. . . . . . "Hektor Servadac/I/03"@pl . "Jestto cokolwiek wi\u0119cej jak namiot koczowniczych Arab\u00F3w, ale nier\u00F3wnie mniej, ani\u017Celi pomieszkanie zbudowane z kamieni, lub ceg\u0142y. Gurbi zamieszka\u0142e przez kapitana Servadac by\u0142o w\u0142a\u015Bciwie nie wi\u0119cej jak sza\u0142asem i nie wystarczy\u0142oby na potrzeby swych go\u015Bci, gdyby nie przylega\u0142o do dawniejszego posterunku, zbudowanego z kamienia, gdzie mie\u015Bci\u0142 si\u0119 Ben-Zuf i dwa konie. Posterunek ten by\u0142 przedtem zaj\u0119ty przez oddzia\u0142 in\u017Cynier\u00F3w, i zawiera\u0142 pewn\u0105 ilo\u015B\u0107 narz\u0119dzi takich, jak \u0142opaty, kilofy, tyki i t. d. Wprawdzie komfort pozostawia\u0142 tu wiele do \u017Cyczenia, ale by\u0142 to ob\u00F3z tymczasowy. Zreszt\u0105 ani kapitan, ani jego ordynans nie przebierali w po\u017Cywieniu i lokalu. \u2014 Cokowiek filozofii i dobry \u017Co\u0142\u0105dek, powtarza\u0142 Hektor Servadac, a dobrze b\u0119dzie wsz\u0119dzie. Owo\u017C filozofia, to jak kieszonkowa moneta u Gasko\u0144czyka, ma on j\u0105 zawsze w swym worku, a co do \u017Co\u0142\u0105dka, to wszystka woda Garonny mog\u0142a przep\u0142yn\u0105\u0107 przez niego nie zaspokoiwszy ani na chwil\u0119. Co do Ben-Zufa, to przypu\u015Bciwszy przesiedlanie si\u0119 dusz, musia\u0142 on by\u0107 strusiem za poprzedniego istnienia; zachowa\u0142 bowiem jego fenomenalne wn\u0119trzno\u015Bci o pot\u0119\u017Cnym soku gastrycznym, kt\u00F3ry trawi krzemienie jak mi\u0119so kurcz\u0105t. Nale\u017Cy zauwa\u017Cy\u0107, \u017Ce gospodarze w gurbi zaopatrzeni byli w \u017Cywno\u015B\u0107 na miesi\u0105c, \u017Ce w cysternie mieli wod\u0119 do picia w obfito\u015Bci, \u017Ce fura\u017C zape\u0142nia\u0142 strych stajni i \u017Ce opr\u00F3cz tego cz\u0119\u015B\u0107 p\u0142aszczyzny mi\u0119dzy Tenez i Mostaganem, szczeg\u00F3lnie urodzajna, mo\u017Ce wsp\u00F3\u0142zawodniczy\u0107 z bogatemi polami Mityd\u017Cy. Zwierzyna nie by\u0142a tam rzadk\u0105; oficerowi za\u015B sztabu g\u0142\u00F3wnego nie jest wzbronione mie\u0107 z sob\u0105 strzelb\u0119 my\u015Bliwsk\u0105 podczas wycieczek, je\u017Celi tylko nie zapomnia\u0142 mierniczych swoich przybor\u00F3w. Kapitan Servadac, powr\u00F3ciwszy do gurbi, zjad\u0142 obiad z apetytem wielce zaostrzonym przeja\u017Cd\u017Ck\u0105. Ben-Zuf umia\u0142 bardzo dobrze gotowa\u0107. Z nim nie by\u0142o co obawia\u0107 si\u0119 md\u0142ych preparat\u00F3w. Soli\u0142 on, pieprzy\u0142 i dolewa\u0142 octu po militarnemu. Ale, jak powiedziano, mia\u0142 do czynienia z dwoma \u017Co\u0142\u0105dkami, nie dbaj\u0105cymi o najwi\u0119ksze zaostrzenie przyprawy i niedost\u0119pnymi dla gastralgii. Po obiedzie, podczas gdy ordynans skrz\u0119tnie chowa\u0142 resztki jad\u0142a w tem, co nazywa\u0142 swoj\u0105 \u201Eszaf\u0105 \u017Co\u0142\u0105dkow\u0105,\u201C kapitan Servadac wyszed\u0142 z gurbi na wybrze\u017Ce z cygarem. Noc poczyna\u0142a zapada\u0107. S\u0142o\u0144ce znik\u0142o przesz\u0142o od godziny po za g\u0119stemi chmurami, za horyzontem, kt\u00F3ry r\u00F3wnina przecina\u0142a po za Chelifem. Niebo przedstawia\u0142o w\u00F3wczas widok szczeg\u00F3lny, na kt\u00F3ryby nie bez pewnego zdziwienia spogl\u0105da\u0142 ka\u017Cden spostrzegacz fenomen\u00F3w kosmicznych. W samej rzeczy od p\u00F3\u0142nocy, pomimo \u017Ce ciemno\u015B\u0107 by\u0142a ju\u017C do\u015B\u0107 g\u0142\u0119boka, by ograniczy\u0107 donios\u0142o\u015B\u0107 wzroku na promie\u0144 p\u00F3\u0142kilometrowy, pewien rodzaj czerwonawego \u015Bwiat\u0142a zabarwia\u0142 wy\u017Csze pok\u0142ady mg\u0142y w atmosferze. Nie by\u0142o wida\u0107 ani wyci\u0119\u0107 regularnych ani promieniowania \u015Bwiat\u0142a od jakiegokolwiek ja\u015Bniej\u0105cego punktu. Nic zatem nie zapowiada\u0142o ukazania si\u0119 jakiej zorzy p\u00F3\u0142nocnej, kt\u00F3rej \u015Bwietno\u015B\u0107 zreszt\u0105 rozpo\u015Bciera\u0142a si\u0119 tylko na przestrzeniach nieba wzniesionych na wy\u017Csz\u0105 szeroko\u015B\u0107. Trudno by zatem by\u0142o meteorologi\u015Bcie powiedzie\u0107 jakiemu fenomenowi zawdzi\u0119cza\u0107 nale\u017Cy t\u0119 pyszn\u0105 iluminacy\u0119 ostatniej nocy roku. Ale kapitan Servadac nie by\u0142 meteorologiem. Od wyj\u015Bcia ze szk\u00F3\u0142, mo\u017Cna powiedzie\u0107, i\u017C nigdy nie wtyka\u0142 nosa w kurs kosmografii. Zreszt\u0105 tego wieczora czu\u0142 si\u0119 ma\u0142o usposobionym do obserwowania sfery niebieskiej. Przechadza\u0142 si\u0119, pali\u0142 cygaro. Czy my\u015Bla\u0142 o tem spotkaniu, kt\u00F3re na drugi dzie\u0144 rano mia\u0142o go postawi\u0107 oko w oko z hrabi\u0105 Timaszewem? W ka\u017Cdym razie je\u017Celi my\u015Bl ta przelatywa\u0142a mu czasami przez g\u0142ow\u0119, to nie oburza\u0142a go wi\u0119cej, ani\u017Celi wypada\u0142o na hrabiego. Przyzna\u0107 trzeba, \u017Ce dwaj przeciwnicy nie czuli ku sobie nienawi\u015Bci, chocia\u017C byli rywalami. Chodzi\u0142o poprostu o wyr\u00F3wnanie sytuacyi, w kt\u00F3rej jeden z nich by\u0142 zanadto. To te\u017C Hektor Servadac poczytywa\u0142 hrabiego Timaszewa za cz\u0142owieka bardzo porz\u0105dnego, a hrabia ze swojej strony mia\u0142 wielki szacunek dla oficera. O godzinie \u00F3smej wieczorem kapitan Servadac wszed\u0142 do jedynego pokoju w gurbi, gdzie znajdowa\u0142o si\u0119 jego \u0142\u00F3\u017Cko, niewielki stolik do rysunku i kilka pak, s\u0142u\u017C\u0105cych za szafy. Kuchenn\u0105 czynno\u015B\u0107 wykonywa\u0142 ordynans nie w gurbi, ale w s\u0105siednim posterunku i tam te\u017C sypia\u0142 na \u0142awie, jak si\u0119 wyra\u017Ca\u0142, z \u201Erdzennego d\u0119bu\u201C. Nie przeszkadza\u0142o mu to jednak spa\u0107 dwana\u015Bcie godzin z rz\u0119du. Pod tym wzgl\u0119dem niewieluby ust\u0105pi\u0142. Kapitan Servadac, nie bardzo senno\u015Bci\u0105 naglony, usiad\u0142 przy stole, na kt\u00F3rym porozk\u0142adane by\u0142y rozmaite instrumenta. Machinalnie wzi\u0105\u0142 w r\u0119k\u0119 o\u0142\u00F3wek czerwony i szafirowy, a w drug\u0105 cyrkiel. Potem na kalkowym papierze pocz\u0105\u0142 kre\u015Bli\u0107 linie kolorowe i nier\u00F3wne, w niczem nie przypominaj\u0105ce surowego rysunku topograficznego. Przez ten czas Ben-Zuf, kt\u00F3ry nie otrzyma\u0142 jeszcze rozkazu by szed\u0142 spa\u0107, wyci\u0105gn\u0105wszy si\u0119 w jednym k\u0105cie, pr\u00F3bowa\u0142 drzema\u0107, co nie\u0142atwem by\u0142o z powodu szczeg\u00F3lnej niespokojno\u015Bci kapitana. Bo te\u017C nie oficer sztabu g\u0142\u00F3wnego, ale gasko\u0144ski poeta, siedzia\u0142 przy roboczym stole. Tak jest! Hektor Servadac wysila\u0142 si\u0119 w najlepsze! Zawzi\u0105\u0142 si\u0119 on na owo rondo, wzywaj\u0105c natchnienia, kt\u00F3re okrutnie prosi\u0107 si\u0119 kaza\u0142o. Czy macha\u0142 cyrklem by nada\u0107 swym wierszom miar\u0119 \u015Bci\u015Ble matematyczn\u0105? Czy kolorowego o\u0142\u00F3wka u\u017Cywa\u0142 dla tego by bardziej urozmaica\u0107 buntownicze rymy? Tak mo\u017Cnaby przypuszcza\u0107. W ka\u017Cdym razie robota by\u0142a mozolna. \u2014 Eh, do licha! \u2014 zawo\u0142a\u0142 \u2014 dlaczego wybra\u0142em t\u0119 form\u0119 czterowierszow\u0105, kt\u00F3ra zmusza do \u015Bci\u0105gania rym\u00F3w jak \u017Co\u0142nierzy uciekaj\u0105cych podczas bitwy? Ale do wszystkich szatan\u00F3w! b\u0119d\u0119 walczy\u0142! nie b\u0119dzie powiedziano, \u017Ce oficer francuski cofn\u0105\u0142 si\u0119 przed rymami. Utw\u00F3r wierszowany, to jak batalion! Pierwsza kompania ju\u017C wyst\u0105pi\u0142a!... Chcia\u0142em powiedzie\u0107 pierwszy czterowiersz \u2014 naprz\u00F3d inne! File:'Off on a Comet' by Paul Philippoteaux 006.jpg Rymy tak naciskane, stawi\u0142y si\u0119 nakoniec do apelu, bo nast\u0119puj\u0105ce czerwone i niebieskie wiersze wyd\u0142u\u017Ca\u0142y si\u0119 na papierze: \u2014 Co tam u licha mruczy m\u00F3j kapitan? \u2014 zapyta\u0142 sam siebie Ben-Zuf, wij\u0105c si\u0119 w k\u0105cie. \u2014 Ju\u017C godzin\u0119 kr\u0119ci si\u0119 jak kaczka w przer\u0119blu. Hektor Servadac szybkiemi krokami wymierza\u0142 gurbi w ca\u0142ym zapale poetycznego natchnienia: \u2014 Niezawodnie komponuje wiersze ! \u2014 powiedzia\u0142 znowu sam do siebie Ben-Zuf, wyci\u0105gaj\u0105c si\u0119 w k\u0105cie. \u2014 A to ha\u0142a\u015Bliwe rzemios\u0142o! Zasn\u0105\u0107 nie mo\u017Cna! I g\u0142ucho mrukn\u0105\u0142. \u2014 Co ci jest, Ben-Zuf? \u2014 zapyta\u0142 kapitan. \u2014 Nic, panie kapitanie. Co\u015B mi si\u0119 przy\u015Bni\u0142o. \u2014 Niech ci\u0119 licho porwie! \u2014 Cho\u0107by zaraz \u2014 mrukn\u0105\u0142 Ben-Zuf, \u2014 byle to licho nie robi\u0142o wierszy. \u2014 Nied\u017Awied\u017A ten popsu\u0142 mi natchnienie? \u2014 zawo\u0142a\u0142 kapitan Servadac. \u2014 Ben-Zuf! \u2014 Jestem panie kapitanie! \u2014 odrzek\u0142 ordynans, \u2014 wstaj\u0105c i podnosz\u0105c jedn\u0119 r\u0119k\u0119 do czo\u0142a, a drug\u0105 wyci\u0105gaj\u0105c wzd\u0142u\u017C spodni. \u2014 Nie ruszaj si\u0119, Ben-Zuf nie ruszaj si\u0119! Mam przynajmniej zako\u0144czenie ronda! I natchniony Hektor Servadac wyg\u0142osi\u0142 z poetycznym ruchem: Zaledwie ostatni ten wyraz zosta\u0142 wym\u00F3wiony, gdy kapitan i Ben-Zuf rzuceni zostali twarzami o ziemi\u0119 z nies\u0142ychan\u0105 gwa\u0142towno\u015Bci\u0105."@pl . . "Jestto cokolwiek wi\u0119cej jak namiot koczowniczych Arab\u00F3w, ale nier\u00F3wnie mniej, ani\u017Celi pomieszkanie zbudowane z kamieni, lub ceg\u0142y. Gurbi zamieszka\u0142e przez kapitana Servadac by\u0142o w\u0142a\u015Bciwie nie wi\u0119cej jak sza\u0142asem i nie wystarczy\u0142oby na potrzeby swych go\u015Bci, gdyby nie przylega\u0142o do dawniejszego posterunku, zbudowanego z kamienia, gdzie mie\u015Bci\u0142 si\u0119 Ben-Zuf i dwa konie. Posterunek ten by\u0142 przedtem zaj\u0119ty przez oddzia\u0142 in\u017Cynier\u00F3w, i zawiera\u0142 pewn\u0105 ilo\u015B\u0107 narz\u0119dzi takich, jak \u0142opaty, kilofy, tyki i t. d. \u2014 Cokowiek filozofii i dobry \u017Co\u0142\u0105dek, powtarza\u0142 Hektor Servadac, a dobrze b\u0119dzie wsz\u0119dzie."@pl . "Cz\u0119\u015B\u0107 I. Rozdzia\u0142 III."@pl . . . . "Juliusz Verne"@pl . .