. . "Ksi\u0119ga dwunasta:"@pl . "Kochajmy si\u0119"@pl . "Adam Mickiewicz"@pl . "Pan Tadeusz/Ksi\u0119ga dwunasta: Kochajmy si\u0119"@pl . "Pan S\u0119dzia sk\u0142oniwszy si\u0119 opu\u015Bci\u0142 biesiad\u0119; On na dziedzi\u0144cu w\u0142o\u015Bcian traktowa\u0142 gromad\u0119; Zebrawszy ich za sto\u0142em na dwa staje d\u0142ugim, 20 Sam siad\u0142 na jednym ko\u0144cu, a pleban na drugim. Tadeusz i Zofija do sto\u0142u nie siedli; Zaj\u0119ci cz\u0119stowaniem w\u0142o\u015Bcian, chodz\u0105c jedli. Staro\u017Cytny by\u0142 zwyczaj, i\u017C dziedzice nowi Na pierwszej uczcie sami s\u0142u\u017Cyli ludowi. Tymczasem go\u015Bcie, potraw czekaj\u0105cy w sali, Z zadziwieniem na wielki serwis pogl\u0105dali, Kt\u00F3rego r\u00F3wnie drogi kruszec jak robota. Jest podanie, \u017Ce ksi\u0105\u017C\u0119 Radziwi\u0142\u0142-Sierota 62 Kaza\u0142 ten sprz\u0119t na urz\u0105d w Wenecyi zrobi\u0107 30 I wedle w\u0142asnych plan\u00F3w po polsku ozdobi\u0107. Serwis, potem zabrany czasu wojny szwedzki\u00E9j, Przeszed\u0142, nie wiedzie\u0107 jak\u0105 drog\u0105, w dom szlachecki. Dzi\u015B ze skarbca dobyty zaj\u0105\u0142 \u015Brodek sto\u0142a Ogromnym kr\u0119giem na kszta\u0142t karetnego ko\u0142a. Serwis ten by\u0142 nalany ode dna po brzegi Piankami i cukrami bia\u0142emi jak \u015Bniegi: Udawa\u0142 przewybornie krajobraz zimowy; W \u015Brodku czernia\u0142 ogromny b\u00F3r konfiturowy: Stronami domy, niby wioski i za\u015Bcianki, 40 Okryte zamiast \u015Bronu cukrowwemi pianki; Na kraw\u0119dziach naczynia, stoj\u0105 dla ozdoby Niewielkie, z porcelany wyd\u0119te osoby W polskich strojach; jakoby aktory na scenie, Zdawa\u0142y si\u0119 przedstawia\u0107 jakowe\u015B zdarzenie; Gest ich sztucznie wydany, farby osobliwe, Tylko g\u0142osu im braknie, zreszt\u0105 gdyby \u017Cywe. C\u00F3\u017C przedstawiaj\u0105? - go\u015Bcie pytali ciekawi, Zaczem Wojski podnosi lask\u0119 i tak prawi (Tymczasem podawano w\u00F3dk\u0119 przed jedzeniem): 50 \"Za mych Wielce Mo\u015Bciwych Pan\u00F3w pozwoleniem: Te persony, kt\u00F3rych tu widzicie bez liku, Przedstawiaj\u0105 polskiego histori\u0105 sejmiku, Narady, wotowanie, tryumfy i wa\u015Bnie; Sam t\u0119 scen\u0119 odgad\u0142em i Pa\u0144stwu obja\u015Bni\u0119. \"Oto na prawo wida\u0107 liczne szlachty grono: Pewnie ich przed sejmikiem na uczt\u0119 sproszono. Czeka nakryty stolik; nikt go\u015Bci nie sadza, Stoj\u0105 kupkami, ka\u017Cda kupka si\u0119 naradza. Patrzcie, i\u017C w ka\u017Cdej kupce stoi w \u015Brodku cz\u0142owiek, 60 Z kt\u00F3rego ust otwartych, z podniesionych powiek, R\u0105k niespokojnych, wida\u0107 - m\u00F3wca; c\u00F3\u015B t\u0142omaczy, I palcem eksplikuje, i na d\u0142oni znaczy. Ci mowcy zalecaj\u0105 swoich kandydat\u00F3w Z r\u00F3\u017Cnym skutkiem, jak wida\u0107 z miny szlachty brat\u00F3w. Wprawdzie tam w drugiej kupie szlachta pilnie s\u0142ucha, Ten r\u0119ce za pas zatkn\u0105\u0142 i przy\u0142o\u017Cy\u0142 ucha, \u00D3w d\u0142o\u0144 przy uchu trzyma i milczkiem w\u0105s kr\u0119ci, Zapewne s\u0142owa zbiera i ni\u017Ce w pami\u0119ci; Cieszy si\u0119 mowca, widz\u0105c, \u017Ce s\u0105 nawr\u00F3ceni, 70 G\u0142adzi kiesze\u0144, bo kreski ich ju\u017C ma w kieszeni. Lecz za to w trzeciem gronie dzieje si\u0119 inacz\u00E9j; Tu m\u00F3wca musi \u0142owi\u0107 za pasy s\u0142uchaczy. Patrzcie! wyrywaj\u0105 si\u0119 i cofaj\u0105 uszy; Patrzcie, jako ten s\u0142uchacz od gniewu si\u0119 puszy, Wznios\u0142 r\u0119ce, grozi m\u00F3wcy, usta mu zatyka, Pewnie s\u0142ysza\u0142 pochwa\u0142y swego przeciwnika; Ten drugi, pochyliwszy czo\u0142o na kszta\u0142t byka, Powiedzia\u0142by\u015B, \u017Ce m\u00F3wc\u0119 pochwyci na rogi; Ci bior\u0105 si\u0119 do szabel, tamci poszli w nogi. 80 Jeden mi\u0119dzy kupkami szlachcic cichy stoi, Wida\u0107, \u017Ce cz\u0142ek bezstronny, waha si\u0119 i boi; Za kim da\u0107 kresk\u0119? nie wie i sam z sob\u0105 w walce, Pyta losu, wznios\u0142 r\u0119ce, wytkn\u0105\u0142 wielkie palce, Zmru\u017Cy\u0142 oczy, paznokciem do paznokcia mierzy, Wida\u0107, \u017Ce kresk\u0119 swoj\u0119 kabale powierzy: Je\u015Bli palce trafi\u0105 si\u0119, da afirmatyw\u0119, A je\u017Celi si\u0119 chybi\u0105, rzuci negatyw\u0119. Na lewej druga scena: refektarz klasztoru, Obr\u00F3cony na sal\u0119 szlacheckiego zboru. 90 Starsi rz\u0119dem na \u0142awach siedz\u0105, m\u0142odsi staj\u0105 I ciekawi przez g\u0142owy w \u015Brodek zagl\u0105daj\u0105; W \u015Brodku marsza\u0142ek stoi, wazon w r\u0119ku trzyma, Liczy ga\u0142ki, szlachta je po\u017Cera oczyma. W\u0142a\u015Bnie wytrz\u0105s\u0142 ostatni\u0105; wo\u017Ani r\u0119ce wznosz\u0105 I imi\u0119 obranego urz\u0119dnika g\u0142osz\u0105. Jeden szlachcic na zgod\u0119 powszechn\u0105 nie zwa\u017Ca. Patrz, wytkn\u0105\u0142 g\u0142ow\u0119 oknem z kuchni refektarza, Patrz, jak oczy wytrzeszczy\u0142, jak pogl\u0105da \u015Bmia\u0142o, Usta otworzy\u0142, jakby chcia\u0142 zje\u015B\u0107 izb\u0119 ca\u0142\u0105: 100 \u0141atwo zgadn\u0105\u0107, \u017Ce szlachcic ten zawo\u0142a\u0142: <> Patrzcie, jak za t\u0105 nag\u0142\u0105 do k\u0142\u00F3tni podniet\u0105 T\u0142oczy si\u0119 do drzwi ci\u017Cba, pewnie id\u0105 w kuchni\u0119; Dostali szable, pewnie krwawy b\u00F3j wybuchnie. Lecz tam, na korytarzu, Pa\u0144stwo uwa\u017Cacie Tego starego ksi\u0119dza, co idzie w ornacie - To przeor; Sanctissimum z o\u0142tarza wynosi, A ch\u0142opiec w kom\u017Cy dzwoni i na ust\u0105p prosi; Szlachta wnet szable chowa, \u017Cegna si\u0119 i kl\u0119ka, A ksi\u0105dz tam si\u0119 obraca, gdzie jeszcze bro\u0144 szcz\u0119ka; 110 Skoro przyjdzie, wnet wszystkich uciszy i zgodzi. Ach! wy nie pami\u0119tacie tego, Pa\u0144stwo m\u0142odzi, Jak w\u015Br\u00F3d naszej burzliwej szlachty samow\u0142adnej, Zbrojnej, nie trzeba by\u0142o policyi \u017Cadnej; Dop\u00F3ki wiara kwit\u0142a, szanowano prawa, By\u0142a wolno\u015B\u0107 z porz\u0105dkiem i z dostatkiem s\u0142awa! W innych krajach, jak s\u0142ysz\u0119, trzyma urz\u0105d drab\u00F3w, Policyjant\u00F3w r\u00F3\u017Cnych, \u017Candarm\u00F3w, konstab\u00F3w; Ale je\u015Bli miecz tylko bezpiecze\u0144stwa strze\u017Ce, \u017Beby w tych krajach by\u0142a wolno\u015B\u0107 - nie uwierz\u0119\". 120 Wtem dzwoni\u0105c w tabakier\u0119 rzek\u0142 pan Podkomorzy: \"Panie Wojski, niech Wasze na potem od\u0142o\u017Cy Te historyje; prawda, \u017Ce sejmik ciekawy, Ale my g\u0142odni, ka\u017C Wa\u0107 przynosi\u0107 potrawy\". Na to Wojski, sk\u0142aniaj\u0105c a\u017C do ziemi lask\u0119: \"Ja\u015Bnie Wielmo\u017Cny Panie, zr\u00F3b\u017Ce mi t\u0119 \u0142ask\u0119, Zaraz doko\u0144cz\u0119 scen\u0119 ostatni\u0105 sejmik\u00F3w: Oto nowy marsza\u0142ek na r\u0119ku stronnik\u00F3w Wyniesion z refektarza; patrz, jak szlachta braty Rzucaj\u0105 czapki, usta otwarli - wiwaty! 130 A tam po drugiej stronie pan przekreskowany, Sam jeden, czapk\u0119 wcisn\u0105\u0142 na \u0142eb zadumany, \u017Bona przed domem czeka, zgad\u0142a, co si\u0119 dzieje, Biedna! oto na r\u0119ku pokojowej mdleje. Biedna! Ja\u015Bnie Wielmo\u017Cnej tytu\u0142 przybra\u0107 mia\u0142a, A zn\u00F3w tylko Wielmo\u017Cn\u0105 na lat trzy zosta\u0142a!\" Tu Wojski sko\u0144czy\u0142 opis i lask\u0105 znak daje, I wnet zacz\u0119li wchodzi\u0107 parami lokaje Roznosz\u0105cy potrawy: barszcz kr\u00F3lewskim zwany I roso\u0142 staropolski sztucznie gotowany, 140 Do kt\u00F3rego pan Wojski z dziwnemi sekrety Wrzuci\u0142 kilka pere\u0142ek i sztuk\u0119 monety (Taki roso\u0142 krew czy\u015Bci i pokrzepia zdrowie). Dalej inne potrawy, a kt\u00F3\u017C je wypowie! Kto zrozumie nie znane ju\u017C za naszych czas\u00F3w Te p\u00F3\u0142miski kontuz\u00F3w, arkas\u00F3w, blemas\u00F3w, Z ingredyjencyjami pomuchl, figatel\u00F3w, Cybet\u00F3w, pi\u017Cm, dragant\u00F3w, pinel\u00F3w, brunel\u00F3w; Owe ryby! \u0142ososie suche, dunajeckie, Wyzyny, kawijary weneckie, tureckie, 150 Szczuki g\u0142\u00F3wne i szczuki podg\u0142\u00F3wne, \u0142okietne, Fl\u0105dry i karpie \u0107wiki, i karpie szlachetne! W ko\u0144cu sekret kucharski: ryba nie krojona, U g\u0142owy przysma\u017Cona, we \u015Brodku pieczona, A maj\u0105ca potrawk\u0119 z sosem u ogona. Go\u015Bcie ani pytali nazwiska potrawy, Ani ich zastanowi\u0142 \u00F3w sekret ciekawy; Wszystko pr\u0119dko z \u017Co\u0142nierskim jedli apetytem, Kieliszki nape\u0142niaj\u0105c w\u0119grzynem obfitym. Ale tymczasem wielki serwis barw\u0119 zmieni\u0142 63 160 I odarty ze \u015Bniegu ju\u017C si\u0119 zazieleni\u0142, Bo lekka, ciep\u0142em letnim powoli rozgrzana, Roztopi\u0142a si\u0119 lodu cukrowego piana I dno odkry\u0142a, dot\u0105d zatajone oku; Wi\u0119c krajobraz przedstawi\u0142 now\u0105 por\u0119 roku, Zab\u0142ysn\u0105wszy zielon\u0105, r\u00F3\u017Cnofarbn\u0105 wiosn\u0105. Wychodz\u0105 r\u00F3\u017Cne zbo\u017Ca, jak na dro\u017Cd\u017Cach rosn\u0105, Pszenicy szafranowej buja k\u0142os z\u0142ocisty, \u017Byto ubrane w srebra malarskiego listy I gryka wyrabiana sztucznie z czokolady, 170 I kwitn\u0105ce gruszkami i jab\u0142kami sady. Ledwie maj\u0105 czas go\u015Bcie dar\u00F3w lata u\u017Cy\u0107. Darmo prosz\u0105 Wojskiego, \u017Ceby je przed\u0142u\u017Cy\u0107: Ju\u017C serwis, jak planeta koniecznym obrotem, Zmienia por\u0119, ju\u017C zbo\u017Ca malowane z\u0142otem, Nabrawszy ciep\u0142a w izbie powoli topniej\u0105, Ju\u017C trawy po\u017C\u00F3\u0142knia\u0142y, li\u015Bcia czerwieniej\u0105, Sypi\u0105 si\u0119, rzek\u0142by\u015B, i\u017C wiatr jesienny powiewa; Na koniec owe chwil\u0119 przedtem strojne drzewa - Teraz, jakby odarte od wichr\u00F3w i \u015Bronu, 180 Stoj\u0105 nagie; by\u0142y to laski cynamonu Lub udaj\u0105ce sosn\u0119 ga\u0142\u0105zki wawrzynu, Odziane zamiast kolc\u00F3w ziarenkami kminu. Go\u015Bcie pij\u0105cy wino zacz\u0119li ga\u0142\u0105zki, Pnie i korzenie zrywa\u0107 i gry\u017A\u0107 dla zak\u0105ski. Wojski obchodzi\u0142 serwis i, pe\u0142en rado\u015Bci, Tryumfuj\u0105ce oczy obraca\u0142 na go\u015Bci. Henryk D\u0105browski uda\u0142 wielkie zadziwienie I rzek\u0142: \"M\u00F3j Panie Wojski, czy to chi\u0144skie cienie? Czy to Pinety Panu da\u0142 w s\u0142u\u017Cb\u0119 swe bisy? 64 190 Czy dot\u0105d u was w Litwie s\u0105 takie serwisy I wszyscy takim starym ucztuj\u0105 zwyczajem? Powiedz mi, bo ja \u017Cycie strawi\u0142em za krajem\". Wojski rzek\u0142, k\u0142aniaj\u0105c si\u0119: \"Nie, Ja\u015Bnie Wielmo\u017Cny Jenerale, nie jest to \u017Caden kunszt bezbo\u017Cny! Jest to pami\u0105tka tylko owych biesiad s\u0142awnych, Kt\u00F3re dawano w domach pan\u00F3w starodawnych, Gdy Polska u\u017Cywa\u0142a szcz\u0119\u015Bcia i pot\u0119gi! Com zrobi\u0142, tom wyczyta\u0142 z tej tu oto ksi\u0119gi. Pytasz, czy wsz\u0119dzie w Litwie ten si\u0119 zwyczaj chowa? 200 Niestety! Ju\u017C i do nas w\u0142azi moda nowa. Niejeden panicz krzyczy, \u017Ce nie cierpi zbytk\u00F3w, Je jak \u017Byd, sk\u0105pi go\u015Bciom potraw i napitk\u00F3w, W\u0119grzyna po\u017Ca\u0142uje, a pije szata\u0144skie Fa\u0142szywe wino modne, moskiewskie, szampa\u0144skie; Potem w wieczor na karty tyle z\u0142ota straci, \u017Be za nie da\u0142by\u015B uczt\u0119 na stu szlachty braci. Nawet (bo co na sercu mam, dzi\u015B powiem szczerze, Niech tego Podkomorzy za z\u0142e mi nie bierze) Kiedym ten serwis cudny ze skarbca dobywa\u0142, 210 To nawet Podkomorzy, i on mnie przedrwiwa\u0142, M\u00F3wi\u0105c, \u017Ce to machina zmudna, staro\u015Bwiecka, \u017Be to ma pozor niby zabawki dla dziecka, Nieprzyzwoitej dla tak znakomitych ludzi! S\u0119dzio! i S\u0119dzia m\u00F3wi\u0142, \u017Ce to go\u015Bci znudzi! A przecie\u017C, ile wnosz\u0119 z Pan\u00F3w zadziwienia, Widz\u0119, i\u017C ten kunszt pi\u0119kny godzien by\u0142 widzenia! Nie wiem, czy si\u0119 podobna okazyja zdarzy Cz\u0119stowa\u0107 w Soplicowie takich dygnitarzy. Widz\u0119, \u017Ce Pan Jenera\u0142 na biesiadach zna si\u0119. 220 Niechaj przyjmie t\u0119 ksi\u0105\u017Ck\u0119, ona Panu zda si\u0119, Gdy b\u0119dziesz dla monarch\u00F3w zagranicznych grona Dawa\u0142 uczt\u0119, ba, nawet dla Napoleona. Ale pozw\u00F3l, nim ksi\u0119g\u0119 t\u0119 Panu po\u015Bwi\u0119c\u0119, Niech powiem, jakim trafem wpad\u0142a w moje r\u0119ce\". Wtem szmer powsta\u0142 za drzwiami; razem g\u0142os\u00F3w wiele Zawo\u0142a\u0142o: \"Niech \u017Cyje Kurek na ko\u015Bciele!\" Ci\u017Cba t\u0142oczy si\u0119 w sal\u0119, a Maciej na czele. S\u0119dzia go\u015Bcia za r\u0119k\u0119 do sto\u0142u prowadzi\u0142 I wysoko pomi\u0119dzy wodzami posadzi\u0142, 230 M\u00F3wi\u0105c: \"Panie Macieju, niedobry s\u0105siedzie, Przyje\u017Cd\u017Casz bardzo p\u00F3\u017Ano, prawie po obiedzie\". \"Jem wcze\u015Bnie - rzek\u0142 Dobrzy\u0144ski - ja tu nie dla jad\u0142a Przyby\u0142em, tylko \u017Ce mnie ciekawo\u015B\u0107 napad\u0142a Obejrze\u0107 z bliska nasz\u0105 armi\u0119 narodow\u0105. Wiele by gada\u0107 - jest to ani to, ni owo! Szlachta mnie obaczy\u0142a i gwa\u0142tem tu wiedzie, A Wasze\u0107 za st\u00F3\u0142 sadzasz - dzi\u0119kuj\u0119, s\u0105siedzie\". To wyrzek\u0142szy, przewr\u00F3ci\u0142 talerz dnem do g\u00F3ry Na znak, \u017Ce je\u015B\u0107 nie b\u0119dzie, i milcza\u0142 ponury. 240 \"Panie Dobrzy\u0144ski - rzek\u0142 mu jenera\u0142 D\u0105browski - Ty\u017C to jeste\u015B \u00F3w s\u0142awny r\u0119bacz Ko\u015Bciuszkowski, \u00D3w Maciej, zwany R\u00F3zga! Znam ciebie ze s\u0142awy. I prosz\u0119, taki\u015B dot\u0105d czerstwy, taki \u017Cwawy! Ile\u017C to lat min\u0119\u0142o! Patrz, jam si\u0119 podstarza\u0142, Patrz, i Kniaziewiczowi ju\u017C si\u0119 w\u0142os poszarza\u0142, A ty jeszcze z m\u0142odszymi m\u00F3g\u0142by\u015B p\u00F3j\u015B\u0107 w zapasy, I R\u00F3zga twoja kwitnie pono jak przed czasy; S\u0142ysza\u0142em, \u017Ce\u015B niedawno Moskal\u00F3w o\u0107wiczy\u0142. Lecz gdzie s\u0105 bracia twoi? Niezmiernie bym \u017Cyczy\u0142 250 Widzie\u0107 te Scyzoryki i te wasze Brzytwy, Ostatnie egzemplarze starodawnej Litwy\". \"Jenerale - rzek\u0142 S\u0119dzia - po owem zwyci\u0119stwie Prawie wszyscy Dobrzy\u0144scy schronili si\u0119 w Ksi\u0119stwie; Zapewne do kt\u00F3rego weszli legijonu!\" \"W istocie - odpowiedzia\u0142 m\u0142ody szef szwadronu - Mam w drugiej kompaniji w\u0105sate straszyd\u0142o, Wachmistrza Dobrzy\u0144skiego, co si\u0119 zwie Kropid\u0142o, A Mazury zowi\u0105 go litewskim nied\u017Awiedziem. Je\u015Bli Jenera\u0142 ka\u017Ce, to go tu przywiedziem\". 260 \"Jest - rzek\u0142 porucznik - kilku innych rodem z Litwy, Jeden \u017Co\u0142nierz znajomy pod imieniem Brzytwy I drugi, co z tromblonem je\u017Adzi na flankiery; S\u0105 tak\u017Ce w pu\u0142ku strzelc\u00F3w dwa grenadyjery Dobrzy\u0144scy\". \"Ale, ale, o ich naczelniku - Rzek\u0142 Jenera\u0142 - chc\u0119 wiedzie\u0107, o tym Scyzoryku, O kt\u00F3rym mnie Pan Wojski tyle prawi\u0142 cud\u00F3w, Jakby o jednym z owych dawnych wielkolud\u00F3w\". \"Scyzoryk - rzecze Wojski - cho\u0107 nie egzulowa\u0142, 270 Ale boj\u0105c si\u0119 \u015Bledztwa, przed Moskw\u0105 si\u0119 schowa\u0142; Ca\u0142\u0105 zim\u0119 nieborak tu\u0142a\u0142 si\u0119 po lasach, Teraz dopiero wyszed\u0142; w tych wojennych czasach M\u00F3g\u0142by si\u0119 na co przyda\u0107, jest rycerskim cz\u0142ekiem, Szkoda tylko, \u017Ce troch\u0119 przyci\u015Bniony wiekiem. Lecz ow\u00F3\u017C on!...\" Tu Wojski palcem wskaza\u0142 w sieni, Gdzie czelad\u017A i wie\u015Bniacy stali nat\u0142oczeni, A nad wszystkich g\u0142owami \u0142ysina b\u0142yszcz\u0105ca Ukaza\u0142a si\u0119 nagle jak pe\u0142nia miesi\u0105ca, 280 Trzykro\u0107 wesz\u0142a i trzykro\u0107 znik\u0142a w g\u0142\u00F3w ob\u0142oku; Klucznik id\u0105c k\u0142ania\u0142 si\u0119, a\u017C doby\u0142 si\u0119 z t\u0142oku I rzek\u0142 : \"Ja\u015Bnie Wielmo\u017Cny Koronny Hetmanie Czy Jenerale, mniejsza o tytu\u0142owanie, Jam jest R\u0119baj\u0142o, staj\u0119 na twe zawo\u0142anie Z tym moim Scyzorykiem, kt\u00F3ry nie z oprawy Ani z napis\u00F3w, ale z hartu naby\u0142 s\u0142awy, \u017Be nawet o nim Ja\u015Bnie Wielmo\u017Cny Pan wiedzia\u0142. Gdyby on gada\u0107 umia\u0142, mo\u017Ce by powiedzia\u0142 290 Cokolwiek na pochwa\u0142\u0119 i tej starej r\u0119ki, Kt\u00F3ra s\u0142u\u017Cy\u0142a d\u0142ugo, wiernie, Bogu dzi\u0119ki, Ojczy\u017Anie tudzie\u017C pan\u00F3w Horeszk\u00F3w rodzinie, Czego pami\u0119\u0107 dotychczas mi\u0119dzy lud\u017Ami s\u0142ynie. Mopanku! rzadko kt\u00F3ry pisarz prowentowy Tak zr\u0119cznie temperuje pi\u00F3ra, jak on g\u0142owy. D\u0142ugo liczy\u0107! A nos\u00F3w i uszu bez liku! A nie ma \u017Cadnej szczerby na tym Scyzoryku I \u017Caden go nie splami\u0142 zbojecki uczynek, Tylko otwarta wojna albo pojedynek. 300 Raz tylko! Panie, daj mu wieczny odpoczynek, Bezbronnego cz\u0142owieka, niestety, sprz\u0105tniono! A i to, B\u00F3g mi \u015Bwiadkiem, pro publico bono\". \"Poka\u017C no - rzek\u0142 \u015Bmiej\u0105c si\u0119 jenera\u0142 D\u0105browski - A to pi\u0119kny scyzoryk, istny miecz katowski!\" I z zadziwieniem wielki rapier opatrywa\u0142, I innym oficerom w kolej pokazywa\u0142; Probowali go wszyscy, ale ledwie kt\u00F3ry Z oficer\u00F3w m\u00F3g\u0142 podnie\u015B\u0107 ten rapier do g\u00F3ry. M\u00F3wiono, \u017Ce Dembi\u0144ski, s\u0142awny r\u0119ki si\u0142\u0105, 310 Pod\u017Awign\u0105\u0142by szablic\u0119, lecz go tam nie by\u0142o. Z obecnych za\u015B tylko szef szwadronu, Dwernicki, I dow\u00F3dca plutonu, porucznik R\u00F3\u017Cycki, Potrafili obraca\u0107 tym \u017Celaznym dr\u0105giem; I tak rapier na prob\u0119 szed\u0142 z r\u0105k do r\u0105k ci\u0105giem. Lecz jenera\u0142 Kniaziewicz, wzrostem najs\u0142uszniejszy, Pokaza\u0142o si\u0119, i\u017C by\u0142 w r\u0119ku najsilniejszy. Uj\u0105wszy rapier, lekko jakby szpad\u0119 d\u017Awign\u0105\u0142 I nad g\u0142owami go\u015Bci b\u0142yskawic\u0105 mign\u0105\u0142, Przypominaj\u0105c polskie fechtarskie wykr\u0119ty: 320 K r z y \u017C o w \u0105 s z t u k \u0119, m \u0142 y \u0144 c a, c i o s k r z y w y, r a z c i \u0119 t y, C i o s k r a d z i o n y i t e m p y k o n t r p u n k t \u00F3 w, t e r c e t \u00F3 w, Kt\u00F3re te\u017C umia\u0142, bo by\u0142 ze Szko\u0142y Kadet\u00F3w. Gdy \u015Bmiej\u0105c si\u0119 fechtowa\u0142, R\u0119baj\u0142o ju\u017C kl\u0119cza\u0142, Obj\u0105\u0142 go za kolana i ze \u0142zami j\u0119cza\u0142 Za ka\u017Cdym zwrotem miecza: \"Pi\u0119knie! Jenerale, Czy\u015B by\u0142 konfederatem? Pi\u0119knie, doskonale! To sztych Pu\u0142awskich! Tak si\u0119 Dzier\u017Canowski sk\u0142ada\u0142! 330 To sztych Sawy! Kt\u00F3\u017C Panu tak r\u0119k\u0119 uk\u0142ada\u0142? Chyba Maciej Dobrzy\u0144ski! A to, Jenerale, M\u00F3j wynalazek, dalb\u00F3g m\u00F3j, ja si\u0119 nie chwal\u0119, To ci\u0119cie znane tylko w R\u0119baj\u0142\u00F3w za\u015Bcianku, Od mojego imienia zwane c i o s m o p a n k u. Kt\u00F3\u017C to Pana nauczy\u0142? To jest moje ci\u0119cie, Moje!\" Wsta\u0142, Jenera\u0142a porwawszy w obj\u0119cie. \"Teraz umr\u0119 spokojnie! Jest przecie na \u015Bwiecie Cz\u0142owiek, kt\u00F3ry przytuli moje drogie dzieci\u0119; 340 Bo wszak nad tem od dawna dzie\u0144 i noc bolej\u0119, Czy po \u015Bmierci ten rapier m\u00F3j nie zerdzewieje! Ot\u00F3\u017C nie zerdzewieje! M\u00F3j Ja\u015Bnie Wielmo\u017Cny Jenerale, wybacz mi, porzu\u0107cie te ro\u017Cny, Niemieckie szpadki, to wstyd szlacheckiemu dziecku Nosi\u0107 ten kijek; we\u017Amij szabl\u0119 po szlachecku! Oto ten m\u00F3j Scyzoryk u n\u00F3g Twoich sk\u0142adam, To jest, co najdro\u017Cszego na \u015Bwiecie posiadam. Nie mia\u0142em nigdy \u017Cony, nie mia\u0142em dzieci\u0119cia, On by\u0142 \u017Con\u0105 i dzieckiem; z mojego obj\u0119cia 350 Nigdy on nie wychodzi\u0142; od rana do mroku Pie\u015Bci\u0142em go, on w nocy sypia\u0142 przy mym boku! A kiedym si\u0119 zestarza\u0142, nad \u0142\u00F3\u017Ckiem na \u015Bcianie Wisia\u0142, jako nad \u017Bydem Bo\u017Ce przykazanie! My\u015Bli\u0142em zakopa\u0107 go razem z r\u0119k\u0105 w grobie, Lecz znalaz\u0142em dziedzica! - Niechaj s\u0142u\u017Cy Tobie!\" Jenera\u0142 wp\u00F3\u0142 \u015Bmiej\u0105c si\u0119, a na wp\u00F3\u0142 wzruszony: \"Kolego - rzek\u0142 - je\u017Celi ust\u0105pisz mnie \u017Cony I dziecka, to zostaniesz przez reszt\u0119 \u017Cywota Bardzo samotny, stary, wdowiec i sierota! 360 Powiedz, czem ci ten drogi dar mam wynagrodzi\u0107 I czem twoje sieroctwo i wdowstwo os\u0142odzi\u0107?\" \"Czy ja Cybulski? - rzecze na to Klucznik z \u017Calem - Co \u017Con\u0119 przegra\u0142, graj\u0105c w mariasza z Moskalem, 65 Jak o tem pie\u015B\u0144 powiada? - Ja mam dosy\u0107 na tem, \u017Be m\u00F3j Scyzoryk jeszcze zab\u0142y\u015Bnie przed \u015Bwiatem W takim r\u0119ku! - Niech tylko Jenera\u0142 pami\u0119ta, Aby tasiemka by\u0142a d\u0142uga, rozci\u0105gni\u0119ta, Bo to d\u0142ugie; a zawsze od lewego ucha Ci\u0105\u0107 obur\u0105cz, to przetniesz od g\u0142owy do brzucha\". 370 Jenera\u0142 wzi\u0105\u0142 Scyzoryk, lecz \u017Ce bardzo d\u0142ugi, Nie m\u00F3g\u0142 nosi\u0107, w furgonie schowa\u0142y go s\u0142ugi. Co si\u0119 z nim sta\u0142o, r\u00F3\u017Cnie powiadaj\u0105 o tem, Lecz nikt pewnie nie wiedzia\u0142 ni wtenczas, ni potem. D\u0105browski rzek\u0142 do Ma\u0107ka: \"A ty co, Kolego? Zdaje si\u0119, \u017Ce\u015B ty nierad z przybycia naszego? Milczysz kwa\u015Bny? I jak\u017Ce, serce ci nie skacze, Gdy widzisz or\u0142y z\u0142ote, srebrne? gdy tr\u0119bacze Pobudk\u0119 Ko\u015Bciuszkowsk\u0105 tr\u0105bi\u0105 ci nad uchem? Ma\u0107ku, my\u015Bli\u0142em, \u017Ce ty wi\u0119kszym jeste\u015B zuchem; 380 Je\u015Bli szabli nie we\u017Amiesz i na ko\u0144 nie si\u0119dziesz, Przynajmniej z kolegami weso\u0142o pi\u0107 b\u0119dziesz Zdrowie Napoleona i Polski nadzieje!\" \"Ha! - rzek\u0142 Maciej - s\u0142ysza\u0142em, widz\u0119, co si\u0119 dzieje! Ale, Panie, dw\u00F3ch or\u0142\u00F3w razem si\u0119 nie gnie\u017Adzi! \u0141aska pa\u0144ska, Hetmanie, na pstrym koniu je\u017Adzi\u0142 Cesarz wielki bohater! gada\u0107 o tem wiele! Pami\u0119tam, \u017Ce Pu\u0142awscy, moi przyjaciele, Mawiali, pogl\u0105daj\u0105c na Dymuryjera, \u017Be dla Polski polskiego trzeba bohatera, 390 Nie Francuza, ani te\u017C W\u0142ocha, ale Piasta, Jana albo J\u00F3zefa, lub Ma\u0107ka - i basta. Wojsko! M\u00F3wi\u0105, \u017Ce polskie! Lecz te fizyliery, Sapery, grenadiery i kanonijery! Wi\u0119cej s\u0142ycha\u0107 niemieckich tytu\u0142\u00F3w w tym t\u0142umie Ni\u017Celi narodowych! Kto to ju\u017C zrozumie! A musz\u0105 te\u017C by\u0107 z wami Turki czy Tartary, Czy syzmatyki, co ni Boga, ani wiary! Sam widzia\u0142em: kobiety w wioskach napastuj\u0105, Przechodni\u00F3w odzieraj\u0105, ko\u015Bcio\u0142y rabuj\u0105! 400 Cesarz idzie do Moskwy! daleka to droga, Je\u015Bli Cesarz Jegomo\u015B\u0107 wybra\u0142 si\u0119 bez Boga! S\u0142ysza\u0142em, \u017Ce ju\u017C podpad\u0142 pod kl\u0105twy biskupie; Wszystko to jest...\" Tu Maciej chleb umoczy\u0142 w supie I jedz\u0105c nie doko\u0144czy\u0142 ostatniego s\u0142owa. Nie w smak Podkomorzemu posz\u0142a Ma\u0107ka mowa. M\u0142odzie\u017C zacz\u0119\u0142a szemra\u0107; S\u0119dzia przerwa\u0142 swary, G\u0142osz\u0105c przybycie trzeciej narzeczonej pary. By\u0142 to Rejent; sam siebie Rejentem og\u0142osi\u0142; Nikt go nie pozna\u0142; dot\u0105d polskie suknie nosi\u0142, 410 Lecz teraz Telimena, przysz\u0142a \u017Cona, zmusza Warunkiem intercyzy wyrzec si\u0119 kontusza 66; Wi\u0119c si\u0119 Rejent rad nierad po francusku przebra\u0142. Widno, \u017Ce mu frak duszy po\u0142ow\u0119 odebra\u0142. St\u0105pa, jakby kij po\u0142kn\u0105\u0142, prosto, nieruchawo, Jak \u017C\u00F3raw; nie \u015Bmie sp\u00F3jrze\u0107 ni w lewo, ni w prawo; Mina g\u0119sta, lecz z miny wida\u0107, \u017Ce jest w m\u0119ce, Nie wie, jak si\u0119 pok\u0142oni\u0107, gdzie ma podzia\u0107 r\u0119ce, On, co tak gesty lubi\u0142! r\u0119ce za pas sadzi\u0142 - Nie masz pasa - tylko si\u0119 po \u017Co\u0142\u0105dku g\u0142adzi\u0142; 420 Postrzeg\u0142 omy\u0142k\u0119; bardzo zmi\u0119sza\u0142 si\u0119, spiek\u0142 raka I r\u0119ce obie schowa\u0142 w jedn\u0105 kiesze\u0144 fraka. Idzie jakby przez r\u00F3zgi \u015Br\u00F3d szept\u00F3w i drwinek, Wstydz\u0105c si\u0119 za frak, jakby za niecny uczynek; A\u017C spotka\u0142 oczy Ma\u0107ka i zadr\u017Ca\u0142 z boja\u017Ani. Maciej dot\u0105d z Rejentem \u017Cy\u0142 w wielkiej przyja\u017Ani. Teraz wzrok na\u0144 obr\u00F3ci\u0142 tak ostry i dziki, \u017Be Rejent zbladn\u0105\u0142, zacz\u0105\u0142 zapina\u0107 guziki, My\u015Bl\u0105c, \u017Ce Maciej wzrokiem suknie z niego z\u0142upi; Dobrzy\u0144ski tylko dwakro\u0107 wyrzek\u0142 g\u0142o\u015Bno: \"G\u0142upi!\" - 430 I tak strasznie zgorszy\u0142 si\u0119 z Rejenta przebrania, \u017Be zaraz wsta\u0142 od sto\u0142u i bez po\u017Cegnania Wymkn\u0105wszy si\u0119, wsiad\u0142 na ko\u0144, wr\u00F3ci\u0142 do za\u015Bcianka. A tymczasem Rejenta nadobna kochanka, Telimena, roztacza blaski swej urody I ubior od st\u00F3p do g\u0142\u00F3w co naj\u015Bwie\u017Cszej mody. Jak\u0105 mia\u0142a sukienk\u0119, jaki str\u00F3j na g\u0142owie, Daremnie pisa\u0107, pi\u00F3ro tego nie wypowie, Chyba p\u0119dzel by skre\u015Bli\u0142 te tiule, ptyfenie, Blondyny, kaszemiry, per\u0142y i kamienie, 440 I oblicze r\u00F3\u017Cane, i \u017Cywe wejrzenie. Pozna\u0142 j\u0105 zaraz Hrabia, z zadziwienia blady, Wsta\u0142 od sto\u0142u i szuka\u0142 ko\u0142o siebie szpady: \"I ty\u017Ce\u015B to! - zawo\u0142a\u0142 - czy mnie oczy \u0142udz\u0105? Ty? w obecno\u015Bci mojej? \u015Bciskasz r\u0119k\u0119 cudz\u0105? O, niewierna istoto, o, duszo zmiennicza! I nie skryjesz ze wstydu pod ziemi\u0119 oblicza? Take\u015B twojej tak \u015Bwie\u017Cej niepomna przysi\u0119gi? O \u0142atwowierny! Po c\u00F3\u017C nosi\u0142em te wst\u0119gi! Lecz biada rywalowi, co mi\u0119 tak zniewa\u017Ca! 450 Po moim chyba trupie p\u00F3jdzie do o\u0142tarza!\" Go\u015Bcie powstali, Rejent okropnie si\u0119 zmiesza\u0142, Podkomorzy rywal\u00F3w zagodzi\u0107 po\u015Bpiesza\u0142; Lecz Telimena wzi\u0105wszy Hrabiego na stron\u0119: \"Jeszcze - szepn\u0119\u0142a - Rejent nie wzi\u0105\u0142 mi\u0119 za \u017Con\u0119; Je\u017Celi Pan przeszkadzasz, odpowiedz\u017Ce na to, A odpowiedz mi zaraz, kr\u00F3tko, w\u0119z\u0142owato: Czy mnie kochasz, czy\u015B dot\u0105d serca nie odmieni\u0142, Czy\u015B got\u00F3w, \u017Ceby\u015B ze mn\u0105 zaraz si\u0119 o\u017Ceni\u0142? Zaraz, dzi\u015B? - Je\u015Bli zechcesz, odst\u0105pi\u0119 Rejenta\". 460 Hrabia rzek\u0142: \"O, kobieto, dla mnie niepoj\u0119ta! Dawniej w uczuciach twoich by\u0142a\u015B poetyczn\u0105, A teraz mi si\u0119 zdajesz ca\u0142kiem prozaiczn\u0105; C\u00F3\u017C s\u0105 wasze ma\u0142\u017Ce\u0144stwa, je\u015Bli nie \u0142a\u0144cuchy, Kt\u00F3re zwi\u0105zuj\u0105 tylko r\u0119ce, a nie duchy? Wierzaj, s\u0105 o\u015Bwiadczenia, nawet bez wyznania, S\u0105 obowi\u0105zki nawet bez obowi\u0105zania! Dwa serca, pa\u0142aj\u0105ce na dw\u00F3ch ko\u0144cach ziemi, Rozmawiaj\u0105 jak gwiazdy promie\u0144mi dr\u017C\u0105cemi: Kto wie! mo\u017Ce dlatego ziemia tak do s\u0142o\u0144ca 470 D\u0105\u017Cy i tak jest zawsze mi\u0142\u0105 dla miesi\u0105ca, \u017Be wiecznie patrz\u0105 na si\u0119 i najkr\u00F3tsz\u0105 drog\u0105 Bieg\u0105 do siebie - ale zbli\u017Cy\u0107 si\u0119 nie mog\u0105!\" \"Do\u015B\u0107 ju\u017C tego - przerwa\u0142a - nie jestem planet\u0105 Z \u0142aski Bo\u017Cej! Do\u015B\u0107, Hrabio, ja jestem kobiet\u0105; Ju\u017C wiem reszt\u0119, przesta\u0144 mi ple\u015B\u0107 ni to, ni owo. Teraz ostrzegam: je\u015Bli pi\u015Bniesz jedno s\u0142owo, A\u017Ceby \u015Blub m\u00F3j zerwa\u0107, to jak B\u00F3g na niebie, \u017Be z temi paznokciami przyskocz\u0119 do ciebie I...\" 480 \"Nie b\u0119d\u0119 - rzek\u0142 Hrabia - szcz\u0119\u015Bcia Pani k\u0142\u00F3ci\u0142!\" I oczy pe\u0142ne smutku i wzgardy odwr\u00F3ci\u0142, I a\u017Ceby ukara\u0107 niewiern\u0105 kochank\u0119, Za przedmiot sta\u0142ych ogni\u00F3w wzi\u0105\u0142 Podkomorzank\u0119. Wojski pragn\u0105\u0142 m\u0142odzie\u0144c\u00F3w por\u00F3\u017Cnionych zgodzi\u0107 Przyk\u0142adami m\u0105dremi, wi\u0119c zacz\u0105\u0142 wywodzi\u0107 Historyj\u0119 o dziku nalibockich las\u00F3w I o k\u0142\u00F3tni Rejtana z ksi\u0105\u017C\u0119ciem Denass\u00F3w 67, Ale go\u015Bcie tymczasem sko\u0144czyli je\u015B\u0107 lody I z zamku na dziedziniec wyszli dla och\u0142ody. 490 Tam w\u0142o\u015B\u0107 ju\u017C ko\u0144czy uczt\u0119, kr\u0105\u017C\u0105 miodu dzbany, Muzyka ju\u017C si\u0119 stroi i wzywa na tany; Szukaj\u0105 Tadeusza, kt\u00F3ry sta\u0142 na stronie I co\u015B pilnego szepta\u0142 swojej przysz\u0142ej \u017Conie. \"Zofijo! musz\u0119 ciebie w bardzo wa\u017Cnej rzeczy Radzi\u0107 si\u0119; ju\u017C pyta\u0142em stryja, on nie przeczy. Wiesz, i\u017C znaczna cz\u0119\u015B\u0107 wiosek, kt\u00F3re mam posiada\u0107, Wedle prawa na ciebie powinna by spada\u0107. A ch\u0142opi nie s\u0105 moi, lecz twoi poddani, Nie \u015Bmia\u0142bym ich urz\u0105dzi\u0107 bez woli ich pani. 500 Teraz, kiedy ju\u017C mamy Ojczyzn\u0119 kochan\u0105, Czyli\u017C wie\u015Bniacy zyszcz\u0105 z t\u0105 szcz\u0119\u015Bliw\u0105 zmian\u0105 Tyle tylko, \u017Ce pana innego dostan\u0105? Prawda, \u017Ce byli dot\u0105d rz\u0105dzeni \u0142askawie, Lecz po mej \u015Bmierci B\u00F3g wie komu ich zostawi\u0119; Jestem \u017Co\u0142nierz, jeste\u015Bmy \u015Bmiertelni oboje, Jestem cz\u0142owiek, sam w\u0142asnych kaprys\u00F3w si\u0119 boj\u0119; Bezpieczniej zrobi\u0119, kiedy w\u0142adzy si\u0119 wyrzek\u0119 I oddam los w\u0142o\u015Bcian\u00F3w pod prawa opiek\u0119. Sami wolni, uczy\u0144my i w\u0142o\u015Bcian wolnemi, 510 Oddajmy im w dziedzictwo posiadanie ziemi, Na kt\u00F3rej si\u0119 zrodzili, kt\u00F3r\u0105 krwaw\u0105 prac\u0105 Zdobyli, z kt\u00F3rej wszystkich \u017Cywi\u0105 i bogac\u0105. Lecz musz\u0119 ciebie ostrzec, \u017Ce tych ziem nadanie Zmniejszy nasz dochod; w miernym musimy \u017Cy\u0107 stanie. Ja przywyk\u0142em do \u017Cycia oszcz\u0119dnego z m\u0142odu; Lecz ty, Zofijo, jeste\u015B z wysokiego rodu, W stolicy przep\u0119dzi\u0142a\u015B twoje m\u0142ode lata; Czy\u017C zgodzisz si\u0119 \u017Cy\u0107 na wsi? z daleka od \u015Bwiata! Jak ziemianka!\" 520 A na to Zosia rzek\u0142a skromnie: \"Jestem kobiet\u0105, rz\u0105dy nie nale\u017C\u0105 do mnie. Wszak\u017Ce Pan b\u0119dziesz m\u0119\u017Cem; ja do rady m\u0142oda. Co Pan urz\u0105dzisz, na to ca\u0142ym sercem zgoda! Je\u015Bli w\u0142o\u015B\u0107 uwalniaj\u0105c, zostaniesz ubo\u017Cszy, To, Tadeuszu, b\u0119dziesz sercu memu dro\u017Cszy. O moim rodzie ma\u0142o wiem i nie dbam o to; Tyle pomn\u0119, \u017Ce by\u0142am ubog\u0105, sierot\u0105, \u017Be od Soplic\u00F3w by\u0142am za c\u00F3rk\u0119 przybrana, W ich domu hodowana i za m\u0105\u017C wydana. 530 Wsi nie l\u0119kam si\u0119; je\u015Bli w wielkim mie\u015Bcie \u017Cy\u0142am, To dawno; zapomnia\u0142am, wie\u015B zawsze lubi\u0142am; I wierz mi, \u017Ce mnie moje kogutki i kurki Wi\u0119cej bawi\u0142y ni\u017Cli owe Peterburki; Je\u015Bli czasem t\u0119skni\u0142am do zabaw, do ludzi, To z dzieci\u0144stwa; wiem teraz, \u017Ce mnie miasto nudzi; Przekona\u0142am si\u0119 zim\u0105 po kr\u00F3tkim pobycie W Wilnie, \u017Ce ja na wiejskie urodzona \u017Cycie; Po\u015Br\u00F3d zabaw t\u0119skni\u0142am zn\u00F3w do Soplicowa. Pracy te\u017C nie l\u0119kam si\u0119, bom m\u0142oda i zdrowa, 540 Umiem chodzi\u0107 oko\u0142o domu, nosi\u0107 klucze; Gospodarstwa, obaczysz, jak ja si\u0119 wyucz\u0119!\" Gdy Zosia domawia\u0142a ostatnie wyrazy, Podszed\u0142 ku niej zdziwiony i kwa\u015Bny Gerwazy: \"Ju\u017C wiem! - rzek\u0142. - S\u0119dzia m\u00F3wi\u0142 ju\u017C o tej wolno\u015Bci! Lecz nie pojmuj\u0119, co to \u015Bci\u0105ga si\u0119 do w\u0142o\u015Bci! Boj\u0119 si\u0119, \u017Ceby to co\u015B nie by\u0142o z niemiecka! Wszak wolno\u015B\u0107 nie jest ch\u0142opska rzecz, ale szlachecka! Prawda, \u017Ce si\u0119 wywodzim wszyscy od Adama, Alem s\u0142ysza\u0142, \u017Ce ch\u0142opi pochodz\u0105 od Chama, 550 \u017Bydowie od Jafeta, my szlachta od Sema, A wi\u0119c panujem jako starsi nad obiema. Ju\u017Cci pleban inaczej uczy na ambonie... Powiada, \u017Ce to by\u0142o tak w Starym Zakonie, Ale skoro Chrystus Pan, cho\u0107 z krol\u00F3w pochodzi\u0142, Mi\u0119dzy \u017Bydami w ch\u0142opskiej stajni si\u0119 urodzi\u0142, Odt\u0105d wi\u0119c wszystkie stany por\u00F3wna\u0142 i zgodzi\u0142. Niech i tak b\u0119dzie, kiedy inaczej nie mo\u017Cna! Zw\u0142aszcza \u017Ce, jako s\u0142ysz\u0119, i Ja\u015Bnie Wielmo\u017Cna Pani moja, Zofija, na wszystko si\u0119 zgadza; 560 Jej rozkaza\u0107, mnie s\u0142ucha\u0107; ju\u017Cci przy niej w\u0142adza. Tylko ostrzegam, by\u015Bmy wolno\u015Bci nie dali Pustej i s\u0142ownej tylko, jako za Moskali, Kiedy pan Karp nieboszczyk w\u0142o\u015Bcian wyswobodzi\u0142 68, A Moskal ich podatkiem potr\u00F3jnym og\u0142odzi\u0142. Radz\u0119 wi\u0119c, aby ch\u0142op\u00F3w starym obyczajem Uszlachci\u0107 i og\u0142osi\u0107, \u017Ce im herb nasz dajem, Pani udzieli jednym wioskom P\u00F3\u0142kozica, Drugim niech sw\u0105 Leliw\u0119 nada Pan Soplica. Natenczas i R\u0119baj\u0142o uzna ch\u0142opa rownym, 570 Gdy go ujrzy szlachcicem wielmo\u017Cnym, herbownym, Sejm potwierdzi. A niech si\u0119 m\u0105\u017C Pani nie trwo\u017Cy, I\u017C oddanie ziem Pa\u0144stwo tak bardzo zubo\u017Cy; Nie da B\u00F3g, abym r\u0105czki c\u00F3ry dygnitarskiej Widzia\u0142 umozolone w pracy gospodarskiej. Jest na to spos\u00F3b. - W zamku wiem ja pewn\u0105 skrzyni\u0119, W kt\u00F3rej jest Horeszkowskie sto\u0142owe naczynie, Przytem r\u00F3\u017Cne sygnety, kanaki, manele, Kity bogate, rz\u0119dy, cudne karabele, 580 Skarbczyk Stolnika, w ziemi skryty od grabie\u017Cy; Pani Zofiji jako dziedziczce nale\u017Cy; Pilnowa\u0142em go w zamku jako oka w g\u0142owie Od Moskal\u00F3w i od was, Pa\u0144stwo Soplicowie. Mam tak\u017Ce spory worek mych w\u0142asnych talar\u00F3w, Uzbieranych z wys\u0142ugi tudzie\u017C z pa\u0144skich dar\u00F3w. My\u015Bli\u0142em, gdy nam zamek wr\u00F3conym zostanie, Obr\u00F3ci\u0107 grosz na mur\u00F3w wyreperowanie; Nowemu gospodarstwu dzi\u015B zda si\u0119 w potrzebie; A wi\u0119c, Panie Soplico, wnosz\u0119 si\u0119 do ciebie, 590 B\u0119d\u0119 \u017Cy\u0142 u mej Pani na \u0142askawym chlebie I ko\u0142ysz\u0105c Horeszk\u00F3w pokolenie trzecie, Wprawia\u0107 do Scyzoryka Pani mojej dzieci\u0119, Je\u015Bli syn - a syn b\u0119dzie, bo wojny nadchodz\u0105, A w czasie wojny zaw\u017Cdy synowie si\u0119 rodz\u0105\". Ledwie ostatnie s\u0142owa dom\u00F3wi\u0142 Gerwazy, Gdy powa\u017Cnemi kroki przyst\u0105pi\u0142 Protazy, Sk\u0142oni\u0142 si\u0119 i wydoby\u0142 z zanadrza kontusza Panegiryk ogromny w p\u00F3\u0142trzecia arkusza. Skomponowa\u0142 go rymem podoficer m\u0142ody, 600 Kt\u00F3ry niegdy\u015B w stolicy s\u0142awne pisa\u0142 ody, Potem wdzia\u0142 mundur, lecz i w wojsku beletrysta, Wiersze rabia\u0142. - Ju\u017C Wo\u017Any przeczyta\u0142 ich trzysta, A\u017C gdy przyszed\u0142 do miejsca: \"O ty, kt\u00F3rej wdzi\u0119ki Budz\u0105 bolesn\u0105 rado\u015B\u0107 i rozkoszne m\u0119ki! Kt\u00F3ra na szyk Bellony gdy zwr\u00F3cisz twarz pi\u0119kn\u0105, Z\u0142ami\u0105 si\u0119 wnet oszczepy i tarcze rozp\u0119kn\u0105, Zwalcz dzi\u015B Marsa Hymenem; srogiej niezgod hydrze Niech d\u0142o\u0144 twoja sycz\u0105ce z czo\u0142a zmije wydrze!\" - Tadeusz i Zofija ustawnie klaskali, 610 Niby chwal\u0105c, w istocie nie chc\u0105c s\u0142ucha\u0107 dal\u00E9j. Ju\u017C z rozkazu S\u0119dziego pleban sta\u0142 na stole I og\u0142asza\u0142 w\u0142o\u015Bcianom Tadeusza wol\u0119. Zaledwie us\u0142yszeli nowin\u0119 poddani, Skoczyli do panicza, padli do n\u00F3g pani, \"Zdrowie Pa\u0144stwu naszemu!\" - ze \u0142zami krzykn\u0119li; Tadeusz krzykn\u0105\u0142: \"Zdrowie Sp\u00F3\u0142obywateli, Wolnych, r\u00F3wnych, Polak\u00F3w!\" \"Wnosz\u0119 Ludu zdrowie!\" - Rzek\u0142 D\u0105browski; lud krzykn\u0105\u0142: \"Niech \u017Cyj\u0105 Wodzowie, 620 Wiwat Wojsko!\" \"Wiwat Lud, wiwat wszystkie Stany!\" Tysi\u0105cem g\u0142os\u00F3w zdrowia grzmia\u0142y na przemiany. Tylko Buchman rado\u015Bci podziela\u0107 nie raczy\u0142, Pochwala\u0142 projekt, lecz go rad by przeinaczy\u0142, A naprz\u00F3d komisyj\u0105 legaln\u0105 wyznaczy\u0142, Kt\u00F3ra by... Kr\u00F3tko\u015B\u0107 czasu by\u0142a na zawadzie, \u017Be nie sta\u0142o si\u0119 zado\u015B\u0107 Buchmanowej radzie. Bo na dziedzi\u0144cu zamku ju\u017C stali parami Oficery z damami, wiara z wie\u015Bniaczkami: \"Poloneza!\" - krzykn\u0119li wszyscy w jedno s\u0142owo. 630 Oficerowie wiod\u0105 muzyk\u0119 wojskow\u0105; Ale pan S\u0119dzia w ucho rzek\u0142 do Jenera\u0142a: \"Ka\u017C Pan, \u017Ceby si\u0119 jeszcze kapela wstrzyma\u0142a; Wiesz, \u017Ce dzisiaj synowca mego zar\u0119czyny, A dawnym obyczajem jest naszej rodziny Zar\u0119cza\u0107 si\u0119 i \u017Ceni\u0107 przy wiejskiej muzyce. Patrz, stoi cymbalista, skrzypak i kozice; Poczciwi muzykanci - ju\u017C si\u0119 skrzypak z\u017Cyma, A kobe\u017Anik k\u0142ania si\u0119 i \u017Cebrze oczyma; Je\u017Celi ich odprawi\u0119, biedni b\u0119d\u0105 p\u0142aka\u0107; 640 Lud przy innej muzyce nie potrafi skaka\u0107; Niechaj ci zaczn\u0105, niech si\u0119 i lud podweseli, Potem b\u0119dziem wybornej twej s\u0142ucha\u0107 kapeli\". Da\u0142 znak. Skrzypak u sukni zakasa\u0142 r\u0119kawek, \u015Acisn\u0105\u0142 gryf krzepko, opar\u0142 brod\u0119 o podstawek I smyk jak konia w zaw\u00F3d pu\u015Bci\u0142 po skrzypicy. Na to has\u0142o stoj\u0105cy obok kobe\u017Anicy, Jak gdyby w skrzyd\u0142a bij\u0105c, cz\u0119stym ramion ruchem Dm\u0105 w miechy i oblicza wype\u0142niaj\u0105 duchem; 650 My\u015Bli\u0142by\u015B, \u017Ce ta para w powietrze uleci, Podobna do pyzatych Boreasza dzieci. Brak\u0142o cymba\u0142\u00F3w. By\u0142o cymbalist\u00F3w wielu, Ale \u017Caden z nich nie \u015Bmia\u0142 zagra\u0107 przy Jankielu (Jankiel przez ca\u0142\u0105 zim\u0119 nie wiedzie\u0107 gdzie bawi\u0142, Teraz si\u0119 nagle z g\u0142\u00F3wnym sztabem wojska zjawi\u0142). Wiedz\u0105 wszyscy, \u017Ce mu nikt na tym instrumencie Nie wyr\u00F3wna w bieg\u0142o\u015Bci, w gu\u015Bcie i w talencie. Prosz\u0105, a\u017Ceby zagra\u0142, podaj\u0105 cymba\u0142y; 660 \u017Byd wzbrania si\u0119, powiada, \u017Ce r\u0119ce zgrubia\u0142y, Odwyk\u0142 od grania, nie \u015Bmie i pan\u00F3w si\u0119 wstydzi; K\u0142aniaj\u0105c si\u0119 umyka; gdy to Zosia widzi, Podbiega i na bia\u0142ej podaje mu d\u0142oni Dr\u0105\u017Cki, kt\u00F3remi zwykle mistrz we str\u00F3ny dzwoni; Drug\u0105 r\u0105czk\u0105 po siwej brodzie starca g\u0142aska I dygaj\u0105c: \"Jankielu - m\u00F3wi - je\u015Bli \u0142aska, Wszak to me zar\u0119czyny, zagraj\u017Ce, Jankielu! Wszak nieraz przyrzeka\u0142e\u015B gra\u0107 na mym weselu!\" Jankiel nie\u017Amiernie Zosi\u0119 lubi\u0142; kiwn\u0105\u0142 brod\u0105 670 Na znak, \u017Ce nie odmawia; wi\u0119c go w \u015Brodek wiod\u0105, Podaj\u0105 krzes\u0142o, usiad\u0142, cymba\u0142y przynosz\u0105, K\u0142ad\u0105 mu na kolanach. On patrzy z rozkosz\u0105 I z dum\u0105; jak weteran w s\u0142u\u017Cb\u0119 powo\u0142any, Gdy wnuki ci\u0119\u017Cki jego miecz ci\u0105gn\u0105 ze \u015Bciany, Dziad \u015Bmieje si\u0119, cho\u0107 miecza dawno nie mia\u0142 w d\u0142oni, Lecz uczu\u0142, \u017Ce d\u0142o\u0144 jeszcze nie zawiedzie broni. Tymczasem dwaj uczniowie przy cymba\u0142ach kl\u0119cz\u0105, Stroj\u0105 na nowo struny i probuj\u0105c brz\u0119cz\u0105; Jankiel z przymru\u017Conemi na po\u0142y oczyma 680 Milczy i nieruchome dr\u0105\u017Cki w palcach trzyma. Spu\u015Bci\u0142 je, zrazu bij\u0105c taktem tryumfalnym, Potem g\u0119\u015Bciej siek\u0142 str\u00F3ny jak deszczem nawalnym; Dziwi\u0105 si\u0119 wszyscy - lecz to by\u0142a tylko proba, Bo wnet przerwa\u0142 i w g\u00F3r\u0119 podnios\u0142 dr\u0105\u017Cki oba. Znowu gra: ju\u017C dr\u017C\u0105 dr\u0105\u017Cki tak lekkiemi ruchy, Jak gdyby zadzwoni\u0142o w stron\u0119 skrzyd\u0142o muchy, Wydaj\u0105c ciche, ledwie s\u0142yszalne brz\u0119czenia. Mistrz zawsze patrzy\u0142 w niebo, czekaj\u0105c natchnienia. Sp\u00F3jrza\u0142 z g\u00F3ry, instrument dumnym okiem zmierzy\u0142, 690 Wznios\u0142 r\u0119ce, spu\u015Bci\u0142 razem, w dwa dr\u0105\u017Cki uderzy\u0142: Zdumieli si\u0119 s\u0142uchacze... Razem ze str\u00F3n wiela Buchn\u0105\u0142 d\u017Awi\u0119k, jakby ca\u0142a janczarska kapela Ozwa\u0142a si\u0119 z dzwonkami, z zelami, z b\u0119benki. Brzmi Polonez Trzeciego Maja! - Skoczne d\u017Awi\u0119ki Rado\u015Bci\u0105 oddychaj\u0105, rado\u015Bci\u0105 s\u0142uch poj\u0105, Dziewki chc\u0105 ta\u0144czy\u0107, ch\u0142opcy w miejscu nie dostoj\u0105 - Lecz starc\u00F3w my\u015Bli z d\u017Awi\u0119kiem w przesz\u0142o\u015B\u0107 si\u0119 unios\u0142y, W owe lata szcz\u0119\u015Bliwe, gdy senat i pos\u0142y 700 Po dniu Trzeciego Maja w ratuszowej sali Zgodzonego z narodem kr\u00F3la fetowali; Gdy przy ta\u0144cu \u015Bpiewano: \"Wiwat Kr\u00F3l kochany! Wiwat Sejm, wiwat Nar\u00F3d, wiwat wszystkie Stany!\" Mistrz coraz takty nagli i tony nat\u0119\u017Ca; A wtem pu\u015Bci\u0142 fa\u0142szywy akord jak syk w\u0119\u017Ca, Jak zgrzyt \u017Celaza po szkle - przej\u0105\u0142 wszystkich dreszczem I weso\u0142o\u015B\u0107 pomi\u0119sza\u0142 przeczuciem z\u0142owieszczem. Zasmuceni, strwo\u017Ceni, s\u0142uchacze zw\u0105tpili: Czy instrument niestrojny? czy si\u0119 muzyk myli? 710 Nie zmyli\u0142 si\u0119 mistrz taki! On umy\u015Blnie tr\u0105ca Wci\u0105\u017C t\u0119 zdradzieck\u0105 stron\u0119, melodyj\u0119 zm\u0105ca, Coraz g\u0142o\u015Bniej targaj\u0105c akord rozd\u0105sany, Przeciwko zgodzie ton\u00F3w skonfederowany; A\u017C Klucznik poj\u0105\u0142 mistrza, zakry\u0142 r\u0119k\u0105 lica I krzykn\u0105\u0142: \"Znam! znam g\u0142os ten! to jest T a r g o w i c a!\" I wnet p\u0119k\u0142a ze \u015Bwistem strona z\u0142owr\u00F3\u017C\u0105ca. Muzyk bie\u017Cy do prym\u00F3w, urywa takt, zm\u0105ca, Porzuca prymy, bie\u017Cy z dr\u0105\u017Ckami do bas\u00F3w. 720 S\u0142ycha\u0107 tysi\u0105ce coraz g\u0142o\u015Bniejszych ha\u0142as\u00F3w, Takt marszu, wojna, atak, szturm, s\u0142ycha\u0107 wystrza\u0142y, J\u0119k dzieci, p\u0142acze matek. - Tak mistrz doskona\u0142y Wyda\u0142 okropno\u015B\u0107 szturmu, \u017Ce wie\u015Bniaczki dr\u017Ca\u0142y, Przypominaj\u0105c sobie ze \u0142zami bole\u015Bci R z e \u017A P r a g i, kt\u00F3r\u0105 zna\u0142y z pie\u015Bni i z powie\u015Bci, Rade, \u017Ce mistrz na koniec str\u00F3nami wszystkiemi Zagrzmia\u0142 i g\u0142osy zdusi\u0142, jakby wbi\u0142 do ziemi. Ledwie s\u0142uchacze mieli czas wyj\u015B\u0107 z zadziwienia, Znowu muzyka inna - zn\u00F3w zrazu brz\u0119czenia 730 Lekkie i ciche, kilka cienkich str\u00F3nek j\u0119czy, Jak kilka much, gdy z siatki wyrw\u0105 si\u0119 paj\u0119cz\u00E9j. Lecz str\u00F3n coraz przybywa, ju\u017C rozpierzch\u0142e tony \u0141\u0105cz\u0105 si\u0119 i akord\u00F3w wi\u0105\u017C\u0105 legijony, I ju\u017C w takt post\u0119puj\u0105 zgodzonemi d\u017Awi\u0119ki, Tworz\u0105c nut\u0119 \u017Ca\u0142osn\u0105 tej s\u0142awnej piosenki: O \u017Co\u0142nierzu tu\u0142aczu, kt\u00F3ry borem, lasem Idzie, z biedy i z g\u0142odu przymieraj\u0105c czasem, Na koniec pada u n\u00F3g konika wiernego, A konik nog\u0105 grzebie mogi\u0142\u0119 dla niego. 740 Piosenka stara, wojsku polskiemu tak mi\u0142a! Poznali j\u0105 \u017Co\u0142nierze, wiara si\u0119 skupi\u0142a Wko\u0142o mistrza; s\u0142uchaj\u0105, wspominaj\u0105 sobie \u00D3w czas okropny, kiedy na Ojczyzny grobie Zanucili t\u0119 piosnk\u0119 i poszli w kraj \u015Bwiata; Przywodz\u0105 na my\u015Bl d\u0142ugie swej w\u0119dr\u00F3wki lata Po l\u0105dach, morzach, piaskach gor\u0105cych i mrozie, Po\u015Brodku obcych lud\u00F3w, gdzie cz\u0119sto w obozie Cieszy\u0142 ich i rozrzewnia\u0142 ten \u015Bpiew narodowy. Tak rozmy\u015Blaj\u0105c, smutnie pochylili g\u0142owy. 750 Ale je wnet podnie\u015Bli, bo mistrz tony wznosi, Nat\u0119\u017Ca, takty zmienia, c\u00F3\u015B innego g\u0142osi. I znowu sp\u00F3jrza\u0142 z g\u00F3ry, okiem struny zmierzy\u0142, Z\u0142\u0105czy\u0142 r\u0119ce, obur\u0105cz w dwa dr\u0105\u017Cki uderzy\u0142: Uderzenie tak sztuczne, tak by\u0142o pot\u0119\u017Cne, \u017Be str\u00F3ny zadzwoni\u0142y jak tr\u0105by mosi\u0119\u017Cne I z tr\u0105b znana piosenka ku niebu wion\u0119\u0142a, Marsz tryumfalny: \"Jeszcze Polska nie zgin\u0119\u0142a!\" \"Marsz, D\u0105browski, do Polski!\" - I wszyscy klasn\u0119li, I wszyscy \"Marsz D\u0105browski\" chorem okrzykn\u0119li! 760 Muzyk, jakby sam swojej dziwi\u0142 si\u0119 piosence, Upu\u015Bci\u0142 dr\u0105\u017Cki z palc\u00F3w, podnios\u0142 w g\u00F3r\u0119 r\u0119ce, Czapka lisia spad\u0142a mu z g\u0142owy na ramiona, Powiewa\u0142a powa\u017Cnie broda podniesiona, Na jagodach mia\u0142 kr\u0119gi dziwnego rumie\u0144ca, We wzroku, ducha pe\u0142nym, b\u0142yszcza\u0142 \u017Car m\u0142odzie\u0144ca, A\u017C gdy na D\u0105browskiego starzec oczy zwr\u00F3ci\u0142, Zakry\u0142 r\u0119kami, spod r\u0105k \u0142ez potok si\u0119 rzuci\u0142: \"Jenerale! - rzek\u0142 - ciebie d\u0142ugo Litwa nasza Czeka\u0142a... d\u0142ugo, jak my \u017Bydzi Mesyjasza. 770 Ciebie prorokowali dawno mi\u0119dzy ludem \u015Apiewaki, ciebie niebo obwie\u015Bci\u0142o cudem. \u017Byj i wojuj, o, ty nasz!...\" M\u00F3wi\u0105c, ci\u0105gle szlocha\u0142. \u017Byd poczciwy Ojczyzn\u0119 jako Polak kocha\u0142! D\u0105browski mu podawa\u0142 r\u0119k\u0119 i dzi\u0119kowa\u0142, On, czapk\u0119 zdj\u0105wszy, wodza r\u0119k\u0119 uca\u0142owa\u0142. Poloneza czas zacz\u0105\u0107. - Podkomorzy rusza I z lekka zarzuciwszy wyloty kontusza, I w\u0105sa podkr\u0119caj\u0105c, poda\u0142 r\u0119k\u0119 Zosi, 780 I sk\u0142oniwszy si\u0119 grzecznie, w pierwsz\u0105 par\u0119 prosi. Za Podkomorzym szereg w pary si\u0119 gromadzi; Dano has\u0142o, zacz\u0119to taniec - on prowadzi. Nad muraw\u0105 czerwone po\u0142yskaj\u0105 buty, Bije blask z karabeli, \u015Bwieci si\u0119 pas suty, A on st\u0105pa powoli, niby od niechcenia; Ale z ka\u017Cdego kroku, z ka\u017Cdego ruszenia Mo\u017Cna tancerza czucia i my\u015Bli wyczyta\u0107: Oto stan\u0105\u0142, jak gdyby chcia\u0142 sw\u0105 dam\u0119 pyta\u0107, Pochyla ku niej g\u0142ow\u0119, chce szepn\u0105\u0107 do ucha; 790 Dama g\u0142ow\u0119 odwraca, wstydzi si\u0119, nie s\u0142ucha, On zdj\u0105\u0142 konfederatk\u0119, k\u0142ania si\u0119 pokornie, Dama raczy\u0142a sp\u00F3jrze\u0107, lecz milczy upornie; On krok zwalnia, oczyma jej sp\u00F3jrzenie \u015Bledzi I za\u015Bmia\u0142 si\u0119 na koniec - rad z jej odpowiedzi, St\u0105pa pr\u0119dzej, pogl\u0105da na rywal\u00F3w z g\u00F3ry I sw\u0105 konfederatk\u0119 z czaplinymi pi\u00F3ry To na czole zawiesza, to nad czo\u0142em wstrz\u0105sa, A\u017C w\u0142o\u017Cy\u0142 j\u0105 na bakier i podkr\u0119ci\u0142 w\u0105sa. Idzie; wszyscy zazdroszcz\u0105, bieg\u0105 w jego \u015Blady, 800 On by rad ze sw\u0105 dam\u0105 wymkn\u0105\u0107 si\u0119 z gromady; Czasem staje na miejscu, r\u0119k\u0119 grzecznie wznosi I \u017Ceby mimo przeszli, pokornie ich prosi; Czasem zamy\u015Bla zr\u0119cznie na bok si\u0119 uchyli\u0107, Odmienia drog\u0119, rad by towarzysz\u00F3w zmyli\u0107, Lecz go szybkimi kroki \u015Bcigaj\u0105 natr\u0119ty I zewsz\u0105d obwijaj\u0105 tanecznemi skr\u0119ty; Wi\u0119c gniewa si\u0119, prawic\u0119 na r\u0119koje\u015B\u0107 sk\u0142ada, Jakby rzek\u0142: \"Nie dbam o was, zazdro\u015Bnikom biada!\" Zwraca si\u0119 z dum\u0105 w czole i z wyzwaniem w oku 810 Prosto w t\u0142um; t\u0142um tancerzy nie \u015Bmie dosta\u0107 w kroku; Ust\u0119puj\u0105 mu z drogi i - zmieniwszy szyki, Puszczaj\u0105 si\u0119 zn\u00F3w za nim. Brzmi\u0105 zewsz\u0105d okrzyki: \"Ach, to mo\u017Ce ostatni! patrzcie, patrzcie, m\u0142odzi, Mo\u017Ce ostatni, co tak poloneza wodzi!\" I sz\u0142y pary po parach hucznie i weso\u0142o, Rozkr\u0119ca\u0142o si\u0119, znowu skr\u0119ca\u0142o si\u0119 ko\u0142o, Jak w\u0105\u017C olbrzymi, w tysi\u0105c \u0142ami\u0105cy si\u0119 zwoj\u00F3w; Mieni si\u0119 c\u0119tkowata, r\u00F3\u017Cna barwa stroj\u00F3w 820 Damskich, pa\u0144skich, \u017Co\u0142nierskich, jak \u0142uska b\u0142yszcz\u0105ca, Wyz\u0142ocona promie\u0144mi zachodniego s\u0142o\u0144ca I odbita o ciemne murawy w\u0119zg\u0142owia. Wre taniec, brzmi muzyka, oklaski i zdrowia! Tylko kapral Dobrzy\u0144ski Sak ani kapeli Nie s\u0142ucha, ani ta\u0144czy, ani si\u0119 weseli. R\u0119ce w ty\u0142 za\u0142o\u017Cywszy stoi z\u0142y, ponury, Wspomina swe dawniejsze do Zosi konkury: Jak lubi\u0142 dla niej nosi\u0107 kwiaty, ple\u015B\u0107 koszyczki, Wybiera\u0107 gniazda ptasie, robi\u0107 zauszniczki. 830 Niewdzi\u0119czna! chocia\u017C tyle pi\u0119knych dar\u00F3w strwoni\u0142, Cho\u0107 przed nim ucieka\u0142a, cho\u0107 mu ojciec broni\u0142, On jeszcze!... Ile razy na parkanie siada\u0142, By j\u0105 d\u00F3jrze\u0107 przez okna! w konopie si\u0119 wkrada\u0142, \u017Beby patrze\u0107, jak ona ple\u0142a swe ogr\u00F3dki, Rwa\u0142a og\u00F3rki albo karmi\u0142a kogutki. Niewdzi\u0119czna! Spu\u015Bci\u0142 g\u0142ow\u0119, i na koniec \u015Bwisn\u0105\u0142 Mazurka, potem kaszkiet na uszy nacisn\u0105\u0142 I szed\u0142 w ob\u00F3z, gdzie sta\u0142a przy armatach warta; Tam dla rozerwania si\u0119 zacz\u0105\u0142 gra\u0107 w dru\u017Cbarta 840 Z wiarusami, kielichem os\u0142adzaj\u0105c \u017Ca\u0142o\u015B\u0107. Taka by\u0142a dla Zosi Dobrzy\u0144skiego sta\u0142o\u015B\u0107. Zosia ta\u0144czy weso\u0142o; lecz cho\u0107 w pierwszej parze, Ledwie widna z daleka; na wielkim obszarze Zaros\u0142ego dziedzi\u0144ca, w zielonej sukience, Ustrojona w r\u00F3wnianki i w kwieciste wie\u0144ce, \u015Ar\u00F3d traw i kwiat\u00F3w kr\u0105\u017Cy niewidzialnym lotem, Rz\u0105dz\u0105c ta\u0144cem, jak anio\u0142 nocnych gwiazd obrotem: Zgadniesz, gdzie jest, bo ku niej obr\u00F3cone oczy, Wyci\u0105gni\u0119te ramiona, ku niej zgie\u0142k si\u0119 t\u0142oczy. 850 Darmo si\u0119 Podkomorzy zosta\u0107 przy niej sili; Zazdro\u015Bnicy ju\u017C z pierwszej pary go odbili; I szcz\u0119\u015Bliwy D\u0105browski nied\u0142ugo si\u0119 cieszy\u0142, Ust\u0105pi\u0142 j\u0105 drugiemu, a ju\u017C trzeci \u015Bpieszy\u0142; I ten, zaraz odbity, odszed\u0142 bez nadziei. A\u017C Zosia, ju\u017C strudzona, spotka\u0142a z kolei Tadeusza, i dalszej l\u0119kaj\u0105c si\u0119 zmiany, I chc\u0105c przy nim pozosta\u0107, zako\u0144czy\u0142a tany. Idzie do sto\u0142u go\u015Bciom nalewa\u0107 kielichy. S\u0142o\u0144ce ju\u017C gas\u0142o, wiecz\u00F3r by\u0142 ciep\u0142y i cichy; 860 Okr\u0105g niebios gdzieniegdzie chmurkami zas\u0142any, U g\u00F3ry b\u0142\u0119kitnawy, na zach\u00F3d r\u00F3\u017Cany; Chmurki wr\u00F3\u017C\u0105 pogod\u0119, lekkie i \u015Bwiec\u0105ce, Tam jako trzody owiec na murawie \u015Bpi\u0105ce, \u00D3wdzie nieco drobniejsze, jak stada cyranek. Na zach\u00F3d ob\u0142ok na kszta\u0142t r\u0105bkowych firanek, Przejrzysty, sfa\u0142dowany, po wierzchu per\u0142owy, Po brzegach poz\u0142acany, w g\u0142\u0119bi purpurowy, Jeszcze blaskiem zachodu tli\u0142 si\u0119 i roz\u017Carza\u0142, A\u017C powoli po\u017C\u00F3\u0142knia\u0142, zbladn\u0105\u0142 i poszarza\u0142; 870 S\u0142o\u0144ce spu\u015Bci\u0142o g\u0142ow\u0119, ob\u0142ok zasun\u0119\u0142o I raz ciep\u0142ym powiewem westchn\u0105wszy - usn\u0119\u0142o. A szlachta ci\u0105gle pije i wiwaty wznosi: Napoleona, Wodz\u00F3w, Tadeusza, Zosi, Wreszcie z kolei wszystkich trzech par zar\u0119czonych, Wszystkich go\u015Bci obecnych, wszystkich zaproszonych, Wszystkich przyjaci\u00F3\u0142, kt\u00F3rych kto \u017Cywych spami\u0119ta I kt\u00F3rych zmar\u0142ych pami\u0119\u0107 pozosta\u0142a \u015Bwi\u0119ta! I ja tam z go\u015B\u0107mi by\u0142em, mi\u00F3d i wino pi\u0142em, A com widzia\u0142 i s\u0142ysza\u0142, w ksi\u0119gi umie\u015Bci\u0142em. K o n i e c"@pl . "Pan S\u0119dzia sk\u0142oniwszy si\u0119 opu\u015Bci\u0142 biesiad\u0119; On na dziedzi\u0144cu w\u0142o\u015Bcian traktowa\u0142 gromad\u0119; Zebrawszy ich za sto\u0142em na dwa staje d\u0142ugim, 20 Sam siad\u0142 na jednym ko\u0144cu, a pleban na drugim. Tadeusz i Zofija do sto\u0142u nie siedli; Zaj\u0119ci cz\u0119stowaniem w\u0142o\u015Bcian, chodz\u0105c jedli. Staro\u017Cytny by\u0142 zwyczaj, i\u017C dziedzice nowi Na pierwszej uczcie sami s\u0142u\u017Cyli ludowi. 120 Wtem dzwoni\u0105c w tabakier\u0119 rzek\u0142 pan Podkomorzy: \"Panie Wojski, niech Wasze na potem od\u0142o\u017Cy Te historyje; prawda, \u017Ce sejmik ciekawy, Ale my g\u0142odni, ka\u017C Wa\u0107 przynosi\u0107 potrawy\". K o n i e c"@pl . . . . . . . .