeg\u00F3lniej dziwnym rozdra\u017Cnieniem wstrzymywa\u0142y prawie przyst\u0119p si\u0142 wracaj\u0105cych. Ach! gdyby ona by\u0142a raczej o moim domku wspomnia\u0142a, gdyby ona tak posz\u0142a ze mn\u0105, jak ja z ni\u0105 p\u00F3\u017Aniej poszed\u0142em - kto wie? mo\u017Ce to by\u0142a chwila stanowcza? chwila, w kt\u00F3rej si\u0119 losy nasze wa\u017Cy\u0142y, w kt\u00F3rej ja mog\u0142em j\u0105 przyci\u0105gn\u0105\u0107 ku sobie i ko\u0142em ducha mojego zakre\u015Bli\u0107, i ukochaniem moim na ca\u0142\u0105 nasz\u0105 wsp\u00F3ln\u0105 przysz\u0142o\u015B\u0107 zaczarowa\u0107! Inaczej si\u0119 sta\u0142o - powstydzi\u0142em si\u0119 ub\u00F3stwa mojego - \u017Ale m\u00F3wi\u0119, po\u017Ca\u0142owa\u0142em tylko mojej pi\u0119knej w niskie progi i w nieozdobne \u015Bciany, nie \u015Bmia\u0142em \u017C\u0105da\u0107, aby ona w moj\u0105 stron\u0119 posz\u0142a i gdy mi si\u0119 zda\u0142o, \u017Ce mi\u0119 przez lito\u015B\u0107 odst\u0105pi\u0107 nie zechce, nie mo\u017Ce, przyrzek\u0142em wreszcie, i\u017C jej stron\u0105 p\u00F3jd\u0119. - Ale zosta\u0144my tu, zosta\u0144my tu jeszcze - prosi\u0142em si\u0119 jako dziecko i obwija\u0142em sobie szyj\u0119 bia\u0142ym jej ramieniem. - Czy\u017C nie masz do\u015B\u0107 ju\u017C mocy, by cho\u0107 na chwil\u0119 powsta\u0107? - pyta\u0142a mi\u0119 \u0142agodnie. - O! to nie o moc chodzi - odpowiedzia\u0142em jej - ja chc\u0119 tylko u\u017Cy\u0107 daru Cypriana. On \u015Bmierci\u0105 swoj\u0105 kupi\u0142 dla mnie zjawienie si\u0119 twoje - ty musia\u0142a\u015B przyj\u015B\u0107, musia\u0142a\u015B mi\u0119 tak obj\u0105\u0107 wskrzeszaj\u0105cym u\u015Bciskiem, tak przytuli\u0107 do \u0142ona swojego, bo on kaza\u0142 i umar\u0142. - Cicho, cicho, zn\u00F3w ci gor\u0105czka wraca, a ja nie lubi\u0119 maligny. - Mo\u017Ceby\u015B chcia\u0142a tak szydzi\u0107 i \u017Cartowa\u0107 ze mnie jak w owej nocy, pi\u0119kna, czy pami\u0119tasz j\u0105? Oh, ja si\u0119 niczym nie zra\u017C\u0119, ja \u017Cadnemu z\u0142emu ju\u017C nie uwierz\u0119 nigdy, bo ty mi\u0119 kocha\u0107 b\u0119dziesz - widzisz sama, jak wszystko si\u0119 sk\u0142ada wed\u0142ug my\u015Bli Cypriana - ja cierpia\u0142em, mnie \u015Bmier\u0107 zagra\u017Ca\u0142a, a ty zst\u0105pi\u0142a\u015B ku mnie, wzi\u0119\u0142a\u015B na r\u0119ce, \u017Cycie przywo\u0142a\u0142a\u015B ubieg\u0142e. Jak\u017Ce ty mi\u0119 kocha\u0107 b\u0119dziesz musia\u0142a, kiedy to si\u0119 tak wielk\u0105 mi\u0142o\u015Bci\u0105 kocha tych, kt\u00F3rym si\u0119 dobrze czyni. Wszak prawda, pi\u0119kna moja! Chocia\u017Cby\u015B serce wyrzuci\u0142a z swej piersi, cho\u0107by\u015B wszelkiemu zaprzecza\u0142a uczuciu, cho\u0107by\u015B wzgard\u0105 i nienawi\u015Bci\u0105 na ca\u0142y \u015Bwiat ten cisn\u0119\u0142a - jeszcze, jeszcze wtedy kocha\u0107 by\u015B musia\u0142a tego, kt\u00F3ry by w potrzebie wsparcie, w niebezpiecze\u0144stwie \u017Cycie przyj\u0105\u0142 od ciebie. Powiedz mi, \u017Ceby\u015B go kocha\u0142a - cho\u0107 tylko na wra\u017Cenie przyjemne, na jedno s\u0142owo poczciwe, na jedn\u0105 mi\u0142\u0105 pami\u0105tk\u0119. Oh! powiedz mi, \u017Ceby\u015B go kocha\u0142a!... U\u015Bmiechn\u0119\u0142a si\u0119, lecz jej wzrok oboj\u0119tny, zimny, ledwo zdziwiony troch\u0119, pad\u0142 mi jak o\u0142\u00F3w na czo\u0142o. - Chcesz koniecznie dobry uczynek wm\u00F3wi\u0107 we mnie, Beniaminie - rzek\u0142a prawie weso\u0142ym g\u0142osem - nie uda ci si\u0119 - do\u015B\u0107 pi\u0119kn\u0105 jestem, bym si\u0119 bez po\u017Cyczanych zas\u0142ug obej\u015B\u0107 mog\u0142a. \u017Be tu jestem, \u017Ce tobie przytomno\u015B\u0107 wr\u00F3ci\u0142am w tej chwili w\u0142a\u015Bnie, gdy g\u0142owy twojej moje r\u0119ce dotkn\u0119\u0142y, wszystko to jest przypadkiem jedynie. Sam os\u0105d\u017A. Zm\u0119czy\u0142a mi\u0119 ju\u017C uczta, kt\u00F3rej pocz\u0105tek widzia\u0142e\u015B - trwa\u0142a trzy dni i trzy noce. Podr\u00F3\u017Cni \u017Cegnali si\u0119, mijaj\u0105c m\u00F3j zamek - strach pad\u0142 na okolic\u0119, bajeczne wie\u015Bci po kraju si\u0119 rozesz\u0142y. Ale, bo te\u017C prawda, \u017Ce wielkie, bardzo wielkie obchodzi\u0142am \u015Bwi\u0119to... - i na tym s\u0142owie umilk\u0142a przez chwil\u0119... i zamy\u015Bli\u0142a si\u0119. - Jakie \u015Bwi\u0119to? - spyta\u0142em jej. - Oh! wyobra\u017A sobie, \u017Ce na przyk\u0142ad \u015Bwi\u0119to twojemu \u015Bwi\u0119tu podobne - wraca\u0142am do \u017Cycia i najpierw zdawa\u0142o mi si\u0119, \u017Ce odzyska\u0142am wszystko tak, jako niegdy\u015B by\u0142o, ale dzisiaj nad ranem spostrzeg\u0142am, \u017Ce mi czego\u015B brakuje - zacz\u0119\u0142am szuka\u0107, szuka\u0107 - znale\u017A\u0107 ani przypomnie\u0107 sobie nie mog\u0142am, ogarn\u0119\u0142a mi\u0119 czczo\u015B\u0107 i nuda. Znikn\u0119\u0142am wi\u0119c go\u015Bciom moim, rzuci\u0142am si\u0119 w t\u0119 \u0142\u00F3dk\u0119 i z wod\u0105 pop\u0142yn\u0119\u0142am. Ach! jak mi dobrze by\u0142o! Mo\u017Ce w godzin\u0119 potem s\u0142o\u0144ce zacz\u0119\u0142o wschodzi\u0107 - ja tak lubi\u0119 s\u0142o\u0144ce - a woda! co za prze\u015Bliczna woda by\u0142a w rzece! pod uderzeniem wios\u0142a przelewa\u0142a mi si\u0119 niby krwi\u0105 najczystszego metalicznego blasku, a jakie srebrne rozes\u0142a\u0142y si\u0119 po b\u0142oniach mgliste tumany, to wyra\u017Anie wielkie morza, jeziora i stawy - dachy dom\u00F3w p\u0142ywa\u0142y po nich jak wysepki male\u0144kie, a drzewa majaczy\u0142y jak duchy olbrzym\u00F3w. Nie mog\u0142am si\u0119 do\u015B\u0107 nacieszy\u0107 tym wszystkim, gdy niespodziewanie w\u015Br\u00F3d krzak\u00F3w ujrza\u0142am posta\u0107 jak\u0105\u015B nad brzegiem le\u017C\u0105c\u0105. Bardzo pr\u0119dko pozna\u0142am ci\u0119, bo mam wzrok bystry i wiern\u0105 pami\u0119\u0107, ale nie zawo\u0142a\u0142am, bo mi si\u0119 podoba\u0142e\u015B w tym u\u015Bpieniu swoim - pi\u0119knie ci by\u0142o, jak gdyby\u015B ty, m\u0142ody bo\u017Cek szklistych nurt\u00F3w rzeki, dobrowolnie w wieczyst\u0105 nieruchomo\u015B\u0107 przyleg\u0142 u jej boku - \u015Bwie\u017Ce ga\u0142\u0105zki wierzbiny powik\u0142a\u0142y si\u0119 niby wie\u0144ce i korony nad g\u0142ow\u0105 twoj\u0105 - p\u0142aszcz tw\u00F3j u\u0142o\u017Cy\u0142 si\u0119 w snycerskiej dok\u0142adno\u015Bci fa\u0142dy - woda jak rozkochana nimfa ca\u0142owa\u0142a bia\u0142e stopy twoje. D\u0142ugo bardzo przypatrywa\u0142am ci si\u0119 z zachwyceniem; na koniec widz\u0105c niezmiern\u0105 blado\u015B\u0107 twej twarzy, przysz\u0142o mi do my\u015Bli, \u017Ce mo\u017Ce ju\u017C nie \u017Cyjesz, wtedy... - Oh! widzisz, \u017Ce wtedy po\u017Ca\u0142owa\u0142a\u015B mnie i pomoc przynios\u0142a\u015B. - Nie, Beniaminie, wtedy po\u017Ca\u0142owa\u0142am tylko pi\u0119kno\u015Bci twojej, obrazka mojego - chcia\u0142am na d\u0142u\u017Cej troch\u0119 zas\u0142oni\u0107 ci\u0119 przed s\u0142o\u0144ca upa\u0142em i przed dziobami kruk\u00F3w \u017Car\u0142ocznych. Wysiad\u0142am wi\u0119c na l\u0105d, rozpostar\u0142am nad tob\u0105 t\u0119, kt\u00F3r\u0105 widzisz, zas\u0142on\u0119 i gdy mi wypad\u0142o g\u0142ow\u0119 twoj\u0105 w g\u0142\u0119bszy cie\u0144 jeszcze usun\u0105\u0107, wzi\u0119\u0142am j\u0105 do r\u0105k; a ty wtedy westchn\u0105\u0142e\u015B i o\u017Cy\u0142e\u015B... - To wi\u0119c tak by\u0142o tylko?... - Tak, moje dziecko - lecz sk\u0105d\u017Ce nowe \u0142zy w oczach? - Z choroby i z \u017Calu - nie pytaj mi\u0119, pani... - I owszem, ja chc\u0119 wszystko wiedzie\u0107 - wszystko i zawsze, no, przyznaj si\u0119 ch\u0142opcze. Mo\u017Ce si\u0119 we mnie od owego wieczora szalenie pokocha\u0142e\u015B, a widz\u0105c, \u017Ce\u015B nie kochany, chcia\u0142e\u015B sobie \u017Cycie odebra\u0107?... Ja ci tego za z\u0142e nie wezm\u0119. - Oh! Bo\u017Ce! Bo\u017Ce! jakie\u017C domys\u0142y okropne, jaka\u017C spokojno\u015B\u0107 kamienna... Nie, nie, Cyprian sk\u0142ama\u0107 musia\u0142 chyba. - Kt\u00F3\u017C to jest \u00F3w Cyprian, kt\u00F3rego ju\u017C po raz drugi wspominasz? - Cyprian jest ten, co powiedzia\u0142, co mi pokaza\u0142, \u017Ce ty mnie kocha\u0107 b\u0119dziesz... - Dziwna rzecz, nie znam go wcale - a jednak\u017Ce zaczekaj... kocha\u0107... kocha\u0107 ciebie - oh! czy to ja nie tego szuka\u0142am w\u0142a\u015Bnie... Kto wie? czemu\u017C ja bym ci\u0119 kocha\u0107 nie mia\u0142a? - Kobieto! nie powtarzaj s\u0142\u00F3w takich, one zabijaj\u0105, zabijaj\u0105!... - A to\u017C dlaczego, Beniaminie, je\u015Bli prawd\u0105 b\u0119d\u0105? - i nagle s\u0142o\u0144ce wszystkimi promieniami zagra\u0142o po szklisto\u015Bci jej ciemnozielonych oczu. - Je\u015Bli prawd\u0105 b\u0119d\u0105, je\u015Bli ja ci\u0119 ukocham - o\u017Cyj\u0119 zupe\u0142nie, nowym czy te\u017C dawnym \u017Cyciem - je\u015Bli ci powiem: wyczerpn\u0119\u0142am wszystkie zbytki, uciechy i szale\u0144stwa, przerzuci\u0142am karty ksi\u0105g najm\u0105drzejszych, mam i znam wszystko, ale mi \u015Bwiata zabrak\u0142o, a przypomnia\u0142am sobie o innym \u015Bwiecie, o szcz\u0119\u015Bciu innym - wi\u0119c chc\u0119 mi\u0142o\u015Bci. Beni m\u00F3j, kochaj mnie, Beni m\u00F3j, ja ci\u0119 kocha\u0107 b\u0119d\u0119... Przez chwil\u0119 s\u0142owa wym\u00F3wi\u0107 nie mog\u0142em. - S\u0142uchaj, Aspazjo! - rzek\u0142em na koniec z trudno\u015Bci\u0105 - Aspazjo! bo wszak\u017Ce tobie Aspazja na imi\u0119? - Ju\u017C ci to w zamku powiedzie\u0107 musiano. - Nie, nie w zamku, pierwej, daleko. S\u0142uchaj wi\u0119c, Aspazjo - s\u0142uchaj, bo to jest chwila jedyna, mo\u017Ce i ostatnia, w kt\u00F3rej mam si\u0142\u0119 zebra\u0107 reszt\u0119 zastanowienia i powiedzie\u0107 te s\u0142owa. Je\u015Bli czujesz, \u017Ce, co wyrzek\u0142a\u015B teraz, jest tylko dowoln\u0105 twej wyobra\u017Ani igraszk\u0105, je\u015Bli umiesz bawi\u0107 si\u0119 jedynie pi\u0119knymi d\u017Awi\u0119kami i uk\u0142ada\u0107 je tak, by \u017Cywe na s\u0142uchaczach wra\u017Cenie robi\u0142y, je\u015Bli wiesz, \u017Ce tak by\u0107 nie mo\u017Ce, jak obiecujesz, \u017Ce b\u0119dzie - Aspazjo, Aspazjo! je\u015Bli ty nie chcesz lub zdoln\u0105 nie jeste\u015B kocha\u0107 - oh! przez lito\u015B\u0107 - ja ci\u0119 nie pot\u0119pi\u0119 - m\u00F3w, m\u00F3w prawd\u0119 tylko. Mo\u017Ce ty pragniesz ho\u0142d\u00F3w, uwielbienia, mi\u0142o\u015Bci? - mo\u017Ce\u015B ty dumna i chcesz, bym w proch si\u0119 ukorzy\u0142 przed tob\u0105? - m\u00F3w, mnie i na to serca wystarczy - ja o wy\u017Cszo\u015B\u0107 pot\u0119gi walczy\u0107 z tob\u0105 nie my\u015Bl\u0119 - poprzestan\u0119 na obrazie twoim, nie zblu\u017Ani\u0119 ci nigdy innej kobiety wyborem - ale powiedz, \u017Ce s\u0142owa twoje by\u0142y \u017Cartem, \u017Ce szale\u0144stwem nadzieja zbudzona. Powiedz i zostaw mi\u0119 tu samym; cho\u0107bym nie mia\u0142 si\u0142y zawlec si\u0119 do domu, cho\u0107bym tu skona\u0142 opuszczony i biedny, jeszcze w skonaniu b\u0142ogos\u0142awi\u0107 ci b\u0119d\u0119 i powiem przed Bogiem w niebie: Oh! to szlachetna kobieta. Aspazjo, miej lito\u015B\u0107 - ty nie pojmiesz nigdy, je\u015Bli sama nie pokochasz, ile szcz\u0119\u015Bcia, ile ducha mojego zmiesza\u0142o si\u0119 z g\u0142osem twoim, gdy m\u00F3wi\u0142a\u015B do mnie. Gdyby taka rado\u015B\u0107 ws\u0105czy\u0142a si\u0119 kiedy w krew \u017Cy\u0142 moich, gdyby stan podobny przeszed\u0142 cho\u0107 na dzie\u0144 jeden w uznanie moje i gdyby potem roz\u0142\u0105czy\u0107 mi si\u0119 z nim przysz\u0142o - gdybym musia\u0142 kawa\u0142ami wyszarpywa\u0107 moje serce temu z\u0142udzeniu, Aspazjo! ja w tej chwili mia\u0142em piekielne objawienie, \u017Ce bym tego nie zni\u00F3s\u0142. Aspazjo, oszcz\u0119d\u017A mi tej bole\u015Bci... Porzu\u0107 mi\u0119, zapomnij, teraz czas jeszcze - teraz tylko szcz\u0119\u015Bcie moje uniesiesz ze sob\u0105. I opowiedzia\u0142em jej wszystko - kim ja by\u0142em, co mi Cyprian m\u00F3wi\u0142, jak mi nieszcz\u0119\u015Bcia unika\u0107 kaza\u0142, jak razem z obrazem wiadomo\u015B\u0107 o jego \u015Bmierci mi\u0119 dosz\u0142a. - Patrz, Aspazjo, m\u00F3j brat mia\u0142 s\u0142uszno\u015B\u0107 - doda\u0142em nareszcie - ja nigdy cierpie\u0107 nie powinienem - patrz, jak mi\u0119 z\u0142ama\u0142a pierwsza z\u0142a przygoda, znalaz\u0142a\u015B mi\u0119 przy drodze twojej jak sierot\u0119, jak \u017Cebraka - biednym, chorym, umar\u0142ym prawie - co tobie dra\u017Cni\u0107 si\u0119 z tak s\u0142ab\u0105 istot\u0105? co tobie na niepewno\u015B\u0107 rzuca\u0107 ca\u0142\u0105 przysz\u0142o\u015B\u0107 moj\u0105? - Aspazjo, je\u015Bli kocha\u0107 nie mo\u017Cesz - b\u0105d\u017A lito\u015Bciw\u0105, miej prawo\u015B\u0107, rzetelno\u015B\u0107 cho\u0107by kupieck\u0105 tylko, miej odwag\u0119 m\u0119skiej poczciwo\u015Bci - id\u017A precz st\u0105d, zostaw, zostaw mi\u0119! I sk\u0142ada\u0142em r\u0119ce i modli\u0142em si\u0119, a jej lica rozb\u0142ysn\u0119\u0142y gor\u0119tszym rumie\u0144cem - pochyli\u0142a si\u0119 nade mn\u0105, ustami dotkn\u0119\u0142a ust moich i s\u0142ysza\u0142em jak m\u00F3wi\u0142a: - Nie l\u0119kaj si\u0119, nie l\u0119kaj, Beni m\u00F3j, ja ci\u0119 nie opuszcz\u0119 - Beni m\u00F3j! ja kocham ciebie! Niebo \u015Bwieci\u0142o najpi\u0119kniejsz\u0105 pogod\u0105 swoj\u0105; rzeka niby roztopionym s\u0142o\u0144cem p\u0142yn\u0119\u0142a, na rzece \u0142\u00F3dka male\u0144ka pomyka\u0142a si\u0119 lekko, a w \u0142\u00F3dce by\u0142a Aspazja, a bia\u0142e jej r\u0119ce z si\u0142\u0105 i wdzi\u0119kiem raz po raz pluska\u0142y o migotliw\u0105 wod\u0119 kunsztownym w\u0142osiem, kt\u00F3rego hebanowa r\u0119koje\u015B\u0107 dziwn\u0105 sprzeczno\u015B\u0107 z trzymaj\u0105cymi j\u0105 d\u0142oniami tworzy\u0142a, a u n\u00F3g Aspazji na porzuconej tygrysiej sk\u00F3rze ja le\u017Ca\u0142em, bezsilny jeszcze, odurzony reszt\u0105 gor\u0105czki i dnia \u015Bwiat\u0142o\u015Bci\u0105, i szcz\u0119\u015Bciem moim. - Kt\u00F3\u017C ty jeste\u015B, Aspazjo?... - m\u00F3wi\u0142em. - Kto jestem? - odpowiada\u0142a ona - czy dzieci\u0119 chce powie\u015Bci jak \u015Bpiewki przed u\u015Bnieniem, czy m\u00F3j kochanek nie zna mi\u0119 - i \u015Bmia\u0142a si\u0119, i zaczyna\u0142a tysi\u0119czne cudowno\u015Bci o zakl\u0119tych ksi\u0119\u017Cniczkach, o salamandrach, o Greczynkach, niewolnicach w su\u0142ta\u0144skim seraju, i w najciekawszych miejscach przerywa\u0142a sobie i pyta\u0142a mi\u0119 znowu: - A ta, czy ci si\u0119 podoba? - i gdym si\u0119 do niej u\u015Bmiechn\u0105\u0142, to mi m\u00F3wi\u0142a: - Ot\u00F3\u017C ja ni\u0105 jestem - i tak p\u0142yn\u0119li\u015Bmy w g\u00F3r\u0119 rzeki, a ja zapomnia\u0142em o wszystkim - zapomnia\u0142em o \u015Bmierci Cypriana. Aspazja wzi\u0119\u0142a mi z duszy ca\u0142y m\u00F3j \u017Cal za umar\u0142ym. Od tej chwili zosta\u0142em przy niej - porzuci\u0142em m\u00F3j zaw\u00F3d - nie wr\u00F3ci\u0142em do domu. Ale... ale... moi kochani, obieca\u0142em, \u017Ce kiedy\u015B powiem wam kt\u00F3r\u0105 z tych bajek, co mi Teresia tak cz\u0119sto opowiada\u0142a; w\u0142a\u015Bnie przypomnia\u0142em sobie jedn\u0105, s\u0142uchajcie, p\u00F3ki nie zapomn\u0119: \"Gdzie\u015B nad bardzo g\u0142\u0119bokim morzem sta\u0142 bardzo wysoki zamek na bardzo wysokiej skale i bardzo ma\u0142a chatka na bardzo niskim brzegu; w chatce mieszka\u0142 rybak, pi\u0119kny m\u0142ody - w zamku mieszka\u0142a pi\u0119kna, m\u0142oda ksi\u0119\u017Cniczka. Rybak pokocha\u0142 ksi\u0119\u017Cniczk\u0119, ksi\u0119\u017Cniczka przyrzek\u0142a kocha\u0107 rybaka. Jednej nocy rybak usn\u0105\u0142 w chatce swojej, ksi\u0119\u017Cniczka umar\u0142a w swoim pysznym zamku. Rybak p\u0142aka\u0142 dzie\u0144 ca\u0142y, p\u0142aka\u0142 i noc ca\u0142\u0105, a ksi\u0119\u017Cniczce na zamku \u015Bpiewa\u0142y stare mnichy z d\u0142ugimi brodami i stare baby z wpad\u0142ymi oczyma. Na drugi dzie\u0144 i przez drug\u0105 noc rybak si\u0119 modli\u0142 ci\u0105gle, a ksi\u0119\u017Cniczk\u0119 ubrano w z\u0142ociste suknie, zamkni\u0119to w kryszta\u0142owej trumnie, wstawiono do grobu i przyci\u015Bni\u0119to ci\u0119\u017Ckim kamieniem i kamie\u0144 zapiecz\u0119towano kr\u00F3lewsk\u0105 piecz\u0119ci\u0105. Przez trzeci dzie\u0144 rybak za\u0142o\u017Cy\u0142 r\u0119ce, siedzia\u0142 nad brzegiem morza i ani sieci nie zarzuci\u0142, ani cz\u00F3\u0142na nie naprawi\u0142, a ksi\u0119\u017Cniczka le\u017Ca\u0142a w zimnym i ciemnym grobie pod ogromnym kamieniem - pod piecz\u0119ci\u0105 kr\u00F3lewsk\u0105. Na trzeci\u0105 noc rybak le\u017Ca\u0142 w chatce swojej, ale nie spa\u0142 - z dwunast\u0105 godzin\u0105 uchyli\u0142y si\u0119 drzwi chaty i wesz\u0142a ksi\u0119\u017Cniczka w swojej z\u0142ocistej sukni, ale bardzo dr\u017C\u0105ca i blada. Rybak wyci\u0105gn\u0105\u0142 do niej r\u0119ce, a ksi\u0119\u017Cniczka spyta\u0142a go: - Czy\u015B ty mi\u0119 kocha\u0142, rybaku? - Jak\u017Ce\u017C ja ci\u0119 kocha\u0107 nie mia\u0142em - rybak odpowiedzia\u0142 - kiedy\u015B ty umar\u0142a, a ja si\u0119 trupa twojego nie l\u0119kam. - Dzi\u0119kuj\u0119 ci, rybaku - rzek\u0142a na to ksi\u0119\u017Cniczka i schyliwszy si\u0119 odgarn\u0119\u0142a mu w\u0142osy z jednej strony g\u0142owy i poca\u0142owa\u0142a w sam\u0105 skro\u0144. I tak by\u0142o nocy nast\u0119pnej i jeszcze nast\u0119pnej, i wszystkich nocy przez lat trzy. A tymczasem twarz rybaka coraz bledsz\u0105 si\u0119 stawa\u0142a, r\u0119ce jego coraz s\u0142absze; nie wychodzi\u0142 za pr\u00F3g domu, nie siadywa\u0142 nad brzegiem morza, nie wstawa\u0142 z pos\u0142ania swego. Przyszed\u0142 do\u0144 ksi\u0105dz i m\u00F3wi\u0142: - Spowiadaj si\u0119, biedny cz\u0142owiecze, bo twoja \u015Bmier\u0107 bliska. A on si\u0119 dziwnie do ksi\u0119dza u\u015Bmiechn\u0105\u0142 i r\u0119ce po\u0142o\u017Cywszy na sercu, m\u00F3wi\u0142: - Nie jeszcze, mam sze\u015B\u0107 nocy przed sob\u0105 - si\u00F3dmej nocy przyjd\u017Acie tu. I si\u00F3dmej nocy przyszed\u0142 ksi\u0105dz, a za ksi\u0119dzem ch\u0142opiec ma\u0142y z zapalon\u0105 gromnic\u0105 i olejami \u015Bwi\u0119tymi, z wod\u0105 \u015Bwi\u0119con\u0105 i kropid\u0142em w r\u0119ku. Ksi\u0105dz i ch\u0142opiec widzieli, jak nad pos\u0142aniem rybaka sta\u0142a jaka\u015B posta\u0107 w z\u0142ocistej sukni z za\u0142amanymi r\u0119koma, a rybak ju\u017C le\u017Ca\u0142 blady i nie\u017Cywy. Ksi\u0105dz si\u0119 prze\u017Cegna\u0142, posta\u0107 znikn\u0119\u0142a, ale rybak nie wsta\u0142 ju\u017C - cia\u0142o jego by\u0142o bia\u0142e jak kreda, na prawej skroni tylko mia\u0142 w\u0142osy rozgarni\u0119te i znak drobny jak od uk\u0142ucia szpilki male\u0144kiej. Ksi\u0105dz przel\u0119k\u0142y po\u015Bpieszy\u0142 na zamek, wezwa\u0142 kapelana i wszystkich obecnych - zst\u0105pili razem do sklepie\u0144 ko\u015Bcielnych, znale\u017Ali na grobie ksi\u0119\u017Cniczki p\u0119kni\u0119ty ogromny kamie\u0144 i pozrywane kr\u00F3lewskie piecz\u0119cie - kamie\u0144 odwalili - ujrzeli w kryszta\u0142owej trumnie pi\u0119kn\u0105 ksi\u0119\u017Cniczk\u0119, \u015Bwie\u017C\u0105, jakby snem najrozkoszniejszym zasn\u0119\u0142a, a tylko na jej ustach, niby koralu ziarno, male\u0144ka jeszcze kropla krwi \u015Bwieci\u0142a\". Na was, moi pa\u0144stwo, jak widz\u0119, ta powiastka \u017Cadnego nie robi wra\u017Cenia - mo\u017Ce si\u0119 gniewacie, \u017Ce j\u0105 tak niepotrzebnie wtr\u0105ci\u0142em - lecz nie uwierzycie, jak ona w moich dziecinnych latach dziwny jaki\u015B wp\u0142yw wywiera\u0142a na mnie. Pami\u0119tam, kiedy przychodzi\u0142o do tego miejsca, w kt\u00F3rym ksi\u0119\u017Cniczka rozgarnia w\u0142osy rybaka i ca\u0142uje go w skronie; mnie, co wiedzia\u0142em, \u017Ce ona tym poca\u0142unkiem kropl\u0119 krwi jego pije, mnie wtedy zawsze robi\u0142o si\u0119 tak zimno, tak niespokojnie, jak gdybym czu\u0142 dotkni\u0119cie tych ust trupich i zab\u00F3jczych. Albercie, wszak ju\u017C raz przy\u015Bwiadczy\u0142e\u015B, \u017Ce przeczucie istnieje. Oh! ja tak\u017Ce... Najpierw odda\u0142em jej wspomnienie umar\u0142ego brata - wci\u0105gn\u0119\u0142a je z poca\u0142unkiem, rozwia\u0142a na s\u0142owa. Potem odda\u0142em jej wszystkie moje upodobania. Przesta\u0142em kocha\u0107 kwiaty, ona je lubi\u0107 zacz\u0119\u0142a - na jej g\u0142owie, przy jej boku, we wszystkich wazonach etruskich, wsz\u0119dzie pe\u0142no by\u0142o kwiat\u00F3w, a mnie rado\u015B\u0107 upaja\u0142a, \u017Ce straciwszy, jej rzuci\u0142em cho\u0107 jedn\u0105 przyjemno\u015B\u0107 w \u017Cyciu. Kt\u00F3rego\u015B dnia wystara\u0142em si\u0119 dla niej fuksji, prze\u015Blicznego kwiatka, co swoimi dzwoneczkami jak krwawymi \u0142zami p\u0142acze. Aspazja zerwa\u0142a pe\u0142niejsze ga\u0142\u0105zki, pie\u015Bci\u0142a je, pociesza\u0142a niby ludzkie zasmucone serce - potem zwi\u0119d\u0142y w jej r\u0119ku - wyrzuci\u0142a przez okno - potem na trzeci dzie\u0144 i fuksja zwi\u0119d\u0142a w doniczce i zn\u00F3w j\u0105 wyrzuci\u0107 kaza\u0142a - a gdym pyta\u0142 zasmucony, czemu ona ju\u017C nie \u017Cyje? - Zapomnia\u0142am - rzek\u0142a tylko. Potem jednego wieczora, gdy\u015Bmy siedzieli pod ciep\u0142ym niebem po\u0142udniowych krain, ja wznios\u0142em oczy i patrzy\u0142em ku gwiazdom dawnym spojrzeniem dzieci\u0144stwa mego. - O czym tak dumasz? - pyta\u0142a mi\u0119 Aspazja, a ja r\u0119k\u0105 ku g\u00F3rze wskaza\u0142em i rzek\u0142em jej: - Patrz, we\u017A to, luba moja - to pi\u0119kne, \u015Bwietne, to chwile naszego szcz\u0119\u015Bcia uzupe\u0142nia, bo wieczno\u015B\u0107 obiecuje. Aspazja spojrza\u0142a za kierunkiem mej r\u0119ki i powt\u00F3rzy\u0142a: - Ach! to pi\u0119kne, to pi\u0119kne - czemu ja na to patrzy\u0107 zapomnia\u0142am? dzi\u0119kuj\u0119 ci, Beni, \u017Ce\u015B mi przypomnia\u0142 znowu. Ach! to pi\u0119kne - i takie wielkie, takie niezmierzone, to si\u0119 wo\u0142a\u0107 zdaje: \"prochem jeste\u015B - chwil\u0105 jeste\u015B - nie trud\u017A my\u015Bli, nie trud\u017A r\u0119ki - nie zu\u017Cywaj si\u0142 twoich na poznanie z\u0142ego i dobrego - w naszej niesko\u0144czono\u015Bci byt jest prawd\u0105 jedyn\u0105, wype\u0142nienie bytu przypadkiem, kszta\u0142ty, zdarzenia, \u0142zy, u\u015Bmiechy - oboj\u0119tno\u015Bci\u0105\". Ach! jak ja kocham te gwiazdy, jak one mi m\u00F3wi\u0105, \u017Ce ja m\u0142od\u0105 jestem, \u017Ce pani\u0105 wszechw\u0142adn\u0105 losu mojego, \u017Ce na mnie inne nie ci\u0105\u017C\u0105 prawa, tylko prawo mej w\u0142asnej woli i prawa czasu tymi jasnymi zg\u0142oskami wypisane: \"Wszystko by\u0142o - ty jeste\u015B - wszystko zawsze b\u0119dzie\". Od tej chwili Aspazja cz\u0119\u015Bciej w niebo patrzy\u0142a, a ja gwiazdy kocha\u0107 przesta\u0142em. Potem - ju\u017C nie wiem, gdzie to by\u0142o - widz\u0119 tylko rozes\u0142ane mi\u0119kkie dywany, \u015Bciany zawieszone zwojami ciemnej, lecz z\u0142otem przetykanej materii, okna w marmur i z\u0142oto obj\u0119te i roztworzone na jakie\u015B g\u0119ste zagajenie drzew roz\u0142o\u017Cystych i wonnych. Aspazja wp\u00F3\u0142le\u017C\u0105ca, w p\u00F3\u0142 na jednym \u0142okciu wzniesiona patrzy\u0142a niedbale w kartki opartej przed ni\u0105 na g\u0142owie hebanowego sfinksa ksi\u0105\u017Cki, ja z dala nieco siedzia\u0142em i dzi\u015B nie pomn\u0119, czemu mi by\u0142o smutno jako\u015B. Wtem spomi\u0119dzy drzew ciemnych, przez otwarte okno wzbi\u0142 si\u0119 ku nam g\u0142os czysty, d\u017Awi\u0119czny; g\u0142os ten nuci\u0142 piosenk\u0119 mi\u0142osn\u0105; prost\u0105, nieozdobn\u0105, ale tak rzewn\u0105, tak tkliw\u0105, \u017Ce przypomnia\u0142em sobie i moj\u0105 Julk\u0119, i \u0142aweczk\u0119, na kt\u00F3rej siadywa\u0142a, i wszystkie dumki, kt\u00F3rych, siedz\u0105c przy jej nogach, tak s\u0142ucha\u0107 lubi\u0142em. - P\u00F3jd\u017A do mnie, p\u00F3jd\u017A do mnie, Beni m\u00F3j - zawo\u0142a\u0142 g\u0142os Aspazji; rzuci\u0142em wspomnienia i poszed\u0142em, a ona obj\u0105wszy mnie za szyj\u0119: - Czy s\u0142yszysz? - m\u00F3wi\u0142a do mnie - czy s\u0142yszysz, jak ta piosenka ca\u0142uje w\u0142os\u00F3w pier\u015Bcienie, ca\u0142uje oczy kochane, ca\u0142uje czo\u0142o i usta? A z ka\u017Cdym zapytaniem Aspazja pie\u015Bci\u0142a mi\u0119 tak, jak sz\u0142y s\u0142owa piosenki - i od tej chwili d\u017Awi\u0119k \u015Bpiew\u00F3w by\u0142 mi tylko pi\u0119knym przez wra\u017Cenia jej - i przesta\u0142em kocha\u0107 pie\u015Bni. Potem przysz\u0142o mi naraz wiele list\u00F3w z domu. Brat m\u00F3j Ada\u015B napisa\u0142: \"Beniaminie! po\u017Cegna\u0142em si\u0119 z \u017Con\u0105 i dzie\u0107mi moimi, wracaj do nas. Brat m\u00F3j J\u00F3zef napisa\u0142: \"Beniaminie! Ogie\u0144 zniszczy\u0142 zagrod\u0119 moj\u0105, wiatr pustymi stodo\u0142ami przewiera, nie ma r\u0119ki, co by p\u0142ug lub rad\u0142o wzi\u0119\u0142a, wracaj do nas\". Brat m\u00F3j Karol napisa\u0142: \"Beniaminie, wszystko p\u00F3jdzie dobrze, ale wracaj do nas\". Ojciec napisa\u0142: \"Beniaminie! Przy urodzeniu twoim b\u0142ogos\u0142awi\u0142em, \u017Ce si\u0119 cz\u0142owiek \u015Bwiatu narodzi\u0142, \u017Ce przyby\u0142o jedno serce do kochania,. dwie r\u0119ce do u\u017Cytecznej pracy. Serca i r\u0105k nam dzi\u015B trzeba, wracaj do nas\". Matka napisa\u0142a: \"Beniaminie! W moim \u0142onie ci\u0119 nosi\u0142am, z moich piersi mleko ssa\u0142e\u015B, ty wr\u00F3cisz, kiedy matka w smutku i potrzebie zawo\u0142a: Synu! synu! wracaj do nas\". Ale Aspazja rzek\u0142a: - Tam skarb tw\u00F3j, gdzie serce twoje, tam w\u0142adza czynu, gdzie kochanie - tam powinno\u015B\u0107, gdzie wolna wola. Ojca, matk\u0119, rodzin\u0119 przypadek da\u0142 tobie - mnie ty wybra\u0142e\u015B, ty wzi\u0105\u0142e\u015B sobie spo\u015Br\u00F3d \u015Bwiata ca\u0142ego i ze mn\u0105 tylko ca\u0142y \u015Bwiat tw\u00F3j - albo\u017C ty ro\u015Blin\u0105 jeste\u015B, \u017Ceby miejsce jedno, grunt jeden upodoba\u0107 sobie? Od bieguna do bieguna ziemi\u0105 nasz\u0105, a k\u0119dy wiatru tchnienie wonniejsze, k\u0119dy g\u0142os s\u0142owika pie\u015Bciwszy, k\u0119dy rze\u017Awiej krew w \u017Cy\u0142ach p\u0142ynie, k\u0119dy serca nami\u0119tniej uderzaj\u0105, k\u0119dy natr\u0119tnych g\u0142os\u00F3w cudzej bole\u015Bci nie s\u0142ycha\u0107, tam rozbijmy bia\u0142e namioty nasze i tam \u017Cyjmy, kochajmy, bo tam przyobiecany kraj Chanaanu, tam wybrana Jerozolima nasza... I nie wr\u00F3ci\u0142em... Odt\u0105d przesta\u0142em kocha\u0107 rodzic\u00F3w, siostry, braci moich - wszystko, wszystko - Aspazj\u0119 kocha\u0142em tylko i nie przera\u017Ca\u0142a mi\u0119 ta n\u0119dza moralna; w niej odnajdywa\u0142em siebie i ona wypo\u017Cyczy\u0142a mi nowej jakiej\u015B w\u0142adzy i zdolno\u015Bci. Chcia\u0142a bogactw, rzuci\u0142em si\u0119 w szalone przedsi\u0119wzi\u0119cia. Okr\u0119ty do brzeg\u00F3w Europy z wszystkich stron \u015Bwiata nios\u0142y mi zyski i z\u0142oto - miliony p\u0142yn\u0119\u0142y przez r\u0119ce moje. Chcia\u0142a wielko\u015Bci, zaszczyt\u00F3w - wnet pozawiesza\u0142em na szyi krzy\u017Ce wszystkich \u015Bwi\u0119tych z kalendarza i wyobra\u017Cenia wszystkich zwierz\u0105t od s\u0142onia do baranka - i miano mi raz nawet jak\u0105\u015B podwi\u0105zk\u0119 ko\u0142o nogi zawi\u0105za\u0107... Oh! ju\u017C zapomnia\u0142em, co za drogami bieg\u0142em przez te niespokojnej wyobra\u017Ani dziwactwa. Czarne gondole Wenecji, dym Wezuwiusza, parlament angielski, wiede\u0144skie walce, paryskie salony, Eskurial, piramidy Egiptu i niemieckie ksi\u0119garnie - wszystko razem m\u0105ci mi si\u0119 w g\u0142owie jak r\u00F3\u017Cnofarbne szkie\u0142ka kalejdoskopu. Pami\u0119tam jak przez mg\u0142\u0119, \u017Ce nazywano mi\u0119 hrabi\u0105, baronem, lordem, eccelenze, \u017Ce mi doktorski biret na g\u0142ow\u0119 wsadzono i \u017Ce kiedy\u015B, jak co\u015B m\u00F3wi\u0142em, grono ludzi powa\u017Cnych, z rogatymi czapkami i w d\u0142ugich czarnych togach, wyszczerza\u0142o do mnie ponadpsowane z\u0119by i klaska\u0142o mi w chude, grube, ko\u015Bciste r\u0119ce... Z tych naddatk\u00F3w nic a nic do wspomnie\u0144 moich nie przyby\u0142o, nic a nic do historii \u017Cycia nie wesz\u0142o, bo to nie by\u0142em ja - to by\u0142y jednochwilowe \u017Cyczenia, fantazje, upodobania Aspazji - ja by\u0142em tylko w jej u\u015Bmiechu, w jej weso\u0142o\u015Bci, w jej s\u0142owie przychwalaj\u0105cym. I tak mi zesz\u0142o kilka lat \u017Cycia. Przez ten czas Aspazja roztrwoni\u0142a wszystkie wsp\u00F3lne dostatki nasze; zapa\u0142, natchnienie, uczucie pi\u0119kna, w\u0142adz\u0119 cieszenia si\u0119, pojmowania, tworzenia coraz to nowych, a ci\u0105gle uiszczanych marze\u0144, w\u0142adz\u0119 szcz\u0119\u015Bcia - mi\u0142o\u015B\u0107 ca\u0142\u0105 moj\u0105 ona wzi\u0119\u0142a i zmarnowa\u0142a. Ach! wtedy nast\u0105pi\u0142o okropne jutro. Pr\u00F3\u017Cnia ducha mojego wype\u0142ni\u0142a si\u0119 nowymi pierwiastkami - zacz\u0105\u0142em cierpie\u0107, oburza\u0107 si\u0119 i niepokoi\u0107, zazdro\u015Bci\u0107 i nienawidzi\u0107. Trudno by\u0142oby mi z wszelkim stopniowaniem opowiedzie\u0107 wam, jak to zepsucie rozszerza\u0142o si\u0119 w mej piersi, jak ta gangrena ogarnia\u0142a mi\u0119 powoli. D\u0142o\u0144, kt\u00F3rej Aspazja nie \u015Bcisn\u0119\u0142a wzajemnie, spojrzenie oboj\u0119tne jej oczu, martwiej\u0105cych w dawn\u0105 kamienno\u015B\u0107 swoj\u0105, jej g\u0142os przyci\u0119ty i bezd\u017Awi\u0119czny, d\u0142ugie godziny roztargnienia, nieuwagi i pos\u0119pno\u015Bci - dla was to wszystko by\u0142oby nudne, a dla mnie dzi\u015B tak\u017Ce zadziwiaj\u0105co czcze i jednostajne. Wspomn\u0119 wam tylko ostatnie zdarzenie. Doszed\u0142em ju\u017C po t\u0119 miar\u0119 bole\u015Bci i zepsucia, w kt\u00F3rej cz\u0142owiek wstydzi si\u0119 nieszcz\u0119\u015Bcia gorzej ni\u017C tr\u0105du, a nieszcz\u0119\u015Bcie rozdrabnia na wszystkie otaczaj\u0105ce go przedmioty, okoliczno\u015Bci, wypadki i przeciw ka\u017Cdemu widomemu u\u0142amkowi tej niewidomej ca\u0142o\u015Bci nat\u0119\u017Ca si\u0142y swoje, ostatecznych chwyta si\u0119 \u015Brodk\u00F3w i potem dziwi si\u0119, \u017Ce takie walki przetrwa\u0142, takie g\u00F3ry porzuci\u0142, a tu nowe \u0142by odrastaj\u0105 hydrze i o nowe grupy potr\u0105ca si\u0119 jego noga. Wi\u0119c te\u017C \u015Blepa jaka\u015B w\u015Bciek\u0142o\u015B\u0107 go opanowywa - istynktownie t\u0142ucze pi\u0119\u015Bciami na wszystkie strony - a czy to rozbije, co mu najdro\u017Cszym, czy w w\u0142asn\u0105 g\u0142ow\u0119 uderzy, czy w kodeks prawny, on ju\u017C nie dba o to, byle sobie ul\u017Cy\u0107 cho\u0107 na jedno odetchnienie, byle przesta\u0107 cierpie\u0107 cho\u0107 przez czas ruchu zegarowego wahad\u0142a. Ot\u00F3\u017C, jako wam rzek\u0142em, ja by\u0142em w tej chwili w\u0142a\u015Bnie choroby nieszcz\u0119\u015Bcia. Siedzieli\u015Bmy przy wspania\u0142ej uczcie - st\u00F3\u0142 ugina\u0142 si\u0119 od sreber, z\u0142ota, kryszta\u0142\u00F3w, b\u0142\u0119kitne p\u0142omyki tlej\u0105cego ponczu tu i \u00F3wdzie miga\u0142y jak pot\u0119pione duszyczki, a czarnymi dziobami lamp z \u017Celaza, ulanych na herkula\u0144skie wzory, tryska\u0142a jasno\u015B\u0107 ra\u017C\u0105ca i czerwonawa. Niewiele nas by\u0142o os\u00F3b: ona, ja i kto\u015B trzeci. Ona go wzi\u0119\u0142a za r\u0119k\u0119, swoj\u0105 czar\u0105 o puchar jego tr\u0105ci\u0142a, a on si\u0119 pochyli\u0142 i dotkn\u0105\u0142 ustami brzeg\u00F3w tej czary w miejscu, w kt\u00F3rym ona dotkn\u0119\u0142a ich pierwej! Spojrza\u0142em na tego cz\u0142owieka - on zadr\u017Ca\u0142 i wskazuj\u0105c Aspazji, szepn\u0105\u0142 z cicha: - Beniamin mi\u0119 zabije. Aspazja si\u0119 roze\u015Bmia\u0142a. - Nie, on ciebie nie zabije - m\u00F3wi\u0142a weso\u0142o - ja tak lubi\u0119 ogniste spojrzenie twoich czarnych oczu, tak si\u0119 ciesz\u0119, kiedy przem\u00F3wisz tym g\u0142osem silnym jak rozkaz, n\u0119c\u0105cym jak pokusa - a Beni kocha mi\u0119 tak szczerze, a Beni tak \u017Cyje tylko \u017Cyciem moim, Beni tak czuje tylko moj\u0105 rozkosz\u0105, \u017Ce on by nigdy zabi\u0107 ci\u0119 nie m\u00F3g\u0142. Wszak prawda, Beni, mi\u0142o\u015B\u0107 twoja najwy\u017Csza, najzupe\u0142niejsza, najprawdziwsza - mi\u0142o\u015B\u0107 twoja u\u017Cywa moim szcz\u0119\u015Bciem tylko, mi\u0142o\u015B\u0107 twoja nie pragnie, lecz kocha mnie - wszak prawda, Beni? Biedna Aspazja pomyli\u0142a si\u0119 w czasie. Prawd\u0105 by\u0142o to dawniej, wtedy k\u0142amstwem ju\u017C... Dawna owa, niczym niezachwiana wiara w serce moje, owa pewno\u015B\u0107 wszystkich po\u015Bwi\u0119ce\u0144 z mej strony trzyma\u0142a mi\u0119 przykutym do skinienia jej r\u0119ki - ale dawniej by\u0142o wiele jeszcze dobrego we mnie, dawniej kocha\u0142em j\u0105 - a wtedy czu\u0142em tylko, i\u017C nienawidz\u0119 wszystkich, kt\u00F3rych ona, jak na stypie mej duszy, dzieli\u0142a okruszynami tego, co ja jej da\u0142em kochania. Po uczcie oddali\u0142 si\u0119 cudzy cz\u0142owiek - wyszed\u0142em za nim i szed\u0142em d\u0142ugo przez ciemnych ulic zakr\u0119ty. Do ko\u0144ca jednej ulicy przytyka\u0142 plac rozleg\u0142y i pusty, na ca\u0142ej jego przestrzeni chwia\u0142y si\u0119 tylko we mgle wilgotnego powietrza dwa \u015Bwiate\u0142ka dw\u00F3ch zapalonych latami; zbli\u017Cy\u0142em si\u0119 do cz\u0142owieka i powiedzia\u0142em mu: - Zgad\u0142e\u015B dzi\u015B los sw\u00F3j - ja ciebie zabij\u0119. Cz\u0142owiek ten by\u0142 uzbrojony, mia\u0142 szpad\u0119 przy boku i pugina\u0142 za pasem - broni\u0142 si\u0119 odwa\u017Cnie, z rozpacz\u0105, ale ja go zabi\u0142em - i wraca\u0142em t\u0105 sam\u0105 drog\u0105, a zamiast latami \u015Bwieci\u0142y przede mn\u0105 dwa okropne, rozwarte i bielmem zasz\u0142e oczy. I wr\u00F3ci\u0142em do Aspazji - powiedzia\u0142em jej wszystko; Aspazja wys\u0142ucha\u0142a mi\u0119 bez oburzenia, bez wstr\u0119tu, ale zamy\u015Bli\u0142a si\u0119 g\u0142\u0119boko i po d\u0142ugim milczeniu rzek\u0142a zimnym g\u0142osem s\u0105dowego wyroku: - Ja ciebie nie kocham - ty mi\u0119 nie kochasz, rozsta\u0144my si\u0119, Beniaminie. Gdy us\u0142ysza\u0142em te s\u0142owa, ciemno mi si\u0119 zrobi\u0142o i j\u0119zyk mi zdr\u0119twia\u0142; potem przez chwil\u0119 patrzy\u0142em na t\u0119 kobiet\u0119 i w m\u00F3zgu moim postawa jej odbija\u0142a si\u0119 z tak\u0105 dok\u0142adno\u015Bci\u0105, jak niegdy\u015B postawa tego wilka, co Zitt\u0119 za piersi chwyta\u0142. Nie usz\u0142o mojej baczno\u015Bci ani jedno zawi\u0105zanie misternych k\u00F3\u0142eczek per\u0142owej siatki, kt\u00F3r\u0105 na w\u0142osach mia\u0142a, ani jeden fa\u0142d kaszmirowej jasnozielonej sukni - pami\u0119tam ka\u017Cdy odblask \u015Bwiat\u0142a, kt\u00F3ry si\u0119 \u0142ama\u0142 w dw\u00F3ch przepysznych opalach na jej obna\u017Conych r\u0119ku bransoletami upi\u0119tych - pami\u0119tam, jak trzyma\u0142a te r\u0119ce \u0142okciami przed sob\u0105 wsparte o st\u00F3\u0142 ciemny i w dziwaczne arabeski mozaik\u0105 wyk\u0142adany - pami\u0119tam, jak na zaci\u015Bni\u0119tych d\u0142oniach brod\u0119 opar\u0142a, jak jej szyja wygi\u0119\u0142a si\u0119 przez to, jak ca\u0142a g\u0142owa w ty\u0142 przerzuci\u0142a, jak jej to nadawa\u0142o wyraz dumy i zuchwalstwa, jak mi spogl\u0105da\u0142a w oczy tymi swoimi oczyma, kt\u00F3re jej poczernia\u0142y prawie od czarnej krwi jej serca. Potem - oh! potem wzgarda p\u0142omieniem z piersi do ust mi buchn\u0119\u0142a, rozgrza\u0142 mi si\u0119 j\u0119zyk, splun\u0105\u0142em z niego wszystkie obelgi, wszystkie moje m\u0119czarnie, wszystkie przekle\u0144stwa. Aspazja s\u0142ucha\u0142a ich z t\u0105\u017C sam\u0105 spokojno\u015Bci\u0105 jak pierwej, gdym jej m\u00F3wi\u0142, \u017Ce przez ni\u0105 i dla niej zabi\u0142em cz\u0142owieka. Ta spokojno\u015B\u0107 wywo\u0142a\u0142a ze mnie w\u015Bciek\u0142\u0105 i dzik\u0105 ch\u0119\u0107 zemsty - przysz\u0142o mi na my\u015Bl, \u017Ce jak j\u0105 zabij\u0119, to przecie\u017C cho\u0107 pod pchni\u0119ciem sztyletu zadrgn\u0105 rysy jej twarzy i usta j\u0119kn\u0105 bole\u015Bnie... Ch\u0119\u0107 moja uprzytomni\u0142a mi si\u0119 tak dobitnie, gdym j\u0105 nagle ujrza\u0142 prawie spe\u0142nion\u0105; sam siebie si\u0119 przel\u0105k\u0142em i uciek\u0142em z pokoju... Dziwna rzecz - ani by\u015Bcie zgadli, czego ja najwi\u0119cej \u017Ca\u0142owa\u0142em, gdym z pierwszego uniesienia zawzi\u0119to\u015Bci och\u0142on\u0105\u0142. Dziwna rzecz, ja \u017Ca\u0142owa\u0142em, \u017Ce Aspazji nie zabi\u0142em dawniej, oh! dawniej, kiedy j\u0105 kocha\u0142em jeszcze. Mnie rozpacz bra\u0142a nie za kobiet\u0105, lecz za mi\u0142o\u015Bci\u0105 moj\u0105. Nie mie\u0107 mi\u0142o\u015Bci - traci\u0107 tak najpierwszy istnienia swego warunek, patrzy\u0107 tak na pogrzeb w\u0142asnej duszy dlatego, \u017Ce si\u0119 na ohyd\u0119 wybranego przedmiotu patrzy\u0142o - to okropnie! Czy\u017C nie lepiej by\u0142oby, czy\u017C nie stokro\u0107 lepiej, gdybym by\u0142 zabi\u0142 Aspazj\u0119 wtedy, jak ona ze mn\u0105 razem na gwiazdy patrzy\u0142a, jak w\u0142osy i oczy moje ca\u0142owa\u0142a, s\u0142uchaj\u0105c z dala p\u0142yn\u0105cej piosenki - czy\u017C nie lepiej? - ja umar\u0142\u0105 by\u0142bym owin\u0105\u0142 we wszystkie pami\u0105tki moje i by\u0142bym przechowa\u0142 na dnie serca bez uszkodzenia, bez zmazy grobowej i by\u0142bym j\u0105 kocha\u0142 na wieki - i wtedy przypomnia\u0142em sobie te pierwsze prawie rzeczone do mnie s\u0142owa: \"B\u00F3g kocha zniszczeniem i tajemnic\u0105\". Zrozumia\u0142em je - \u0142zy mi w oczach stan\u0119\u0142y - Aspazja znik\u0142a z pami\u0119ci, zosta\u0142 tylko \u017Cal niewymowny, rozpaczliwa ku przesz\u0142o\u015Bci t\u0119sknota, wydarcie si\u0119 wszystkich w\u0142adz ducha ku temu, co ju\u017C min\u0119\u0142o!... Gdybym ja to mia\u0142, cho\u0107 zniszczeniem i tajemnic\u0105 - to bym mia\u0142. Na wy\u017Cszy sylogizm nie m\u00F3g\u0142 si\u0119 wtedy zdoby\u0107 m\u00F3j umys\u0142. Mie\u0107 jeszcze - mie\u0107! - w te s\u0142owa zakl\u0119\u0142y si\u0119 zwroty wszystkich my\u015Bli moich, a biedny nic ju\u017C nie mia\u0142em. Zrzuci\u0142em m\u00F3j ubi\u00F3r bogaty, rozzu\u0142em nogi moje, wzi\u0105\u0142em p\u0142aszcz tylko na ramiona i wyszed\u0142em z naszego pa\u0142acu takim, jakim mi\u0119 Aspazja przy drodze swojej spotka\u0142a. - Takim? - oh! nie, nie, nie takim wcale. Kiedym wielkie i puste, cho\u0107 zawsze \u015Bwiat\u0142em gorej\u0105ce, przechodzi\u0142 salony i kiedy weneckie zwierciad\u0142a ze wszech stron odbi\u0142y moj\u0105 posta\u0107 ciemn\u0105, wychud\u0142\u0105, z\u0142aman\u0105, na podr\u00F3\u017Cnym kiju wspart\u0105, mnie wielka lito\u015B\u0107 nad sob\u0105 samym zdj\u0119\u0142a - czemu ja dzieckiem w rodzicielskim domu nie zosta\u0142em, czemu mi\u0119 tak daleko od si\u00F3str i braci wys\u0142ano? Czemu z\u0142y duch mojego konia w stron\u0119 jej zamku pop\u0119dzi\u0142? Czemu ona tam przyp\u0142yn\u0119\u0142a, gdzie ja by\u0142bym skona\u0142 mo\u017Ce w pierwszym szcz\u0119\u015Bciu i w pierwszej bole\u015Bci - skona\u0142 niewinny, cichy, bia\u0142y jak lilia, nim na ni\u0105 kurz lub upa\u0142 dnia skwarnego padnie? Czemu ona nie odesz\u0142a, kiedy ja przeczuwa\u0142em wszystko i prosi\u0142em: \"zostaw mnie?\" By\u0142bym umar\u0142, albo dotychczas by\u0142bym jeszcze siadywa\u0142 przy obrazie Cypriana d\u0142ugimi wieczorami po sko\u0144czonej pracy, by\u0142bym marzy\u0142, by\u0142bym kocha\u0142 - albo mo\u017Ce... i przypomnia\u0142em sobie listy braci, ojca, matki... Spu\u015Bci\u0142em wstydem okryte czo\u0142o, nie otar\u0142em \u0142ez p\u0142yn\u0105cych - poszed\u0142em dalej ci\u0119\u017Ck\u0105 drog\u0105 moj\u0105. I szed\u0142em d\u0142ugo, daleko, przez g\u0119ste lasy, przez strome g\u00F3ry, przez rzeki i przez jeziora; a tymczasem dzienniki europejskie we wszystkich j\u0119zykach przet\u0142umaczy\u0142y wa\u017Cn\u0105, nadzwyczajn\u0105, niespodziewan\u0105 nowin\u0119: \"Hrabia Beniamin - donosi\u0142 jeden z nich - komandor krzy\u017C\u00F3w, kawaler order\u00F3w... cz\u0142onek wielu uczonych towarzystw, znikn\u0105\u0142 nagle w nocy z l na 2 listopada po odbytym pojedynku z ksi\u0119ciem... kt\u00F3rego zabi\u0142. Nazajutrz by\u0142 wielki bal w pa\u0142acu.... Hrabina Aspazja przyjmowa\u0142a kwiat naszych salon\u00F3w z w\u0142a\u015Bciwym sobie wdzi\u0119kiem i nie mogli\u015Bmy do\u015B\u0107 wydziwi\u0107 si\u0119 jej spokojnej weso\u0142o\u015Bci, kt\u00F3r\u0105 zapewne wszystkie domys\u0142y i podejrzenia oszuka\u0107 chcia\u0142a. M\u00F3wi\u0105 powszechnie, \u017Ce hrabia Beniamin, m\u0142odzieniec niepospolitych zdolno\u015Bci, genialny autor wa\u017Cnego dzie\u0142a o staro\u017Cytno\u015Bciach etiopskich i zachwycaj\u0105cej ksi\u0105\u017Ceczki drobnych poezyj pod tytu\u0142em: Czarnoksi\u0119stwa oraz najznakomitszy spomi\u0119dzy dyplomatyk\u00F3w naszych, by\u0142 ju\u017C od dawna w bliskich z t\u0105 pani\u0105 stosunkach. Tajemnica, ale tajemnica pe\u0142na uroku i dobrego smaku, taka, jaka od najsurowszych nawet s\u0119dzi\u00F3w wysokiej arystokracji cierpian\u0105 bywa, i przed kt\u00F3r\u0105 si\u0119 nawet rozwar\u0142y pyszne pokoje Margrabiny ***, tej ska\u0142y niedost\u0119pnej powodziom dzisiejszych zwyczaj\u00F3w; tajemnica taka, m\u00F3wimy, os\u0142ania \u017Cycie tych dw\u00F3ch zupe\u0142nie godnych siebie istot - z przyjemno\u015Bci\u0105 jednak mo\u017Cemy donie\u015B\u0107 czytelnikom naszym, \u017Ce wszelkie ha\u0144bi\u0105ce domys\u0142y o urodzeniu hrabi Beniamina s\u0105 jak najnikczemniejsz\u0105 potwarz\u0105. Szlachetne rysy jego zbyt jawnie \u015Bwiadczy\u0142y przeciwko tym, kt\u00F3rzy mu chcieli izraelskie zarzuci\u0107 pochodzenie - a teraz jeden wiarogodny z poufa\u0142ych jego towarzyszy obja\u015Bni\u0142 nas zupe\u0142niej w tym wzgl\u0119dzie, lecz w\u0142o\u017Cy\u0142 zarazem trudny obowi\u0105zek dochowania wiernej tajemnicy. Zdaje si\u0119 nam jednak, i\u017C jej nie zdradzim, je\u015Bli przydamy tylko, \u017Ce za Beskidem mo\u017Ce, w rozkosznej zaciszy ksi\u0105\u017C\u0119cego ogrodu, na marmurach i wschodnich kobiercach pierwsze kroki swoje stawia\u0107 zacz\u0119\u0142o to dzieci\u0119 nadzwyczajne, kt\u00F3re mia\u0142o zaj\u015B\u0107 tak daleko i znikn\u0105\u0107 tak nagle\". Z gorzkim u\u015Bmiechem przeczyta\u0142em ca\u0142y ten ust\u0119p na kawa\u0142ku wyrzuconej przez okno gazety: - Hrabia Beniamin, cz\u0142owiek genialny, domniemane jakie\u015B serbskie czy wo\u0142oskie ksi\u0105\u017C\u0105tko, siedzia\u0142 wtedy pod murem go\u015Bcinnego domu, \u015Bnieg i wiatr na przemiany twarz jego smaga\u0142y, a krew zamarza\u0142a na grubych szmatach, kt\u00F3rymi nogi swoje obwin\u0105\u0142 - daleko mu jeszcze by\u0142o do ko\u0144ca podr\u00F3\u017Cy - oh! daleko bardzo."@pl . . . . .